czwartek, 13 grudnia 2012

Do [T.I]

[T.I], tak mi przykro. Tak ogromnie mi przykro, że wyszło ja wyszło. Zginęłaś już dawno. Pod kołami samochodu tak jak twoja mama. Czemu musiałaś wtedy zaspać? Czemu biegłaś do tej cholernej szkoły?!
Przepraszam, że nie wierzyłam w to co mi mówiłaś. Z biegiem czasu faktycznie przekonałam się, że potwierdziło się każde twoje słowo...tylko...jak ty na to wpadłaś?
Jakim cudem poznałam historię zwykłej dziewczyny i niezwykłego chłopaka, który miał stać się jej aniołem stróżem?
To wydaje się tak boleśnie nieprawdopodobne. A jednak zdarzyło się na prawdę. 
Tak [T.I]. Teraz już możesz być pewna. Uwierzyłam, że Harry był twoim aniołem stróżem.
Nawet jak byłaś chora psychicznie -to w takim razie ja też jestem! Poświęciłam dwa lata na nieustannym dochodzeniu prawdy...
Jeździłam po szpitalach, wypytywałam różne osoby, zdobywałam numery. 
Zostałaś śmiertelnie potrącona przez samochód tamtego dnia - na tej samej ulicy, na której zginęła wcześniej twoja mama. Tutaj moment, który trudno mi wytłumaczyć - no bo jak to? Bóg zwrócił ci życie? Może pomyślał jakie to niesprawiedliwe.  W każdym razie potem jakby nic się nie stało pobiegłaś do akademii teatralnej - chociaż twoje ciało zabrano do kostnicy na obrzeżach miasta. Nikt z bliskich nie uwierzyłby jednak w twoją śmierć - przecież 2 godziny później leżałaś w szpitalu ze złamaną nogą - co gorsza twoje 'zwłoki', które przeszły tego samego dnia sekcję miały takie samo złamanie -było to już po wydarzeniu. Wszystkie te niepokojące fakty zaczęły się nawarstwiać - ty żyłaś normalnie, jak gdyby nigdy nic. Zakochiwałaś się w Harrym. O tym co się dzieje uświadomiłaś sobie tak naprawdę po tym jak przeczytałaś list, który na cmentarzu wręczyła ci mama Jacka. Tak, tego samego Jacka, którego uratowała kiedyś twoja mama poświęcając swoje życie. Tego samego Jacka, którego Bóg zabrał do siebie za sprawą białaczki dwa miesiące później. Tak [T.I] - muszę po raz kolejny przyznać ci rację - byłaś aniołem stróżem Jacka. Jack też miał rację w tej kwestii.
Zmarł z tego samego powodu, z którego miałaś umrzeć ty - ponieważ zakochał się w swoim aniele stróżu, relacja zaszła za blisko. Anioły powinny powinny pomagać, pilnować - robią to nieświadomie. Aniołem można zostać z dnia na dzień - wywołuje to jakieś wydarzenie, koniec rozdziału w życiu przyszłego anioła i jest równoczesne z momentem krytycznym w życiu osoby, która anioła będzie mieć. Takim momentem krytycznym może być śmierć, choroba, depresja.
Ty stałaś się aniołem Jacka po tym jak go poznałaś - zakochał się w tobie, więc musiał umrzeć. Twoja mama go uratowała - wtedy, gdy szła zobaczyć twój występ więc w pewien sposób to sprowokowałaś. Jednak jako, że się nie udało - śmierć znów zarzuciła na Jacka sidła - tym razem nieuleczalnej choroby, która daje pewną śmierć. 
Twoja sytuacja z Harrym była podobna, żeby nie rzec taka sama.
Zakochałaś się w nim - więc musiałaś umrzeć - kilka miesięcy wyrwanych z twojego życia w czasie śpiączki były twoją podświadomą obroną przed tym co ma się zdarzyć. Co najdziwniejsze - twoja mama w dniu twojej pierwszej śmierci - na drodze jakby wróciła do życia. Wszyscy zapomnieli, że zginęła dwa lata wcześniej - co jest potworne, bo moi rodzice wciąż są przekonani, że wcześniej wciąż była przy was, a zginęła wtedy kiedy tak naprawdę odeszła drugi raz - w wypadku samochodowym. Czasami myślę, że wróciła do życia tylko po to, aby zginąć po raz drugi - sprawić jakoś, że Harry od ciebie odejdzie. Że unikniesz śmierci. Nie uniknęłaś. Tak jak Jacka dopadła cię choroba. Ciężka, nieuleczalna choroba, która atakuje nagle. Przypadek?
To był już twój wybór, że rzuciłaś się pod samochód. Nie chciałaś przedłużać cierpień jakie przeżywałaś kiedyś ty - gdy umierał Jack. W pełni to rozumiem.
Jeśli jesteś teraz, gdzieś tam... to popatrz co wisi na twojej szyi. Wstążeczka z kluczykiem, prawda? Wstążeczka od Jacka. Każdy anioł stróż zachowuje po śmierci - gdy już przestaje być aniołem - jakiś wyjątkowy symbol od osoby, którą chronił. Harry z pewnością też po śmierci będzie nosił na szyi wstążeczkę z twoim pierścionkiem zaręczynowym.

