Unforgettable


UWAGA! Tutaj będę umieszczała  po kolei kolejne części mojego imaginu. Wszystkie części będą również dostępne 
w kolejności dodawania na głównej stronie ;)

Miłego czytania!

 Z pamiętnika Grace Dot #1
 
Drogi pamiętniku!

Pewnie nie wiesz, ale wygrzebałam cie jakiś czas z ostatniego nieotwartego kartonu. Zawieruszyłeś się podczas przeprowadzki, kiedyś nieużywany teraz spadłeś mi jak z nieba. 
Ktoś kto wymyślił ideę pamiętników, dzienników był geniuszem. Mogę ci się zwierzyć, wyżalić zapisać swoje przemyślenia i być pewną, że nie ujrzą one światła dziennego. Jesteś najwierniejszym przyjacielem, takim, który nigdy nikomu nie zdradzi moich sekretów.

Dzisiaj jest dzień, którego spodziewałam się już od dawna. Rodzice są pogrążeni w żałobie. Wszyscy w końcu kochaliśmy [T.I]. Cały czas nie mogę uwierzyć, że to właśnie mnie kiedyś wybrała do powierzenia swojego największego sekretu. Ten cały czas, przez który musiałyśmy udawać, że nasza relacja to najzwyklejsza w świecie relacja kuzynek, właściwie przyszywanych miał ogromne znaczenie dla losów tej nieprawdopodobnej historii. Czasami zastanawiam się czy ona nie zbzikowała, czy nie była chora psychicznie...

Na moim łóżku leży czarna sukienka. Obok czarna wstążeczka, którą ozdobię koczka na mojej głowie. Czarne buty na obcasie. Czarna parasolka i płaszcz, bo za oknem leje. 

W dłoni trzymam kopertę. Jest w niej kilka zdjęć i starannie zapisana przeze mnie poprzedniej nocy tajemnica [T.I]. Tak jak chciała zabierze ją do grobu.

Jest jeszcze coś. Harry. Aż trudno uwierzyć, że musiał trafić właśnie na [T.I]. To potworny zbieg okoliczności, nie zasłużył na to. Będzie jeszcze długo cierpiał, ale w końcu zapomni. Tak jak każdy zapomina o mrocznych tajemnicach, których nawet dobrze nie poznał.  

Grace Dot
 

EPILOG
(jeśli nie czytałeś części 1 - przed przeczytaniem nadrób to) 


Twoje myśli ulatywały spokojnie do góry. Nie miałaś już ciała, ale twoja dusza stawała się coraz lżejsza. Robiło się zimniej i zimniej. Nic nie czułaś, ale widziałaś to po zamarzających kropelkach unoszących się bezwładnie w powietrzu. Im wyżej tym więcej kryształków. W końcu się zatrzymałaś. Byłaś zawieszona w przestrzeni. Usłyszałaś trzepot skrzydeł. Leciał za tobą piękny, biały gołąb. Odwróciłaś wzrok, bo poczułaś czyjąś dłoń na swoim niewidocznym ramieniu.
-Mama? -szepnęłaś w myślach . Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Wyglądała zniewalająco. Dojrzale, spokojnie, rozsądnie. Pięknie. Miałaś tysiące pytań. Ale nie myśląc długo wybrałaś jedno, takie, które pozwoliło ci na kurczowe trzymanie się teraźniejszości. 
-Co to za ptak? -odpowiedź usłyszałaś w swojej głowie. 'To gołąb wyboru. Otrzymuje go każdy kto nie umrze śmiercią naturalną. Jest to pewnego rodzaju rekompensata za przedwczesne odejście. Daje ci on dwie możliwości, musisz wybrać sama. Albo zabierze cię do nieba, albo wyślesz go na Ziemię, gdzie spełni jedno twoje życzenie dotyczące jakiejś konkretnej, żyjącej osoby." Miałaś już zapytać 'A ty o co poprosiłaś?', ale nie chciałaś poznać prawdy. To była tylko i wyłącznie sprawa twojej mamy, miała prawo do zachowania tej tajemnicy. 
-Chciałabym, aby On był szczęśliwy. -powiedziałaś w myślach do gołębia, który jak na zawołanie wbił się w gęstwinę kropelek i zniknął gdzieś na dole. Kobieta popatrzała na ciebie ze smutkiem, ale też zrozumieniem. Teraz obie tutaj utknęłyście. Pomiędzy niebem, a Ziemią.

***

Nagle zadzwonił budzik. Boże, która to godzina?! Spóźnisz się do szkoły, jak nic! Popatrzałaś na zdjęcie zmarłej dwa lata temu mamy.  Nagle x rozmyślań wyrwało się donośne szczekanie. A to co do cholery...pomyślałaś widząc u stóp przesłodkiego szczeniaczka rasy shih-tzu. Był przecudny! Ale mając weterynarza w domu nauczyłaś się już traktować licznie sprowadzane do mieszkania zwierzaki przedmiotowo i się do nich nie przywiązywać.
Rzuciłaś się do porannego biegu z przeszkodami. Najpierw łazienka - ekspresowy prysznic 
i minimalny make-up, nie najświeższe włosy związałaś niedbale w koczka. Potem znowu pokój - wrzuciłaś na siebie pierwszy lepszy t-shirt i spódniczkę nie myśląc o tym jak wyglądasz.
Postanowiłaś, że śniadanie zjesz po drodze i chwyciłaś do ręki torbę. Wciskając psiaka trampkiem za drzwi wybiegłaś prosto na klatkę. Widząc powieszoną na windzie kartkę z napisem "Winda nieczynna. Przepraszamy za utrudnienia" bardzo chciałaś żeby to był żart. Gdy zbiegłaś z 10 piętra na parter byłaś pewna, że zwymiotujesz. Wyskoczyłaś na ulicę. Na szczęście szkołę miałaś niedaleko więc po prostu zaczęłaś pędzić przed siebie - naturalnie łącznie z przebieganiem na czerwonym świetle przez najbardziej ruchliwe ulice jak to miałaś w zwyczaju.


CZĘŚĆ 31

 
Trzymałaś dłoń na jego klatce piersiowej, która unosiła się płynnie w górę i w dół. Przymknęłaś oczy przypominając sobie te wszystkie cudowne chwile, które z nim spędziłaś. 
Ale czy miało dalszy sens okłamywanie się nawzajem? Kate uświadomiła ci, że to zaszło niestety trochę za daleko. 
-Harry. -powiedziałaś odrywając się od niego. Spojrzałaś w jego przekrwawione oczy. Musisz być silna, musisz wytrwać. Przecież robisz to też dla niego. -Obiecaj mi, że nie będziesz tęsknił. Niczego nie będziesz żałował.- popatrzył na ciebie z takim bezmiernym smutkiem, że aż zrobiło ci się niedobrze. 
-Harry, musisz mi obiecać. Musisz. Inaczej nie odejdę. -znowu mocno cię przytulił po czym złapał twoją twarz i pozwoliłaś żeby musnął twoje usta swoimi. -Jeśli mnie kochasz pozwól mi odejść. Oboje wiemy, że nigdy nie byłam ciebie warta. Nie będę szczęśliwa jeśli nie zostawię przed tobą otwartej drogi. -oczywiście nic nie odpowiedział tylko znowu lekko cię pocałował.
-Jesteś dla mnie wszystkim. Wszystkim. Liczyłem, że zatrzymam cię przy sobie. Nie uda mi się to, wiem. Odejdziesz czy ci pozwolę czy nie. Za dobrze cię znam, żeby myśleć, że tak nie będzie. Kolejna dziewczyna ode mnie ucieka. -odetchnęłaś. Byłaś w końcu jedną z tych licznych dziewczyn. Tylko kolejną zjawą, która odłamała dla siebie kawałeczek tego beztroskiego, młodego serca.
-Właśnie Harry. Kolejna dziewczyna, nie ostatnia. Jestem tylko kolejną dziewczyną na horyzoncie. Tylko czymś trochę więcej niż przyjaciółką.
-Oświadczyłem ci się. To jest tylko trochę więcej?
-Harry, ja cię kocham. Ja cię naprawdę kocham. Jesteś wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. To co robisz cię na jakiś sposób kształtuje, ale czy też nie ogranicza? Nie zamyka? Jesteś tak bardzo ściśnięty w sobie, że niedługo nie byłoby już miejsca dla mnie. -wtulił się w twoją szyję co tylko utwierdziło cię  w fakcie, że masz rację. 
-Nie znajdę już drugiej takiej dziewczyny. Jesteś przecież moją połówką, nie ma dla ciebie żadnego zastępstwa. -nie umiałaś zaprzeczyć.
-Nie chcę niszczyć twojej sławy. Nie chcę. Widzę, że robisz to co kochasz, liczysz się z tym, że to się wiąże z różnymi wyrzeczeniami. Ja bym chyba zwariowała. Twoja sława już zaczęła mnie przerastać, co by było potem?
-Rzuciłbym dla ciebie zespół. Naprawdę. Gdybym miał wybór: nigdy już nie móc posłuchać muzyki ale mieć cię przy sobie, albo żyć z muzyką za to bez ciebie wybrałbym pierwsze. -popatrzałaś głęboko, głęboko w jego oczy. Liczyłaś może, że zobaczysz w nich siebie? Przerażoną czy spokojną? 
-Harry...-starałaś się dokończyć ale nie mogłaś. Z twoich ust wydobywał się tylko głuchy jęk. Zaczęłaś panikować, popłakałaś się. Po chwili nie mogłaś już złapać oddechu. Widziałaś tylko dłoń Harrego zaciśniętą na twoim gardle i po chwili świat stał się szary. 

***

-Mam złą wiadomość. Niestety są to właściwie dwie złe wiadomości. Proszę kiwnąć głową jak będzie pani gotowa, aby ich wysłuchać. - lekarz siedział wyprostowany za sterylnie białym biurkiem. Ściskałaś mocno dłoń Hazzy. Czułaś się winna. Czułaś, że psujesz jego życie. Jak jakiś robal. Dostałaś się do środka Harrego tak jak szkodnik do wnętrza owocu i powoli sprawiałaś, że tracił siły, dawny zdrowy wygląd i energię. W końcu pomachałaś głową. Byłaś gotowa na wszystko. Byłaś gotowa na śmierć.

-Dobrze. Jest pani gotowa więc przedstawię pani pierwszą wiadomość: na skutek szoku straciła pani głos. To kiedy pani go odzyska zależy tylko i wyłącznie od przełamania pewnej bariery w głowie. To raczej problem natury psychologicznej. Druga wiadomość za to będzie na pewno bardzo trudna...cierpi pani na tętniaka, którego pozwoliły wykryć nowoczesne badania. Niestety jest on w stadium bardzo zaawansowanym, na tym etapie praktycznie nie nadaje się do leczenia. -popatrzył na ciebie z litością. 
'Z tym da się żyć?' - nabazgrałaś na kartce leżącej na stole.
-No cóż. Zależy to od rodzaju tętniaka, a przede wszystkim jego umiejscowienia. W tym przypadku jest to tętniak mózgu. Właściwie chyba gorzej być nie mogło. -kolejne litościwe spojrzenie. Wiedziałaś co nieco o tych sprawach, w końcu Tom był lekarzem. Zwierzęta też cierpiały na tego typu dolegliwości. Nie byłaś głupia. Rozwinięty tętniak mózgu? Ile z tym pożyjesz? No, pewnie maksymalnie jakieś cztery lata, Boże kochany...martwiłaś się o Toma...co on bez ciebie zrobi? Chociaż w końcu ty już dawno nie byłaś dzieckiem, a od czasu śmierci mamy stałaś się prawie w 100% samodzielna. 
'Ile czasu mi zostało?' podałaś kartkę mężczyźnie. Nawet nie chciałaś patrzeć na Harrego, gdy otwarłaś odpowiedz od lekarza, któremu chyba nie przeszło by to przez gardło.
'Miesiąc nie więcej.' - czarne słowa cię spiorunowały. Czyli został ci miesiąc życia. A miałaś przecież plany, marzenia! Starannie wybrana szkoła, ciężko pracowałaś aby się do niej dostać. Miałaś jeszcze tyle smaków do poznania, miejsc do zwiedzenia, ludzi do poznania. Tyle nowych doświadczeń. Ślub, macierzyństwo, szczęśliwa starość? O tym możesz tylko pomarzyć!  Nigdy nie zaznasz już tych najpiękniejszych w życiu chwil. Poczułaś się strasznie. Jakby okazało się, że ktoś wyrwał większość niezapisanych jeszcze stron z twojej księgi życia. Harry schował twarz w dłonie. Próbowałaś krzyczeć. Jedyne czego teraz pragnęłaś to krzyczeć. Wydzierałaś się ile mogłaś, zdzierałaś gardło ciszą. Najbardziej bolało to, że nigdy nie powiesz już 'Kocham cię'. Bóg zabrał ci nawet to święte prawo ostatniego słowa, pożegnania. Nie powiesz 'Kocham cię' Tomowi, braciom, którzy stracą kolejną bliską osobę, nie powiesz tego przyjaciołom Kate, Soni, nie powiesz tego Grace, Boże, ona zapłacze się na śmierć, nawet Brian jej nie pocieszy...nie powiesz 'Kocham cię' nawet już temu małemu głupolowi Harremu Juniorowi, najsłodszemu kocurowi wszechświata, nie powiesz tego nikomu kogo kochasz. Nie powiesz tego Harremu. Nie powiesz mu, że może musicie sobie zrobić małą przerwę, że zachowasz pierścionek i poczekacie kilka miesięcy jak to się ułoży. Bo ty nie miałaś kilku miesięcy. 

***

Wróciłaś z Harrym do mieszkania, które teraz wydawało się potwornie przygnębiające i puste. Nie mogliście już nic zrobić. Nic. Wzięłaś najładniejszą kartkę z eleganckiej papeterii i napisałaś list. List pożegnalny do wszystkich osób, które kiedykolwiek spotkałaś, tych, które były blisko i daleko, tych, które były zawsze wierne i tych, które cię skrzywdziły. Wyszłaś z mieszkania, gdy Harry załamywał się w sypialni. Wetknęłaś kopertę za drzwi. Złapałaś za uchwyt walizy i bezszelestnie uciekłaś w noc.



***


Miałaś na sobie piękną, białą suknie ozdobioną srebrnymi haftami. Lekko falowane włosy równo ułożone wzdłuż ramion, na czubku głowy wianek z wielkich róż. Twarz miałaś spokojną, delikatnie zaróżowione policzki, blada cera, sine usta zastygnięte w lekkim uśmiechu. Dookoła stali wszyscy, których kochałaś. Wszyscy, którzy powinni tam stać. Sama byś lepiej nie ułożyła listy gości. Gdy kapłan skończył odmawiać nad tobą jakieś proste słowa, które dały ci poczucie beztroskiego spokoju w twoją stronę zaczęły z góry lecieć zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Ty roześmiana, albo zamyślona. Sama i z innymi. Każdy podchodził i składał ten ostatni, symboliczny gest podziękowania za to, że byłaś. W sumie cieszyłaś się z takiego dramatycznego zakończenia. To było iście teatralne, a ty w końcu uwielbiałaś teatr. Ten samochód głupkowatego paparazziego skrócił cierpienia jakie musiałabyś przeżywać ty i twoi bliscy. Byłaś pewna, że Harry nikomu nie powie o diagnozie mimo iż może wtedy łatwiej byłoby im się pogodzić z twoją śmiercią. 
Cóż. W każdym razie trudno. Zakończyłaś swoją drogę. Może napisałabyś bestseller, wyreżyserowała film, który byłby nominowany do Oscara, założyła jakąś fundację charytatywną, która zyskałaby rozgłos na całym świecie, albo fotografowała najsłynniejsze modelki i zwykłych ludzi do takich reportaży w luksusowych gazetach, które pokazują bogaczom co to znaczy życie. A może byłabyś nikim. A nie, ty już na zawsze pozostaniesz kimś. Na zawsze pozostaniesz drugą połówka Harrego Stylesa. I to się nie zmieni.

CZĘŚĆ 30


Chłodne popołudnie szczypało cie w policzki. Na twarz od mrozu wstąpiły czerwone rumieńce. Weszłaś do pachnącego książkami budynku, potem po wcześniejszym uprzejmościowym puknięciu w stare, drewniane drzwi znalazłaś się w przytulnym gabinecie.
-Dzień dobry. -powiedziałaś niepewnym głosem, w sumie lekko zawstydzona. Osobnik na przeciwko wyglądał za to na przesadnie pewnego siebie. Tłuściutki profesor, ledwie wciskający się w koszulę w czerwono-białą kratę i granatową marynarkę poprawił starannie złożoną w harmonijkę dobitnie w starym stylu muszkę, założył na pokryty warstwą tłuszczu nos okulary wcześniej wiszące na łańcuszku na jego szyi i odchrząknął wreszcie.
-Witam, witam. Proszę usiąść. - wskazał dłonią czerwony, skórzany fotel stojący po twojej stronie jego biurka.  Usiadłaś kładąc sobie torbę na kolanach. -Kogo my tu mamy...a no tak. [T.I] [T.N], czyż nie? - spoglądnął na ciebie znad okularów. Odetchnęłaś płytko, przełknęłaś z trudem ślinę i odpowiedziałaś skruszona jak małe dziecko, które rozbiło ozdobną wazę podczas zabawy w salonie.
-Tak, proszę pana.
-Świetnie. Poproszę dokumenty. -odparł nawet na ciebie nie zerkając. Siedziałaś przez chwile analizując bezmyślnie jego słowa, gdy zmroził cie ten okropny wzrok.
-Dokumenty. Mam to pani przeliterować?-ocknęłaś się.
-Nie...nie, oczywiście. Już daję. -szepnęłaś przerażona i wyjęłaś gdzieś z otchłani pojemnej torby bordową teczkę na gumkę.
-Doskonale... -mruknął przeglądając czy zawartość jest pełna. Wpisał coś w niedużego laptopa leżącego z boku masywnego biurka z ciemnego, rzeźbionego drewna i powiedział jakby od niechcenia -W takim razie cóż. Skoro formalności zostały niemalże dopełnione będę łaskaw nie trzymać panią dłużej w niepewności, a stwierdzić, że ze względu na bardzo sprzyjające okoliczności, mam tu na myśli m.in. liczne wygrane oraz wyróżnienia w wielu prestiżowych, że tak to nazwę konkursach, a także doskonałe wyniki na egzaminie końcowym oraz wstępnym egzaminie przyjęcia w poczet naszych uczniów...po prostu nie dłużąc dalej witam w szkole, panno [T.N]. -zrobiłaś wielkie oczy. Nie spodziewałaś się, że pójdzie tak łatwo! -Wszystkie informacje znajdzie pani tutaj. -mówiąc to podał ci grubą tekę z napisem 'Witamy w szkole!' to było chyba ich motto...Złapałaś teczkę z energią i wysłuchałaś jego dalszych tłumaczeń. -Naukę zaczyna pani oczywiście od poniedziałku, pierwszy miesiąc będzie ulgowy, aby mogła pani wdrożyć się w rytm nauki na naszym uniwersytecie. Żadne z nas oczywiście nie ma chyba zamiaru ukrywać, że jest to szkoła, w której liczymy na zdecydowanie wytężoną pracę, także poza zajęciami...No, a więc do zobaczenia.
-Do miłego zobaczenia mam nadzieję...-zaśmiałaś się nerwowo po czym głupio się szczerząc szybko wstałaś i wymknęłaś się z gabinetu.

Na stację autobusową poszłaś na piechotę. Prestiżowa uczelnia w malowniczym otoczeniu. Dwie i pół godziny drogi od Londynu autobusem. Mała miejscowość. Uroczy rynek. Kilka sklepów. Turyści tylko w sezonie zimowym, gdy przyjeżdżają, aby zobaczyć najpiękniej oświetlone miasteczko w Anglii. Żadnych festiwali, żadnych koncertów. Pół godziny drogi szynobusem do najbliższego lotniska. Bezpośrednie loty do Polski. Mieszkańcy - w większości sympatyczni, pozytywnie nastawieni ludzie w średnim wieku, którzy przyjeżdżają tu aby odpocząć od zgiełku miasta chętnie wynajmują studentom przestronne poddasza z osobnymi wejściami - tradycyjny już sposób na połączenie charakterystycznych, ściętych dachów z łatwym zarobkiem. Miałaś już wynajęte takie 'mieszkanie'.

Gdy autobus ruszył poczułaś, że to co chcesz zrobić jest okropne. A z drugiej strony - przecież ty nigdy nie byłaś do końca normalna. Kiedyś myślałaś, że będziesz szczęśliwa w wielkim mieście. Myliłaś się. Więc może szczęście znajdziesz na prowincji? W tym uroczym, akademickim miasteczku. Tylko, że była jeszcze jedna, jedyna osoba, która nie zasłużyła sobie niczym na twoje odejście. 
Harry...

Serce biło ci jak oszalałe. Spakowałaś się. Wszystkie ubrania, kosmetyki, książki, bibeloty. Posprzątałaś całe mieszkanie starannie przeszukując każdy kąt. Zrobiłaś kolację i schowałaś do lodówki. Rozejrzałaś się dookoła. Pustka. Taka sama jak w twoim sercu.

Usiadłaś przy stole. Czekałaś. Minęła godzina, może dwie. Myślałaś o tym co dzieje się w twoim sercu, a co w głowie.

Wszedł. Uroczy jak zawsze. Loczki sterczały na wszystkie strony jego głowy. 
-Hej! Co to za poważny nastrój, co? Od rana cię nie widziałem! -podszedł co ciebie z uśmiechem. 
Gdy zobaczył, że wciąż jesteś poważna złapał jedno krzesło i obrócił je tak, że teraz siedział na nim okrakiem. -Coś się stało [T.I]?
-Harry, proszę cię. Nie rób mi tego. Nie utrudniaj mi. 
-Nie utrudniaj czego? -Wyjęłaś z kieszeni pierścionek, podałaś mu go i zacisnęłaś na nim jego dłoń. 
-Nie mogę, Harry. - w jego oczach pojawiły się łzy. 
-Miałem nadzieję, że będziesz moją cząstkom normalności w tym popapranym świecie.
-Moja miłość zawsze zostanie przy tobie. Nie będę nigdy w nikim tak zakochana, ale czy z tobą naprawdę jestem szczęśliwa? Gdy cały czas cię nie ma, gdy widzę ile musisz poświęcać dla kariery i jak głupie są niektóre rzeczy, które musisz robić? Menagement i tak by pewnie niedługo dał ci propozycję nie do odrzucenia. Tak jak Liamowi. Naprawdę nie wiem jak zachowałabym się na miejscu Dan. Co byś zrobił gdybyś nie mógł być ze mną? -wstał i podszedł bliżej. To było bardzo samolubne, ale pozwoliłaś mu się przytulić. Zanurzyłaś twarz w jego cudnych lokach i szepnęłaś
-Jedni przychodzą, inni odchodzą. Daj spokój Harry, zaraz następna dziewczyna pojawi się na twoim horyzoncie. 
'Tylko, że to nie będę ja i to nie jest twoja wina.' -dodałaś w myślach, bo nie chciałaś mu już łamać serca.



CZĘŚĆ 29

Kate

Znowu obudziłam się bardzo wcześnie. Nękały mnie wyrzuty sumienia. Nawet wczoraj nie zadzwoniłam. Ba! Nawet nie wysłałam smsa. Podświadomie robiłam wszystko, aby w końcu odejść od tematu.
Usiadłam na łóżku. Chociaż to głupie to teraz życie bez [T.I] wydawało mi się absolutnie beznadziejne. To zawsze ona była napędem. Na początku co prawda nieśmiała, zahukana, ale gdy poznałyśmy się bliżej okazała się wulkanem wspaniałych pomysłów. Jej myślenie o życiu - podejście do niego wydawało mi się godne pozazdroszczenia. Miała tę lekkość cieszenia się każdą chwilą, nie bała się zrobić coś głupiego tylko po to aby zachować w głowie miłe wspomnienie. Nienawidziła żałować, że coś ją ominęło, że czegoś nie zrobiła, bo stchurzyła. 
Teraz nie byłam już pewna czy znam ją tak dobrze jak kiedyś. Tak jak poprzedniego dnia ubrałam się cicho i wyszłam. Chodzenie po pustych ulicach uspokajało. Pozwalało na chwilowe poczucie, że z każdym dniem człowiek dostaje nową kartę. Idąc długą aleją pomiędzy budzącymi się dożycia kawiarniami myślałam o tym co naprawdę chcę robić. Przypomniały mi się słowa Andy'iego. Właśnie w tym momencie znowu ktoś na mnie wpadł.
-Patrz jak idz...-zamarłam. Przede mną stała [T.I]. Wyglądała na zmartwioną. Połyskujące kosmyki włosów przyklejały się do jej smukłej twarzy. Wyglądała jak portret. Idealny. Nigdy nie doceniała swojej urody, ale naprawdę nie dziwiło mnie to jak zawsze patrzeli na nią chłopacy. -Hej.
-Hej. Jak dawno...się nie widziałyśmy. -powiedziała z pewną trudnością. Od razu zauważyłam pierścionek na jej dłoni, gdy nerwowo ją pocierała. Cholera jasna! Czy to jest to co myślę? -Właśnie szłam do ciebie. Nie odbierasz komórki. Nie mogę cię złapać od kilku dni. Gdy dzwonię do twojej mamy wciąż słyszę, że jesteś w szkole na jakiś zajęciach przed egzaminami. -Oczywiście to była bzdura. Miałam egzaminy gdzieś. Głęboko gdzieś...
-Wiesz. Chciałabym wyjechać. - sama zdziwiłam się, że tak łatwo poszło mi wypowiedzenie tego co czułam głęboko i czego sama nie umiałam zidentyfikować.
-Ale...jak to?
-Londyn mnie ogranicza. Czuję się tu jak w klatce. - łzy napłynęły jej do oczu. Ktoś kiedyś powiedział jej podobne słowa. Od razu zrozumiałam swój nietakt.
-Tak myślałam, że z  czasem ludzie zaczną mnie opuszczać. 
-To nie o to chodzi...może ty tego nie widzisz, ale...ja nie mam siły o tym rozmawiać.
-Więc pójdźmy do domu..
-Czyjego? Mój pokój jest naprawdę najbardziej dołującym miejscem na ziemi.
-Harry kupił dla mnie mieszkanie. No, właściwie dla nas.
-Pierścionek też kupił dla ciebie. Boże, [T.I]! Czy ty wiesz z czym to się wiąże? To jest pułapka. Mówię ci to bo wiem co było kiedyś dla ciebie najważniejsze. Wolność. Bycie ptakiem, który może lecieć gdzie chce. Żaglem, którego nikt nie zatrzyma. Chciałaś być jak balonik. Lekki, ulotny, ale mający swój ogromny urok w tym, że jest. W tym, że nic go nie ogranicza. Żaden bagaż. Chciałaś zostawić Polskę za plecami, to co się tam działo. Londyn był dla nas kiedyś placem zabaw. Gdy przestał zaczęło się prawdziwe życie. Rozumiesz?! To już nie jest zabawa. Teraz podejmujemy wybory na całe życie.- odetchnęłam. Chciałam jej tyle przekazać. Nie umiałyśmy już rozmawiać jak wcześniej.
-I ta beztroska już nigdy nie wróci... -pomyślałam o jej słowach. Obie przeżyłyśmy wystarczająco dużo, aby móc nazwać się dojrzałymi osobami z pewnym bagażem doświadczeń. Teraz czas na wybory. Ale może ja nie chcę wybierać?! Łudziłam się, że jak wyjadę to coś zmieni. Przedłuży tą głupią młodość. Ale to by było chwilowe...potrzebowałam jakiejś motywacji do działania. Kogoś kto nie pozwalałby mi na rutynę. Kogoś przy kim każdy dzień byłby inny. Potrzebowałam zmian. I dlatego właśnie ciągnęło mnie w nowe miejsce. Zaklęte koło.  -Kochasz go, prawda? Widzę jak bardzo, ale musisz zrozumieć, że on nigdy nie będzie w 100% twój. I nigdy już zapewne nie będzie należał w 100% do siebie. Na tym polega bycie sławnym, [T.I]. Nie widzisz tego, bo go kochasz, ale to cie zamęczy na śmierć...

Ty

Gdy to powiedziała poczułaś, że faktycznie tak jest. O tym właśnie myślałaś tamtego dnia. Wtedy jak wyznał ci miłość. to było straszne uczucie, rozrywające. Ale to była prawda. Oni nigdy nie skończą gadać! Dla jednych byłaś przykrywką dla rzekomego gejostwa Harrego, dla innych po prostu słodką dzieweczką zatrudnioną przez menagement żeby 'Hazza kogoś miał'. Bo to przecież niemożliwe żeby on się na prawdę zakochał! Przecież on jest sławny! W gardle zaczęła ci rosnąć ogromna gula. 
-Gdzie pojedziemy, Kate? Gdzie zaczniemy nowe życie? -powiedziałaś powoli zdejmując z palca pierścionek.