Jeśli jednak w jakiś sposób widzisz ten list - błagam, spróbuj zrobić to o co dla ciebie walczyłam. Dowiedziałam się, że każdy anioł stróż po śmierci może wrócić na Ziemię w innej postaci, aby chronić niedoświadczone anioły przed popełnianiem tego odwiecznego błędu - miłości, która jest im w pewnym sensie zakazana. Mogą kochać każdego, tylko nie swojego podopiecznego...niestety często staje się inaczej. 
Aby znaleźć się wśród nas po prostu rzuć kluczyk na Ziemię. Twoja dusza poleci za nim, bo w końcu jest z nim związana już na zawsze.

Gdybyś jakimś cudem wróciła- proszę cię, daj mi jakiś znak. Jestem pewna, że choć nie będziesz wiedzieć dlaczego coś ci o mnie przypomni.


G

niedziela, 9 grudnia 2012

Z pamiętnika Grace Dot

Drogi pamiętniku!

Pewnie nie wiesz, ale wygrzebałam cie jakiś czas z ostatniego nieotwartego kartonu. Zawieruszyłeś się podczas przeprowadzki, kiedyś nieużywany teraz spadłeś mi jak z nieba. 
Ktoś kto wymyślił ideę pamiętników, dzienników był geniuszem. Mogę ci się zwierzyć, wyżalić zapisać swoje przemyślenia i być pewną, że nie ujrzą one światła dziennego. Jesteś najwierniejszym przyjacielem, takim, który nigdy nikomu nie zdradzi moich sekretów.

Dzisiaj jest dzień, którego spodziewałam się już od dawna. Rodzice są pogrążeni w żałobie. Wszyscy w końcu kochaliśmy [T.I]. Cały czas nie mogę uwierzyć, że to właśnie mnie kiedyś wybrała do powierzenia swojego największego sekretu. Ten cały czas, przez który musiałyśmy udawać, że nasza relacja to najzwyklejsza w świecie relacja kuzynek, właściwie przyszywanych miał ogromne znaczenie dla losów tej nieprawdopodobnej historii. Czasami zastanawiam się czy ona nie zbzikowała, czy nie była chora psychicznie...

Na moim łóżku leży czarna sukienka. Obok czarna wstążeczka, którą ozdobię koczka na mojej głowie. Czarne buty na obcasie. Czarna parasolka i płaszcz, bo za oknem leje. 

W dłoni trzymam kopertę. Jest w niej kilka zdjęć i starannie zapisana przeze mnie poprzedniej nocy tajemnica [T.I]. Tak jak chciała zabierze ją do grobu.