 

CZĘŚĆ 28


Olivia

Wróciłam do domu wykończona. Rzuciłam się na łóżko i otwarłam przed sobą bezmyślnie laptopa. Po jakiego czorta szłam na te praktyki weterynaryjne? Czy ja w ogóle chcę być weterynarzem? Zootechnikiem? A może jeszcze kim innym...
Otwarłam facebooka. Zaraz, zaraz. Kto do mnie napisał? Niall! Boże, ten jeden pijacki pocałunek wydawał mi się snem...
'Hej!
Przepraszam starsznie za wtedy. Zachowałem się totalnie nieodpowiedzialnie. Jak gnojek.
Może spotkamy się gdzieś i będę mógł ci się wytłumaczyć w żywe oczy?
Błagam, to nie da mi spokoju.
Niall'
BARDZO chciałam się z nim spotkać. Od razu szybko wstukałam w klawiaturę
'Jeju! Jestem zaskoczona. Naprawdę nie mam ci nic za złe. W końcu rzuciła cię dziewczyna i  to w dość brutalny sposób...zresztą, nie mieszam się w nie swoje sprawy!
Spotkajmy się jutro pod kliniką Toma. Wybacz, ale mam zajęcia do 19 i nie dam rady wcześniej się wyrwać. Możesz?
Olivia'
Zdziwiłam się, ale odpisał prawie od razu.
'Na szczęście mam jutro wolne! Super, przyjadę po ciebie.'
'Jak to PRZYJEDZIESZ? Masz zamiar mnie gdzieś zabierać?'
'No, na kolację na przykład.'
'Niall, błagam. Bez przesady. Naprawdę nie musisz tak przepraszać. Nie pierwszy raz ktoś mnie pocałował po pijaku...'
Aż zrobiło ci się przykro bo to była prawda.
'Taka sympatyczna i ładna dziewczyna zasługuje na wszystko co najlepsze. Lubisz kuchnię włoską?'
'Kocham.'
'No to git. Jutro o 19, pod kliniką. Będę czekał.'
O Boże! Właśnie umówiłam się z Niallem Horanem! TYM Niallem! Niallem z One Direction!
Zaczęłam odwalać dziki taniec szczęścia tańcząc jak głupia po pokoju.
Ale zaraz, w co ja się ubiorę?!
Panicznie zaczęłam wyrzucać z szafy ciuchy, znalazłam w końcu ładną sukienkę, której bardzo dawno na sobie nie miałam. Szybko pomaluję się w toalecie w klinice, przebiorę i będzie świetnie. 



CZĘŚĆ 27 

 

Kate - Video Games

Obudziło mnie dziwne przeczucie. Od czasu porwania  w ogóle miałam problemy ze snem, ale to było coś innego. Byłam pewna, że już nie zasnę, więc wstałam, ubrałam się i cichaczem wymknęłam z mieszkania nikogo nie budząc. Bardzo bałam się wychodzić sama. Bez względu na porę dnia czy pogodę. Po prostu wyjście na zewnątrz stało się kolejną trudnością, taką samą jak napisanie testu z matematyki...kiedyś to przychodziło jak oddychanie. Coś naturalnego. Teraz już nie.
Mimo to wyszłam na ulicę. Owionęło mnie chłodne powietrze. Weszłam w gęstą, poranną mgłę i szłam tak powoli ulicami Londynu omijając liczne kałuże. Lawirowałam pustymi chodnikami, alejkami parkowymi, oglądałam wystawy sklepowe. Przyznam, że to było straszne uczucie. Tak jakbym sama tutaj mieszkała...w takim wielkim mieście...
Z czasem zaczęło się robić bardziej tłoczno, coraz więcej osób przebiegało gdzieś spiesząc się na metro czy autobus, coraz więcej samochodów przecinało beznamiętnie ulice. Usiadłam w kawiarni. Po chwili zorientowałam się, że to jest ta sama kawiarnia, w której kiedyś zostawiłam [T.I], a ona potem spotkała Harrego...
Tak, teraz [T.I] była dla mnie właściwie niedostępna. Nie mówiłam jej o tym, bo nie chciałam obarczać jej swoją samotnością. Przecież nie mogę mieć do niej pretensji. Od razu zareagowała na tamtego smsa...a co by było gdyby nie ona? Czy teraz siedziałabym sobie w kawiarni?
Nagle zobaczyłam znajome mi twarze. Ach, no tak to była Grace i Brian, a z nimi...Peggie i Damien.
Tak...od kiedy Grace przeniosła się do naszej szkoły stała się od razu najsłynniejszą dziewczyną. Ładna, przebojowa...no i jeszcze do tego kuzynka [T.I]! Znała Harrego osobiście! Ba, jej chłopakiem był sąsiad Louisa! Oczywiście mój były nie byłby sobą gdyby od razu nie przystawił się do towarzystwa. Dupek. Grace zajęta to poleciał do Peggi, a co...szkoda gadać.
Wyszłam niezauważona i poszłam przed siebie. Klapa. I pomyśleć, że to między innymi przez niego moja relacja z [T.I] tak się osłabiła...To on był w końcu powodem, dla którego zostawiłam ją wtedy samą w kawiarni! Kiedy to było? Właśnie...przypomniałam sobie to co nie dawało mi spać. Rocznica Harrego i Kate! Dokładnie rok temu wyznał jej (co prawda w sposób niedolny) miłość w mieszkaniu Louisa, a potem była ta legendarna wręcz parapetówka u Grace. Minął rok, a czułam się jakby to było wczoraj.
Trzeba jakoś dać znać, że pamiętam! Ale z drugiej strony chyba nie warto im przeszkadzać...szłam pogrążona w rozmyślaniu, gdy ktoś na mnie wpadł! 
-Ojeju! Przepraszam...-rzekł uroczy brunet podnosząc rzeczy, które wypadły mi z torebki.
-Ach, nic się nie stało. -sama zaczęłam wrzucać przedmioty z powrotem do przegródek.
-Ej, a my się skądś nie znamy? -zapytał błyskotliwie patrząc mi prosto w oczy. Faktycznie wyglądał znajomo!
-Czy ty przypadkiem nie prowadziłeś rok temu warsztatów tanecznych w szkole za rogiem?
-Prowadziłem!
-Hahahah. No to już pamiętam. W takim razie przypomnę. Kate jestem. -powiedziałam wyciągając do niego dłoń. Złapał ją i przedstawił się
-Andy. Miło mi poznać. Ponownie.
-Nawzajem. -odpowiedziałam z uśmiechem. Warsztaty były super. Chociaż tak naprawdę to wszystko do nich się zaczęło. Wtedy, po kłótni ze mną [T.I] pobiegła do szkoły muzycznej i złamała tę cholerną nogę! A zresztą...było minęło...- Znowu prowadzicie jakieś warsztaty?
-Nie. Tym razem nie. -zaśmiał się. Moja młodsza siostra uparła się, że będzie zdawać tu do szkoły dziennikarskiej. 
-Na nowej uczelni? 
-Tak. Wydaje mi się, że tak.
-Jeju! Naprawdę? Ja też tam zdaje! -ta rozmowa coraz bardziej poprawiała mi humor.
-Serio? Ona jest taka podekscytowana. Rodzice kazali mi jechać z nią. Pomóc wynająć mieszkanie itd.
-Hhaha. Opiekuńczy, straszy brat?
-Żebyś wiedziała. A ty masz rodzeństwo?
-Siostrę. Ma na imię Lia, ma 6 lat i jest najsłodszą istotką jaką znam. No, może na równi z braćmi szanownej [T.I] Styles. -zabrzmiało to cierpko. Mimo iż nie miało tak zabrzmieć. Chyba. 
-[T.I] Styles? -zaśmiał się. -Nie mów tylko, że masz na myśli [T.I] [T.N]. 
-Właśnie ją! Znasz ją skądś?
-To znaczy słyszałem o niej. Miałem tańczyć ogółem w teledysku One direction. I z moją grupą mieliśmy opracować dla nich choreografię na jeden koncert...
-Masz grupę taneczną?
-Taka tam. Kilku znajomych.
-Jakaś dziewczyna? 
-Nie, a co. Chętna? -zaśmiał się.
-No co ty. Ale kocham tańczyć.
-To co ty masz zamiar robić na dziennikarstwie?
-Sama nie wiem. Mam wiele pasji. 
-Ciężko tak chyba nie wiedzieć co chce się robić w życiu...
-A ty wiesz?! -zdenerwowałam się.
-Tańczyć. 
-No to masz faktycznie ułatwione zadanie.
-Oj, dobra. Proponuję koniec złośliwości. W rekompensacie postawię ci kawę. Co ty na to?
-Przed chwilką piłam...
-No to, nie wiem. Drożdżówkę? Daj się gdzieś zaprosić.
-Niech ci będzie. -powiedziałam. Nie miałam nic do stracenia, a chłopak był sympatyczny. 



-Błagam, powiedź coś. -przerwał Harry niezręczną ciszę.
-Ale ja...ja nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego poważnego gestu z twojej strony...to po prostu...po prostu...-nie mogłaś znaleźć słów. To ci się nawet nie śniło! 
-Usłyszę to upragnione słowo czy zejdę na zawał?
-Harry, wyjdę za ciebie! Tak, tak i jeszcze raz tak! Oczywiście! To jakieś szaleństwo, ale tak strasznie cię kocham... -gdy zobaczyłaś jego uśmiech myślałaś, że zemdlejesz. Był przeszczęśliwy. Naprawdę. Nie widziałaś go bardziej uradowanego. Włożył na twój palec delikatny, ale piękny pierścionek. Bardzo niepozorny, co dało ci do zrozumienia, że nie będziecie od razu oznajmiali tego całemu światu. To tez powód, dla którego nie zrobił tego, np. na koncercie. 
Przytuliłaś go ze łzami w oczach.
-Choćby nie wiem jak było ciężko ja zawsze będę cię kochał. Zawsze. -cieszyliście się cudowną, młodzieńczą radością. To było wariactwo, zdawałaś sobie sprawę, że nie masz pojęcia na co się porywasz. Ślub z pewnością będzie dłuuugo odwlekany, ale taki poważny krok to był dla ciebie i tak ogromny dowód. Jego bezgranicznej miłości. Leżałaś na łóżku,a on śpiewał ci Little Things i poczułaś, że dopiero teraz tak naprawdę rozumiesz słowa tej piosenki. Po chwili samowolnie sięgnełaś po komórkę i napisałaś smsa 
'Pierścionek na moim palcu!
Ale shhhh to tajemnica. Tom dowie się potem.
Wiem, że to szaleństwo, ale wariuje ze szczęścia.
Wierzę, że zrozumiesz.' 
Już chciałaś wysłać go pod numer mamy, gdy nagle coś ukłuło cię w sercu. Jej już nie ma. Nawet nie wykasowałaś jej numeru z komórki. No bo jak to? Nie mieć mamy na liście kontaktów...
Nie, nie chciałaś się zadręczać co by powiedziała, gdyby żyła. Byłaby przy tobie, jak zawsze. Niezależnie od tego jakie głupoty robiłaś zawsze była przy tobie. I teraz też jest. Nawet bliżej niż kiedyś. Była pewnie przy Harrym jak się zastanawiał, jak wybierał pierścionek...teraz będzie trwać przy tobie niezależnie od miejsca. Będzie częścią każdej twojej decyzji. 
-Harry?
-Tak? -zapytał z uśmiechem.
-Chciałabym odwiedzić jedno miejsce...




CZĘŚĆ 26

OBOWIĄZKOWO They don't know about us

Obudziło cię lekkie smyranie po szyi. Przeciągnęłaś się i leniwie otwarłaś oczy. Cudowanie było zobaczyć znowu ten uśmiech. Słodkie dołeczki, głębokie spojrzenie. Mogłabyś mu się przyglądać bez końca. Był naprawdę idealny. W każdym calu. Nie dochodziło do ciebie to, że połączyło was takie uczucie.
-Wyspana? -zapytał słodkim głosem.
-Bardzo. -ziewnęłaś.
-Głodna?
-Och, jeszcze bardziej. 
-To świetnie się składa. -powiedział po czym wyszedł na chwilę z pokoju żeby wrócić z wielką tacą pełną pachnących pyszności.
-Śniadanie do łóżka? Rozpieszczasz mnie. -mruknęłaś przyciągając go do siebie. 
-Zaczekaj. Mam ci do powiedzenia coś bardzo ważnego.
-Słucham.
 Serce nagle szybciej ci zabiło gdy klęknął przy łóżku i złapał cię za rękę. Od razu usiadłaś. 
-Jesteśmy ze sobą już rok. Cudowny rok. To był rok pełen trudności, ale wierzę, że to jest najlepszym dowodem na to jak mocna jest nasza miłość. Byłbym w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Absolutnie wszystko. Jesteś dla mnie najważniejsza. Chwile spędzone z tobą są dla mnie najcenniejsze. Czuję, że masz tak samo. Przynajmniej tak mi się wydaję. Chciałbym móc zawsze być dla ciebie podporą. Chciałbym zawsze umieć ci pomóc.
Wiem jak bardzo nie lubisz mojej sławy. Nie przyjaźnisz się blisko z chłopakami, nie przepadasz za Paulem. Denerwują cię paparazzi i namolne fanki. Odkąd się znamy nie masz facebooka ani twittera, właściwie nie czytasz gazet, bo nie chcesz czytać o One Direction. -już chciałaś mu przerwać. Powiedzieć 'to nie tak'. Wiedziałaś, że byłby w stanie odejść z zespołu dla ciebie. Bałaś się, że to zrobi. Nie pozwolił ci jednak dojść do słowa. -To jednak jest dla mnie tylko dowodem, że jesteś ze mną ze względu na mnie, a nie sławę. Chłopaki...oni są...są dla mnie wszystkim. Muzyka, zespół. To dzięki niemu cię poznałem. Może wolałbym teraz nie być sławny, ale to co przeżyłem jest takie piękne. Nie ma lepszego uczucia niż śpiewanie razem z tysiącami fanów. To są takie emocje. Mam nadzieję, że rozumiesz.
I wiem jak młodzi jesteśmy, ale zastanów się: my już dawno nie jesteśmy dziećmi. To nie jest niewinne zauroczenie. Ja cię tak kocham, że...po prostu wariuję.
Nie mogę dłużej czekać, nie mogę. Może to błąd, wierzę jednak, że nie. 
[T.I], spytam najprościej jak potrafię. Po prostu...'Wyjdziesz za mnie?'

-Serce podskoczyło ci do gardła. Emocje zalały głowę do tego stopnia, że nie mogłaś ułożyć żadnej myśli.


CZĘŚĆ 25


Zobaczyłaś go naprzeciwko siebie. Wyglądał świetnie w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Młodzieńczego uroku dodawał mu różowy krawat w jakieś wzorki.  Stał wpatrzony w ciebie. Uśmiechał się ciepło i wyciągał ku tobie dłoń. Podeszłaś do niego kilkoma krokami. Zadziwiło cię jaka byłaś lekka. Biegłaś na bosaka, zwiewna, kremowa sukienka wirowała dookoła ciebie, a ty czułaś się jakbyś leciała. Złapałaś go za rękę. Położył dłoń na twoich plecach i zaczęliście tańczyć. Wpatrywałaś się w jego szczęśliwe, zielone oczy. Dołeczki tak wyraźne jak nigdy dotąd. Ten cudowny uśmiech pełen szczerości. 
Wyciągnęłaś rękę aby dotknąć jego miękkich loczków i nagle jego twarz się zmieniła. Zbladła, stała się jakby chudsza i zdecydowanie smutna. Powieki opadły na nieprzytomne oczy. Zauważyłaś, że gładzisz go po policzkach, a twoje łzy kapią na jego chłodne usta. Poczułaś silny ból ramion. Jakieś obce dłonie odciągały cie do tyłu. Odwróciłaś się wściekła, ale i zdezorientowana. Zobaczyłaś głęboki żal, smutek Zayna i Nialla, którzy właśnie próbowali cię obezwładnić. Wyrywałaś im się jak dzikuska. Włosy po chwili przestały trzymać się ozdobnych spinek do koka i zaczęły tańczyć dookoła twojej głowy. Cienki, czarny materiał sukienki plątał ci ręce i nogi. Utrudniał ruchy. Zobaczyłaś jak zamyka się lśniące, białe wieko. Przyglądałaś się skołowana ogromnym kroplom deszczu ścigającym się, która pierwsza dotrze do czarnej rączki trumny.
Nagle poczułaś potworny ból w skroni. Ktoś tobą potrząsał jak grzechotką.
-Hej, [T.I]! Wszystko dobrze? -popatrzałaś w zmartwione oczy Harrego.
-Nic nie jest dobrze! Ja chyba zwariowałam! Co tu się dzieje do cholery?! Ktoś mi wytłumaczy?! -wybiegłaś roztrzęsiona z przestronnego pokoju. Leciałaś przed siebie, na oślep. Wpadłaś prosto w ręce Nialla. 
-Hej! Ćśśśś. Mała, co się stało? -wybuchłaś takim płaczem, że nie mogłaś się opanować. Usłyszałaś szybkie kroki Hazzy. Zobaczyłaś pełne współczucia spojrzenie Nialla.
-On, on przecież nie żyje! Przecież przed chwilą go pochowaliśmy! -krzyczałaś spanikowana w stronę Niallera. Hazza objął cię delikatnie.
-To nie sen? Harry, powiedź mi. Żyjesz? Nie umiem odróżnić już rzeczywistości od fikcji...
-Nie, to nie sen. Żyję, jestem tu przy tobie.
-Co się stało?
-Zemdlałaś.
-Gdzie jesteśmy?
-W poradni psychologicznej.
-Co? Jak? Dlaczego?!
-To już twoje trzecie spotkanie po porwaniu Kate. Przychodzimy tu żeby porozmawiać ze specjalistą. Czekamy aż będziesz gotowa żeby złożyć zeznania na policji. 
-Jak to? Co z Kate?
-Jest bezpieczna. Udało się uratować ją i zresztą wszystkie inne dziewczyny również.
-Gdzie ona teraz jest?
-Piętro wyżej. 
-Błagam, zabierz mnie do niej.
-Zaraz pójdziemy, spokojnie. Najpierw się uspokój. -oddychałaś razem z nim biorąc głębokie wdechy. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Uspokoiłaś się. Harry i Niall razem z tobą. Nagle coś do ciebie dotarło. Straszna, obezwładniająca myśl. 
-Co z Julią? -popatrzałaś w zdziwione oczy Nialla. Nie spodziewał się takiego pytania. Harry również jednak popatrzył na niego wyczekująco.
-Wyjechała.
-Ale jak to? Mówiłeś, że..-zaczął Hazza.
-Nie chciałem was martwić. Widziałem ile cię to nerwów kosztuje. Ta cała sprawa z magazynem...to było dla ciebie coś prywatnego. Poza tym ostatnio tyle się dzieje. Naprawdę nie ma sensu zawracać wam głowę moimi problemami.
-Och, Niall. -przytuliłaś go. Odwzajemnił twój uścisk.
-Więc wyjechała, tak? Zapewne dodała, ze robi to dla twojego dobra, bezpieczeństwa i, że masz jej nie szukać ani nie próbować się z nią skontaktować?
-Słowo w słowo. -odparł ponuro. W sumie rozumiałaś ją w pewnym sensie. Znienawidziłaś ją po tym jak potraktowała Nialla. Wyszła wtedy z twojego domu dosłownie bez słowa pożegnania...a jednak było w jej zachowaniu coś, co sprawiło, że trochę jednak starałaś się ją usprawiedliwić. 
Nagle ktoś wam przerwał. Sympatyczna blondynka w średnim wieku wtrąciła cicho
-Przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Tak, już tak. -odpowiedział Harry.
-Świetnie. W takim razie spotykamy się za tydzień. -powiedziała z uśmiechem po czym odeszła.
-Ufff...nie znoszę lekarzy. -dodał Niall po czym wszyscy zaczęliście się śmiać. 
-Chodźmy do Kate. -zaproponował Harry wciskając guzik od windy. 

Tak się cieszyłaś, że z Kate było wszystko w porządku! Wciąż była lekko roztrzęsiona i miała parę siniaków, ale i tak wszystko bardzo dobrze się skończyło. Pamięć po -jak się okazało -uderzeniu w głowę całkiem już ci wróciła. 'Handlarze' siedzieli w areszcie i czekali na wyrok. I dzięki Bogu. Magazyn został dokładnie przeszukany i teraz był remontowany. Dziwne, ze nikt się nim wcześniej nie zainteresował. 
Zjedliście wspólnie obiad na mieście po czym Harry postanowił pokazać ci jakąś 'niespodziankę'. 
Jak to miał w zwyczaju przewiązał ci oczy chustką i gdzieś zawiózł. Gdy mogłaś już otworzyć oczy zaniemówiłaś. Byłaś w bardzo nowocześnie, ale przytulnie urządzonym apartamencie. Były tu również TWOJE rzeczy! No i wszystko BARDZO w twoim stylu.
-Witaj w domu! -krzyknął Hazza szczerząc się.
-Matko, Harry. Tu jest po prostu...wspaniale. No nie wiem co powiedzieć. 
-Po prostu daj mi buziaka. -powiedział słodko. Oczywiście pierwszy się do ciebie przykleił i całowaliście się tak długo wtuleni w siebie na progu nowego mieszkania. 
-Podoba ci się?
-To mało powiedziane! -ruszyłaś w głąb przestronnego salonu. Ściany ozdabiały TWOJE FOTOGRAFIE. Nie zabrakło miejsca dla wielkich kanap i foteli idealnych do przyjmowania gości, wygodne pufy i oczywiście biurko z nowoczesnym sprzęcichem już czekały na nowych właścicieli. Kino domowe, wielka szafka ze wszystkimi twoimi ulubionymi książkami. Wielkie okna z widokiem za milion dolarów. To było mieszkanie twoich marzeń.
Hazza oprowadzał cię z entuzjazmem po pokojach. Wielka kuchnia połączona z przestronną jadalnią, wypasiona łazienka, 'pokój gier', gościnny w końcu sypialnia...
Harry rzucił cię na łóżko. Śmiałaś się jak szalona. 
-Tylko co z Tomem, z chłopcami?
-Spokojnie, niecałe 10 minut metrem.
-Kate?
-Przecież w tym roku zdaje do szkoły dziennikarskiej dwie przecznice stąd. 
-Kocham cię. 
-Ja ciebie bardziej. -powiedział po czym zanurzył się w twoich włosach. Naprawdę go kochałaś. Nie mogła uwierzyć, że wam wyszło. No cóż...zaraz będziesz mieć 17 lat. Niby niewiele, a już czujesz, że zaczęłaś dorosłe, samodzielne życie. Postanowiłaś wyznać loczkowi co tak bardzo cię trapiło w ostatnim czasie.
-Nie chcę żebyś mnie zostawiał.
-Przecież nigdy cię nie zostawię.
-Nie o to mi chodzi. Mam na myśli tournee...
-El i Perrie często do nas przylatują, gdy jesteśmy w trasie. Ty też będziesz mogła.
-Ale ja nie chcę przylatywać. Ja chciałbym być przy tobie.
-Jesteś pewna? Takie trasy są bardzo trudne. Wiem, że masz swoich przyjaciół, pasje. Głupio by było tak to zostawiać.
-W sumie masz rację...
-Spokojnie, jeszcze trochę czasu. Jak na razie nie wyjeżdżam nigdzie na długo.
-Dzięki Bogu. -odpowiedziałaś po czym znowu wasze usta się złączyły.


CZĘŚĆ 24


Harry

Znałem dobrze to miejsce. Kiedyś, gdy jeszcze nie byłem sławny mój przyjaciel wciągnął się w ćpanie. Był zdesperowany. Pożyczał sporo kasy, miał długi. Zwierzył mi się kiedyś, że jeden z dilerów zaproponował mu darmowe działki za pomoc w jakimś przemycie porywanych kobiet. Nie mam pojęcia dlaczego mu nie uwierzyłem. Chyba nie wziąłem tego na poważnie. Zresztą, byłem tylko głupim gówniarzem. Gdy byłem na wakacjach w Londynie spotkałem go, zabrał mnie w to miejsce, ale nie przekroczyłem progu magazynu. Znowu stchórzyłem. Nie zgłosiłem tego na policję choć widziałem związane dziewczyny wrzucane jak mięso do furgonetek.
A teraz trafiła tam najlepsza przyjaciółka mojej ukochanej [T.I] . Czułem się za to odpowiedzialny, bo kiedyś gdybym coś zrobił to by do tego nie doszło.
Wszystko tutaj idzie sprawnie. Maszynowo. Jak na taśmie produkcyjnej. Zanim zadzwonił bym na policję już by się zwinęli. Zacząłem walić pięściami w blaszane drzwi magazynu. Głośne echo rozniosło się dookoła.
-Ty, co jest stary?! -usłyszałeś donośny, znajomy głos.
-Nie no. Nie wiem. Sprawdź. Tylko weź łom. Jakby co to mu przyjebiesz. -odezwał się drugi, złowrogi głos.
Usłyszałem głośny chrzęst zamka i drzwi się otworzyły.
-Kogo ja widzę! Patrick, chodź to zobacz!
-Co jest?
-LALUŚ nas odwiedził!!! Hahhahahahah!!! Nie no, nie mogę!!
-O jpd! Pan Hannah Montana!
-Dobra, skończyłeś? -zapytałem.
-Po co przylazłeś?
-Proszę cię. Wypuść Kate.
-Kogo? Oszalałeś?! A może już zadzwoniłeś na policję, co? Hhahha, a no tak. Zapomniałem, że ty jesteś tchórzem.
Nie wytrzymałem. Przywaliłem mu w twarz.
-Łoooo! Spokojnie! -krzyknął jego kolega po czym nagle dostałem czymś w tył głowy i ciemno mi się zrobiło przed oczami.

Ty

Usłyszałaś policyjne syreny. Zaczęłaś machać panicznie rękoma w stronę dwóch radiowozów.
-To tutaj! Tu! -krzyczałaś.
-Spokojnie panienko. Gdzie dokładnie? -tłuściutki wesołek wychylił się z okna radiowozu.
Wskazałaś palcem na tylną bramę od magazynu. Z pierwszego pojazdu wyszło trzech, z drugiego czterech policjantów. Ruszyli cichaczem w stronę drzwi. Ktoś najprawdopodobniej wyszedł na zwiady. Zdaje się jakiś praktykant. No tak. Lepiej narażać młodziaka niż siebie. Zza rogu dochodziły stłumione odgłosy bójki. Nagle mężczyźni zaczęli wracać biegiem do samochodów i zdaje się wzywać posiłki.
Tego już było za wiele. Boże, a co z Harrym?! Zamarłaś. Twoje ostatnie wspomnienie to przerażone spojrzenie zakrwawionego na twarzy bruneta o błękitnych oczach. Potem film się urwał...


CZĘŚĆ 23 
 

Włączcie Skyfall


Wyskoczyłaś z łóżka jak poparzona. Poczułaś przypływ adrenaliny.
-Hej! co się stało? -spytał zdezorientowany Hazza
-Kate ma kłopoty. Zobacz. -rzuciłaś w niego komórką.
-No spokojnie, to może oznaczać wszystko.
-Wszystko? Błagalna prośba o pomoc? Niejasna, krótka wiadomość jedynie z adresem? A właściwie nie?
-Dobra masz rację. Jedziemy.

Niall spał głęboko, nie było sensu go budzić. Wpadłaś do gościnnego. Olivia tak jak się spodziewałaś nie spała, leżała na łóżku i zapewne pisała smsa.
-Hej! Olivia musimy pilnie wyjść. Jakby co to zaopiekuj się chłopcami, ok?
-Tak, dobrze. Ale co... -nie słuchając jej wybiegłaś z pokoju. W samochodzie wytłumaczyłaś Hazzie drogę.

 
Kate

Właśnie wracałam do domu od Peggi, u której byłam żeby dokończyć projekt z biologii. Usłyszałam w bocznej alejce jakieś hałasy. Przyspieszyłam kroku. Nagle z uliczki wybiegły dwie przerażone dziewczyny. Przywarłam do muru. Obserwowałam goniącą je białą furgonetkę, która po chwili stanęła. Wyszli z niej jacyś postawni mężczyźni. Było ich może dwóch albo trzech. Złapali dziewczyny po czym wrzucili je do bagażnika i już chcieli odjeżdżać, gdy zobaczyli mnie. Serce na chwilę mi stanęło.
-Ty! Tam jest jeszcze jedna! -krzyknął jeden z nich i popędzili w moją stronę. Byłam sparaliżowana strachem. Nie mogłam się ruszyć. Złapali mnie mocno za nadgarstki. Wyrywałam się i szamotałam ze wszystkich sił, ale było już za późno. Wrzucili mnie do furgonetki i usłyszałam warknięcie silnika.
Oprócz mnie było jeszcze kilka związanych dziewczyn. Te dwie, które wcześniej uciekały wyglądały na wycieńczone, miały liczne obtarcia, skaleczenia. Zresztą reszta też nie wyglądała najlepiej. Co tu się dzieje? Za pomocą zębów pozbyłam się brudnej szmaty, którą miałam zawiązaną na ustach, ale gdy chciałam się odezwać dziewczyna siedzącą naprzeciwko energicznie zaczęła machać głową w prawo i lewo. Czyli siedzieć cicho -pomyślałam.
Samochód jechał krótko. Po chwili zostałyśmy 'wyładowane' w jakimś magazynie po czym przewleczone siłą do mniejszego pomieszczenia obok. Gdy usłyszałam chrzęst klucza w zamku i oddalające się kroki od razu się odezwałam
-Co tu się dzieje? Dlaczego uciekałyście? Gdzie nas zabrali? -jednak nikt mi nie odpowiedział. Dziewczyna na przeciwko zaczęła szlochać. Uwolniłam dłoń ze sznura, który był zawiązany wokół moich nadgarstków. Zachowując zimną krew wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i wtedy usłyszałam głośne stukanie ciężkich butów i jakieś krzyki. Najszybciej jak mogłam niewiele myśląc wysłałam rozpaczliwego smsa do [T.I] po czym drzwi szeroko się otwarły.