Jest jeszcze coś. Harry. Aż trudno uwierzyć, że musiał trafić właśnie na [T.I]. To potworny zbieg okoliczności, nie zasłużył na to. Będzie jeszcze długo cierpiał, ale w końcu zapomni. Tak jak każdy zapomina o mrocznych tajemnicach, których nawet dobrze nie poznał.  

Grace Dot

sobota, 8 grudnia 2012

Imagin EPILOG

Twoje myśli ulatywały spokojnie do góry. Nie miałaś już ciała, ale twoja dusza stawała się coraz lżejsza. Robiło się zimniej i zimniej. Nic nie czułaś, ale widziałaś to po zamarzających kropelkach unoszących się bezwładnie w powietrzu. Im wyżej tym więcej kryształków. W końcu się zatrzymałaś. Byłaś zawieszona w przestrzeni. Usłyszałaś trzepot skrzydeł. Leciał za tobą piękny, biały gołąb. Odwróciłaś wzrok, bo poczułaś czyjąś dłoń na swoim niewidocznym ramieniu.
-Mama? -szepnęłaś w myślach . Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Wyglądała zniewalająco. Dojrzale, spokojnie, rozsądnie. Pięknie. Miałaś tysiące pytań. Ale nie myśląc długo wybrałaś jedno, takie, które pozwoliło ci na kurczowe trzymanie się teraźniejszości. 
-Co to za ptak? -odpowiedź usłyszałaś w swojej głowie. 'To gołąb wyboru. Otrzymuje go każdy kto nie umrze śmiercią naturalną. Jest to pewnego rodzaju rekompensata za przedwczesne odejście. Daje ci on dwie możliwości, musisz wybrać sama. Albo zabierze cię do nieba, albo wyślesz go na Ziemię, gdzie spełni jedno twoje życzenie dotyczące jakiejś konkretnej, żyjącej osoby." Miałaś już zapytać 'A ty o co poprosiłaś?', ale nie chciałaś poznać prawdy. To była tylko i wyłącznie sprawa twojej mamy, miała prawo do zachowania tej tajemnicy. 
-Chciałabym, aby On był szczęśliwy. -powiedziałaś w myślach do gołębia, który jak na zawołanie wbił się w gęstwinę kropelek i zniknął gdzieś na dole. Kobieta popatrzała na ciebie ze smutkiem, ale też zrozumieniem. Teraz obie tutaj utknęłyście. Pomiędzy niebem, a Ziemią.

***

Nagle zadzwonił budzik. Boże, która to godzina?! Spóźnisz się do szkoły, jak nic! Popatrzałaś na zdjęcie zmarłej dwa lata temu mamy.  Nagle x rozmyślań wyrwało się donośne szczekanie. A to co do cholery...pomyślałaś widząc u stóp przesłodkiego szczeniaczka rasy shih-tzu. Był przecudny! Ale mając weterynarza w domu nauczyłaś się już traktować licznie sprowadzane do mieszkania zwierzaki przedmiotowo i się do nich nie przywiązywać.
Rzuciłaś się do porannego biegu z przeszkodami. Najpierw łazienka - ekspresowy prysznic 
i minimalny make-up, nie najświeższe włosy związałaś niedbale w koczka. Potem znowu pokój - wrzuciłaś na siebie pierwszy lepszy t-shirt i spódniczkę nie myśląc o tym jak wyglądasz.
Postanowiłaś, że śniadanie zjesz po drodze i chwyciłaś do ręki torbę. Wciskając psiaka trampkiem za drzwi wybiegłaś prosto na klatkę. Widząc powieszoną na windzie kartkę z napisem "Winda nieczynna. Przepraszamy za utrudnienia" bardzo chciałaś żeby to był żart. Gdy zbiegłaś z 10 piętra na parter byłaś pewna, że zwymiotujesz. Wyskoczyłaś na ulicę. Na szczęście szkołę miałaś niedaleko więc po prostu zaczęłaś pędzić przed siebie - naturalnie łącznie z przebieganiem na czerwonym świetle przez najbardziej ruchliwe ulice jak to miałaś w zwyczaju. 
 