Dojechałaś z  Harrym do starego magazynu za szkołą. Zaparkowaliście kawałek dalej, aby nikt was nie zobaczył. Ruszyliście cicho wąską ulicą. Za blaszaną bramą słychać było jakieś hałasy, zamieszanie. 
-Jezu, to musi być tu. -pisnęłaś cicho.
-Zaczekaj przy samochodzie, zrozumiałaś? -powiedział H po czym ruszył przed siebie.
-Ale Harry! -tylko przyspieszył kroku. Nie byłaś już go w stanie dogonić. Czułaś się strasznie. To nie mogło się dziać na prawdę. Wróciłaś do samochodu. 'Trzeba działać' - pomyślałaś. Wyjęłaś komórkę. 
-Dobry wieczór. Nazywam się [T.I] [T.N] i chciałabym zgłosić porwanie...17...nie znam ulicy to..to jest taki duży magazyn za uniwersytetem muzycznym...tak, ale proszę przyjeżdżajcie szybko, mój chłopak tam poszedł...19...Harry Styles, tak ten...Proszę o pomoc! -starałaś się zachować spokój podczas, gdy osoba z centrum bezpieczeństwa po drugiej stronie najwyraźniej brała cię za spanikowane dziecko. Rozłączyłaś się. Oby przyjechali szybko.


CZĘŚĆ 22


Podczas wywiadów Niall był wyraźnie przygaszony. Martwiłaś się o niego. Nawet bardzo.

Po jakimś czasie dołączyła do ciebie Eleanor, która również miała uczestniczyć w wieczornej imprezie. Po budynkiem stał już oczywiście tłumek fanek. Postanowiłyście zrobić im przyjemność i wykorzystując chwilę wolnego czasu pobiegłyście do pobliskiego sklepu z zabawkami, w którym kupiłyście mnóstwo baloników. Pomogły wam je nadmuchać dzieci pracowników redakcji czasopisma, któremu chłopcy udzielali wywiadu. Potem dałyście im je do podpisania i wyszłyście przed budynek żeby rozdać fankom. Podobało ci się, że takimi drobnymi gestami mogłaś sprawić im tak wielką radość.

Potem pojechaliście do klubu. Świetnie się bawiłaś, chociaż prawie nikogo z tych sławnych osób, które gościły na imprezie nie znałaś. Właśnie szłaś z Demi w stronę toalety, gdy zobaczyłaś przy barze Nialla. Pił jedną kolejkę po drugiej. Od razu do niego podeszłaś.
-Oh, Niall. -był najprościej mówiąc totalnie nawalony.
-Łeee? -popatrzał na ciebie nieprzytomnym wzrokiem.
-Idę po Harrego. Nie ruszaj się...zresztą w tym stanie daleko nie zajdziesz.

Szybko znalazłaś Hazzę w tłumie.
-Harry, sytuacja awaryjna. Nialler się spił. Podjedź samochodem pod tylne wyjście zaraz go tam zawlokę z ochroniarzem. -Hazza pokiwał głową i od razu ruszył w stronę drzwi. Wróciłaś do Nialla. Poprosiłaś 2 osoby z ochrony żeby pomogły mu dojść do tylnego wyjścia. Gdy byliście w samochodzie usiadłaś z tyłu obok Nialla. Rozpłakał się.
-Niall, nie płacz, proszę. -mimo iż śmierdział whisky przytuliłaś go mocno, a on odwzajemnił ten uścisk.


Na szczęście N dawał radę utrzymać się na nogach. Otworzyłaś drzwi i weszliście do domu. Zza schodów wyszła Olivia. Wyglądała na zdziwioną, pewnie spodziewała się was później. Podeszła, a wtedy Niall rzucił się jej w ramiona z płaczem. Tak, zdecydowanie był mocno wstawiony.
Harry już chciał go odciągnąć od Olivii, ale on puścił ją mówiąc
-Jul! Czemu ty mi to robisz?! Nie odchodź, ja cie kocham! -po czym pocałował Olivię. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną, ale od razu skrzywiła się z odrazą - nic dziwnego, nie zazdrościłaś jej bycia obiektem pijackich przywidzeń Nialla.
-Niall! Co ty wyprawiasz?! -dałaś mu mocno z liścia, tak mocno, że aż zabolała cię ręka. -Harry, błagam cię zabierz go do góry i ogarnij jakoś. Byle cicho, chłopcy śpią.  -powiedziałaś do loczka po czym zwróciłaś się do Olivii. -Przepraszam za niego strasznie, nawet sobie nie wyobrażasz. On przeżywa teraz bardzo trudne chwile. Nie chciałabyś być na jego miejscu. Proszę cię, zostań na noc, nie będziesz przecież wracała tak późno do domu. Chodź, zaraz dam ci coś na przebranie i pokażę pokój gościnny.
-Wolałabym jednak...
-Nie żartuj, rodzice się nie pogniewają. Nic się przecież złego nie stanie. Harry podwiezie cię rano do domu.
-Harry?
-No mój chłopak. Ten co tu za mną stał.
-Czekaj, czekaj. Czy wy mnie wrabiacie? Harry, Niall. Nie, nie mów, że...
-Owszem. Jesteś w jednym domu z dwoma członkami One direction i dziewczyną jednego z nich.
-Niall Horan przed chwilą mnie pocałował! Prawdziwy Niall Horan!
-Wiesz co? Dochodzę do wniosku, że to właśnie miała być ta niespodzianka Toma...Jeju, z nim to można zwariować. Dobra, chodź pokażę ci ten pokój. -poszła za tobą lekko zszokowana. Byłaś przynajmniej pewna, że zostanie na noc.

Gdy pokazałaś jej co i jak zapytała cię jeszcze -Ej, jak to jest być dziewczyną Harrego? Błagam, powiedź mi. -mimowolnie się zaśmiałaś.
-Świetnie. Jak chcesz jutro możemy o tym pogadać przy śniadaniu, ale teraz muszę iść do naszego nieszczęśliwca zobaczyć czy żyje. Dobranoc.
-Dobranoc. -odpowiedziała, ale byłaś pewna, że tej nocy nie zaśnie.

-Co z Niallem? -zapytałaś Harrego, gdy tylko weszłaś do sypialni.
-Już lepiej. Położył się w salonie, przymusiłem go do umycia zębów i przebrania się w coś wygodnego.
-Bardzo dobrze. -odetchnęłaś i usiadłaś na łóżku. -Matko, jestem taka zmęczona.
-Jak bardzo? -zapytał szczerząc się. Wiedziałaś do czego zmierza.
-Harry, mamy gościa!
-No i co z tego? A jak mi jeszcze zemdlejesz pod prysznicem? Muszę cię pilnować! -zaśmiałaś się i westchnęłaś.
-No cóż, chyba nie mam wyjścia, prawda?

Gdy już leżeliście w łóżku oczy dosłownie same ci się zamykały.
-Jak myślisz? Co będzie dalej z Julią?- zapytał loczek
-Szczerze? Nie mam pojęcia. Boję się tego wszystkiego. -odpowiedziałaś i w tym samym momencie usłyszałaś sygnał smsa. Chwilę walczyłaś z sobą, ale w końcu sięgnęłaś po komórkę leżącą na szafce koło łóżka.
Od: Kate
Magazyny za starą szkołą muzyczną. Błagam, ratuj.


CZĘŚĆ 21


Harry szykował się do wywiadu podczas, gdy ty robiłaś chłopcom pudding w kuchni. Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi.

Otwarłaś i zobaczyłaś mokrą od deszczu Jul. Zapłakaną i wyglądającą bardzo, bardzo marnie.
-Jul! Co się stało?! -krzyknęłaś szybko zapraszając ją do środka. 
Hazza właśnie zszedł po schodach.
-Harry! Przynieś jakiś ręcznik, szybko!
Po chwili H wybiegł z łazienki z wielkim, puszystym ręcznikiem i suszarką do włosów. 
Gdy Julia trochę się już uspokoiła poprosiłaś Hazzę, aby zostawił was same.
-Co się stało? Gdzie Niall? -zapytałaś wystraszona, chociaż starałaś się mówić spokojnie.
-Nie mam pojęcia. Gdy wracałam do domu ktoś mnie napadł! Kilka osób zasłoniło mi oczy i wepchnęło coś do ust żebym nie mogła krzyczeć. Zapakowali mnie do jakiejś furgonetki. 
-Jak ci się udało uciec?!
-Zawieźli mnie gdzieś, do jakiegoś magazynu. Nie wiem nawet ile ich było. Zabrali mi torebkę i płaszcz, zmacali mnie potem znowu wrzucili do furgonetki i wyrzucili przy jakiejś rzece. Kawałek dalej była szosa, do której podbiegłam i złapałam stopa. Jakiś tirowiec wysadził mnie kilka ulic dalej. -cały czas mówiąc to szlochała.
-Jeju! Trzeba to od razu zgłosić na policję! -krzyknęłaś myśląc co Niall zrobiłby tym gnojom.
-Nie, błagam! Nie chcę żeby Niall się dowiedział. 
Wtedy ktoś wparował do domu. 
-Jul! Jul! Jesteś tu?! [T.I] jest tu kto?! [T.I], Jul! -wydzierał się Niall.
-Niall! Jesteś! -podbiegłaś do niego i obróciłaś się przez ramię do Juli. Cała się trzęsła. N wyminął cię i od razu ją przytulił.
-Tak się martwiłem! Dostałem telefon z policji. Sąsiad zgłosił porwanie! Co się stało?
-Nic...
-Jak to nic? Przecież ty cała drżysz!
-Niall, spokojnie. -wtrąciłaś. -Julia strasznie to przeżywa. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, że na nią krzyczysz. Nialler westchnął. 
-Opowiesz mi wszystko w domu. Że też mam dziś te cholerne wywiady! 
-Nie, nie opowiem ci tego w domu. Muszę powiedzieć całą prawdę teraz. Nie chcę dłużej ich okłamywać, Niall. Proszę. -nie miałaś pojęcia o co jej chodzi. -Niall...
-Nie ma nic do mówienia. Wszystko już ustaliliśmy. Tak będzie dla nas i dla nich najlepiej.
-Zaraz, zaraz. O co tutaj chodzi? -znowu czegoś nie rozumiałaś.
-Zawołaj Harrego. -wtrąciła Julia.
-Harry! Proszę cię, chodź tu na chwilkę!
Hazza szybko wszedł do salonu i usiadł koło ciebie na kanapie. 
-O, Niall! Hej! -przywitał się. Nialler mu nic nie odpowiedział.
-Nie chcę nic już dłużej przed wami ukrywać. -westchnęła. -Niall, wiem, że robiłeś to wszystko dla mojego dobra. Wiem, że chciałbyś mnie cały czas chronić. Ale nie możesz. 
Kochani, nie mam na imię Julia. Nie pochodzę z rozbitej rodziny, w której ojciec się spija i bije matkę. To była bajka. Bardzo zresztą realistyczna bajka, którą wymyśliła dla mnie pewna inteligenta osoba. Mój tata jest właścicielem dużej agencji reklamowej w Polsce. Moja mama pracuje razem z nim. Robił w życiu wiele przekrętów, a mama w końcu postanowiła w rekompensacie za jego zdrady ujawnić liczne przestępstwa. Po tym jak uruchomiła lawinę niedokończonych porachunków mojego ojca po prostu wymusiła na nim rozwód i zwiała z kasą. Przeprowadziłyśmy się do LA i wtedy wyjechałam na tamten dwumiesięczny obóz. Ze szkołą artystyczną, do której mnie zapisała. 
Mama przez to co zrobiła miała bardzo duże problemy. Co chwila ktoś jej groził. W końcu mój ojciec pewnego dnia przyleciał i zabrał mnie do Polski. Chciał żebym była bezpieczna. Ale to nie było życie. Nie mogłam wychodzić z domu ani z nikim kontaktować. To dlatego Niall mnie nie znalazł. Mój tata chcąc zapewnić mi bezpieczeństwo sprawił, że po prostu zniknęłam. Przestałam istnieć. Tęsknota za Niallem, z którym nie mogłam się skontaktować była ogromna. Nie było przy mnie nikogo. To siedzenie w zamkniętym pokoju...wolałam umrzeć. Dlatego pewnego dnia udało mi się uciec. Pojechałam do domku nad jeziorem, do którego kiedyś jeździliśmy na wakacje, rozpaliłam ognisko i chciałam dokończyć to co zaczął mój ojciec. I tak nikt już o mnie nie pamiętał, nikt się o mnie nie martwił, nie było nikogo komu mogłoby na mnie zależeć. 
Ktoś zobaczył ogień, poczuł smród, zadzwonił po karetkę. Tata wydał fortunę aby w gazetach napisali głupoty, które miały zamaskować ten koszmar. Historię błędów przeszłości, w którą zostałam wplątana. Nie chciałam jechać z Niallem do Londynu, bo nie chciałam na niego ściągać niebezpieczeństwa. Jednak zaślepiło mnie szczęście. Zmieniłam imię i nazwisko, wyrobiłam całkiem nowe dokumenty. Po moim dawnym życiu nie ma już śladu, a mimo to wciąż z tyłu głowy mam to co nie daje mi spokoju. Nieszczęście wiszące nade mną - a tym samym nad Niallem niczym burzowa chmura. Byłam nie fair wobec was wszystkich. Bardzo nie fair. Ale musicie mi wybaczyć. Proszę wybaczcie mi, nie umiałam już dłużej żyć w kłamstwie. Ci ludzie, którzy mnie prześladują są na wolności i nigdy nikt ich nie złapie. Będą mnie męczyć póki nie zamęczą. To będzie najbardziej bolesna kara dla mojego ojca. Posunęli się nawet do zabicia mojej mamy, ale sęk w tym, że tata nigdy jej tak naprawdę nie kochał, a mnie i owszem. 
To cała historia. Cała prawda. Jestem pewna, że to oni mnie dzisiaj porwali. Bawią się z tatą w kotka i myszkę, pewnie go szantażują. Szukają informacji, jakiś dowodów, że mają mnie w garści. 
- nie wiedziałaś co powiedzieć. Ta historia była wstrząsająca. Niall patrzył na Jul...no właśnie, na kogo on patrzył? Wyszłaś z pokoju. Kierowałaś się prosto na schody. Stanęłaś na tarasie i nie wiedziałaś co powiedzieć. Harry złapał cie w talii. 
-Wiem, że to straszne...
-Straszne? Harry, to przerażające! Jak ona mogła tak kłamać? Jak Niall, ten słodki Nialler mógł zakochać się w kimś takim?!
-Nie oceniaj jej...
-Jak mam jej nie oceniać? Czy ona nie widzi, że niszczy życie ludziom dookoła? To...to jest po prostu...
-To nie jej wina. Ktoś inny zadecydował za nią.
-Żal mi Niala. Strasznie mi go żal...
Usłyszałaś dzwonek do drzwi.
-A to kto znowu?! -wydarłaś się zirytowana. -Nie mogę z tymi ludźmi, no! O tej godzinie! 
-Hej, hej. [T.I] - Hazza próbował cię uspokoić jednak teraz absolutnie to na ciebie nie działało.
-Ej, popatrz mi w oczy. -złapał cię mocno za nadgarstki i obrócił w swoją stronę. 
-Nie łap mnie w ten sposób! Nie mów tak do mnie! -miałaś łzy w oczach. Ludzie, czy ty nie możesz przeżyć jednego normalnego dnia?!
-Co się tam dzieje? -zapytał H przykładając palec do twojego czoła.
-Chciałabym wiedzieć. -odpowiedziałaś po czym po prostu się w niego wtuliłaś. Znowu usłyszałaś dzwonek.
-Już dobrze? -zapytał loczek puszczając cię.
-Tak. -otarłaś łzy i zbiegłaś po schodach. 
Przed drzwiami stała młoda, wysoka dziewczyna. Ubrana była w długi sweter z Minnie i grube rajstopy. Wyglądała uroczo i niewinnie choć jednak trochę dziecinnie. 
-Hej! Czy dotarłam do domu doktora Toma? -zapytała sympatycznym głosem.
-Tak, jak najbardziej. W czym mogę pomóc?
-To znaczy doktor uprzedził, że będzie w domu jego córka i kazał bardzo przeprosić, ale całkiem zapomniał o jakiejś ważnej wystawie fotograficznej. No i ja właśnie miałam się zająć chłopcami. Maxem i Danem zdaje się. -no to już wszystko jasne. Potem nakrzyczysz na Toma i będziesz prawiła mu morały jaki to on jest zapominalski.
-Ach, no tak. Takie numery to tylko z Tomem. Ciesze się jednak, że cię załatwił bo wychodzę z chłopakiem więc cóż, można powiedzieć, że spadłaś mi jak z nieba. Ale Tom zostawił ci jakąś wiadomość dla mnie. Jakieś zaświadczenie, że faktycznie prosił cię o przysługę? -przyszło ci na myśl, że to może jakaś sprytna fanka. To byłby w końcu niegłupi pomysł na dostanie się do domu.
-Oczywiście. -wyjęła z torby liścik od Toma, napisany jego charakterem pisma. Nie miałaś już żadnych wątpliwości. Zaprosiłaś dziewczynę do środka.

-To ja już będę chyba leciał. -do holu wszedł Niall z przekrwionymi źrenicami.
-Nie, proszę! Pojedziesz ze mną i z Harrym. Przecież nie ma żadnego problemu. Podeszłaś w jego stronę i przytuliłaś go troskliwie. Odwzajemnił uścisk. -Zresztą właśnie! Poznasz kogoś nowego! To jest...-popatrzałaś głupio na dziewczynę. Nawet się nie przedstawiłaś!
-Olivia. Jestem Olivia. -dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w twoją stronę. 
-[T.I], a to jest Niall. -Olivia się zaśmiała.
-Takie mam zabawne imię? -spytał lekko zdołowany Niall.
-Nie, nie. -speszyła się. -Po prostu masz na imię jak wokalista z mojego ulubionego zespołu i jeszcze bardzo go przypominasz.
-Hmmm...a o jaki zespół chodzi? Może kojarzę. -Niall starał się być po prostu miły, ale ty od razu zauważyłaś co się święci. 
-To trochę głupie lubić taki zespół w moim wieku. -odpowiedziała szczerze.
-No dawaj. Moim zdaniem zawsze jest odpowiedni wiek na muzykę. 
-No dobra. One direction. I nawet trochę żałuję, że dziś mam się opiekować chłopcami, bo będzie leciał wywiad na żywo z One direction na MTV, ale doktor tak zapewniał, że będę zachwycona. No, nie umiałam odmówić mojemu nauczycielowi. -odpowiedziała słodko. 
-Hej, wiesz ja też lubię ich kawałki. -Niall odpowiadała całkowicie automatycznie nie zwracając uwagi na to co mówi. Myślami był pewnie przy Julii...
-No co ty? To tacy chłopcy jak ty też tego słuchają? -zapytała z niedowierzaniem. Szybko wkroczyłaś do akcji widząc, że Niall chce i na to pytanie odpowiedzieć.
-Kochanie, muszę wyprowadzić cię z błędu. Ten miły chłopak nie słucha One direction. On tworzy te piosenki i je śpiewa. Jest jednak pewna różnica. No dobrze, a teraz chodź pokażę ci co i jak z chłopcami. - dziewczyna popatrzała na mnie dziwnie potem zerknęła na Niallera, ale chyba nie zrozumiała do końca moich słów i tylko wzruszyła ramionami po czym posłusznie poszła za mną. 
Max i Dan bawili się właśnie z Harrym Juniorem w 'bawialni' jak Tom nazywał duży pokój z bezpośrednim wyjściem do ogrodu, w którym chłopcy mieli różne zabawki, stolik z krzesełkami, hamak, duży domek z kartonu, indiański namiot tipi, półki z książkami i wiele innych dupereli. 
-Bez obaw. Chłopcy są bardzo grzeczni. Jak wyjdziemy to pewnie będą chcieli w coś się pobawić z nową ciocią. Potem się zmęczą, zrobisz im coś na kolację. W lodówce jest wszystko czego ci trzeba możesz pobawić się z nimi w robienie uśmiechniętych kanapek, wtedy ładnie zjedzą. Potem niech idą do kąpieli, a przed snem możesz poczytać im ich ulubioną książkę o Dzikim Zachodzie. -dawałaś Olivii instrukcje pokazując kolejno kuchnię, łazienkę i sypialnię chłopców. -Chyba poradzisz sobie bez problemu, prawda?
-No pewnie, kocham dzieci.
-Świetnie, wobec tego idziemy już. Życzę ci powodzenia. -powiedziałaś z uśmiechem. -Jakby co to numery do mnie i Toma masz na lodówce. -dodałaś. -Pa chłopcy! Będziecie grzeczni? -zapytałaś jeszcze chociaż wcale nie musiałaś. Przyzwyczaili się już do rozmaitych 'niań' z całą załogą One direction na czele. 
-Harry, chodźże! Jedziemy już! - krzyknęłaś w stronę schodów. Hazza zbiegł po schodach gotowy i zauważył gościa.
-O, hej! A kto to taki? Myślałem, że Tom zapomniał kluczy. -powiedział z rozbrajającą szczerością.
-To jest Olivia. Tom podesłał ją do opieki nad chłopcami, bo owszem, zapomniał, ale nie o kluczach tylko o jakiejś wystawie. - Harry się roześmiał po czym wyciągnął rękę do dziewczyny. 
-Witam! Harry z tej strony. -powiedział ze śmiechem.
-Olivia. -dziewczyna odwzajemniła uścisk dłoni po czym w ty, Harry i Niall wyszliście z domu.



CZĘŚĆ 20


Poczułaś na sobie ciężar. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś Maxa, którego Harry właśnie łapał mówiąc
-Hej! Ładnie to tak budzić siostrę?
Wyciągnęliście ręce w stronę chłopca dokładnie w tym samym momencie co sprawiło, że Harry stracił równowagę i upadł na łóżko obok ciebie. Do pokoju wbiegł Dan. Teraz hihraliście się we czwórkę.
-Gdzie Tom? -zapytałaś po chwili.
-Ma dzisiaj dyżur w klinice.
-Ach...no tak. -przypomniałaś sobie jak obiecałaś mu, że zajmiecie się z Harrym chłopcami. -To co, pewnie jedliście już śniadanie więc może mały spacer?
-Taaak! Spacel! -krzyknęli chłopcy.
Ubrałaś się, zrobiłaś sobie kanapkę i poszliście na 'spacel'.
Robiłaś sporo zdjęć bo chciałaś wytapetować zdjęciami pustą ścianę w salonie. Chciałaś pokazać na niej kadry z życia codziennego. Harry naprawdę świetnie dogadywał się z chłopakami. Nic dziwnego. Te dwa jaśniutkie blondynki były urocze tak jak twój loczek. Jak zwykle towarzyszyli wam paparazzi i fanki. 'Cóż, trudno' pomyślałaś. Zdążyłaś się do tego przyzwyczaić. Nagle zadzwonił twój telefon:
-[T.I]!
-Hej Sandra!
-Jadę do Londynu!
-Co? Jak to, teraz?
-Tak! Wygrałam konkurs!
-Wow, naprawdę? Jaki konkurs?
-No...na taki jakby projekt, no. Ważne, że wygrałam i że się zobaczymy!
-Pewnie. A Oliwia też jedzie?
-No nie wiem. Obraziła się na mnie.
-A też brała udział w tym konkursie?
-Nie. Myślałam, że zabiorę ją jako osobę towarzyszącą ale teraz sama nie wiem...
-Hmm...no tak. A kiedy przyjeżdżasz i na ile?
-Za tydzień mam lot, a jadę na calutki miesiąc!
-A co ze szkołą?
-Będę chodziła przez miesiąc do szkoły w Londynie w ramach wymiany uczniowskiej.
-No to fajnie. Zadzwoń jak będziesz. Na pewno się zobaczymy.
-Jasne! Pa!
-Papa.
Rozłączyłaś się. Fajnie, że Sandra przyjeżdża, ale z drugiej strony zachowuje się trochę samolubnie. Skoro ma drugi bilet to powinna kogoś zabrać. Zresztą...nieważne.
-To jak będzie? Zgadzasz się? -z rozmyślań wyrwał cię głos Harrego.
-Ale na co? Przepraszam, zamyśliłam się.
-No żeby Niall i Julia przyszli na kolację. -zastanowiłaś się. Czułaś się jednak winna Jul przeprosiny. Taka kolacja to dobry pomysł.
-Pewnie, pewnie. Zrobię coś smacznego.

Gdy usiedliście w kawiarnianym ogródku chłopcy pobiegli na plac zabaw, a ty szybko weszłaś na tumblra. Oczywiście było już pełno zdjęć Hazzy z chłopcami i tobą. 'Porównywania' cech 'po mamusi' i 'po tatusiu'. Miałaś niezły ubaw.
-Co cię tak śmieszy? -zapytał zielonooki.
-Możesz już spodziewać się tysięcy pytań w stylu 'Jak długo jesteś z [T.I], że macie już dzieci?'. -zaśmiałaś się. On razem z tobą.
-Najpierw męczyli mnie z Lux, a teraz będzie tak z Maxem i Danem? Niewiarygodne. Coś mi łatwo tych dzieci przybywa.
Nagle usłyszałaś płacz Dana. Hazza od razu podbiegł do niego.
-Hej! Spokojnie, musisz być dzielnym facetem. Chyba zadrapane kolano to nie powód do płaczu, prawda? - mówił opanowanym, przekonującym głosem. Dan powstrzymał się od łez i i zrobił dzielnie męską minę. Przybili sobie z Harrym piątke.
-Zuch chłopak! -krzyknął Hazza
Nie trzeba było długo czekać. Z krzaków wyskoczyli paparazzi, a ciebie bawiło to do tego stopnia, że podeszłaś do loczka i Dana, wzięłaś małego na ręce i tuląc go przytuliłaś jednocześnie Harrego słodko go całując. H jak zwykle się wyszczerzył. Postawiłaś Dana na ziemię i złapałaś go za rękę drugą łapiąc Hazzę, który złapał z kolei za rękę Maxa i poszliście tak sobie dalej roześmiani.
Cudowne były takie wspólne chwile. Czułaś się wtedy świetnie.

-Dzisiaj wieczorem mam kilka wywiadów i imprezę. Może poszłabyś ze mną? Bardzo nie chcę cię zostawiać...
Zastanowiłaś się. Wolałaś unikać pokazywania się Z Harrym podczas, gdy on robił coś związanego z zespołem, ale tym razem się zgodziłaś. Też miałaś prawo się rozerwać. Poza tym dawno nie widziałaś chłopaków.
-Dobrze, pójdę z tobą. -odpowiedziałaś, na co zielonooki się wyszczerzył i cię pocałował.

Gdy wróciliście dopadła was straszna nuda. Wyjęłaś więc dużą, białą płachtę, której używaliście przy remoncie i wyniosłaś do ogrodu. Dałaś chłopakom kolorowe farby pozostałe z malowania ścian i postawiłaś kamerę na statywie. Ubraliście stare ubrania i rozpoczęliście wielkie malowanie.

Gotowy obraz ozdobił hol mieszkania. Wprowadził do jasnego, jednolitego pokoju kolor i energię. Poczułaś, że idziesz naprzód. Wychodzisz z gruzów, w które zakopałaś się po śmierci mamy.


CZĘŚĆ 19


-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. 
-Nic dziwnego, że się zdenerwowałaś. Nie powinnaś była przychodzić tu sama. Wracajmy do domu. 
-Ale Tom...
-Tom sobie poradzi. -popatrzałaś mu w oczy. Miał rację. Poszliście w stronę samochodu. W domu była Margie, która opiekowała się Danem i Maxem.
-Jeju! [T.I], jesteś! Martwiliśmy się o ciebie!
-Przecież dzwoniłam do Toma, że...-nie dokończyłaś, bo poczułaś potworny ból głowy. Dosłownie cię to sparaliżowało. 
-Ej, spokojnie mała. -powiedział Harry po czym szybko cię złapał i nie patrząc na Margie zaniósł na górę. Leżałaś na łóżku, a on delikatnie gładził twoją twarz. Ból głowy powolutku ustępował. 
-Jeju, Harry! Co się ze mną dzieje?! -byłaś zła sama na siebie.
-Po prostu wiele przeszłaś. Takie sytuacje są normalne. 
-Nie Harry. TO nie jest normalne. Widziałam na cmentarzu mamę! Rozumiesz?! Mamę! A potem zobaczyłam ją!
-Kogo. Kogo zobaczyłaś?
-No...no..-nie mogłaś nic wydusić.
-Ćśśś...-Harry położył się obok i cię objął.
-Widziałam mamę Stana. 
-Jakiego Stana?
-Stan był moim najlepszym przyjacielem. I nie żyje. A ja widziałam jego mamę. Wydawało mi się, że to moja mama!
-Hej. Wszytsko będzie dobrze. Opowiedz mi co to za Stan.
-A co to ma za znaczenie?
-Duże, skoro tak to przeżywasz.
-Stan...ja poznałam Stana, gdy przyjechałam do Londynu. Uratował mi życie. Tworzył tak piękne rzeczy. Znał niesamowite miejsca. Ale go już nie ma. Tak samo jak nie ma mamy. 
-Co się z nim stało?
-Serce mu pękło. Po prostu serce mu pękło...-trzęsłaś się i kiwałaś w te i we w te. Hazza o nic już nie pytał widząc w jakim jesteś stanie. 
-Chciałabym żyć normalnie Harry.
-Przecież żyjesz normalnie.
-Nie, ja żyję w jakimś dziwnym śnie. To co mi się przytrafia nie zdarza się innym. To nie jest normalne. To zdecydowanie nie jest normalne.
-A ja? Co ja dla ciebie znaczę?
-Wszystko.
-Czyli?
-Trzymasz mnie przy życiu Harry. Twoja miłość. -przejechałaś dłonią po jego sinych ustach. Opuszkami palców okrążyłaś powieki. Przesunęłaś je po kościach policzkowych kończąc na skroniach. Zanurzyłaś dłonie w ciemne loczki i zamknęłaś oczy. 
-Sprawiłeś mi wspaniałą niespodziankę rano.
-Wiem.
Otworzyłaś oczy. Znowu uśmiechnięty Harry. Pocałowałaś go. 
-Powiedz mi, czym ja sobie na ciebie zasłużyłam ty niepoprawny optymisto?
-Może swoim pesymizmem. Hmmm...pomyślmy. -roześmialiście się oboje. Znowu zajęły was długie pocałunki. Nagle do pokoju wpadli rozwrzeszczani chłopcy. Dzisiaj byli chyba Indianami tudzież jeźdźcami na dzikim zachodzie. Roześmialiście się z Hazzą i dołączyliście do zabawy. To była naprawdę urocza scenka. Przypomniała ci waszą rozmowę. Stanęłaś przy drzwiach i przyglądałaś się swojemu chłopakowi galopującemu po wielkich równinach z twoimi braćmi. 
Nagle do pokoju weszła Margie.
-To ja będę lecieć. -pożegnała się i wyszła.
Razem z Hazzą wykąpaliście chłopców zalewając całą łazienkę i pianę roznosząc aż na taras po czym zrobiłaś dla swoich mężczyzn kolację. Wyglądali przesłodko. Siedzieli przy barze obok siebie. Max i Dan - na wysokich fotelikach, a Hazza na stołku barowym i pałaszowali swoje smakołyki. Zrobiłaś im zdjęcie i wrzuciłaś na twittera z dopiskiem
'Happy Day!
My three boys in house.
They're very well-behaved today!
Unbelievable!'


CZĘŚĆ 18


BŁAGAM jeśli macie to czytać to włączcie Turning Tables
 (ciebie to też dotyczy panno O!)
Bez tego absolutnie nie ma efektu.

'Czasami trudno mi nadążyć za samą sobą. Moje pomysły mnie wyprzedzają, a ja płaczę bo nie umiem skoczyć tak wysoko do nieba jak moje myśli.'

***

Stałaś naprzeciwko zimnej płyty z jasnego kamienia. Po raz setny czytałaś imię i nazwisko, datę urodzin i datę śmierci. Patrzałaś na roześmiane czarno-białe zdjęcie. Dookoła stały kwiaty w odcieniach bieli i błękitu - ulubionych kolorach mamy. Paliły się liczne świece. Usiadłaś przed płytą po turecku. 
-Mamo, tak mi przykro, że nie mogłaś zostać ze mną. Dałabym wiele żeby móc usłyszeć jeszcze raz twój głos. Chciałabym przeprosić za popełnione błędy. Móc zapewnić cię, że naprawdę jestem szczęśliwa. Ale...to nic nie da. Nie ma sensu płakać. Ktoś mi cię odebrał i nic na to nie poradzę. Nie mogłam nic zrobić. Mam nadzieję, że nigdy cię nie zawiodę. Będę tak jak chciałaś - żyła tak aby inni mnie dobrze zapamiętali. 

Gdy się odwróciłaś zobaczyłaś ją. Stała kawałek dalej w promieniach słońca. Miała na sobie bardzo długą sukienkę, której połacie sięgały nieba. Wyciągnęła do ciebie rękę.
-Wierzę w ciebie.
Po prostu ją przytuliłaś.  Za te wszystkie razy kiedy tego nie robiłaś. Za wszystkie dni i każdy z osobna. Za te 17 lat twojego życia. To musiało wystarczyć. 

Otwarłaś oczy. Zobaczyłaś przed sobą smutną kobietę, której widok otworzył kolejną ranę w twoim sercu. Zaczęłaś biec przed siebie. Łzy lały się po twojej twarzy spływając na zmianę - raz po prawym raz po lewym policzku. Przy bramie cmentarza wpadłaś na niego. Rzuciłaś mu się w ramiona. Przez przymknięte oczy zobaczyłaś w oddali Toma. Spuścił wzrok i poszedł w drugą stronę. 

---

Nie umiałaś sobie wyjaśnić tego dlaczego potrzebowałaś tego jak oddechu. Byłaś bez niego nikim. Nigdy nie będziesz umiała już iść dalej bez niego. 
Popatrzyłaś prosto w jego zielone oczy i nie umiałaś nic powiedzieć. 
Jego wzrok mówił 'Co się stało?', a ty po prostu patrzałaś na niego z tak wielkim smutkiem.
Było ci go strasznie żal, że się w tobie zakochał. Złamiesz mu kiedyś serce. Byłaś tego pewna jak niczego innego na świecie.
Przypomniałaś sobie waszą pierwszą rozmowę. Zastanawiałaś się ile czasu minęło od wypadku na scenie w akademii. Jak myślałaś, że jesteś w ukrytej kamerze, bo nie mogłaś uwierzyć, że spotkałaś chłopaka swoich marzeń. 
Teraz miałaś jego sławę głęboko...W twojej świadomości pojawiała się tylko myśl, że chciałaś go poznać bo liczyłaś, że okaże się, że nie było o czym marzyć. 
Okazało się jednak, że w taki sposób znalazłaś chyba jedyną miłość jaką miałaś dostać w życiu od chłopaka. Tak szczerą, tak bezinteresowną.



CZĘŚĆ 17 

 

Obudziły cię promienie słońca muskające po twarzy. Bardzo chciałaś obudzić się obok swojego roześmianego loczka jednak byłaś sama. Tak, zdecydowanie nie czułaś przy sobie jego ciepła. Leniwie się przeciągnęłaś i otworzyłaś oczy. Matko! Leżałaś na materacu na tarasie, a wokół były kwiaty! Obok ciebie leżał liścik. 
'Witaj moja piękna!
Niestety rano musiałem jechać do studia, a zbyt słodko spałaś żebym cię budził. Tak więc w rekompensacie przebudzenie wśród kwiatów. 
Postaram się wrócić o 17, ale nic nie obiecuje. Paul zrobił się upierdliwy...
KOCHAM'
No tak, to przez ciebie zespół miał spore zaległości. Harry tak nalegał, że przełożyli nawet kilka koncertów. Fanki strasznie na nich za to naskoczyły. Czułaś się winna, ale też nie miałaś na to wpływu więc nikogo nie oskarżałaś. Łącznie z sobą. 
Wstałaś i udałaś się na dół do kuchni. Robiąc śniadanie myślałaś o tym z kim spędzisz dzień. Postanowiłaś szybko obsmsowałaś wszystkich najbliższych przyjaciół. Okazało się, że Grace ma odwołane poranne lekcje ze względu na egzaminy starszych klas z kolei Kate kończyła dzisiaj wcześniej. No, a więc miałaś już towarzystwo na cały dzień. Nauczycielka miała przyjść dopiero o 16. Jedząc śniadanie weszłaś na skypa. Zobaczę -pomyślałaś, a nóż ktoś z Polski akurat będzie. W końcu u nich jest już po lekcjach. Nie zawiodłaś się. Dostępne były Sonia i Oliwia. Szybko zadzwoniłaś do pierwszej. 
-Sonia!- krzyknęłaś ucieszona widząc przyjaciółkę.
-[T.I], Boże nic ci nie jest?! Tak się martwiłam! 
-Wiem, nie mam pojęcia dlaczego jeszcze się z tobą nie skontaktowałam. Przepraszam. 
-Nie ma sprawy. Kochanie, przecież ty się dwa tygodnie temu wybudziłaś z pięciomiesięcznej śpiączki!
-I wcale się tak nie czuję. -powiedziałaś z uśmiechem. Nie było żadnych powikłań. -Po prostu jestem lekko przymulona i no cóż...dość osłabiona jak na razie. Jakbym musiała na nowo nauczyć się wielu rzeczy. Ale idzie mi świetnie.
-Jeju, tak się cieszę! Gdy...-załamał jej się głos. -Gdy wtedy widziałam cię w szpitalu byłam pewna, że już cię nie zobaczę. Nie porozmawiamy, nie pośmiejemy się razem. 
-Strasznie mi przykro, że naraziłam wszystkich moich bliskich na coś takiego. Ale w sumie rzeczy nie miałam na to wpływu. Ja...-tutaj ty byłaś bliska płaczu. -strata rodzica to coś strasznego. Zresztą, nikt ze mną o tym teraz nie rozmawia, nie chcą żeby znowu coś złego się stało. Przeżyłam to bardzo mocno, ale gdy uświadomiłam sobie upływ czasu to zrozumiałam, że mama nie wróci, ale ja żyję. Już mnie to tak nie boli. Wycierpiałam swoje w sumie nieświadomie. Właściwie cierpieli za mnie ludzie dookoła mnie. Ja mogę jedynie zachować o niej pamięć w tym co robię. Mogę zadbać o Maxa i Dana. O Toma. Mogę żyć tak jak ona chciałaby żebym żyła.
-Jestem z ciebie naprawdę dumna. Podziwiam cię za taką siłę i rozsądek. 
-A ja nie czuję się jakoś wyjątkowo. Mam za to na sobie ogromny dług dla ludzi, którzy mnie nie opuścili. Między innymi do Harrego. Właściwie poświęcił dla mnie swoją karierę na ten czas. Zawiesił swoje życie. Zaniedbał rodzinę i przyjaciół bo był przy mnie cały czas jak nikt inny chociaż tak naprawdę nie musiał. Nikt by go przy mnie nie trzymał. To był obowiązek Toma się mną opiekować, a mimo to Harry był ze mną. I teraz czuję, że moglibyśmy razem przejść przez wszystko, naprawdę. Jednak gdyby chciał odejść puściłabym go, bo to byłby wtedy jedyny sposób na spłacenie tego długu.
-Bardzo poważnie o tym mówisz.
-Bo tak też myślę. Chociaż to było 5 miesięcy to czuję się starsza o 10 lat...
-Już nie będziesz stawiała zawsze na pierwszym miejscu zabawy, prawda?
-Nie, już nie. Zrozumiałam, że jednak istnieją ważniejsze rzeczy. Nawet jeśli jest się w moim wieku.
-Chciałabym być przy tobie. Wiesz? Bardzo. Chciałabym umieć dorosnąć tak jak ty, bo ta cała 'młodość' rzekomo tak wspaniała jest cholernie bolesna. -zrozumiałaś ją od razu. Byłyście nabliższymi sobie osobami przez 3 lata. Mówiłyście sobie to czego nie mówiłyście nikomu innemu.
-Jeśli odszedł bez żalu to nie był ciebie wart. A jeśli zaczął żałować tym bardziej nie powinnaś o nim myśleć.
-Nie umiem pozwolić mu odejść, rozumiesz? Siedzi cały czas upierdliwie w moim sercu. Pewnie dlatego, że nigdy tak naprawdę nie był mój. On nie był moim Harrym, ale czy ja do cholery znajdę sobie kiedyś tego jedynego?! Pierwszy, który mnie zechciał okazał się idiotą. Ale kto zachował się dziecinniej? On, że mnie olał czy ja, że uwierzyłam w jego miłość i go pokochałam?
-Nie warto tracić życia dla tchórza. Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że Hazza ode mnie nie uciekł. Kocha mnie tak bardzo. Nie jestem pewna czy na to zasłużyłam.
-Jesteś najwspanialszą dziewczyną, o jakiej mógł by zamarzyć właśnie dlatego, że się nad tym zastanawiasz. 
Przepraszam, muszę kończyć...mama woła.
-Papa! -pomachałaś jej ręką i ekran stał się czarny. To była bardzo dołująca rozmowa. Czasami wydawało ci się, że wyjazd z Polski był najlepszą rzeczą jaka ci się w życiu przytrafiła. I to było bardzo smutne...


---

-Heeej! -Grace wbiegła do domu jak szalona i mocno cię przytuliła.
-Co się stało, że już z rana taka uśmiechnięta? Rankami zwykle jesteś najpochmurniejszym człowiekiem jakiego znam. Czyżby przyczynił się do tego Brian? -zapytałaś robiąc zabawną minę.
-A co, samotnica zazdrości?
-Czegóż ja mam ci zazdrościć? Mój wczorajszy wieczór był według mnie godny pozazdroszczenia...
-Opowiadaj ze szczegółami!
-Spokojnie, spokojnie. -zaśmiałaś się na widok jej entuzjazmu. -Chcesz kawę, herbatę?
-No, możesz dać tę kawę. Tak na pobudzenie. A teraz mów!-spokojnie włączyłaś ekspres i usiadłaś po drugiej stronie barku. - A co konkretnie chcesz wiedzieć?
-Wszystko!
-No, może bez przesady...
-Zrobiliście to, mam rację? Mam, inaczej byś nie próbowała w ten głupkowaty sposób ukryć uśmiechu! -powiedziała po czym głośno się zaśmiała. 
-A wydawało mi się, że to ty zawsze byłaś bardziej do przodu. -powiedziałaś z irytacją w głosie. -No dobra, proszę bardzo. Ja powiedziałam to ty też powiedz co tam z Brianem. 
-Jest bardzo, baaardzo słodki. Naprawdę. Delikatny i uroczy. Z wyglądu przypomina mi Liama z początku kariery. -nie miałaś zamiaru jej się wypytywać o 'szczegóły związku'. 
Pogadałyście. Porobiłyście sobie trochę zdjęć na tarasie pełnym kwiatów. Grace była pod wrażeniem tego gestu Harrego. Pomogła ci zrobić małe porządki w szafie i pobuszowałyście po sklepach internetowych. Gdy wyszła pochłonął cię stos książek do przeczytania. Było ci głupio, ale nie umiałaś powstrzymać się przed pogrzebaniem w biblioteczce swojego chłopaka. Zaskoczyły cię te klasyczne pozycje, oczywiście pozytywnie chociaż sama wolałaś współczesne książki. 
Potem przyszła do ciebie Kate. Jeju, jak wy długo ze sobą nie rozmawiałyście na osobności. Prawdę mówiąc, bardzo się od siebie oddaliłyście... Miło było znów poczuć to samo co kiedyś siedząc w ogrodzie na kocu i pijąc ciepłe kakao. Z Grace fajnie było się powygłupiać jednak to Kate zawsze dowiadywała się pierwsza o twoich problemach. Przynajmniej kiedyś. Hazza Junior łasił się do was jak całkowita przylepa. No wykapany Harry. Tylko może ten w wydaniu ludzkim jest mniej owłosiony. I dzięki Bogu... 
W przeciwieństwie do plotkarskiej Grace, która lubiła sensację Kate zawsze można było ufać. to ona poznała wczorajszy wieczór 'ze szczegółami'. Widziałaś, że trochę ci zazdrości, ale nie mogłaś nic na to poradzić. Każdy musi sam znaleźć swoją miłość. Nikt nigdy nie zrobi tego za nas...

---
Nauczycielka przyszła przed czasem. Wobec tego musiałaś przeprosić Kate i się z nią pożegnać na rzecz przedmiotów ścisłych, które przerabiałyście z Panią Dottie we wtorki. Dottie była to bardzo sympatyczna osoba. Jedna z tych kobiet, których wiek w ogóle trudno określić, a może to tyczyło się wszystkich nauczycielek? Cóż...
Owa Dottie uczyła cię dwa razy w tygodniu matematyki, a raz fizyki, biologii i chemii.
Wszystko ci tłumaczyła. Dawała ciekawe karty pracy. Robiłyście razem różne doświadczenia. I dzięki temu szło ci świetnie. Raz w miesiącu miałaś mały sprawdzian z podstawowych obliczeń i krótkich zadań opisowych. Na podstawie tych testów później musiała napisać opinię do szkoły.
Bardzo odpowiadał ci taki system nauczania. Lekcje były dostosowane do tego ile i na co masz siłę. Dzisiaj był właśnie dzień testów. Pisałaś wszystko jednego dnia, bo w końcu przedmioty są ze sobą powiązane. Usiadłaś przy stole. Dottie po drugiej stronie. Uporałaś się z zadaniami bardzo szybko więc porozmawiałyście jeszcze trochę i D zaproponowała ci tydzień wolny od nauki, za to jeśli będziesz czuła się na siłach to w ramach projektu (który musiałaś zrobić) pójdziecie na interaktywną wystawę w muzeum. Oczywiście się zgodziłaś po czym pożegnałaś Dot i zadzwoniłaś do Toma z informacją, że czujesz się świetnie i wzięłaś wszystkie leki więc wychodzisz na dwie godziny i wrócisz punktualnie. Ubrałaś się i poszłaś tam, gdzie prędzej czy później i tak byś zawitała.
Na cmentarz.





CZĘŚĆ 16 

 

'Please, make new, better world
with me, and you
but anyone more...'

Włączcie They Don't know About Us

Siedziałaś po turecku na balkonie nowego domu. Miałaś w nim zamieszkać z Tomem, braćmi i...no właśnie...mamą.
Wiatr delkatnie owiewał twoją twarz. Zabrakło już w tobie łez. Nie było sensu płakać. Harry lekko objął cię od tyłu. Nie mogłaś uwierzyć, że tak bardzo cię wspiera. Był teraz całym twoim życiem.
Tego samego dnia, którego wróciłaś z nim do domu napisał na twitterze
'Happy Day! 
My kitty is backing to life!'
Namówił cię na zrobienie twitcama, w którym podziękowałaś wszystkim fanom za troskę. 
Przez te dwa tygodnie odwiedziło cię mnóstwo ludzi. Wszyscy płakali. Jeju, nawet nie zdawałaś sobię sprawy ilu masz przyjaciół. Ilu osobom na tobie zależy. Urodziny Hazza spędził w domu. Zrobiliście małe przyjęcie na tarasie. Rozwiesiliście na lampki, a na koniec puszczaliście lampiony szczęścia. Nie widziałaś do tej pory tylko Julii...I to o niej właśnie myślałaś. I o mamie. Jutro mieliście z Harrym pojechać na jej grób. 

Poczułaś jego ciepłe usta na swoim ramieniu. Nie mogłaś wciąż w to uwierzyć, ale był twój. Twój i nikogo innego na świecie.
Odwróciłaś głowę w jego stronę. Pocałował cię lekko, delikatnie wsuwając swoje wargi między twoje. Wasze pocałunki stawały się stopniowo coraz głębsze. Hazza przyciągnął cię do siebie i posadził sobie między nogami. Wplotłaś swoje dłonie w jego miękkie loki. Mimo wszystko byłaś przy nim najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. Wsunął jedną dłoń pod twój luźny sweter i zaczął cię gładzić po plecach. Zamruczałaś cicho. Uśmiechnął się w trakcie pocałunku i obrócił cię tak, że siedziałaś na nim okrakiem. Wtuliłaś głowę w jego szyję. Objął cię i siedzieliście tak długo spleceni razem i czujący się po tym wszystkim silniejsi i gotowi stawić czoło każdemu wyzwaniu. Nie myślałaś teraz o upływających minutach, a może i godzinach. Po jakimś czasie Hazza złapał cię za pośladki i przeniósł do łóżka niczym wtulonego w siebie misia koalę.
Położył się obok ciebie i od razu do niego przylgnęłaś. Cieszyłaś się, że mieszka z tobą. Mieliście dla siebie całe góne piętro. Na dole mieszkał Tom z chłopcami. Radził sobie bardzo dobrze. Max i Dan poszli już do przedszkola wybranego przez mamę i ku twojej uldzie on nie wykorzystał tego by rzucić sie w wir pracy. Na grobie twojej mamy był prawie codzinnie. Ale tak jak ty już nie płakał. Minął czas żałoby, teraz należało się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy. W klinice był trzy razy w tygodniu. Resztę czasu poświęcał na realizowanie marzenia twojej mamy o restauracji. Jednak wiedziałaś, że to nie ma sensu więc powiedziałaś mu pewnego dnia po powrocie do domu 'Tom, to było marzenie mamy. Jej już tu nie ma. Więc zacznij realizować swoje.' Dało mu to chyba do myślenia i bardzo się z tego ucieszyłaś. Zamiast restauracji miała więc powstać galeria fotograficzna bo to właśnie fotografia była pasją Toma, do której wrócił po śmierci mamy. Jego zdjęcia były piekne. Pełne uczuć. Najwięcej było na nich zdjęć chłopców ale również wiele twoich portretów zrobionych z zaskoczenia lub wtedy gdy nawet o tym nie wiedziałaś. Jego prace były naprawdę wyjątkowe. Tak wyjątkowe, że namawiałaś go do pójścia w tym kierunku. Realizowania planów z dzieciństwa. Byłaś o niego spokojna, za to nie pewna co dalej będzie z tobą. Miałaś spore zaległośi w nauce więc postanowiłaś, że do końca tego roku będziesz miała nauczanie indywidualne w domu, a wtedy z pewnością zdążysz wszystko nadrobić. Za rok miałaś skończyć swoje liceum ale byłaś prawie pewna, że zignorujesz to i rok wcześniej zapiszesz się do jednej z liczych, prywatnych szkół artystycznych, w któych można samodzielnie dostosowywać plan nauki, a zajęcia są o wiele ciekawsze. Jednak bez talentu na takiej 'uczelni' nie da się rady więc szukałaś wciąż czegoś w czym naprawdę jesteś dobra. Jeśli miałaś być z Harrym to nie chciałaś być tylko 'dziewczyną Harrego' chciałaś móc osiągnąć też coś całkiem sama. Zrobić coś tylko i wyłącznie dla siebie. 
Właśnie na ten temat rozmawialiście z zielonookim leżąc obok siebie i patrząc sobie prosto w oczy. Nie umiałaś już żyć dniem tak jak kiedyś. Te pięć miesiecy nieobecności uświadomiło ci jak czas szybko płynie. Mogłaś wciąż się bawić, ale...czy ta zabawa będzie teraz wyglądała tak samo? Już nie chciałaś robić głupich, zwariowanych rzeczy, a raczej spontanicznie porywać się na różne wyzwania. Szukałaś nowych doświadczeń. Chciałaś się sprawdzić w wielu dziedzinach. Czerpać z życia pełnymi garściami. Przed Harrym była jeszcze wielka kariera. Z penwością jego gwiazda nie zgaśnie szybko. One Direction nawet po tych kilku latach wciąż byli na szczycie. Zdobywali wiele nagród, mieli wciąż nowe plany artystyczne, ale oni tak jak ty dojrzewali i ich muzyka oraz sposób bycia dojrzewały razem z nimi. Zmieniały się, ale wciąż ważne pozostawało to samo i to się dla ciebie liczyło. Czasami gradziłaś sobą za takie poważne podejście do tego wszystkiego. Masz przecież niecałe 17 lat...ale dzieczyny szybciej zaczynają myśleć przyszłościowo i nie miałaś żadnemu z chłopaków za złe ich dziecinności bo byli w tej dziecinności po prostu uroczy. Widziałaś też, że Harry również dojrzał i zaczyna bardzo poważnie podchodzić do waszej miłości. To już nie było jakieś tam zauroczenie. Zbyt wiele razem przeszliście żeby to tak nazywać.

Harry muskał ustami twój dekolt a dłońmi buszował po twoim swetrem. Uwieliałaś takie czułe pieszczoty. Chwile wyrwane życiu. Momenty tylko dla was.
Nagle pocałował cię w pępek i spiorunowało cię dziwne uczucie. Chyba wyczuł, że jesteś spięta bo popatrzył ci uważnie w oczy. Ty byłaś jednak teraz gdzieś idziej. Przed oczami miałaś zamazany obraz siebie z zaokrąglonym brzuszkiem, który Harry czule całował. Przez twoje ciało przebigł dreszcz. Zawsze chciałaś być mamą, a teraz poczułaś, że Hazza mógłby być ojcem twoich dzieci. Ale szybko odrzuciłaś te myśl. Miałaś 17 lat, on 19. Zdecydowanie za wcześnie. Skarciłaś się w myślach za głupie przywidzenia. 
-O czym tak myślisz? - zapytał z uśmiechem, gdy już się trochę rolzuźniłaś.
-Głupie -zaśmiałaś się.
-Chcę wiedzieć! -odpowiedział szczerząc się i pokazując urocze dołeczki. Ciekawe czy wasze dzieci miały by takie urocze dołeczki, szczery uśmiech i brązowe loczki...o czym ty w ogóle myślisz?!
-Nie, będziesz się ze mnie śmiał! -odpowiedziałaś mu głupkowato.
-Mów, bo umrę z ciekawości.
-Niech ci będzie. -i powiedziałaś mu na ucho o czym myślałaś bo nie byłaś w stanie powiedzieć tego na głos. Cały czas się szczerzył. Jego milczenie cię zaniepokoiło. Czy on...nie miał nic przeciwko?!
-Hej, nie szczerz mi się tu tak bo czuję się zgwałcona wzrokiem. -zaśmiałaś się aby przerwać ciszę.
 -Wiesz, zawsze lubiłem dzieci. -Jeju! Co on sobie wyobrażał?
-To bardzo się cieszę bo ja też. Za jakieś pięć, sześć lat może ewentualnie wrócimy do tej rozmowy. NAJSZYBCIEJ ZA PIĘĆ, SZEŚĆ LAT. 
-Jak chcesz. -powiedział dziwnym tonem. Roześmiałaś się.
-Harry, czy ty w ogóle zdajesz sobię sprawę jaka to jest odpowiedzialność? Marzę o maluszku, ale jak na razie wystarczą mi cudze dzieci. Przecież...my sami jesteśmy dziećmi Harry. Cieszę się, że tak do tego podchodzisz, ale nie mam zamiaru z tego powodu od razu starać się z toba o dziecko!- ta myśl wydała ci się taka głupia, że aż wybuchnęłaś śmiechem.
-Czyli uważasz, że się nie nadaję na ojca, tak?- zapytał urażony. 
-Nie, oczywiście, że nie. Myślę, że byłbyś wpsaniałym ojcem. -naprawdę tak sądziłaś -Ale chyba oboje doskonale wiemy, że to trochę za wcześnie na myślenie o tym na poważnie, prawda? -pokiwał poważnie głową po czym zaczął cię gilgotać. Gdy przestał odetchnęłaś, a on uniósł się nad tobą i znowu zaczęliście się całować. Tym razem mocniej. Po chwili nie było już na tobie swetra. Przemkęło ci przez myśl, że Hazza od razu zaczął do realizowania waszych fantazji o potomstwie, ale to było zbyt piękne abyś miała to przerywać. Jednak, gdy byłaś już w samych majtkach, a Harry szykował się do zdjęcia swoich szybkim ruchem sięgnełaś do szafki nocnej i wyciągnełaś nowiutką paczkę prezerwatyw. Ach, ten Tom i jego zasada 'przezorny zawsze ubezpieczony'. Zaśmiałaś się w myślach. Harry westchnął, ale zrobił dobrą minę do złej gry i sięgając po paczkę popatrzał na ciebie mówiąc 'nigdzie mi nie uciekaj' po czym sama nie wiedziałaś dlaczego poszedł do łazienki. Może chciał przed tobą ukryć zażenowanie? Gdy wrócił zachowywał się jednak normalnie. Traktował cię bardzo delikatnie i dość nieporadnie - zaczęłaś się zastanawiać czy aby na pewno nie jest prawiczkiem. Jednak było cudownie. Zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałaś. Absolutnie nie żałowalaś, że staciłaś z nim dziewictwo. Bardzo go kochałaś, był z pewnością odpowiednią osobą. Zastanawiałaś się jednak czy ty nie jesteś beznadziejna? Po naczytaniu się opowieści o jego żekomych seksualnych podbojach miałaś wrażenie, że zdecydowanie nie będziesz mu wystarczać. On jednak całował czule każdy centymetr twojego ciała i nie wyglądał na znudzonego. Leżeliście potem długo wtuleni w siebie. Uspokajając swoje oddechy. Wasze serca biły w tym samym rytmie. Baloniki rytmicznie unosiły się raz w górę, raz w dół. Zaczerwienienie wokół tatuażów całkiem już zeszło.
-I jak? -zpaytałaś w końcu. Jeśli będzie się migał od odpowiedzi to znaczy, że było beznadziejnie i tyle.
-To była najcudnowniejsza noc w moim życiu. -powiedział z taką szczerością w głosie, że trudno by ci było mu nie uwierzyć.
-Naprawdę? 
-Naprawdę. Jesteś piekna. Wydajesz mi się tak krucha i delikatna. Właściwie głupio mi było cokolwiek robić bo jesteś idealna. -bardzo dużo znaczyły dla ciebie te słowa. Cieszyłaś się, że twój chłopak nie traktuje cię przedmiotowo, nie mierzy w jakiejś głupiej skali. Liczyłaś się dla niego po prostu ty i wydawało ci się to wręcz nierzeczywiste.
-Strasznie cię kocham. -szepnęłaś
-To tak jak ja. Każdego dnia kocham cię mocniej. -odpowiedział, a ty po raz kolejny poczułaś niewyrażone szczęście. Nie znałaś słów, którymi możnaby było to opisać.