 
______________
 
 
Kochane! Postanowiłam napisać epilog - który, jak zapewne zauważyłyście jest początkiem prologu. Mam nadzieję, że zrozumiecie co miałam na myśli robiąc to w ten sposób. 
Uwaga! Czeka was jeszcze jedna, kolejna część! Mam nadzieję, że wszystko ona wyjaśni osobom, które nie zrozumiały mojej intencji. 
Z jednej strony bardzo chcę zakończyć bloga - z drugiej mam ogromną potrzebę pisania, a nie mam zamiaru otwierać nowego adresu.
Doradźcie! Co robić?

piątek, 7 grudnia 2012

Imagin cz. 31 This is the end baybes.

Trzymałaś dłoń na jego klatce piersiowej, która unosiła się płynnie w górę i w dół. Przymknęłaś oczy przypominając sobie te wszystkie cudowne chwile, które z nim spędziłaś. 
Ale czy miało dalszy sens okłamywanie się nawzajem? Kate uświadomiła ci, że to zaszło niestety trochę za daleko. 
-Harry. -powiedziałaś odrywając się od niego. Spojrzałaś w jego przekrwawione oczy. Musisz być silna, musisz wytrwać. Przecież robisz to też dla niego. -Obiecaj mi, że nie będziesz tęsknił. Niczego nie będziesz żałował.- popatrzył na ciebie z takim bezmiernym smutkiem, że aż zrobiło ci się niedobrze. 
-Harry, musisz mi obiecać. Musisz. Inaczej nie odejdę. -znowu mocno cię przytulił po czym złapał twoją twarz i pozwoliłaś żeby musnął twoje usta swoimi. -Jeśli mnie kochasz pozwól mi odejść. Oboje wiemy, że nigdy nie byłam ciebie warta. Nie będę szczęśliwa jeśli nie zostawię przed tobą otwartej drogi. -oczywiście nic nie odpowiedział tylko znowu lekko cię pocałował.
-Jesteś dla mnie wszystkim. Wszystkim. Liczyłem, że zatrzymam cię przy sobie. Nie uda mi się to, wiem. Odejdziesz czy ci pozwolę czy nie. Za dobrze cię znam, żeby myśleć, że tak nie będzie. Kolejna dziewczyna ode mnie ucieka. -odetchnęłaś. Byłaś w końcu jedną z tych licznych dziewczyn. Tylko kolejną zjawą, która odłamała dla siebie kawałeczek tego beztroskiego, młodego serca.
-Właśnie Harry. Kolejna dziewczyna, nie ostatnia. Jestem tylko kolejną dziewczyną na horyzoncie. Tylko czymś trochę więcej niż przyjaciółką.
-Oświadczyłem ci się. To jest tylko trochę więcej?
-Harry, ja cię kocham. Ja cię naprawdę kocham. Jesteś wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. To co robisz cię na jakiś sposób kształtuje, ale czy też nie ogranicza? Nie zamyka? Jesteś tak bardzo ściśnięty w sobie, że niedługo nie byłoby już miejsca dla mnie. -wtulił się w twoją szyję co tylko utwierdziło cię  w fakcie, że masz rację. 
-Nie znajdę już drugiej takiej dziewczyny. Jesteś przecież moją połówką, nie ma dla ciebie żadnego zastępstwa. -nie umiałaś zaprzeczyć.
-Nie chcę niszczyć twojej sławy. Nie chcę. Widzę, że robisz to co kochasz, liczysz się z tym, że to się wiąże z różnymi wyrzeczeniami. Ja bym chyba zwariowała. Twoja sława już zaczęła mnie przerastać, co by było potem?
-Rzuciłbym dla ciebie zespół. Naprawdę. Gdybym miał wybór: nigdy już nie móc posłuchać muzyki ale mieć cię przy sobie, albo żyć z muzyką za to bez ciebie wybrałbym pierwsze. -popatrzałaś głęboko, głęboko w jego oczy. Liczyłaś może, że zobaczysz w nich siebie? Przerażoną czy spokojną? 
-Harry...-starałaś się dokończyć ale nie mogłaś. Z twoich ust wydobywał się tylko głuchy jęk. Zaczęłaś panikować, popłakałaś się. Po chwili nie mogłaś już złapać oddechu. Widziałaś tylko dłoń Harrego zaciśniętą na twoim gardle i po chwili świat stał się szary. 