CZĘŚĆ 15

Obudziłaś się pierwsza. W mieszkaniu panowała całkowita cisza. Nie mogłaś już zasnąć więc szybko ubrałaś się w coś wygodnego i poszłaś do kuchni zrobić sobie kawę. Chłopcy spali na kanapie w salonie. Wyglądali słodko. Nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłaś otworzyć. W drzwiach stał Tom. 
-[T.I] stało się coś bardzo złego. -poczułaś silne ukłucie w klatce piersiowej
-Mów.
-Mama jest w szpitalu. Jej stan jest ciężki.-nogi się pod tobą ugięły. Poczułaś jak świat zaczyna wirować dookoła. Rzuciłaś się w głąb mieszkania. 
-Harry! Harry! Obudź się szybko! -szarpałaś śpiącego Hazzę, a łzy lały się po twoich policzkach. Tom wbiegł za tobą do pokoju. Złapał cię za ręce bo przestałaś nad sobą panować.
-Hej! Hej! Spokojnie, co się dzieje?! -Hazza gwałtownie się obudził i od razu wstał żeby mocno cię przytulić. Rozpłynęłaś się w jego ramionach. 
-Joanna jest w szpitalu. -odpowiedział za ciebie Tom.
-Co się stało?!- Hazza próbował zachować spokój ale mu to nie wychodziło
-Miała wypadek. Właściwie nie wiadomo do końca co się stało. Właśnie do nich jadę. 
-W takim razie jedziemy z tobą. -powiedział Harry- [T.I], chcesz ich zobaczyć?  -byłaś w stanie tylko pokiwać głową. Niall też się obudził. Harry mu wszystko wyjaśnił.
-Jak by co to dzwońcie! -krzyknął wam N na pożegnanie

---

Gdy szłaś przez salę nogi odmawiały ci posłuszeństwa i Hazza prawie, że cię ciągnął. Niewiele brakowało, a pewnie musiałby cię zanieść na salę. Twoja mama leżała podłączona do mnóstwa rurek. Wyglądała źle. Bardzo źle. Dookoła pikały rożne maszyny. nie wiedziałaś co się dzieje. Na ekranach migały kolorowe punkty i linie. Była nieprzytomna. Lekarz patrzył na ciebie, Harrego i Toma z wielkim współczuciem.
-Co z nią będzie? - zapytał Tom. Lekarz odszedł z nim na bok i coś szepnął. Ty i tak to jednak usłyszałaś. A właściwie twoje połamane serce zarejestrowało te słowa.
-Jest źle. Bardzo źle. Nie będę panu słodził: szanse na przeżycie są minimalne...
Upadłaś na ziemię. Nie czułaś już nic.

---

Gdy się obudziłaś ktoś trzymał cię mocno za rękę. Harry. Z jego oczu płynęły łzy. Gdy twoja dłoń delikatnie zacisnęła się na jego od razu podskoczył. Widziałaś, że nie nie może nic z siebie wydusić. Z jego oczu płynęły strumienie łez. Łez szczęścia.
-Harry. Nie chce mi się żyć. -szepnęłaś 
-Nie mów tak. Błagam! Dopiero cię odzyskałem!
-Harry, moja mama nie żyje.
-Ona chciałaby żebyś żyła! Tak bardzo bałem się, że cie stracę. -nie mógł opanować emocji. Widziałaś to.
-Jestem głupia. Jestem taka głupia. Tyle razy chciała dla mnie dobrze, a ja wybiegałam trzaskając drzwiami. Tyle razy robiłam jej na złość. Tyle razy nie wracałam do domu po naszych kłótniach. Harry, muszę umrzeć choćby po to żeby ją za to przeprosić. Ja nie mogę z tym dłużej żyć. 
-Nie mów tak!!! Błagam cie!!!- wstał gwałtownie i zaczął nerwowo chodzić w tę i we w tę łapiąc się za głowę. Wbijając zimne dłonie w brązowe loki. 
-Harry...-nie zareagował.
-Harry...-wyszeptałaś jeszcze ciszej tracąc siły.
-Harry... - podszedł w końcu do ciebie.
-Pamiętaj, że cie kocham. Proszę cię, nie zapominaj o tym nigdy. 
-Nie odejdziesz! Nie pozwolę ci! Póki masz dla kogo walczyć! Tom teraz siedzi na korytarzu wpatrzony w te drzwi i pewnie czeka, czeka- tak jak się umówiliśmy, że wybiegnę gdy się obudzisz. Nawet nie wiesz jak on cię kocha! Nie poradzi sobie teraz bez ciebie! Ja sobie nie poradzę! Myślałaś o Grace, cioci i wujku?! Wiesz ile razy siedzieli koło Toma pod tymi drzwiami? Szkoda, że nie widziałaś łez Kate i Soni! Szkoda, że nie widziałaś łez Sandry i Oliwii, które płakały tutaj żałując, że już nigdy cię nie zobaczą! Szkoda, że nie widziałaś niemal wszystkich uczniów ze swojej szkoły, którzy stali w pod tymi oknami krzycząc '[T.I], obudź się!'! Codziennie ktoś do ciebie przychodził! Szkoda, że nie widziałaś Juli, która tak płakała, że Niall musiał poprosić o zastrzyk uspokajający dla niej! Szkoda, że nie widziałaś Eleanor i Louisa, którzy płakali razem! Szkoda, ze nie widziałaś tak, chłopaków, którzy co tydzień przychodzili żeby zaśpiewać dla ciebie. Szkoda, że nie widziałaś ilu obcych ludzi chciało się tu dostać. Myślisz, że od kogo są te baloniki? - wskazał dłonią mnóstwo, naprawdę mnóstwo baloników, które kłębiły się po całym pokoju. Z różnymi napisami, rysunkami...
Złapałaś go za rękę. Miał na nadgarstku czerwone ślady. 
-Nie, błagam. Błagam..nie mów tylko, że ty...-ile miałaś sił wstałaś i nie bacząc na rozmaite rurki kontrolujące twój stan stanęłaś na nogi. Zachwiałaś się tak, jakbyś straciła w nich czucie. Jakbyś nie umiała chodzić. Zaczęły pikać rozmaite alarmy. Miałaś to gdzieś. Harry szybko cię złapał i przytulił. Płakaliście oboje.
-Zrobiłabym wszystko żeby cofnąć czas. Wierz mi. Zrobiłabym wszystko.
-Proszę cię. Po prostu nie rób mi tego więcej. Nigdy mi już tego nie rób. Nie uśmiechnąłem się ani razu odkąd zasnęłaś.
-A ile spałam? 
-Wystarczy, że powiem, że tydzień są moje 19 urodziny?
Czyli 5 miesięcy! Boże, jak to możliwe?! Czemu ty nic nie pamiętasz?! Nagle do pokoju wpadły pielęgniarki i lekarze. Zobaczyłaś bladą jak ściana twarz Toma. Koło niego stał ktoś jeszcze.
-Proszę natychmiast się położyć! -ktoś krzyknął ostrym głosem. 
-Nie. -odpowiedziałaś stanowczo. Harry złapał cię mocno i sam delikatnie ułożył na białej pościeli. Kucnął przy łóżku i patrzył ci prosto w oczy.
-Doktorze. Proszę mnie wypisać jak najszybciej.
-Ależ...
-Wystarczająco długo leżałam bez ruchu!
-Ale pani stan absolutnie...
-Proszę mnie wypisać! Chcę dziś wyjść do domu, rozumie pan?! Gdybym miała umrzeć już bym dawno umarła! Proszę mi więc tu nie pieprzyć tylko odłączyć to cholerstwo!- zaczęłaś się szamotać w emocjach. Harry coś mówił do lekarza w końcu ten odwrócił się do Toma, który podpisał jakiś dokument. Lekarz dał pielęgniarkom znać i w krótkim czasie prawie wszystkie rurki zniknęły z twojego ciała. Ktoś przyniósł ci wodę, jakieś tabletki i kule. Gdy wszyscy wyszli popatrzyłaś na Toma. Wyglądał bardzo marnie. Wychudzony, z szarą cerą. Czyżby zaczął palić? A może i pić? Chociaż, nie...nie pozwoliłby sobie na to. Harry by mu nie pozwolił...
Nagle zauważyłaś, że ktoś próbuje się dostać do pokoju. To była Julia. Szarpała się z kimś. Zaraz zauważyłaś blond czuprynę i już wiedziałaś, że to Niall. W końcu udało jej się wejść do pokoju. 
-On ją zabił [T.I]. Zabił ją! - krzyknęła do ciebie po czym Niall mocno ją do siebie przyciągnął i przytulił. Prze chwilę nie wiedziałaś o co jej chodziło, ale po chwili sobie wszystko przypomniałaś. Przed oczami przemknęło ci całe życie. Usłyszałaś w głowie krzyki tłumów ludzi, usłyszałaś płacz bliskich tobie osób. Zobaczyłaś płaczące dziewczyny wnoszące do pokoju baloniki i Harrego, który całował twoje zimne usta mówiąc 'Ty nie możesz żyć więc i ja nie będę.' Usłyszałaś krzyk pielęgniarki, która zobaczyła Hazzę całego we krwi. Zwaliło się na ciebie całe multum emocji. I wtedy sobie przypomniałaś. O mamie Jul. Ale nie umiałaś czuć smutku ani współczucia w stosunku do niej. Twoja mama też zginęła. I ty też, ale obudziłaś się bo Bóg postanowił dać ci tę jeszcze jedną szansę. Nie zmarnujesz jej. Co to to nie. 
-To jak będzie Tom? Wracamy do domu? - zapytałaś nie zwracając uwagi na Julię
Twój ojczym tylko podszedł bliżej i cię przytulił. Byłaś jego ostatnią nadzieją.

---

Po południu przyszli wszyscy chłopcy, oprócz Nialla. Po serdecznym powitaniu pełnym łez radości spakowali cię i uspokoili żebyś mogła wysłuchać lekarza. Zdecydowanie odradzał ci wyjście do domu, ale Tom podpisał zwolnienie na żądanie, a twój stan był stabilny więc mogłaś wyjść ze szpitala, oczywiście na własną odpowiedzialność. Będziesz miała problemy z koncentracją i koordynacją. Kule są niezbędne, aczkolwiek absolutnie nie ma być to zachęta do chodzenia. Rehabilitację możesz rozpocząć za dwa tygodnie. Na razie jesteś za słaba, twój organizm właśnie przeżywa wielki szok. Zalecany jest na razie pokarm płynny. Czyli zupy i kleiki. Dostaniesz do domu leki, których dawkowanie masz zapisane w karcie pacjenta. Za tydzień obowiązkowo wizyta kontrolna. Masz się nie przemęczać. Co dwa dni będzie przychodziła do ciebie do domu pielęgniarka, która skontroluje twój stan. 
Bardzo się cieszyłaś na ten powrót do żywych. Czekało cię teraz wiele trudności. Chciałaś mieć trochę czasu na ogarnięcie wszystkiego. Nie pogodziłaś się jeszcze ze stratą mamy. No i zaczynało ci być głupio z powodu Jul...



CZĘŚĆ 14

 

Gdy już pogadaliście i obejrzeliście chyba wszystkie filmy jakie Harry miał w domu zaproponowałaś Niallowi i jak się okazało Julii nocleg. Byłyście z J już zmęczone więc poszłyście położyć się do sypialni, a chłopcy mieli spać na kanapie. Nowa dziewczyna Nialla była bardzo sympatyczna aczkolwiek skryta w sobie. Gdy już miałaś zasnąć usłyszałaś szloch.
-Hej! Jul, co się stało? -zapytałaś
-Świat mi się wali na głowę. -odpowiedziała szczerze
-Ciii...spokojnie wszystko będzie dobrze. -powiedziałaś głaszcząc ją po plecach. -Coś się konkretnego zdarzyło?
-I tak i nie...
-Powiedz mi. Chodzi o Nialla?
-Niall jest chyba najlepszym co mi się w życiu do tej pory przytrafiło. Niepotrzebnie obciążam go swoją gnębiącą obecnością...
-Nie mów tak! Przecież on jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek.
-Nie chcę go zamęczać...
-No cóż. Widzę, że czeka nas obie ciężka noc. -powiedziałaś ze smutkiem. Mogłyście rozmawiać swobodnie, chłopcy niewiele co rozumieli po Polsku...
-Moje życie to po prostu pasmo porażek. Jeśli już mam się zwierzać to to zrobię. Moja rodzina w Polsce nie jest beznadziejna. Rodzice cały czas się kłócą, tata miał kilka kochanek. Pamiętam ten strach przed jego powrotem do domu bo wieczorami się spijał i bił mamę, a potem i mnie. W ten sposób mama straciła moją siostrę. Ten chuj zrzucił ją ze schodów, gdy była w siódmym miesiącu. Urodziła małą martwą. To była dla niej trauma, ale miesiąc w szpitalu na obserwacji był jej wybawieniem bo ten stary tam nie chodził. W tym czasie mieszkałam u babci, ale ona ukrywała przed mamą raka żeby nie obarczać jej swoimi problemami i zmarła niedługo potem. Nigdy nie miałam przyjaciół. Nie chodzi o to, że chodziłam brudna, chuda czy w łachmanach. W domu zawsze było dużo pieniędzy. Gdy ojciec się nie spijał to gwiazdka była codziennie. Markowe ubrania i różne duperele. Mieliśmy wielkie, ładne mieszkanie. Dwa samochody. Nikt, absolutnie nikt nie domyślał się co tak naprawdę dzieje się za drzwiami naszego domu...
Chodziłam cały czas smutna, nie umiałam nikomu zaufać. Bałam się przyjaźni, bałam się miłości. Gdy babcia umarła byłam pewna, że to dlatego, że za słabo ją kochałam...tak mi wmawiał ojciec, a miałam wtedy zaledwie 9 lat więc wierzyłam w jego słowa. Z czasem jednak zaczęłam go nienawidzić. Za to, że nie mogę żyć tak jak inni. -jej historia cię zszokowała. Ty miałaś w życiu wszystko, a ona...taki koszmar. Mówiła jednak o tym twardo. Bez emocji.
-Odkąd skończyłam 13 lat zbierałam każdy grosz na wyjazd. Brałam dorywcze prace, sprzedawałam niepotrzebne rzeczy. Gdy zebrałam odpowiednią sumę postanowiłam wyjechać na dwumiesięczny kurs językowy do Ameryki. Byłam pewna, że dzięki takiemu doświadczeniu lepiej dam sobie radę z późniejszym wyjazdem na stałe. W kursie było również wspomniane, że otwiera on większe możliwości przed tymi, którzy chcieliby wyjechać na stypendium za granicę. Zawsze świetnie się uczyłam więc pomyślałam, że miałabym szansę. Nie wiem jakim cudem ojciec się zgodził na ten wyjazd. Nie chciałam zostawiać z nim mamy samej ale nie miałam wyjścia. Wiele razy namawiałam ją do ucieczki ale była nieugięta. No, a podczas wyjazdu poznałam Nialla. Byliśmy na wycieczce na plan filmowy na środku pustyni, a tam przez kilka dni mieliśmy mieć takie jakby dni reżysersko-aktorskie. Chłopacy kręcili tam wtedy teledysk mający promować trzeci album i przy okazji nagrywali film o swoim życiu, który powstawał już kilka miesięcy. Niektóre dziewczyny się bardzo emocjonowały, ale ja ich nie znałam. Nigdy nie interesowałam się muzyką ani takimi sprawami. Chyba dlatego tak bardzo się z Niallem zaprzyjaźniliśmy. Gdy wróciłam do domu przeżyłam załamanie. Wyjazd był wspaniały. Poznałam świetnych ludzi i poczułam, że wcale nie trzeba żyć tak jak ja. W ciągłym oczekiwaniu na kolejny łomot. Nie widziałam wyjścia z tej sytuacji. Tęsknota za Niallem, który tak bardzo kojarzył mi się z tymi jedynymi normalnymi chwilami w moim życiu była ogromna. Chciałam o nim zapomnieć. Nie wierzyłam, że mogę uciec jakoś od tego wszystkiego, że mogę coś zmienić. Czułam się tak bezsilna, że samobójstwo wydawało się wybawieniem. Gdy zobaczyłam N po obudzeniu byłam pewna, że umarłam. Tak bardzo chciałam umrzeć. Do dziś nie mogę się z tym pogodzić. Wiem, że gdybym się zabiła zniszczyłabym jego życie, ale czasami mam wrażenie, że i tak to zrobię. Taka osoba jak ja. Po takich przeżyciach nie ma szans na normalne życie. Więc dlaczego miałabym zabierać tę szansę Niallowi, który jest najwspanialszym człowiekiem jakiego spotkałam?
-Ani twoje odejście ani tym bardziej samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Niall przestanie cierpieć dopiero, gdy ty przestaniesz się katować. Masz prawo do szczęścia i miłości tak samo jak każdy inny człowiek. Nie odpowiadasz za swojego ojca ani mamę.
-Tak bardzo chciałabym ją wyciągnąć z tego bagna...
-Więc zabierz ją do Londynu! 
-Ona nie przyjedzie. Wciąż wierzy, że on się jeszcze zmieni.
-W takim razie pojedź do niej i daj jej ostatnią szansę. Powiedz, że może wybrać - zostanie wierna człowiekowi, który nigdy jej nie kochał i nie miał do niej szacunku tym samym tracąc ciebie, albo rozpocznie nowe życie i odzyska córkę.
-Naprawdę wolę nie wiedzieć co by wybrała...
-Musisz dać jej chociaż szansę. Bez twojej pomocy nie da rady.
-Ale ja sama potrzebuję pomocy...-w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Widziałaś, że czuła się zagubiona i bardzo chciałaś jej pomóc. Ty miałaś wszystko. Kochającą rodzinę, dom, do którego wracasz bez obaw i siłę, którą to ci dawało. Siłę do działania, wiarę w siebie i to, że spełnisz swoje marzenia. Jej jedynym marzeniem było to aby jej mama przestała dawać sobą pomiatać przez tyrana, w którego sidłach siedziała.
 -Możesz na mnie liczyć. -powiedziałaś.

---

Harry siedział z Niallem w salonie. Po chwili zobaczył, że jego przyjaciel jest bardzo smutny.
-Hej! Co jest? Uśmiechnij się trochę!
-Mam przeczucie, że Jul ma jakieś problemy, o których mi nie mówi. Chodzi cały czas smutna. Obarcza się całym złem tego świata...
-Nie przesadzaj. Jest trochę skryta i tyle.
-Wiem co mówię. Chodzi przygnębiona, nie sposób jej rozśmieszyć. Bardzo się o nią martwię. Wyobraź sobie, że ona wciąż ma wrażenie, że ktoś ją śledzi. Jest niespokojna, nie chce żebym zostawiał ją gdziekolwiek samą. To już nie jest ta sama Jula.
-Powinieneś z nią porozmawiać.
-Wiem ale no...to nie jest takie proste.
-Jeśli ma jakieś problemy to teraz tylko ty będziesz mógł do niej dotrzeć.

CZĘŚĆ 13 


Dla nastroju polecam Nobody Compares

Nie mogliście się uspokoić. Śmialiście się i biegliście przed siebie. Jak dobrze, że już nie męczyłaś się z tym gipsem. W ostatniej chwili wskoczyliście do autobusu. Na górze nikogo nie było. Hazza przyparł cię do barierki i zaczął całować. Czułaś się cudownie. Byłaś tutaj we właściwym czasie i z właściwą osobą. Kochałaś go, teraz już nie miałaś wątpliwości. Jakby słysząc twoje myśli Harry oderwał się od twoich ust i zapytał patrząc głęboko w oczy
-[T.I], kochasz mnie?
 -A ty?
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo.
-Powiedz mi.
-Twój uśmiech jest dla mnie najwspanialszym prezentem. Jesteś tak inna od tych tysięcy fanek, które chciały być ze mną być chociaż nawet mnie nie znają. Zawsze z utęsknieniem czekam na nasz czas w ciągu dnia i nawet nie wiesz jak mi smutno, gdy musimy się rozstać. Chciałbym być z tobą na okrągło. Gdybym nie mógł się z tobą nawet przyjaźnić to bym tego nie przeżył...-mówił ro wszystko bardzo poważnie i aż nie wiedziałaś co odpowiedzieć. Popatrzałaś mu tylko głęboko w oczy i powiedziałaś jedyne co nasuwało ci się na myśl. 
-Kocham cię do szaleństwa. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła. Naprawdę, nie mogę wciąż w to uwierzyć. Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że będę spędzała z tobą te wszystkie wspaniałe chwile na pewno bym mu nie uwierzyła. Chciałabym mieć cię na wyłączność. Nie żałuję żadnego momentu, który z tobą spędziłam. -Przytuliłaś go mocno. Zdałaś sobie sprawę, że chcesz być przy nim ciągle. Za kulisami, ale obecna. Wiedziałaś, że niedługo jedzie w trasę po Europie. Uświadomiłaś sobie, że nie chcesz się z nim rozstawać na ten czas.
-Nie zostawiaj mnie nigdy. Proszę. -powiedziałaś niemal ze łzami w oczach
-Obiecuję. -powiedział po czym wasze wargi znowu się zetknęły.

---
-Dobra, już czas. -powiedział loczek wesoło spoglądając na zegarek. -Była dopiero 21 więc nie wiedziałaś co to za 'wyjątkowa chwila', ale bardzo chciałaś miło spędzić ten wieczór. No, w końcu 16 urodziny obchodzi się ten jeden raz w życiu! Jednak na razie nie miałaś na nic ochoty. Katie, Sonia, Grace i Eleanor, z którą zdążyłaś się zaprzyjaźnić do tego stopnia, że właściwie już nie rozróżniałyście, która nosi ubrania której zabrały cię na 'popołudnie piękności'. Po fryzjerze, kosmetyczce i zrobieniu mani i pedi kiuru chciałaś choć chwilę odpocząć od tych wszystkich atrakcji. 
-Czas na co? - zapytałaś w końcu
-Na otwarcie prezentu nr 1 od chłopaków! - wyszczerzył się Harry. No cóż, narzekać nie będę -pomyślałaś. Duże pudło wyglądało obiecująco. Delikatnie rozwiązałaś wstążkę i podniosłaś wieko. 
-Jeju! Jakie to piękne! - krzyknęłaś z wrażenia na widok cudnej, cekinowej sukienki mini, która tonęła w matowych odcieniach niebieskiego przechodzących w srebrne refleksy. Kreacja była naprawdę boska. Trafiała w twój gust idealnie. Odkrywała nogi za to miała rękawy do łokcia i ścięty dekolt. Ale w pudle było coś jeszcze! Proste, matowo czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Pasowały do sukienki idealnie. 
-No, a tu jeszcze drobiazg ode mnie. - pokazał urocze dołeczki i podał ci nieduże pudełeczko. Wyjęłaś z niego cudowną, srebrną bransoletkę z zawieszką H na delikatnym łańcuszku. 
-Jest wspaniała. Nie mam słów. W twoich oczach zakręciły się łzy. - Hazza jak zwykle znalazł najlepszą odpowiedź. Wystarczyło, że leciutko musnął twoje wargi swoimi, a już przechodziły cię ciepłe dreszcze. Nie chciałaś nigdzie wychodzić. Chciałaś zostać z nim i jak zwykle cieszyć się każdą chwilą. Hazza przeniósł cię na kanapę i położył. Całował cię dalej jedną ręką opierając się o oparcie kanapy, a drugą o poduszkę zaraz koło twojego biodra.
-Nie idźmy nigdzie. Proszę, zostańmy razem w domu. -szepnęłaś. Zielonooki całował cię jeszcze chwilę po czym powiedział z chytrym uśmiechem.
-Będzie świetna zabawa, zobaczysz. Po czym podniósł cię za rękę i lekko popchnął w kierunku łazienki. 
-Idź się przebrać. Zaraz wychodzimy.
-Ale jak to? - zapytałaś zaskoczona
-Ćśśśś...-położył palec na twoich ustach. -Niespodzianka.

Nie szykowałaś się długo. Jedynie szybko przebrałaś. Zrobiłaś lekki make-up i potraktowałaś włosy pianką nadającą objętość. Wyglądałaś nieźle. Gdy wyszłaś Harry też prezentował się świetnie. Zabójczo przystojny, jak zawsze. Zaczęłaś być zazdrosna, chociaż w sumie nie miałaś powodu.
-To, co - gotowa na podbój miasta? - zapytał ze śmiechem
-Z tobą u boku - zawsze i wszędzie! -krzyknęłaś i wyszliście

Gdy dojechaliście na miejsce nie mogłaś w to uwierzyć. Nad wejściem do najsłynniejszego klubu w Londynie świeciło się twoje wielkie zdjęcie z napisem Szczęśliwej szesnastki! ! Nie mogłaś w to uwierzyć. Zaraz jak wyszliście z auta oślepiły cię flesze. To było dziwne bo wcale nie skupiały sie na Harrym tylko na tobie! Co tu się dzieje?! - zapytałaś się w myślach
W środku było mnóstwo baloników w kolorze twojej sukienki. Zresztą, wszystko - cały wystrój - był pod kolor! Było tam mnóstwo ludzi. Większość kojarzyłaś, sama się dziwiłaś jak wielu z nich znałaś osobiście. Wszyscy składali ci życzenia, a ty starałaś się znaleźć chwilkę na chociaż krótką pogawędkę z każdą osobą. To było zadziwiające jakie narosło wokół ciebie zainteresowanie.
Gdy zobaczyłaś jak twój książę z bajki łasi się na drinka złapałaś go za ramię i stanowczo powiedziałaś - Hola, hola! Dla ciebie to impreza bezalkoholowa o ile chcesz jeszcze mnie dzisiaj pocałować.- popatrzył na bar po czym na ciebie i od razu dał ci buziaka. -Cóż, powiem szczerze, że co jak co ale twoje usta są lepsze niż jakikolwiek alkohol. -Wplotłaś dłonie w jego loczki przyciągając go do siebie po czym słodko się pocałowaliście.
Po trzech godzinach byłaś już dość zmęczona o czym powiedziałaś Hazzie, a on od razu wskazał ci tylne wyjście.
Uciekliście tam jak dzieci chowając się przed paparazzimi. Gdy byliście już z powrotem u Hazzy zdjęłaś buty i rzuciłaś się na łóżko. Spałaś już u niego kilka razy zawsze jednak tylko się tuliliście. Nigdy nic nie zaszło dalej. Odpowiadało ci to, ale czułaś się gotowa na ten następny krok. Co oczywiście nie znaczy, że sama chciałabyś go prowokować. 


Harry wszedł do sypialni wpół rozebrany. Miał na brzuchu niezły kaloryfer, chociaż po jego drobnej budowie z pewnością nikt by się tego nie spodziewał. Tak, czy tak czułaś się przy nim jak ktoś kruchy i delikatny bo tak cię właśnie traktował. I bynajmniej nie miałaś mu tego za złe.
-Pomógł byś mi? - zapytałaś wstając i odwracając się do niego plecami. Chodziło ci oczywiście o rozpięcie zamka w sukience, ale o tym, że loczek nie widział cię nigdy w samej bieliźnie (a tego dnia jak na złość założyłaś najbardziej seksowny komplet!) pomyślałaś dopiero wtedy, gdy sukienka osunęła się po twoich nogach w dół. Gdy podniosłaś ją i szybkim krokiem udałaś się do szafy ją zawiesić poczułaś czyjeś ciepłe dłonie w talii. O nie...właśnie tego się obawiałaś. Dziękowałaś Bogu, że zabroniłaś swojemu kocurowi dzisiaj pić. Odwrócił cię w swoją stronę i przyciągnął do siebie kładąc głowę w zagłębieniu pod twoją szyją. 
-Hej! Serce ci zaraz z piersi wyskoczy! -powiedział po czym lekko pocałował zaczerwienioną okolicę tatuażu. Przejechałaś dłonią po balonikach na jego piersi. 
-To ty tak na mnie działasz. -zaśmiałaś się po czym poddałaś jego długim pocałunkom. 
Sama nie wiedziałaś kiedy ale leżałaś na łóżku, a Hazza całował cię po brzuchu schodząc coraz niżej. Gdy zsunął lekko twoje majtki w dół nie czułaś strachu. Ale on tylko się zaśmiał po czym pocałował cię w mostek i oboje się wyszczerzyliście.
Wstałaś z zamiarem udania się do łazienki na szybki prysznic po czym nasunęła ci się pewna myśl i stwierdziłaś -Hmmm...tobie też chyba przydałoby się odświeżenie...
Hazza jakby tylko na to czekał rzucił się do łazienki. Nie wstydziłaś się przy nim wcale. Nagła panika minęła. Śmialiście się i oblewaliście nawzajem płynami z kolorowych butelek. Teraz to wydawało ci się oczywiste. Żadne z was nie było skrępowane. Tuliliście się i całowaliście oblewani strużkami wody płynącymi rześko z sufitu. 
Nagle usłyszeliście dzwonek do drzwi. Harry wyskoczył z kabiny owijając się ręcznikiem. Ty nie mogłaś opanować się ze śmiechu. Ale zaraz, zaraz...a jeśli to twoi rodzice? I otworzy im mokry Harry owinięty tylko ręcznikiem w pasie?! Szybko wytarłaś się i wskoczyłaś w za duży szlafrok Hazzy. Cóż - lepsze to niż nic. Gdy usłyszałaś jakieś głosy byłaś już prawie pewna klęski. Postanowiłaś wyjść odważnie zdarzeniom naprzeciw, gdy w drzwiach zobaczyłaś...Nialla i tę jego dziewczynę! Wyglądali na bardzo skrępowanych. Oni i Hazza stojący po drugiej stronie drzwi. 
-Chyba przychodzimy nie w porę...-powiedział Niall z zamiarem odwrotu ale zatrzymałaś go niepohamowanym wybuchem śmiechu. Zdecydowałaś, że trzeba rozluźnić atomsferę. 
-Ależ nie! Chodźcie śmiało, uratowaliście mnie właśnie przed zamydleniem oczu na śmierć. - tutaj popatrzałaś wymownie na Harrego i zaprosiłaś ich gestem do środka. - Zaczekajcie sekundkę, tylko się przebiorę i niewiele myśląc wskoczyłaś z powrotem do łazienki. Założyłaś ulubioną pidżamę - krótkie spodenki wiązane na wstążeczkę i uroczą bluzeczkę na co narzuciłaś jeszcze bluzę z futerkiem. Wytarłaś włosy i zwinęłaś je w nieogarnięty kok po czym szybko wklepałaś w twarz krem.
-No, dobra. Jestem gotowa. -zaśmiałaś się wchodząc do salonu po czym popatrzyłaś na Harrego kręcącego się po kuchni w ręczniku.
-Harry, zboczuchu! Takie widoki zostaw dla mnie. Naszych gości mogą one niekoniecznie cieszyć. -posłałaś mu wrogie spojrzenie.
-Już idę coś na siebie włożyć królewno. -powiedział dając ci całusa i tym samym muskając twarz mokrymi loczkami. Zrobiło ci się smutno. Może następnym razem jednak zdecydujecie się na coś więcej? A właściwie ty zdecydujesz...