***

-Mam złą wiadomość. Niestety są to właściwie dwie złe wiadomości. Proszę kiwnąć głową jak będzie pani gotowa, aby ich wysłuchać. - lekarz siedział wyprostowany za sterylnie białym biurkiem. Ściskałaś mocno dłoń Hazzy. Czułaś się winna. Czułaś, że psujesz jego życie. Jak jakiś robal. Dostałaś się do środka Harrego tak jak szkodnik do wnętrza owocu i powoli sprawiałaś, że tracił siły, dawny zdrowy wygląd i energię. W końcu pomachałaś głową. Byłaś gotowa na wszystko. Byłaś gotowa na śmierć.

-Dobrze. Jest pani gotowa więc przedstawię pani pierwszą wiadomość: na skutek szoku straciła pani głos. To kiedy pani go odzyska zależy tylko i wyłącznie od przełamania pewnej bariery w głowie. To raczej problem natury psychologicznej. Druga wiadomość za to będzie na pewno bardzo trudna...cierpi pani na tętniaka, którego pozwoliły wykryć nowoczesne badania. Niestety jest on w stadium bardzo zaawansowanym, na tym etapie praktycznie nie nadaje się do leczenia. -popatrzył na ciebie z litością. 
'Z tym da się żyć?' - nabazgrałaś na kartce leżącej na stole.
-No cóż. Zależy to od rodzaju tętniaka, a przede wszystkim jego umiejscowienia. W tym przypadku jest to tętniak mózgu. Właściwie chyba gorzej być nie mogło. -kolejne litościwe spojrzenie. Wiedziałaś co nieco o tych sprawach, w końcu Tom był lekarzem. Zwierzęta też cierpiały na tego typu dolegliwości. Nie byłaś głupia. Rozwinięty tętniak mózgu? Ile z tym pożyjesz? No, pewnie maksymalnie jakieś cztery lata, Boże kochany...martwiłaś się o Toma...co on bez ciebie zrobi? Chociaż w końcu ty już dawno nie byłaś dzieckiem, a od czasu śmierci mamy stałaś się prawie w 100% samodzielna. 
'Ile czasu mi zostało?' podałaś kartkę mężczyźnie. Nawet nie chciałaś patrzeć na Harrego, gdy otwarłaś odpowiedz od lekarza, któremu chyba nie przeszło by to przez gardło.
'Miesiąc nie więcej.' - czarne słowa cię spiorunowały. Czyli został ci miesiąc życia. A miałaś przecież plany, marzenia! Starannie wybrana szkoła, ciężko pracowałaś aby się do niej dostać. Miałaś jeszcze tyle smaków do poznania, miejsc do zwiedzenia, ludzi do poznania. Tyle nowych doświadczeń. Ślub, macierzyństwo, szczęśliwa starość? O tym możesz tylko pomarzyć!  Nigdy nie zaznasz już tych najpiękniejszych w życiu chwil. Poczułaś się strasznie. Jakby okazało się, że ktoś wyrwał większość niezapisanych jeszcze stron z twojej księgi życia. Harry schował twarz w dłonie. Próbowałaś krzyczeć. Jedyne czego teraz pragnęłaś to krzyczeć. Wydzierałaś się ile mogłaś, zdzierałaś gardło ciszą. Najbardziej bolało to, że nigdy nie powiesz już 'Kocham cię'. Bóg zabrał ci nawet to święte prawo ostatniego słowa, pożegnania. Nie powiesz 'Kocham cię' Tomowi, braciom, którzy stracą kolejną bliską osobę, nie powiesz tego przyjaciołom Kate, Soni, nie powiesz tego Grace, Boże, ona zapłacze się na śmierć, nawet Brian jej nie pocieszy...nie powiesz 'Kocham cię' nawet już temu małemu głupolowi Harremu Juniorowi, najsłodszemu kocurowi wszechświata, nie powiesz tego nikomu kogo kochasz. Nie powiesz tego Harremu. Nie powiesz mu, że może musicie sobie zrobić małą przerwę, że zachowasz pierścionek i poczekacie kilka miesięcy jak to się ułoży. Bo ty nie miałaś kilku miesięcy. 