CZĘŚĆ 12   

Harry wysłał ci jak zwykle sms'a co do miejsca i czasu waszego spotkania. Tym razem miałaś szukać go w nando's, gdzie jadł lunch z chłopakami. Jednak, gdy dotarłaś na miejsce bar stał wręcz pusty. No, gdzie oni się podziali? -pomyślałaś po czym postanowiłaś działać. Zapytałaś dziewczynę z obsługi czy nie widziała uśmiechniętego chłopaka w brązowych loczkach otoczonego grupką kolegów. 
-Tak, tak był tutaj. Poszedł na zaplecze. - na zaplecze? Co to ma znaczyć? Chociaż cóż, Harry miał różne dziwne pomysły... -Idź w tamtą stronę. -dodała dziewczyna po czym wskazała ci kierunek. 
-Kierując się prosto drogą podaną przez dziewczynę, gdy nagle ktoś zasłonił ci od tyłu oczy. Nie poznawałaś tych dłoni. To z pewnością nie był Hazza. Zaczęłaś się bać i szamotać. Druga osoba złapała cię za kostki w ten sposób cię unieruchamiając. Czy to był jakiś żart?
Czułaś, że niosą cię po schodach w górę, twoje serce szamotało ci się w piersi tak, że byłaś pewna, że zaraz z ciebie wyskoczy. Nagle wynieśli cię na świeże powietrze. Pod stopami poczułaś ziemię. Wewnętrznie przygotowywałaś się do najważniejszej walki w twoim życiu, gdy napastnik delikatnie zabrał dłonie od twojej twarzy i usłyszałaś głośny krzyk: 

NIESPODZIANKA!!!


Nogi się pod tobą ugięły. Przed tobą stali twoi roześmiani przyjaciele i rodzina nie zdający sobie najwyraźniej sprawy z tego, że myślałaś, że to ostatnie chwile twojego życia.
Przygotowali wspaniałe przyjęcie w ogródku na dachu nando's, w którym zwykle odpoczywał personel lokalu podczas przerwy śniadaniowej. Do krzaczków dookoła dachu poprzywiązywanych było mnóstwo baloników w pastelowych kolorach. Wszędzie były niskie stoliki załadowane specjałami nando's, a przy nich leżały kolorowe pufy. Po bokach stały głośniki, z których wypływała przerobiona wersja 'Happy Birthday' w wydaniu chłopców. Naprzeciwko ciebie stał niski, biały stolik, a na nim ogromny tort w kształcie 16, dookoła którego stały lukrowe figurki wszystkich ważnych dla ciebie osób. Dookoła tortu stali właśnie oni. Śmiali się i robili ci zdjęcia bez opamiętania, a właściwie pewnie cię nagrywali żeby potem pochwalić się swoim genialnym pomysłem (właściwie czyj to był pomysł?!) na wszystkich możliwych portalach społecznościowych.

Z pewnością zrobiłaś się biała jak ściana. Cała krew odpłynęła ci z twarzy. Harry, który wynurzył się z zza tortu chyba postanowił coś na to poradzić bo podbiegł do ciebie krzycząc 'Wszystkiego najlepszego moja piękna!' i głęboko cię pocałował natychmiastowo uruchamiając wszystkie mięśnie twojej twarzy.

-Matko! Dziękuje wam! Jesteście wspaniali! Całkowicie zapomniałam o tych nieszczęsnych urodzinach. Ale mam prośbę do organizatora : czy następnym razem mógłbyś jednak nie symulować mojego porwania doprowadzając mnie do stanu przedzawałowego? - tutaj spojrzałaś znacząco na Hazzę, a on tylko odpowiedział skruszony - Nie widziałem innego sposobu na całkowite zaskoczenie.  - odwzajemniłaś wtedy jego pocałunek z miną mówiącą 'Ty głuptasie! Przecież wiesz, że i tak cię kocham!' Wtedy wszyscy do ciebie podeszli i zaczęli dopychać się trzymając w dłoniach kolorowe pudełka. 
-Hej! Hej, spokojnie. [T.I] jest tylko jedna i się nie rozerwie. - powiedział loczek i sprawnie ustalił kolejkę. Było ci dość niezręcznie ale 'jak trzeba to trzeba' pomyślałaś.
Wśród gości tego przyjęcia-niespodzianki było wiele osób, które ostatnimi czasy zaniedbywałaś. Nikt jednak nie miał ci chyba tego za złe. W końcu wiele się działo. 
Josh, Annie, Peggi, Rebecca. Grace z rodzicami - ciocią Chloe i wujkiem Samem, twoi rodzice i...O jeju! Sonia! Najlepsza przyjaciółka z Polski. Znałyście się od malutkiego...
-Sonia! Matko! Skąd tu się to wzięłaś! Widzę, że mój loczek naprawdę się spisał. -popatrzyłaś zalotnie na Hazzę po czym rzuciłaś się w objęcia dziewczyny. 
-Dzwoniłam żeby cię uprzedzić głupku! Mama znalazła w Londynie pracę na wakacje i zgodziła się żebym jechała z nią. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Gdy do mnie zadzwonił myślałam, że zemdleję. Pamiętasz jak gadałyśmy w Polsce o tym, że kiedyś będą naszymi mężami? Wiedziałyśmy, że to niemożliwe, a jednak...-mrugnęła porozumiewawczo okiem
-Nikt tu nie mówił o małżeństwie! -krzyknęłaś jak zwykle o ton za głośno po czym głupkowato się zaśmiałaś -A ty nie marzysz już o swoim blondynie? - zapytałaś po chwili powracając do tamtych miłych wspomnień
-Myślę o nim cały czas. Żałuję, że musiał zostać w Polsce. - od razu ją zrozumiałaś i obie wybuchnęłyście śmiechem
Oliwii i Sandry nie było. Harry mówił, że nie mógł się do nich dodzwonić. Cóż, szkoda.
Potem podeszły do ciebie chłopaki. A właściwie zostali pogonieni przez zielonookiego bo byli potwornie zajęci zabawą z twoimi braćmi. Jeju, oni naprawdę kochają dzieci - pomyślałaś. Wyglądali uroczo. Ubrali się pod kolor niczym na występ. Przy Zaynie stała Perri, przy Louisie Eleanor, a przy Niallu...no właśnie, kto to był?
Dziewczyna była naprawdę śliczna. Ciemne loki spływały jej po plecach. Uśmiechała się nieśmiało. Nialler czule obejmował ją w talii. Hazza wspominał ci, że jakieś dwa tygodnie temu coś stało się dobrej przyjaciółce Nialla, którą poznał podczas kręcenia klipu, gdy spali na campingu na środku pustyni. Bardzo się polubili, ale Niall zarzekał się, że to tylko przyjaźń. Ona jednak tak bardzo za nim tęskniła, że postanowiła rzucić się w ogień. Straszne! Zastanawiałaś się wtedy co ty byś zrobiła gdybyście musieli się z Hazzą rozstać. Gdy on uważał by to za coś normalnego, a ty oszukiwała się, że przecież nic wielkiego między wami nie było żeby potem tak cierpieć...Chyba nadszedł czas na przyznanie przed sobą, że całkowicie się od niego uzależniłaś. Nawet w tak krótkim czasie. Przecież ta dziewczyna i Nialler też nie znali się długo. Miłość uzależnia szybko i bardzo trudno się z niej wyleczyć...
Zamyśliłaś się tak, gdy Lou dał ci buziaka w policzek co powtórzyli potem wszyscy chłopcy. To było bardzo miłe ale już zaczynała cię boleć ta strona twarzy więc ucieszyłaś się, że jest ich tylko czterech. 
-A my mamy dla ciebie wspólny prezent. - wyszczerzył się Lou. Go jak dotychczas znałaś najlepiej. 
-Ale nic więcej nie zdradzimy bo to część niespodzianki. - puścił oko Liam - I radzimy ci założyć to - Zayn podał ci wielkie pudło -Ale masz je otworzyć dopiero, gdy Harry cie o to poprosi. -dodał po chwili
-Dobra - uśmiechnęłaś się do nich szeroko. -Chociaż od dziś zacznę na prawdę mieć lęki przed niespodziankami. -dodałaś i wszyscy zaczęli się śmiać.
Po godzinie świetnej zabawy w tym i tak dość kameralnym gronie Harry pożegnał wszystkich w twoim imieniu dodając tajemnicze 'Do zobaczenia'. Co on kombinował? 
-Pa kochanie! - powiedziała mama wychodząc i jednocześnie zabierając Zaynowi małego Max'a, któremu najwyraźniej bardzo spodobało się blond pasemko chłopaka.- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego słońce. 

Zostaliście na dachu sami z Hazzą. 
-No dobrze, teraz czas na prezent ode mnie. -powiedział po czym otworzył nieduże pudełko z otworami, którego nie wiedziałaś czemu ale wcześniej nie zauważyłaś. I wyjął z tego pudła - tak! Malutkiego, puszystego, białego kocurka. Maleństwo miało zawiązaną na szyi czarną wstążkę i wyglądało po prostu ślicznie. Kociak mieścił się w dłoni. -Chciałbym aby ci mnie przypominał. No wiesz, te loczki. - Hazza uśmiechnął się słodko po czym klęknął na jedno kolano i trzymając zwierzątko w dłoniach zapytał:
-Będziesz moją kocicą? -robiąc słodką minę, która upodobniła go od razu do kotka. Roześmiałaś się i odpowiedziałaś
-Oczywiście. Od dziś będę twoją kocicą na własność. - pocałowałaś go z uśmiechem. A może to jednak go szukałaś? 


Po przyjęciu w nando's twój nowy kocur zabrał cię tam, gdzie w sumie planowaliście dzisiaj pójść. Mianowicie do salonu tatuażu. 
Twój kot ochrzczony imieniem Harry Junior siedział grzecznie na kolanach córki właściciela salonu, która była nim najwyraźniej zachwycona. 
Kwestia tatuażu nie była zbyt łatwym tematem, ale po wczorajszej rozmowie z mamą wiedziałaś, że masz jej zgodę. Obrazek był przemyślany i miał symbolizować to o czym chciałabyś zawsze w życiu pamiętać - o pogoni za marzeniami. Ponadto już zawsze będzie przypominać ci te miłe chwile spędzone z loczkiem, które bez względu jak to się dalej potoczy chciałabyś pamiętać. 
Byłaś pewna, że podobne są uczucia Hazzy bo to ile znaczyły dla niego jego tatuaże zrobiło na tobie duże wrażenie i zmieniło twój pogląd na tę sprawę.

Postanowiliście zrobić sobie te tatuaże w tym samym miejscu - tuż nad sercem.

Prawie nie bolało. Zielonooki cały czas trzymał cię za rękę. Ani jedna łza nie spłynęła po twoim policzku. Wszystko poszło szybko i sprawnie. Trwało to dosłownie 10 minut bo tatuaż był malutki i nieskomplikowany.

Wyszliście z salonu trzymając się za ręce. Ty z kotem pod koszulą. Oboje czuliście się teraz lżejsi. Leccy niczym te małe baloniki, które unosiły się nad waszymi sercami. 


CZĘŚĆ 11


Nie mogłaś się już doczekać co dla ciebie przygotował. Jednak na razie szliście sobie chodnikiem nie mogąc przestać się śmiać bo Hazza mówił jak po prostu..no po prostu ufoludek.
-O nie! Tak dobrze nie będzie! - krzyknął w końcu ze śmiechem i podbiegł do sprzedawcy balonów.
-Nigdy! Ja tego wdychać nie będę! - zrobiłaś duży krok do tyłu o mało nie przewracając 
-A kto powiedział, że będziesz musiała coś wdychać? - zapytał zadziornie po czym zaciągnął się helem z balonika i objął cię tak szybko, że nie byłaś w stanie zareagować. Wpił się swoimi ustami w twoje i nawet się nie zorientowałaś jak podzielił się z tobą cienkim głosikiem.
-Ty podstępny draniu! - pisnęłaś jak najgłośniej mogłaś przez co ludzie dookoła od razu zaczęli się śmiać. Harry się wyszczerzył po czym złapał cię za talię i poszliście dalej. Już oboje mówiąc jak istoty nie z tej planety. W sumie było w tym trochę prawdy bo przy Harrym zawsze czułaś się jakbyś była zupełnie inna od tych wszystkich ludzi wokoło.
Gdy doszliście na duży parking Hazza wyjął z kieszeni lśniącą tasiemkę i zawiązał ci ją na oczach.
-Ej! Co to ma znaczyć?- zapytałaś zdziwiona 
-To część niespodzianki powiedział H. Nie mogę nic zdradzić. 
-No cóż. Jak trzeba to trzeba. -znowu się zaśmiałaś po czym poprowadzona przez loczka wsiadłaś do samochodu. 
 Jechaliście długo w całkowitej ciszy. Gdy dojechaliście i wyszłaś z samochodu wszystkie kości zaczęły ci strzelać. 
-Hej! Tylko mi tu się nie rozleć! - usłyszałaś za plecami śmiech Harrego, jednak w jego głosie słychać było spięcie.
-Dobrze, pod warunkiem, że zdejmiesz mi to w końcu z oczu.- Hazza delikatnie odgarnął twoje włosy. Zagilgotało cię to więc drgnęłaś. Rozwiązał tasiemkę i twoim oczom ukazało się coś niesamowitego.
Mały domek calutki oświetlony mnóstwem zapalonych świeczek. Wyglądało to cudnie. Świeczki - w różnych kolorach i rozmiarach były wszędzie! W trawie, po bokach ścieżki prowadzącej do budynku i w końcu rozświetlały go od środka i od zewnątrz ustawione wzdłuż wielkich szyb. 
-Matko! To...to jest po prostu piękne! - wybełkotałaś zachwycona nie wiedząc co powiedzieć
-Naprawdę ci się podoba? - szczera radość w jego oczach i tym słodkim uśmiechu dała ci do zrozumienia jak bardzo mu na tym zależało, a więc i ile ty dla niego znaczysz. Przytaknęłaś.
-Więc chodź za mną.- powiedział i pociągnął cię za rękę w stronę domku. Weszliście na duży taras urządzony na dachu. Usiadłaś, a wtedy H wziął do ręki gitarę i siadając naprzeciwko zaczął śpiewać Little Things. Prawie się rozpłakałaś.
-Myślałam, że nie umiesz grać na gitarze! - krzyknęłaś, gdy skończył
-Poprosiłem Nialla żeby nauczył mnie tej jednej piosenki. Dla ciebie. 
-Mnie też ktoś kiedyś nauczył kilku chwytów. -powiedziałaś po czym złapałaś gitarę i zagrałaś prostą ale ładną melodię, która tak kojarzyła ci się z tym 'ktosiem'...
-Słodko się skupiasz jak to grasz. - powiedział po czym złapał cię za rękę i posadził sobie na kolanach.
-Czemu to wszystko musi być takie trudne? Na pewno podoba ci się takie życie? Nie czujesz się jak towar na sprzedaż? -zapytałaś bo te pytania męczyły cię nieustannie.
-Nie umiem ci odpowiedzieć. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie mam nawet czasu się nad tym zastanawiać.
-Harry...muszę zadać ci to pytanie. Tylko błagam nie śmiej się. - nic nie powiedział, ale powaga w jego spojrzeniu i tak ci wystarczyła.- Czy kiedykolwiek czułeś coś więcej do jakiegoś chłopaka? No, na przykład do...no nie wiem...Louisa? Fanki mają niezłego bzika na tym punkcie.
-Kocham chłopaków naprawdę mocno. Jak braci. I czasami mam takie odczucie, że mógłbym być, z którymś z nich, ale po prostu nie mam takiej potrzeby. Myślę nawet, że mi nie jest mi przeznaczona prawdziwa miłość. - nie miałaś mu za złe tych słów. Bo ty też nie traktowałaś tego 'związku' z Hazzą poważnie. Dzisiaj, gdy pocałował cię żeby wpuścić do twoich ust hel paparazzi na pewno napstrykali wam mnóstwo zdjęć. Ale miałaś to gdzieś. Nie obchodziło cię co o tobie czy Harrym napiszą, jakie zdjęcia pokażą się w internecie albo gazetach. Jeśli chciałaś coś wiedzieć to pytałaś jego. Byłaś pewna, że on zawsze jest z tobą szczery. Trudno było ci określić realację między wami. Byłaś w nim zakochana, ale go nie kochałaś.
-Zakochałam się w tobie, wiesz?
-Ja w tobie zakochałem się już dawno. 
-Ale nie kochamy się chyba, prawda? - na te słowa loczek przytaknął po czym dodał
-Słowa 'Kocham cię' powinny być wypowiedziane do tej jednej, jedynej osoby w życiu. Dojrzale i gdy jest się pewnym, że nadszedł już moment na zatrzymanie się w kadrze. -ktoś inny mógłby tego nie rozumieć. Ty rozumiałaś doskonale.
-Chyba jesteśmy rozbitkami. Myślisz, że kiedykolwiek znajdziemy w końcu to czego szukamy?
-Mógłbym odpowiedzieć ci na to pytanie gdybym wiedział czego szukam. - w jego słowach usłyszałaś swoje myśli.
---
-Opowiedz mi o swoich tatuażach. Chciałabym wiedzieć co każdy z nich dla ciebie oznacza. -poprosiłaś, a zielonooki odkrywał przed tobą po kolei kolejne malutkie cząstki siebie. Byłaś zdziwiona, że umie o każdym coś opowiedzieć. Każdy wiązał się z jakąś historią. 
-Chyba mam pomysł na nasze jutrzejsze spotkanie. -powiedziałaś, gdy skończył po czym powiedziałaś mu na ucho swój plan jak gdyby ktoś mógł was usłyszeć.



CZĘŚĆ 10


Na stacji metra czekały dwie dziewczyny. Jedna, bardzo wysoka wyglądała na zniecierpliwioną i zezłoszczoną. Brązowe włosy miała związane w luźny koczek. Miała na sobie luźną bluzę z kokardką, czerwone rurki i conversy z flagą Wielkiej Brytanii. Druga, niższa siedziała znudzona na wielkiej, niebieskiej walizie. Jasnobrązowe włosy upięte miała w zadziorną kitę, którą właśnie poprawiała.
-Hej! O której ty byłaś umówiona z tą babcią, co? - zapytała 
-No godzinę temu miała być! - krzyknęła wysoka
-To co ona ma sklerozę czy jak? 
-Jeju! Nie wiem. O co chodzi?! Nie mogę się do niej dodzwonić!!!

Nagle rozległy się straszne piski. Z metra wysiadł właśnie ktoś kto został natychmiast obklejony przez krzyczące fanki i paparazzi. Słychać też było głośny dziewczęcy śmiech.

---

To było zabawne. Po imprezie u Grace postanowiłaś, że codziennie z Harrym będziecie robili razem coś głupiego. Chociaż przez pół godziny. To było zaskakujące jak szybko reagowaliście na swoje wzajemne wiadomości. Harry się wymykał i spotykaliście się w ustalonym miejscu. To był zwykle najfajniejszy czas w ciągu całego dnia.

Od tamtej parapetówki minął tydzień. Nie uważaliście się za parę. Przynajmniej oficjalnie. Chodziliście za rękę, przytulaliście się za to nie całowaliście bo nie mieliście zamiaru dzielić się tym wszystkim z całym światem, a przez to, że Hazza był bardzo zapracowany nie mieliście dużo czasu dla siebie. Nie chciałaś być też częścią jego kariery. Nie udzielałaś wywiadów (chociaż przez ten tydzień napłynęło naprawdę wiele propozycji), nie pchałaś się do sesji czy na imprezy. Bardzo ci to odpowiadało. Zyskałaś wyjątkowego przyjaciela, z którym mogłaś po prostu...tworzyć wspomnienia.
Tego dnia namówiłaś go abyście przejechali się razem metrem po całym Londynie i patrzeli na reakcję ludzi. Robili takie zwykłe rzeczy - pytali o godzinę, prosili o gumę czy pożyczenie monety.
To było w tym najzabawniejsze, że wiele osób nie wiedziało z czego się tak śmiejecie, a przecież przed nimi stał milioner. Nastolatek, który był sławny na całym świecie, i za spotkanie z którym tysiące fanek dałyby się pokroić.
Właśnie wyskoczyliście z metra gdy oblazły was piszczące dziewczyny i paparazzi. Robiliście głupie miny do zdjęć, udawaliście, że nie wiecie o co chodzi. Gdy Harry był z tobą to był czas tylko dla ciebie. Żadnych autografów. Żadnych zdjęć.
Nagle, gdzieś na końcu stacji zobaczyłaś dwie, bardzo znajomo wyglądające dziewczyny. Patrzyły w stronę tłumku zaciekawione. I wtedy je rozpoznałaś. Sandra i Oliwia! Przyjaciółki z Polski, z którymi nie utrzymywałaś kontaktu odkąd wyjechałaś bo wiedziałaś, że nie wrócisz więc nie miało to większego sensu. Rzuciłaś się w ich stronę. Hazza nie wiedząc co się dzieje pobiegł za tobą wyszczerzony.
-Boże! Dziewczyny! Ile to czasu minęło?!- rzuciłyście się sobie w objęcia. One też nie mogły w to uwierzyć.
-[T.I]? - zapytała niższa Oliwia po czym zaczęła się śmiać. - Wierz mi, że my bardziej.
-Jeju! Ale co wy tu właściwie robicie? Na stacji metra w Londynie!- zapytałaś
-No jak to co? Czekamy na babcinkę Sandry, która o nas najwyraźniej zapomniała. - Sandra zrobiła przepraszająca minę. Roześmiałaś się. Po czym przypomniałaś sobie o loczku stojącym za twoimi plecami.
-A, no właśnie! To jest Harry. Harry, to są Sandra i Oliwia. Moje przyjaciółki z Polski.
-Miło mi poznać. -powiedział do dziewczyn z rozbrajającym uśmiechem
-Nie no, nie mogę! - krzyknęła Oliwia. W ogóle się nie zmieniła. Pewnie wciąż miała fazę na 1D. Zaśmiałaś się w myślach.
-Z czego? - zapytałaś udając, że nie widzisz w tej sytuacji nic nadzwyczajnego
-No jak to z czego?! Chodzisz z Harrym!!! 
-Spokojnie, spokojnie. Czy ktoś tu mówił coś o chodzeniu? - w tym momencie Hazza dał ci buziaka w policzek po czym pokazał swoje urocze dołeczki.
-No nieee. Ale czad i tak. - Oliwia nie mogła się opanować. Zrobiła się cała czerwona. 
-Słońce, musimy niestety lecieć. -powiedział smutnym głosem zielonooki patrząc na komórkę. No tak, cudowne pół godziny dobiegło końca. 
-Dobra. -powiedziałaś patrząc na niego. Po czym dodałaś - A gdzie szanowna babcia mieszka Sandrulu? - uwielbiałaś tak na nią mówić. Sandra podała adres po czym odparłaś. - To po drodze do studia. Moglibyśmy odwieźć dziewczyny? - zapytałaś słodko. 
-Nie ma problemu. To akurat mogę dla ciebie zrobić.
-To co wy na to?
-No zajebiście! - krzyknęły razem
-Czyli mamy odpowiedź. H, gdzie zostawiłeś samochód? -spytałaś loczka
-Jest pewnie gdzieś nad nami.- odpowiedział pokazując na schody do wyjścia z metra. 
-No to idziemy! - krzyknęłaś po czym w czwórkę wyszliście na ulicę
Hazza władował rzeczy dziewczyn do bagażnika i pojechaliście pod wskazany adres. 
-Dzięki wielkie za podwózkę i mega miłe spotkanie! - krzyknęła Oliwia, gdy się żegnaliście.
-Nie ma sprawy. Musimy się jeszcze kiedyś spotkać! - odpowiedział H i ruszyliście w stronę studia.

---
Siedziałaś pod pokojem nagrań i piłaś smakowitą kawę z toffi. Hazza oczywiście się spóźnił ale wszyscy byli przyzwyczajeni. Rzadko towarzyszyłaś mu w takich chwilach, ale była sobota, a ty nie miałaś żadnych planów no i w końcu - obiecał ci jakąś niespodziankę.
Siedziałaś już godzinę, więc jako, że ci się nudziło postanowiłaś zrobić coś głupiego. 
Wyszłaś przed budynek szukając jakiegoś pomysłu, gdy zobaczyłaś sprzedawcę balonów z helem. To było to! Kupiłaś kilka baloników dostając drugie tyle gratis.
Przebiegłaś przez korytarzyk dla ochrony i w ten sposób weszłaś osobnym wejściem na dach budynku. Szybko znalazłaś wyloty od klimatyzacji. Kiedyś pomagałaś pewnemu chłopakowi...no właśnie. Zresztą teraz to nieistotne. Ważne było to, że znałaś się na klimatyzacjach. Szybko znalazłaś odpowiednią rurę prowadzącą do pokoju nagrań. Na szczęście było całkiem bezwietrznie. Zaczęłaś po kolei rozwiązywać baloniki i wpuszczać hel do tłoczni z wiatraczkiem, która kierowała powietrze do klimatyzacji w tym konkretnym pomieszczeniu, o które ci chodziło. Gdy wypuściłaś hel ze wszystkich baloników nie mogąc opanować się od śmiechu wbiegłaś z powrotem do budynku zatrzaskując za sobą drzwi od wejścia na dach. Wbiegłaś do sali roześmiana. Nikt nawet na ciebie nie spojrzał. Wszyscy byli skupieni na inny problemie. 
-Co się stało?
-Ej, chłopaki! Nie wygłupiać się!
Chłopcy po nawdychaniu się tlenu nie byli w stanie śpiewać normalnym głosem. 
-To chyba koniec nagrań na dziś! - krzyknęłaś szczerząc się. Hazza od razu do ciebie wyskoczył. 'Spryciula' szepnął ci na ucho gdy wychodziliście. Wiedziałaś, że Paul będzie wściekły. Ze wiele innych osób będzie wściekłych. Ale to jego uśmiech się dla ciebie liczył. I to, że przy nim czułaś się jak w śnie. Naprawdę mogłaś teraz robić wszystko.


CZĘŚĆ 9 


Gdy wróciliście impreza wciąż trwała w najlepsze. Harry nie chciał cię puścić ani na moment, ale byłaś zmęczona tym szalonym dniem i to o czym marzyłaś to szybki prysznic i wygodny materac. No i może jeszcze ktoś do towarzystwa...
-Harry, idę wziąć prysznic i się przebrać w coś wygodnego. Zaczekaj na mnie u Grace. - próbowałaś przekrzyczeć muzykę i przez chwilę ukłuło cię jego niewidzące spojrzenie. A może chciał zostać i się zabawić? Zrobiło cię się przykro. Tak, jednak tu była między wami przepaść. - No, chyba, że chcesz jeszcze potańczyć czy coś... -dodałaś szybko
-A ty chcesz? - zapytał, na szczęście w jego głosie nie było nic niepokojącego. Jak zwykle sama słodycz.
-Niekoniecznie. -odparłaś
-W takim razie ja też nie. -powiedział po czym uśmiechnął się i dał ci ręką znać, że idzie do pokoju Grace aby tam na ciebie zaczekać. Odetchnęłaś z ulgą po czym pobiegłaś do łazienki.
Gdy weszłaś do pokoju kuzynki Hazza siedział na poduchach przy oknie. Usiadłaś na przeciwko niego i zapatrzyłaś się w ten nocny krajobraz. 
-Nie chciał byś czasami wrócić do czasów kiedy nie byłeś sławny? - zadałaś pytanie, które wzięło się w twojej głowie nie wiadomo skąd. Zastanawiał się dłuższą chwilę po czym odpowiedział
-Nie chciałem dopóki nie spotkałem ciebie. Uświadomiłem sobie teraz, że byłem dotychczas marionetką w rękach menagerów nawet tego nie zauważając. Dopiero teraz poczułem się wolny, ale wiem, że to nie potrwa długo. Co chwila mamy jakieś koncerty, spotkania, sesje, wywiady. W sumie chłopaki chyba też to czują. Staramy się być sobą, robić coś głupiego żeby nie zwariować, ale nie na tym to powinno polegać. -rozumiałaś go i jego smutek. Teraz pewnie czuł motyle w brzuchu tak samo jak ty. Jutro znowu będzie rozchwytywaną gwiazdą. Miał wolny jeden dzień w tygodniu i tak naprawdę tylko przez ten jeden dzień żył. Bo w pozostałe dni inni żyli za niego. To było straszne.
-No to musimy coś z tym zrobić. Chciałabym żebyś mógł na co dzień robić też coś dla siebie.
-Mmm...-odpowiedział tylko bo tak jak ty zdawał sobie sprawę, że teraz jego życie należy do kogoś innego i jest wiele osób, których on nie może zawieść. Przysunęłaś się do niego i oparłaś głowę o jego tors. Objął cię ramionami i mocno przytulił. Siedzieliście tak wpatrzeni w to miasto, dzięki któremu się poznaliście i rozmyślaliście o tym dlaczego akurat tak potoczyły się wasze losy.
Grace i Brian leżeli na dużym materacu, który służył G za łóżko. Gdy postanowiliście z Hazzą także się położyć podeszłaś do swojej kuzynki. Spała z uśmiechem na ustach. Ona zawsze jest szczęśliwa. pomyślałaś. Postanowiłaś zrobić jej jednak przysługę i zdjęłaś jej czarne rajstopy z wymyślnymi ściegami, które z pewnością zostawiły by na jej nogach nieprzyjemny ślad, bransoletkę i kolczyki (jak ona mogła się w tym żelastwie położyć?!) po czym przykryłaś ich kocem. Hazza pomógł wyjąć ci zapasowy materac ze schowka za szafą i złączyliście go z ich materacem po czym od razu się położyliście. Dzięki Bogu, gdy się kąpałaś loczek zmienił koszulę i rurki na jakiś wygodny dres, który prawdopodobnie wziął ze sobą. Wtuliliście się w siebie i H przykrył was kocem. Naprawdę, miałaś wrażenie, że ta chwila mogłaby trwać wieczność. On delikatnie gładził cię po plecach odgarniając kosmyki włosów i na zmianę dawał czułe całusy w ramię. Naprawdę bardzo nie chciałaś żeby Londyn znów budził się po tej nocy do życia bo niestety wiedziałaś, że twój związek z H będzie wymagał wielu poświęceń.