***

Wróciłaś z Harrym do mieszkania, które teraz wydawało się potwornie przygnębiające i puste. Nie mogliście już nic zrobić. Nic. Wzięłaś najładniejszą kartkę z eleganckiej papeterii i napisałaś list. List pożegnalny do wszystkich osób, które kiedykolwiek spotkałaś, tych, które były blisko i daleko, tych, które były zawsze wierne i tych, które cię skrzywdziły. Wyszłaś z mieszkania, gdy Harry załamywał się w sypialni. Wetknęłaś kopertę za drzwi. Złapałaś za uchwyt walizy i bezszelestnie uciekłaś w noc.



***


Miałaś na sobie piękną, białą suknie ozdobioną srebrnymi haftami. Lekko falowane włosy równo ułożone wzdłuż ramion, na czubku głowy wianek z wielkich róż. Twarz miałaś spokojną, delikatnie zaróżowione policzki, blada cera, sine usta zastygnięte w lekkim uśmiechu. Dookoła stali wszyscy, których kochałaś. Wszyscy, którzy powinni tam stać. Sama byś lepiej nie ułożyła listy gości. Gdy kapłan skończył odmawiać nad tobą jakieś proste słowa, które dały ci poczucie beztroskiego spokoju w twoją stronę zaczęły z góry lecieć zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Ty roześmiana, albo zamyślona. Sama i z innymi. Każdy podchodził i składał ten ostatni, symboliczny gest podziękowania za to, że byłaś. W sumie cieszyłaś się z takiego dramatycznego zakończenia. To było iście teatralne, a ty w końcu uwielbiałaś teatr. Ten samochód głupkowatego paparazziego skrócił cierpienia jakie musiałabyś przeżywać ty i twoi bliscy. Byłaś pewna, że Harry nikomu nie powie o diagnozie mimo iż może wtedy łatwiej byłoby im się pogodzić z twoją śmiercią. 
Cóż. W każdym razie trudno. Zakończyłaś swoją drogę. Może napisałabyś bestseller, wyreżyserowała film, który byłby nominowany do Oscara, założyła jakąś fundację charytatywną, która zyskałaby rozgłos na całym świecie, albo fotografowała najsłynniejsze modelki i zwykłych ludzi do takich reportaży w luksusowych gazetach, które pokazują bogaczom co to znaczy życie. A może byłabyś nikim. A nie, ty już na zawsze pozostaniesz kimś. Na zawsze pozostaniesz drugą połówka Harrego Stylesa. I to się nie zmieni.


________________

To już oficjalne zakończenie imaginu. Od teraz wdrażam korektę, potem zastanowię się nad tym co dalej.

Proszę was kochane, jeśli podoba wam się blog POLECAJCIE! Na fb, tt, swoich blogach. OCZYWIŚCIE SIĘ ODWDZIĘCZĘ!

mój tt: @KoperAlex

środa, 5 grudnia 2012

Imagin cz. 30

Chłodne popołudnie szczypało cie w policzki. Na twarz od mrozu wstąpiły czerwone rumieńce. Weszłaś do pachnącego książkami budynku, potem po wcześniejszym uprzejmościowym puknięciu w stare, drewniane drzwi znalazłaś się w przytulnym gabinecie.
-Dzień dobry. -powiedziałaś niepewnym głosem, w sumie lekko zawstydzona. Osobnik na przeciwko wyglądał za to na przesadnie pewnego siebie. Tłuściutki profesor, ledwie wciskający się w koszulę w czerwono-białą kratę i granatową marynarkę poprawił starannie złożoną