CZĘŚĆ 8 


-Mamo, muszę ci coś powiedzieć. -zebrałaś się w końcu na odwagę
-Coś się stało kotku?
-Tak, ale tutaj nie będę z tobą o tym rozmawiała. Chodź do łazienki. -pociągnęłaś ją przez tłum gości do niedużego pomieszczenia. Było tam zdecydowanie ciszej. 
-No, a więc... - odetchnęłaś i oparłaś się o brzeg wanny
-Słucham - powiedziała mama z uśmiechem
-Jest tutaj bardzo ważna dla mnie osoba. Chłopak. - ledwo to z siebie wydusiłaś. Nie dość że NIGDY nie miałaś jeszcze chłopaka z prawdziwego zdarzenia to z tym wiązało się jeszcze wiele innych kłopotów...
-Mmm...no to bardzo cieszę się, że go poznam.
-No właśnie. Chciałabym cię na to przygotować. Bo właściwie go już znasz.
-Naprawdę?
-Tak ale to może być dla ciebie spory szok. Ostrzegam. 
-No to lepiej już mi powiedz kto to taki i miej to z głowy.
-Najprościej będzie chyba jak powiem, ze to Harry Styles. Z One Direction. - w łazience zapadła niezręczna cisza. Nie mogłaś nic odgadnąć z miny twojej mamy. - Amnezja mi już przeszła. To Harry zawiózł mnie wtedy do szpitala. I możesz mi wierzyć lub nie ale on tu jest. Jest coś jeszcze. Nie zdziw się jeśli zobaczysz gdzieś nasze zdjęcia. W gazecie czy komputerze. Bo już się rozniosło że tak powiem...
-Kochanie, cieszę się twoim szczęściem ale wiesz z czym to się wiąże, prawda? Wiem, że nie jesteś gotowa na coś takiego. To cię przerośnie. -odetchnęłaś głęboko bo wiedziałaś, ze to prawda. Twoja mama zawsze trafiała w sedno.
-Wiem, wiem. Ale chyba każdy musi przeżyć jakąś młodzieńczą miłość, prawda? Po prostu czuję motyle w brzuchu, chciałabym choć raz od dłuższego czasu móc poczuć się wolna. Czy chcesz tego czy nie wyjazd do Londynu przewrócił moje życie do góry nogami. Czuję się wiecznie za coś albo za kogoś odpowiedzialna. Nie mam czasu na robienie głupot. A chciałabym no rozumiesz..po prostu tworzyć wspomnienia...
-Wiem o co ci chodzi córcia i przykro mi, że tak to wygląda ale jesteśmy po prostu z Tomem bardzo zapracowani. Ale myślę, że już czas na małą niespodziankę jaką mam dla ciebie. Kupiliśmy dom w bardzo ładnej okolicy. Jest prawie urządzony więc myślę, że za miesiąc będziemy mogli się tam przeprowadzić.  Będziesz miała własny pokój z balkonem, który urządzisz jak chcesz. I w związku z tym w nowym roku szkolnym pójdziesz do artystycznej szkoły w tamtej dzielnicy. Tam są idealnie warunki na nasze nowe, wspólne życie tutaj. Tom będzie miał blisko do kliniki, do której się dostał na wyższe stanowisko. Chłopcy pójdą do nowoczesnego przedszkola koło domu. A ja myślałam nad otwarciem w końcu tej wymarzonej restauracji. Już nawet znalazłam lokal.
-Jeju! To wielka niespodzianka! Świetna, tylko jak Kate to przeżyje...chociaż to i tak w sumie nic miedzy nami nie zmieni i tak będziemy się spotykać. Mamo, jestem pod wrażeniem. Bardzo się cieszę, że w końcu zaczęliście z Tomem realizować swoje marzenia.
-Właśnie. Więc nie mogę ci zabronić tej twojej nowej miłości. Chcę żebyś wiedziała, że zawsze będę cie wspierać. No to może chodźmy do tego Harrego. Niech nie czeka.

Gdy wyszłyście od razu go zobaczyłaś. Był bardzo zestresowany. Twoja mama zresztą też. Chciało ci się śmiać na ten widok.
-Witam! Nazywam się Harry Styles i to ja jestem tym amantem, który w tak niecny sposób uwiódł pani córkę. Bardzo mi przykro. - gdy powiedział to takim poważnym tonem nie powstrzymałaś się i wybuchnęłaś śmiechem
-Mamo, to jest właśnie Harry. Harry, moja mama. I co chyba nie taki, mamusiu diabeł straszny jakim go malują, co? - zapytałaś się specjalnie po polsku
-Czy ja wiem. Wygląda na zestresowanego. Już go lubię. - zaśmiała się mama. Oj, żeby tylko widziała jak ona wygląda...pomyślałaś.
-Zaraz, zaraz. Co to za sztuczki. Proszę o mówienie w języku urzędowym. - powiedział loczek znów poważnym tonem. Zaśmiałyście się z mamą obie.
-Czy mógłbym zabrać pani córkę na wieczorny spacer? -zapytał nieśmiało. Wciąż udając dżentelmena.
-Dobrze już dobrze. Tylko ostrzegam, że jak nie wrócicie przed 23 to już nigdy jej nie zobaczysz. - powiedziała groźnym głosem mama, a Hazza wziął to chyba na poważnie.
-Dziękuję bardzo. Będziemy przed 23. - zaskoczył cię bo dziękuję bardzo powiedział łamaną polszczyzną wprawiając nie tylko ciebie ale też i twoja rodzicielkę w osłupienie.

Na szczęście paparazzim znudziło się już wyczekiwanie na was więc mogliście spokojnie wymknąć się pod osłoną nocy. Nic do siebie nie mówiliście, szliście po prostu za rękę co jakiś czas śmiejąc się nie wiadomo z czego i to wydawało ci się cudowne. Po jakimś czasie zrobiło się naprawdę zimno. Nie musiałaś nawet nic mówić. Zielonooki od razu to wyczuł i bez wahania zdjął z siebie ciepłą bluzę i zarzucił ci na plecy. Było ci naprawdę miło, nie spodziewałaś się tego. Stanęłaś na palcach przodem do niego licząc na buziaka. Niespodziewanie ofiarował ci znacznie więcej. Najpierw delikatnie musnął twoje wargi, a potem lekko oparł cię o drzewo i z ręką nad twoją głową kontynuował długi pocałunek. To było naprawdę słodkie. Głupio było ci to sobie przyznać ale zawsze miałaś go za lekkiego zboczucha. Jak widać, pozory mylą. 
-Harry...-popatrzałaś mu głęboko w oczy - mam dla ciebie złą wiadomość. 
-Tak? -spytał przerażony
-Niestety, niestety ja chyba...-westchnęłaś głęboko - ja...nie...dam...rady iść dalej! - po czym zaczęłaś się dziko śmiać
-Ach, tak? No to zobaczymy! - krzyknął po czym złapał cię tak szybko, że nawet nie zauważyłaś kiedy trzymał cię już na barana. 
Gdy biegł przez parkową alejkę z tobą na plecach i oboje krzyczeliście głupoty naprawdę czułaś się jakbyś leciała. Wysoko na skrzydłach tej niecodziennej miłości.



CZĘŚĆ 7 

Nie chciał wypuścić cię z uścisku chociaż podczas pocałunku stykaliście się tylko ustami. Pozwoliłaś mu się przytulić. Czemu to wszystko musi być takie trudne?
Jego policzki były teraz mokre od twoich łez. Twoje - od jego. 
-Proszę, czy mógłbyś zawieść mnie na chwilkę do domu, a potem do mojej kuzynki? 
Kiwnął tylko głową. Gdy narzucał na siebie kurtkę i brał do dłoni klucz twoje serce powoli pękało na małe kawałeczki. Czy to możliwe, że ten ledwie buziak sprawił, że twoje stanowcze postanowienia miały lec w gruzach? 
Wyszliście na korytarz. Gdy jechaliście windą na dół nie patrzyliście na siebie i nic nie mówiliście. W samochodzie podałaś mu tylko adres. 

Wbiegłaś do mieszkania. Z szybkością światła przebrałaś się stosownie do imprezy, zrobiłaś mocniejszy make-up, do pojemnej torby włożyłaś wszystko co potrzebne na nocowanie u kuzynki. Nie zapomniałaś o rzeczach Eleanor, które starannie włożyłaś do osobnej torby, do której jeszcze dorzuciłaś w podziękowaniu czekoladki. Naprawa windy trwała długo. Dzięki Bogu po tych dwóch miesiącach mąk mogłaś swobodnie zjechać na dół bez zmartwienia o nogę uwięzioną w białej skorupie. 
Wskoczyłaś z powrotem do auta, podałaś Hazzie torbę z rzeczami Elle i pojechaliście do Grace. Gdy jednak już chciałaś dziękować H i wyskakiwać z samochodu ten wyszedł pierwszy i otworzył ci drzwi. Podał ci rękę, a gdy wyszłaś przyciągnął cię do siebie i zanurzył twarz w twoich włosach. Tak, twoje serce zdecydowanie było już doszczętnie pokiereszowane. 
Zdając sobie sprawę, że to było pożegnanie szybko wymknęłaś się z jego objęć i uciekłaś do jasnego holu budynku. Kątem oka widziałaś jeszcze jak patrzy za tobą przez szybę. Już miałaś do niego wybiec, kiedy zamknęły się drzwi windy i pojechałaś w górę.
Drzwi otworzyła ci Grace. Gdy cie zobaczyła była cała czerwona i rozentuzjazmowana. Ostatnio widziałaś ją taką gdy Mat Grey dał jej różę na walentynki. Musiało chodzić o chłopaka. 
-[T.I] właź szybko! Zaraz mi wszystko odpowiesz, baybe!
-Mi też miło cię w końcu zobaczyć. - odpowiedziałaś z uśmiechem. Naprawdę cieszyło cię to spotkanie - Ale co mam ci opowiadać?!
-No jak to co? Nie żartuj sobie!
-Hej [T.I]! Grace, spokojnie może najpierw zaprosisz [T.I] do środka, a dopiero potem ją zamęczysz na śmierć. Dobrze? - powiedziała ciocia Chloe, która właśnie wyszła z kuchni skąd dochodziły nieziemskie zapachy. Mieszkali tu już pół roku, ale dopiero teraz wszystko wykończyli stąd ta 'parapetówka' więc mieszkanie wyglądało zupełnie inaczej niż gdy ostatnio tu byłaś. Naprawdę świetnie. No i największą ozdobą domu była Chloe. Nie była podobna do Toma. Miała długie, jasnobrązowe włosy - starannie skręcone w delikatne fale lub upięte w dziewczęcy kok. Szczupła, wysoka z jasną cerą mogłaby być modelką. Do tego zawsze prezentowała się nienagannie. A Grace odziedziczyła poniej urodę, za to po tacie - charakter komedianta. Czasem zazdrościłaś im życia, które wiodą.
Jednak nie było czasu na rozmyślania. Grace wciągnęła cię do środka i scenicznym szeptem zakomunikowała -Chodźmy lepiej do pokoju bo tutaj pewna wścipska kobieta nie da nam spokoju. 
-Ej! Słyszałam! - krzyknęła jeszcze z kuchni Chloe. 

Grace miała świetny pokój. Zajmował poddasze zrobione pod sufitem mieszkania, a nad sufitem sypialni rodziców i łazienki. Przez to pokój był dość niski za to całą ścianę stanowiło podłużne okno, przez które Grace mogła co noc obserwować świecący się Londyn. Usiadłyście na poduchach przy oknie. Grace nie mogła opanować emocji.

-Czemu mi nic nie powiedziałaś?! - zapytała śmiejąc się i czkając jednocześnie
-Spokojnie. Spokojnie. - odpowiedziałaś również ze śmiechem, który jak wiadomo - jest zaraźliwy. - Czego ci nie powiedziałam? - naprawdę nic nie przychodziło ci na myśl. Przez te dwa miesiące odkąd się nie widziałyście nic się specjalnego nie działo. Grace odwiedziła cię twojego drugiego dnia pobytu w szpitalu, a potem przez pierwsze dwa tygodnie 'kalectwa', gdy nie chodziłaś do szkoły była u ciebie prawie codziennie żebyś nie zanudziła się na śmierć. Jedyne ciekawe zdarzenie miało miejsce dzisiaj. Ale o tym przecież nie mogła wiedzieć.
-Pytam się czemu nie przedstawiłaś mi swojego nowego chłoptasia zołzo! -  Nie zabrzmiało to miło, ale to była przecież Grace, która właśnie cieszyła się zdaje się twoim szczęściem. - Tylko no właśnie - jakim?!
-Ale Grace, coś musiało ci się pomylić. Nie mam chłopaka odkąd w trzeciej klasie moja wielka miłość zerwała ze mną zaręczyny na zielonej szkole. - nie mogłaś opanować śmiechu
-Tak?  A to - to co to jest? - zapytała podstawiając ci prosto pod nos swojego laptopa. Na ekranie widniało kilka bardzo wyraźnych zdjęć. Kilka pierwszych przedstawiało Harrego idącego w stronę kawiarni. Kolejne wchodzącego tam, a w końcu siadającego przy jakiejś dziewczynie z gipsem i całującego ją w policzek. Potem niezłe zdjęcia w ruchu - ktoś oblewa tą dziewczynę kawą. I w końcu roześmiana dziewczyna i Harry wsiadający do auta. Zmartwiony Harry za kierownicą. Na koniec - Harry tulący ją pod blokiem Grace...
-O cholera jasna! Skąd masz te zdjęcia?!!
-No jak to skąd? -Grace ochłonęła w jednej chwili i od razu spoważniała widząc twoją minę. -Są wszędzie. Na twitterze, facebooku, blogach, różnych stronach plotkarskich. 
-Boże...- nie wytrzymałaś. Rozpłakałaś się jak małe dziecko.
-O cholera! [T.I] czy na tym zdjęciu jest nasz wieżowiec?! 
-Tak!!! To przecież zdjęcie sprzed kilku minut!!! 
-[T.I] nie chcę cię denerwować ale... -pokazała palcem okno. No tak. Szyby w jej pokoju wychodziły na przód budynku. Gdy spojrzało się w dół można było zobaczyć wejście. Już domyślałaś się co ukaże się twoim oczom gdy tam zerkniesz. Miałaś rację. Przed wejściem stał już tłum paparazzich i zdaje się - grupka fanek?, których ochrona usiłowała utrzymać przed budynkiem. 

Rzuciłaś się do swojej torebki. Szybko wygrzebałaś znajomą karteczkę i wpisałaś numer w komórkę. 
'Harry! Wiem, że to nie czas i nie miejsce ale przebierz się, pożycz od kogoś samochód żeby cię nie rozpoznali i przyjeżdżaj. Błagam.'

Po czym rzuciłaś szybko do Grace - Chyba twoja mama się nie zezłości na jeszcze jednego gościa na imprezie, co?
Grace zaświeciły się oczy. -Hmmm...a ten. No wiesz...może by tak dla mnie jakieś towarzystwo?
Spojrzałaś na nią. Wiedziałaś, że uwielbiała Liam'a ale nie sądziłaś aby się udało. Szybko posłałaś kolejnego sms'a.
'To impreza u kuzynki. Zabrałbyś ze sobą kogoś? Ona mi nie wybaczy.'
'Już wychodzę. Spróbuję kogoś załatwić. Spokojnie.'

Odetchnęłaś z ulgą. W domu robiło się coraz więcej gości. Czatowałaś przy drzwiach. Po kolejnym dzwonku  pojawili się równocześnie Tom, mama i... no właśnie...Harry.
Gdy wszedł nie zauważył cie. Przepuścił najpierw twoich rodziców (uff) potem podszedł do Chloe, wręczył pudło czekoladek i o coś zapytał. Po chwili Chloe zdziwiona wskazała drabinkę do pokoju Grace.
Zobaczyłaś, że twoja kuzynka stojąca kawałek za tobą była bliska zemdlenia. Za Harrym do mieszkania wszedł również inny przystojniak. Wyglądający na dość nieśmiałego. Też przywitał się z panią domu po czym spojrzał na Hazzę. W mieszkaniu grała głośna muzyka więc nie słyszałaś co mówią. W końcu ruszyłaś do akcji. Podeszłaś najpierw do rodziców. Przywitałaś się i poprosiłaś mamę żeby zaczekała na ciebie. W tym czasie podeszłaś do Harrego i nieznajomego. Okazało się, że ma na imię Brian. Przedstawiłaś Grace. Ta dziewczyna przypominająca czekoladkę zapakowaną w śliczny papierek nie zwróciła uwagi Hazzy (którą najwyraźniej pochłaniałaś ty bo przyglądał ci się bacznie ale nic nie mówił) za to Brianowi zdaje się od razu się spodobała. Ignorując Hazzę (nie mogłaś w to uwierzyć!) poszła z Brianem w głąb mieszkania posyłając ci jeszcze spojrzenie mówiące 'Tak to się robi złotko.'. Pociągnęłaś H za rękę po czym wyszliście z mieszkania.
-Harry...-łzy napłynęły ci znowu do oczu. No co to miało być?!
-Ćśśś...-szepnął kładąc ci palec na ustach.
-Mam wrażenie, że cały świat się na mnie zwalił. Czuję, że teraz to wszystko już nie ma znaczenia. To jak oni wtargnęli w naszą prywatność jest straszne.
-To moja wina. - znowu zaczynał
-Harry, daj spokój. To był tak naprawdę mój wybór. Może jestem głupia ale czuję, że teraz gdy to dotyczy już nas oboje to musimy to przejść razem. Nie widzę innego rozwiązania. Nie ma przed tym ucieczki więc to zignorujmy. Bardzo bym nie chciała tak zapamiętać tych chwil. Wciąż nie mogę w  to uwierzyć. Sam przyznasz, że to się stało dość szybko.
-Tak i wiem, że chciałaś tego uniknąć. 
-Harry. Mogę cię prosić o jedno?
-Jestem ci winien pewnie o wiele więcej niż to o co chcesz prosić.
-Nieprawda. Jesteś mi winien tylko to. Uśmiechnij się. Uśmiechnij się tak jak wtedy, gdy zobaczyłeś mnie w kawiarni, a ja traktowałam to jako zabawę.
-Nie umiem.
-Zamknij oczy. - zamknął oczy tak jak mu kazałaś. Złapałaś go za jeden z licznych loczków i przyciągnęłaś do siebie. Musnęłaś jego wargi swoimi. Już nie tak delikatnie jak wtedy. Mocniej ale bez przesady. To wystarczyło. Od razu się wyszczerzył a w jego policzkach ukazały się te urocze dołeczki, które kiedyś śniły ci się po nocach. 
-No patrz. A jednak umiesz.
-Daj mi szansę, a będę chodził uśmiechnięty cały czas.
-Mmm...nawet jak będą nas nękać fanki i paparazzi?
-Cały czas to cały czas. - odpowiedział szczerząc się
-Kusząca propozycja. A co jeszcze jesteś mi w stanie zaoferować? - spytałaś figlarnie. Tak jak liczyłaś złożył na twoich ustach długi, słodki pocałunek. 




CZĘŚĆ 6 


-Jakim cudem to wywnioskowałeś skoro 'znamy się' - tutaj zrobiłaś w powietrzu cudzysłów- zaledwie od godziny z czego 30 minut spędziliśmy uciekając przed fankami, a kolejne 30 ja siedziałam w łazience?
-No, tak naprawdę to 'znamy się' - powtórzył po tobie znak w powietrzu - trochę dłużej. To znaczy, wiem, że to trochę głupie ale nie mogłem o tobie zapomnieć od tamtego razu. Codziennie robiłem sobie nadzieję, że do mnie zadzwonisz. Nigdy jeszcze się tak nie czułem.
-Zaraz, zaraz. Jakiego tamtego razu? Widzę cię pierwszy raz w życiu! -odpowiedziałaś skołowana
-Rozumiem, że nie liczysz tamtego incydentu w akademii? Jeju, moim zdaniem masz wielki tale...
-Chwileczkę! Tamtego razu w akademii?! - przerwałaś mu w połowie zdania.
-No tak. Tak mi głupio. Długo będziesz męczyć się z tym gipsem? - gdy to powiedział to uświadomiłaś sobie, że to on był tym tajemniczym chłopakiem, który wystraszył cię wtedy na scenie, gdy śpiewałaś. To on zostawił kartkę w szpitalu. Nagle literka H, która wcześniej nic ci nie mówiła stała się bardzo bliska.
-O matko! To ty wtedy zawiozłeś mnie do szpitala, prawda?! - krzyknęłaś rozemocjonowana 
-Nie da się ukryć. I od tamtego czasu wciąż siedzisz w mojej głowie. Wtedy w kawiarni poczułem się jakbyś tam na mnie czekała...- nie miałaś pojęcia dlaczego - może przez to, że to wszystko było takie niewiarygodne popłakałaś się. Łzy leciały wolno delikatnie obmywając twoje policzki. 
-Spokojnie! Jeśli nie chciałaś do tego wracać to odwiozę cię i zapomnimy o całej sprawie, ok? - nie byłaś w stanie nic odpowiedzieć. Dreszcze wstrząsały twoim ciałem. Wszystko wróciło - nie tylko to wydarzenie z akademii ale też emocje, które odczuwałaś te cholerne dwa lata temu słuchając ich piosenek. Płacząc, że nie pojedziesz na ich koncert. Złoszcząc się gdy robili kolejne głupie tatuaże. Panikę, kiedy dowiedziałaś się, że nie dowiedzą Polski podczas trasy koncertowej. To wszystko było już za tobą. Wyjechałaś, zmieniłaś się, a twoje życie razem z tobą. Nie chciałaś już być jedną z tych fanek bo po prostu zrozumiałaś, że to nie jest sposób na poznanie chłopaków, a już na pewno nie na życie.
Teraz miałaś go na wyciągnięcie ręki. Harry Styles stał przed tobą i właśnie mówił ci jak szczenięco się w tobie zakochał. Po prostu, od tak. Jak umie zakochać się tylko młody człowiek taki jak on czy ty żyjący marzeniami i chcący po prostu nie tracić w życiu żadnej szansy. Rozumiałaś go doskonale. Nie miało teraz dla niego znaczenia to czy jesteś bogata i sławna. Chciał po prostu być szczęśliwy. Chyba każdy chce, każdemu zależy na swoich młodzieńczych miłościach. On poczuł to samo. Byłaś pewna, że sam się sobie dziwi. W bardzo krótkim czasie jego życie diametralnie się zmieniło, przestał być nastolatkiem - stał się gwiazdą. Wszyscy oczekiwali zapewne od niego posłuszeństwa. Menagerowie, producenci. 'Zabawa? Pewnie - jak najbardziej, ale na naszych zasadach. Tak aby pomogła wam w karierze i zarabianiu dla nas szmalu.' Na pewno jakaś jego część chciała odzyskać odrobinę wolności. Chciał porobić trochę głupstw zanim zapomni jak to jest być młodym i cieszyć się życiem. Szukał w tym świecie ludzi nastawionych na sprzedawanie - bez względu kogo, co - ważne by poszło - swojego własnego sposobu na życie. Tylko problem tkwił w tym, że ty nie chciałaś już być częścią życia tego uroczego chłopaka. Nie umiałaś o nim myśleć inaczej jak tylko w kategoriach nieosiągalnych, sławnych i zupełnie INNYCH niż normalni ludzi. Wydawał ci się taki odległy. Nie umiałaś sobie wyobrazić jak żył gdy nie był sławny bo dla ciebie - i wszystkich directionerek on wtedy nie istniał. 
Ty też chciałaś przeżyć jakieś przygody, miałaś jeszcze na to czas. Wiedziałaś o tym i cieszyłaś się. Świat stał przed tobą otworem. Nie chcesz się zamykać w świecie o nazwie 'Harry' byłaś pewna, że straciłabyś przyjaciół. On byłby całym światem, a jego sława wkrótce by cię przerosła. Może i zdobyłabyś nowych przyjaciół ale wraz z odejściem Harrego odeszli by i oni. To nie miało sensu. Jednak wiedziałaś, że po tym spotkaniu twoje życie nie będzie takie samo. Teraz bardziej docenisz swoją wolność i swój czas. Własny, prywatny świat, do którego nikt nie wtyka nachalnie nosa. Wiedziałaś, że teraz zaczniesz w końcu żyć dniem zamiast czekać na przyszłość, która i tak nie wniesie ze sobą nic nowego. Ale jednocześnie czułaś, że żyje się dla takich chwil jak ta. Nie powtarzalnych, nie codziennych, takich, których nie zapomina się do końca życia.
-Chciałabym czuć to co ty. Wierz mi. Chciałabym móc sobie na to pozwolić. Ale nie mogę. Bo wiem, że to byłoby nie szczere. Wiem, że tego nie chcę. Mogę zacząć cię kochać. Teraz, już. Chociaż cię nie znam wierzę, że nigdy nie spotkam chłopaka, z którym mogłabym być tak szczęśliwa jak z tobą. Ale ja po prostu...wolę dojrzałą miłość i szczęśliwe, przede wszystkim ustabilizowane życie, w którym będę mogła sama o sobie decydować niż przeżycie wielkiej i fascynującej ale krótkiej miłości. - nie spodziewałaś się po sobie tak dojrzałych słów. Ale płynęły z głębi ciebie i były w pełni szczere. Nie chciałaś go zranić. Złamane młode serce jest bardzo trudne do wyleczenia. Prawie niemożliwe. Ale musiałaś mu po prostu przekazać rzecz, która teraz wydawała cię się najprostsza na świecie 'Gdybyś nie był Harrym Styles'em z One Direction nie byłbyś w moich oczach Harrym Styles'em'. Zapomniałaś się i powiedziałaś te słowa na głos. Cicho ale i tak je usłyszał. Po jego twarzy spłynęły wielkie, pewnie bardzo gorzkie łzy. Musiał zdać sobie sprawę, że sława daje ale też zabiera i przekrzywia obraz rzeczywistości. 
-Prawda jest taka, że każda wasza fanka, której byś powiedział to co mi prędzej czy później poczuła by to samo co ja.
Zrobiłaś krok w jego stronę. Mogłaś już sobie wyobrazić jego życie za 10 lat. Tak, sława zdecydowanie więcej zabiera niż daje. Przynajmniej to tyczy się tych najważniejszych rzeczy.
Popatrzałaś mu prosto w oczy i było ci go po prostu żal. Ten żal rozrywał twoje serce. Bo wiedziałaś, że możesz teraz ukoić ten smutek i może, może - sprawić go najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Jednak w ten sposób wyrządziłabyś mu wielką krzywdę. 
Jednak narosły wami tak ogromne emocje, że nie mogłaś zrobić nic innego jak tylko popatrzeć w jego wielkie oczy. Pocałowałaś go policzek dokładnie wtedy kiedy spływała po nim duża, smutna łza. Był cały rozgrzany. Wasze twarze zbliżyły się do siebie. Zetknęliście się ustami po czym pocałowaliście bardzo delikatnie, ledwie co muskając się wargami. W tym pocałunku oboje zatopiliście swój smutek. Był pełen pasji choć tak nieznaczący, ledwie widoczny. To był pierwszy tak prawdziwy i jednocześnie najpiękniejszy pocałunek w twoim życiu.



CZĘŚĆ 5 


-Hej! Hej! Spokojnie! Widzę, ze naprawdę źle się czujesz! –krzyknął Hazza po czym podbiegł do ciebie i o oderwał twoją dłoń od krwawiącego już ramienia.
-Jezu! Co się ze mną dzieje? – zapytałaś czując, że już naprawdę bardzo kręci ci się w głowie. Teraz już nie byłaś pewna czy to sen czy nie. Harry lekko pocałował rozcięcie. Drgnęłaś. To było dziwne uczucie. Jakby przeszły cię ciarki. Ale…zaraz, zaraz…czy ty właśnie zostałaś całkiem sama w mieszkaniu należącym (prawdopodobnie – przecież to może być sen!) do Lou z Harrym, który był uważany za największego zboczeńca we wszechświecie? Mój Boże! On zaraz skończy 18 lat, a ty masz…niecałe 16! Może to głupie, ale przestraszyłaś się. Tymczasem zielonooki sięgnął do szafki po małe pudełeczko, z którego wyjął kolorowy plasterek w kropki. Podszedł do ciebie i delikatnie przykleił ci go do ramienia.
-Hmmm…chyba Ell miała rację. Chodź, opłuczesz się, przebierzesz i zawiozę cię do domu powiedział po czym wszedł przez szklane drzwi do pomieszczenia, które najprawdopodobniej było łazienką. Mimowolnie poszłaś za nim. Nie, on nie mógłby cię skrzywdzić…ale, czy na pewno? Podał ci niewielki, puszysty ręcznik i pachnące mydełko. Potem pokazał ci szufladę z rzeczami Eleonor, żebyś mogła się przebrać. Sam poszedł w głąb salonu, a ty jak najszybciej umiałaś wybrałaś najtaniej wyglądający top i luźną narzutkę, bo na dworze robiło się już zimno. ‘Obym miała okazję jej to oddać’ pomyślałaś tylko. Zamknęłaś się od środka w łazience i zdjęłaś brudną koszulę. Zaprałaś ją za pomocą mydełka po czym opłukałaś brązowy od kawy dekolt, twarz i kosmyki włosów. Wytarłaś się ręczniczkiem i przebrałaś w ciuchy Elle. Czułaś się teraz o niebo lepiej. Szybko sięgnęłaś po swoją torebkę, którą dotychczas miałaś na ramieniu, a ściągnęłaś podczas przebierania. Wyjęłaś z niej swój ratunek, małą kosmetyczkę i wtedy coś błysnęło w otchłani torebki. – O Cholerka!-  Pisnęłaś gdy zobaczyłaś na komórce, która jest godzina i ile masz nieodebranych połączeń. Od mamy, Toma, Kate, Josha, a nawet o dziwo! Soni, z którą nie widziałaś się od czasu wyjazdu z Polski. Co ją napadło żeby teraz dzwonić? Skąd wzięła twój nowy numer?! Hej, chwilunia…coś jest nie tak! Kolejne połączenia od Annie i Peggi – koleżanek ze szkoły, sąsiadki Rebecki, przyszywanej kuzynki Grace. O co tutaj chodzi? Postanowiłaś ustalić hierarchię i zadzwonić w kolejności od najważniejszych do mniej ważnych osób. Jako pierwszego wybrałaś Toma, odebrał dopiero za 2 razem. Nigdy mu się to nie zdarzało.
- Do cholery! [T.I] czemu nie odbierasz?!
-Jeju! Przepraszam. Nie miałam jak oddzwonić komórka mi padła no dosłownie nie wiem dlaczego. – w kłamaniu nie jesteś zbyt dobra…
-Oj, [T.I]! Chciałem ci przypomnieć, że z mamą idziemy na tę parapetówkę do cioci Chloe. Chłopcy będą w związku z tym spali u Margie. Grace coś odbiło i męczy Chloe żebym koniecznie cię zaprosił tak więc zapraszam. Już umówiliśmy się z Margie, że małych odbierzemy rano więc pewnie będziemy spali na miejscu tak więc ty też możesz nocować w Grace.
-Super. Dawno się z nią nie widziałam. Tylko o której jest ta impreza?
-Dla dorosłych – to powiedział tym swoim dziwacznym tonem mówiącym ‘Jestem stary ale jary bejbe!’ – o 20, ale zdaje się, że dla Grace możesz być i za sekundę. –nie opanowałaś śmiechu – Jeju! Aż tak się za mną stęskniła? Do mnie też wydzwaniała ale nie oddzwoniłam jeszcze. Sam wiesz…Mógłbyś przekazać mamie, że wszystko w porządku i tylko pojadę do domu się przebrać i spakować, a potem prosto do cioci?
-Pewnie. A masz jakiś dojazd?
-No, jakieś metro na pewno się znajdzie. –powiedziałaś poirytowana bo z jednej strony to była normalna irytująca sytuacja – przecież odkąd mieszkacie w Londynie poruszasz się po mieście sama za pomocą autobusów i metra, a mimo to Tom wciąż traktował cię jak małe dziecko. Z drugiej strony wiedziałaś jak najprawdopodobniej dotrzesz na imprezę…
-Świetnie. Wiesz, z mamą mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia, nie po drodze nam na drugi koniec miasta.
-Spokojnie. Nie jestem przecież dzieckiem. Będę za godzinkę. Paa!
-Do zobaczenia bąblu.
Hmm...no tak. Czyli mamę, Toma i Grace masz już z głowy. Chciałaś jeszcze zadzwonić do Kate ale postanowiłaś, że po prostu pogadasz z nią na fb gdy już będziesz u Grace. To samo tyczyło się reszty osób.
Nagle usłyszałaś pukanie.
-Heej! Jesteś tam?! – to był oczywiście zniecierpliwiony Harry. Jeju, wciąż nie mogłaś w to wszystko uwierzyć. Trzeba teraz coś wykombinować. Jak nie zdobędziesz autografu to Kate cię zabije.
-Taaak! Już za sekundkę wychodzę. – szubko wyjęłaś z kosmetyczki puder i tusz do rzęs dzięki, którym natychmiastowo poprawiłaś swój wygląd. Za pomocą podręcznej szczotki rozczesałaś włosy, ponownie zrobiłaś koczka i byłaś już gotowa.
-Uff, co za ulga! Już myślałem, że będę musiał wyważyć drzwi, a wierz mi - Lou nie byłby z tego zadowolony…-powiedział gdy wyszłaś
-Oj, już bez przesady. – odpowiedziałaś
-Słuchaj, chciałbym z tobą porozmawiać…-spieszyłaś się ale trudno było opierać się widokowi jego słodkiego uśmiechu
-No cóż, chętnie. Choć ostrzegam, że mogę się zachowywać dziko bo właśnie przeżywam najdziwniejsze chwile w moim życiu. Więc, sam rozumiesz.
-Rozumiem. Wiele dziewczyn mdleje na nasz widok albo wybucha płaczem. Ty i tak dobrze to znosisz. – mimowolnie się zaśmiałaś
-A więc…Zareagowałem tak kiedy cię zobaczyłem bo chciałem…właściwie myślałem, że domyśliłaś się pewnej rzeczy.
-Hmmm…pomyślmy. Nagle dosiada się do mnie w kawiarni oblegany przez fanki bardzo przystojny i słodki zarazem chłopak. Jakimś cudem zauważam, że dwa lata temu miałam manię na jego punkcie i byłam w stanie zrobić wszystko żeby go spotkać. Nie ukrywam również przed sobą faktu iż zapewniałam wtedy wszystkich, że będzie moim mężem, a wszystkie moje przyjaciółki zemdlałyby na jego widok. W szczególności już gdy całuje mnie w policzek. Ów chłopak zabiera mnie luksusowym samochodem do wypasionego apartamentu, w którym spotykamy innego ociekającego zajebistością chłopaka i jego cudną dziewczynę, którzy właśnie wybierają się na podwójną randkę z drugą taką parą. W łazience szybko przebieram się w ciuchy owej dziewczyny a gdy wychodzę zajebisty chłopak nr 1 chce ze mną najwyraźniej poważnie porozmawiać. Tutaj. Przy widoku za milion dolarów na calutki Londyn. No sama nie wiem…Czego miałabym się domyślać?
-Naprawdę uważasz że jestem słodki i przystojny? – zapytał z rozbrajającą miną –To już połowa sukcesu!
-No dobrze, widzę, że chcesz mi coś powiedzieć. Więc mów. Wal prosto z mostu. Bardziej skołowana się już chyba czuć nie mogę.
-No…to w takim razie…chyba…chyba się w tobie zakochałem…
-Zmieniam zdanie! Mogę być bardziej skołowana! Teraz jestem tak skołowana, że podejrzewam, że za chwilę zamienię się w kwadrat.


CZĘŚĆ 4

Siedziałaś właśnie w swojej ulubionej kawiarni. Piłaś smakowite latte i patrzyłaś ze smutkiem na nogę uwięzioną w gipsie. Kate za pomocą markera ozdobiła go prawdziwymi dziełami sztuki. Ta dziewczyna miała talent. W szczególności talent do rozśmieszania.
-Hej! Nie rób takiej podkówki bo ci zostanie! - Krzyknęła biegnąc w twoją stronę i potykając się przez co o mało nie wylała kawy.
Rzuciła się na biały fotel stojący obok ciebie z takim impetem, że prawie go przewróciła.
Byłaś już przyzwyczajona. W dłoniach dzierżyłaś kartkę pozostawioną wtedy w szpitalu przez tamtego tajemniczego chłopaka. Kiedy to już było? Miesiąc temu, dwa? Nie mogłaś przestać o tym myśleć.
Nagle coś głośno zaświergotało. No tak, Kate i te jej dzwonki.
-Ojej! Błagam nie zezłość się ale…- zaczęła
-No dobrze już dobrze. Leć. Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.
-Jeju! Dzięki słońce! – krzyknęła tylko i już jej nie było
Przynajmniej nie będzie mnie wypytywać o tego chłopaka. –Pomyślałaś.
Bez względu na to jak bardzo byś chciała to i tak nic nie pamiętałaś…kompletnie nic!
Rodzice powiedzieli ci tyle ile wiedzieli – czyli to, co widzieli lekarze. Do szpitala przywiózł cię jakiś młody chłopak. Wniósł na oddział. Byłaś nieprzytomna, a chłopaka otaczali ochroniarze. Nie przedstawił się. Kazał tylko natychmiast ci pomóc. Cały czas powtarzał, że to jego wina. Obrażenia były dość poważne, ale chłopak i tak za bardzo panikował. Nawet od złamania kości z przemieszczeniem i to w dość trudnym do leczenia miejscu – bo przy samej kostce się nie umiera. Na szczęście.
Niestety doznałaś szoku pourazowego. Lekarz powiedział, że wszystko tkwi w głowie. Jak przestaniesz o tym myśleć to wspomnienia wrócą.
-Łatwo powiedzieć – mruknęłaś pod nosem.
Nagle przed kawiarnią zrobiło się straszne zamieszanie. Kawałek dalej zaparkował jakiś Lange Rover dookoła którego szybko zrobił się mały tłumik. Cóż, byłaś przyzwyczajona do takich widoków. Co prawda gwiazdy żyły zawsze własnym życiem ale od czasu do czasu nawet ktoś sławniejszy wychodził na ulice Londynu ‘na cywilu’. Pewnie Kate właśnie dostałaby zawału, ale ty wiedziałaś, że z gipsem i tak nie masz żadnych szans nawet na malutki autograf dla przyjaciółki więc dałaś sobie spokój. Mimo to byłaś ciekawa kto sławny kręci się w tej okolicy, w której przecież – ty jesteś praktycznie cały czas. Grupka szybko się rozrzedziła i niezidentyfikowany przez ciebie obiekt zaczął iść w stronę kawiarni.
Gdy jak się okazało – młody chłopak wszedł do lokalu nie mogłaś uwierzyć własnym oczom! Dwa lata temu zrobiłabyś wszystko żeby mieć z  nim zdjęcie. Teraz był na wyciągnięcie ręki. Zaczęłaś gapić się na niego, a po chwili (konkretniej zrobieniu kilku zdjęć z fankami) on popatrzał na ciebie. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, potem szeroki uśmiech i nagle zaczął pędzić w twoją stronę!
-O matko! Tak się cieszę, że żyjesz! – wydarł się na cały głos śmiejąc się jak wariat
Gdy zaczął cię tulić naprawdę nie wiedziałaś o co tutaj chodzi. Po chwili jednak zrozumiałaś. To musi być ukryta kamera, taki program, w którym wrabia się niewinnych ludzi napuszczając na nie gwiazdy. Postanowiłaś przechytrzyć producentów – będziesz udawała, że we wszystko wierzysz żeby zaraz krzyknąć ‘Nie macie mnie!’. Tak, to będzie dobre. Zaśmiałaś się w myślach.
Nie zdziwiłaś się wcale, że chłopak szybko się do ciebie przysiadł. Mówił coś ale nie słyszałaś go wcale bo dookoła nawet nie wiesz kiedy znowu zrobił się tłum. Przybiegli paparazzi ze swoimi upierdliwymi fleszami i uwaga – fanki z transparentami! Czegoś takiego nie widziałaś! Niektóre dziewczyny zaczęły się oburzać gdy chłopak nagle cmoknął cię lekko w policzek inne – wręcz przeciwnie – wydzierały się jakie to słodkie albo krzyczały coś w stylu ‘To kiedy dzidziuś przyjdzie na świat?’ lub ‘Ty niedobry! Czemu nie przyznałeś się do takiej ładnej dziewczyny?!’ bądź też ‘To kiedy ślub kochasie?’. Sytuacja zaczęła cię już nieźle bawić, gdy ktoś chlusnął ci prosto w twarz mrożoną kawą. Pisnęłaś przerażona i wstałaś odruchowo – chłodne kostki lodu wpadły ci za koszulę. Fanki zaczęły wydzierać się dziko. Paparazzi czuli się jak w raju. Chłopak szybko złapał cię za rękę i wyciągnął jakimś cudem z kawiarni – chociaż nie było łatwo. Dookoła zrobił się gęsty tłum. Pomyślałaś wtedy, że straszne musi być bycie gwiazdą. Naprawdę beznadziejne. Wsiadłaś do samochodu razem z chłopakiem i się roześmiałaś.
-No dobra, dobra. To gdzie te kamery MTV? –Nie mogłaś się powstrzymać od śmiechu. -Jeju, nie zazdroszczę takich fanek. – dodałaś ale szybko umilkłaś, gdy zdałaś sobie sprawę, że kiedyś byłaś jedną z nich. Żeby przerwać krępującą ciszę zmieniłaś temat.
-To często bierzecie udział w takich programach? – H nie odpowiadał. Był zdaje się skupiony na tym by nie potrącić żadnej fanki.
-Heej! Ziemia do Harrego! Gdzie mnie wywozisz? – wciąż chichotałaś
-Przepraszam. Wyłączyłem się trochę. Takie sytuacje zawsze wyprowadzają mnie z równowagi. A jedziemy do Louisa. Tylko w domu można spokojnie porozmawiać jak sama widzisz.
-Ale zaraz, zaraz. Do Louisa? Ze mną? – czułaś jak robi ci się gorąco. Co za świetny program! A myślałaś, że takie rzeczy nie przydarzają się zwykłym osobom. – Tylko błagam, nie wrabiaj mnie. Bo mi serce pęknie. Gdy jeszcze mieszkałam w Polsce byłam waszą ogromną fanką, a ty mi teraz robisz nadzieję, że spotkam Louisa! I tak już nie mogę uwierzyć, ze spotkałam ciebie! Jadę twoim samochodem! Z tobą! – znowu zaczęłaś się śmiać. To nie mogła być prawda. To musi być sen!
-Spokojnie już spokojnie. –Harry się zaśmiał po czym wjechał w jakąś strzeżoną bramę. Za samochodem nie biegły już fanki.
Jechaliście jeszcze kawałek w ciszy. Skrótami, których nie znałaś, chociaż mieszkałaś tu już od 2 lat. Nigdy nie widziałaś tutaj rozszalałych fanek. To wydawało ci się podejrzane. A jeśli to dubler Hazzy? Bardzo podobny, ale co ty wiesz. Nie interesujesz się nimi – o ironio- od kiedy przyjechałaś do Londynu. Po prostu uświadomiłaś sobie, że spotkanie ich tu wcale nie jest łatwiejsze niż w Polsce i dałaś sobie spokój.
Harry (bądź jego dubler) dobrze grał jednak swoją rolę.
-No i jesteśmy. - Zaparkował samochód pod jakimś wysokim, luksusowym budynkiem.
Wyszliście i wprowadził cię do środka. Wyglądało to jak zwykły apartamentowiec jednak wciąż nie było ci łatwo uwierzyć w to, że to nie jest jakiś wkręt. Wjechaliście windą na samą górę. Weszliście przez jedyne drzwi na korytarzu do naprawdę wielkiego, wypasionego, dwupiętrowego apartamentu z penthousem. 
-O matko! Świetnie tu! –krzyknęłaś
Przez wielkie od ziemi do sufitu szyby widać było cały Londyn. Nagle dobiegły was jakieś głosy. Ktoś zbiegł ze schodów. Chłopak ubrany w pasiasty t-shirt i śliczna brunetka.
-Hej stary! – krzyknął chłopak i przywitał się za Harrym. Potem podszedł z dziewczyną do ciebie.
-Hej! A cóż to za ślicznotkę tu sobie sprowadzasz? – zapytał Hazzę, po czym dziewczyna dała mu porządnego kuksańca.
-Ej! Nie pesz dziewczyny głupku! Witaj! Jestem Eleonor. Dla przyjaciół Elle. – przedstawiła ci się dziewczyna, gdy Lou dawał jej buziaka w policzek
-Bardzo miło mi cię poznać. Jestem [T.I]. – odpowiedziałaś nie wiedząc jak się zachować
-Miło mi poznać! Ja nawet się nie przedstawiłem! Harry Styles się kłania – zaśmiał się Harry po czym ukłonił się naprawdę baaardzo nisko
-Ja również przepraszam. Jestem Lou – dodał Louis na co Elle odpowiedziała – Ach, ci chłopcy! Wybacz im, tacy są niewychowani! – po czym słodko się zaśmiała
-Przepraszam was, to ja zachowuję się co najmniej dziwnie. Wciąż jestem pewna, ze to ukryta kamera. -odpowiedziałaś
-Nie martw się. Zapewniam cię, że nie. –zaśmiał się Harry – Chociaż przyznam, że ja też czasem czuję się jak w jakimś programie telewizyjnym…
-Fanki znowu dały o sobie znać? – zapytał Lou ze śmiechem ale też głębokim zrozumieniem -Oblały ją mrożoną kawą! Sprowadzam chyba na nią jakieś nieszczęścia – zaraz zaraz…o co mu chodzi z tymi nieszczęściami?
-Oj, nie martw się. Większość po prostu oszalała z miłości do was chłopcy. Tak jak ja. Musicie im wybaczyć. – odpowiedziała Eleonor z przekąsem – A tobie, mała radzę szybko zaprać tą koszulę. Jest świetna, a sos czekoladowy łatwo niestety nie schodzi. Możesz też skorzystać z moich kosmetyków i wybrać sobie coś czystego z ciuchów. Harry pokaże ci gdzie są.
-Dzięki, jesteś przemiła, ale ja właściwie muszę już iść. Nie najlepiej się czuję.- Nie kłamałaś. Naprawdę bardzo bolała cię głowa i brzuch zresztą też. Za dużo emocji jak na jeden raz. 
-To moja wina…- powiedział ze smutną, naprawdę bardzo smutną miną Harry. Ledwie się znamy, a już przyniosłem ci tyle nieszczęść!
-Nie to nie twoja…-zaczęłaś ale przerwał ci Lou – Oj, nie histeryzuj! Nie widzisz, że dziewczynie słabo bo spotkała was niemiła sytuacja? Takie rzeczy tu uważasz za normę. Ona nie. Wiesz mi, naprawdę umiesz być upierdliwy.
-Żaden z was nie pomaga teraz [T.I]. Harry daj jej moje rzeczy, a potem najlepiej odwieź ją do domu. Nie zachowuj się jak spanikowane dziecko. Od bólu głowy jeszcze nikt nie umarł. Wiem, że jesteś teraz przeszczęśliwy... –W tym momencie Lou dziwnie popatrzył na Elle, a ona zrobiła minę nr 343 pt. ‘Tak mój głuptasie. Teraz do końca dnia będziesz musiał mi przyznawać rację, że jestem o wiele bardziej błyskotliwa niż ty’ po czym dokończyła – Ale musisz się trochę opanować. Ona przeżywa to inaczej. Lepiej by było, gdyby sama zadzwoniła. Jak sam widzisz nie jest po prostu gotowa na to spotkanie. A teraz już choć Lou. Skoro obiecaliśmy Zaynowi i Perrie tą ‘randkę na dwie pary’ to teraz głupio było by się spóźnić. Pa kochani! – pożegnała się i pociągnęła za rękę Louisa, który wciąż najwyraźniej nie mógł w coś uwierzyć na korytarz.
-Mmm…no tak. Przepraszam…dość niezręczna sytuacja. –powiedział Hazza gdy wyszli
-No może troszkę ale to dlatego, że zachowuję się jak jakiś alien. Ja, ja po prostu….po prostu muszę się już obudzić. -  po czym jak głupia uszczypnęłaś się w ramie najmocniej jak umiałaś.




CZĘŚĆ 3

Stałaś przed starymi, drewnianymi drzwiami już od dobrych kilku minut, a twoje serce wciąż biło tak jak kiedyś. 
W końcu się zdecydowałaś i z głośnym skrzypnięciem zardzewiałej klamki weszłaś do środka. Długi, zatęchły korytarzyk prowadził do małego pomieszczenia przypominającego klatkę schodową. Bez wahania ruszyłaś w górę po stromych schodkach. 
Weszłaś w głąb kolejnego korytarzyka i przechodząc przez kolejne, stare drzwi dotarłaś do nieużywanych już garderób teatralnych. W tym momencie zdjęłaś z szyi kluczyk, którego nie zdejmowałaś już od tych dwóch lat i gdy wsadziłaś go do zamka otwarły się przed tobą drzwiczki, ukryte za szafą z przebraniami, a właściwie resztkami po nich. Po szybkim rozglądnięciu się weszłaś z kulis na scenę. Pewnie to był kiedyś najpiękniejszy teatr w Londynie. Teraz była to jedynie zwykła salka. Dołączona "na siłę" jako sala prób do akademii teatralnej.
 Jednak ty czułaś się tu wyjątkowo. Wyobrażałaś sobie tłumy klaszczących widzów i dosłownie czułaś na sobie ich wzrok. Słowa zaczęły wypływać z ciebie melodyjnie zanim o czymkolwiek pomyślałaś. Nie potrzebowałaś muzyki. 
Niestety zapomniałaś już, że kiedyś gdy tu przychodziłaś sala była bardzo rzadko używana - teraz po renowacji starszej części akademii zajęcia odbywały się tu codziennie. Nagle ktoś wszedł na scenę. Wybudziłaś się ze snu. Nogi odmówiły ci posłuszeństwa i padłaś jak długa potykając się o jakieś kable. 
-Ojć! Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć! - usłyszałaś czyjś głos pełen troski ale jednocześnie mimowolnie stłumionego chichotu.
Ale było już za późno. Poczułaś potworny, paraliżujący ból rozchodzący się od twojej kostki po całym ciele. Czemu takie rzeczy muszą przytrafiać się właśnie tobie?! Nie miałaś nawet jak uciekać.
Teraz skazana byłaś na łaskę i niełaskę ze strony chłopaka. Bo tak, przestraszył cię wyglądający na niewiele starszego od ciebie chłopak.
-Hej! Hej, słyszysz mnie? Bardzo boli? Możesz ruszać nogą? - nachylił się nad tobą i zaczął wypluwać z siebie kolejne pytania tak szybko, że nie byłaś w stanie nic zrozumieć. Widziałaś za to doskonale jak twoja kostka w natychmiastowym tempie puchnie i robi się niepokojąco sina...
-Oj! Jest źle! -najwyraźniej chłopak zaczął panikować. Nie miałaś jednak zamiaru prosić go o pomoc. Spróbowałaś wstać. Nagle poczułaś taki ból, że zrobiło ci się strasznie słabo i po prostu poleciałaś...
Gdy się ocuciłaś chłopak już pędził w stronę wyjścia z sali na główny korytarz...z tobą w ramionach!
Gdy wbiegł w główne skrzydło akademii usłyszałaś jakieś głosy. Pojawił się kolejny chłopak, a za nim trochę straszy mężczyzna, który nagle zaczął coś krzyczeć, a wtedy wbiegli następni chłopcy -konkretnie 3! Jezu, co się dzieje?! Czułaś się jak w jakimś okropnym śnie. To nie może być prawda. To nie może być prawda. - powtarzałaś w kółko. Wtedy jakiś postawny facet ubrany na czarno zaczął wyrywać cię chłopakowi. Miałaś to gdzieś. I tak nie czułaś nic oprócz strasznego bólu. Ponad to ryczałaś już na dobre. Byłaś calutka obsmarkana i mokra od łez...Chłopak nie pozwolił sobie cię zabrać po czym otoczony obstawą wyniósł cię zdaje się tylnym wyjściem do dużego samochodu.
----
Gdy się obudziłaś obok ciebie siedział Tom. Miałaś nogę w gipsie ale -dzięki Bogu!- nie byłaś już cała w glutach...
-Oj mała, mała. Czy z tobą zawsze muszą dziać się takie rzeczy?- zapytał twój "zastępczy tata" łamaną polszczyzną i uśmiechnął się tak troskliwie jak zwykle gdy zrobiłaś coś głupiego. Nie zdążyłaś nic odpowiedzieć bo nagle zadzwonił jego telefon i T jak poparzony wybiegł z pokoju. Zaczęłaś się kręcić. Było ci strasznie niewygodnie ale przynajmniej nie czułaś bólu. Postanowiłaś usiąść i w tym celu przekręciłaś poduszkę. Nagle coś spadło delikatnie na podłogę. Kartka- złożona w harmonijkę. Wysiliłaś się i podniosłaś ją z podłogi.

'Droga Nieznajoma!
Przepraszam cię jeszcze raz za to, że spowodowałem ten głupi wypadek. Pajac ze mnie i tyle. Chcąc ci się jakoś odwdzięczyć podaję ci mój numer z prośbą abyś zadzwoniła kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebowała. Pomocy, otuchy, przyjaciela...albo po prostu nowych butów ;) To jedyny sposób w jaki mogę ci to wynagrodzić.

PS Tylko nie zdradź mnie nikomu. Bo będę martwy!

H.'




CZĘŚĆ 2

Gdy dotarłaś w końcu do tego znienawidzonego gmachu byłaś wyczerpana i absolutnie nie chciało ci się iść na lekcje. Nagle podbiegła do ciebie Kate. Twoja najlepsza przyjaciółka wymachiwała przed twoimi oczami jakąś kartką, którą widziałaś jako zamazaną plamę. 
-Kate! -krzyknęłaś w końcu
-Patrz! -dziewczyna wyszczerzyła się od ucha do ucha
Zerknęłaś w końcu na ogłoszenie.
'Uwaga! Ze względu na to, że nasza szkoła bierze udział w programie rozwijającym talenty młodzieży przez najbliższy tydzień zamiast lekcji będą odbywały się jedynie warsztaty oraz castingi związane z międzynarodowym konkursem młodych talentów.
Prosimy o zapisywanie się na warsztaty w hali sportowej - każdy zobowiązany jest wziąć udział 
w przynajmniej 2 aktywnościach. Rozkład przesłuchań dostępny w sekretariacie.'
-Acha. - westchnęłaś próbując zebrać myśli
-Acha? Tylko acha?! To przecież super, nie? To nasza szansa! To...to... - twoja przyjaciółka nie mogła opanować emocji
-To oznacza tylko tyle, że bez sensu zbiegałam z tego cholernego 10 piętra, całkiem bez powodu narażałam swoje życie o mało nie wpadając pod samochód - ba, nawet kilka samochodów! żeby teraz dowiedzieć się, że mogłam spokojnie sobie siedzieć w domu! - zaczęłaś się nakręcać. 
Dopiero gdy w oczach Kate pojawiły się łzy spuściłaś z tonu. Byłaś zmęczona, wykończona. Nie tylko porannym szaleństwem. Tym wszystkim. Nienawidziłaś tego miasta. Tak, w końcu pozwoliłaś sobie to powiedzieć - Londyn od dwóch lat był twoim więzieniem. 
W takich chwilach  mogłaś pójść tylko w jedno miejsce. Pozostało ci tylko to jedno wspomnienie. Gdy ten jeden, jedyny raz czułaś się tu szczęśliwa i byłaś pewna, że to wszystko ma jakiś sens.
Wybiegłaś ze szkoły nie patrząc na swoją smutną przyjaciółkę i wiedziałaś, że będziesz tego żałować. Wiedziałaś też jednak, że nic innego po prostu nie jesteś w stanie teraz zrobić.



CZĘŚĆ 1

Obudziłaś się sama. Nie zdarzało ci się to zbyt często więc od razu spojrzałaś na zegarek. O Boże! Czy to możliwe, że aż tyle zaspałaś?! No cóż, trudno. Trzeba wziąć się w garść. Szybko wywnioskowałaś, że w mieszkaniu nie ma nikogo. Świetnie, przynajmniej tyle dobrego. Otworzyłaś na oścież okno. Uderzył cię zapach miasta tętniącego życiem. Ludzie spieszyli się do pracy, młodzież do szkoły. Każdy miał coś na głowie... Wciąż trudno było ci się przyzwyczaić do tego zgiełku. Do Londynu przeprowadziłaś się już co prawda 2 lata temu - z mamą noszącą jeszcze wtedy pod sercem twoich małych, rozbrykanych braciszków i jej nowym mężem, którego szybko bardzo pokochałaś. Jednak nie było łatwo. Wciąż myślałaś o Polsce. Babci. Przyjaciołach. Czy zapomnieli o tobie? Czy jeszcze kiedykolwiek ich spotkasz? 
Z rozmyślań wyrwało się donośne szczekanie. A to co do cholery...pomyślałaś widząc u stóp przesłodkiego szczeniaczka rasy shih-tzu. Był przecudny! Ale mając ojczyma weterynarza nauczyłaś się już traktować licznie sprowadzane do mieszkania zwierzaki przedmiotowo i się do nich nie przywiązywać.
Rzuciłaś się do porannego biegu z przeszkodami. Najpierw łazienka - ekspresowy prysznic 
i minimalny make-up, nie najświeższe włosy związałaś niedbale w koczka. Potem znowu pokój - wrzuciłaś na siebie pierwszy lepszy t-shirt i spódniczkę nie myśląc o tym jak wyglądasz.
Postanowiłaś, że śniadanie zjesz po drodze i chwyciłaś do ręki torbę. Wciskając psiaka trampkiem za drzwi wybiegłaś prosto na klatkę. Widząc powieszoną na windzie kartkę z napisem "Winda nieczynna. Przepraszamy za utrudnienia" bardzo chciałaś żeby to był żart. Gdy zbiegłaś z 10 piętra na parter byłaś pewna, że zwymiotujesz. Wyskoczyłaś na ulicę. Na szczęście szkołę miałaś niedaleko więc po prostu zaczęłaś pędzić przed siebie - naturalnie łącznie z przebieganiem na czerwonym świetle przez najbardziej ruchliwe ulice jak to miałaś w zwyczaju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz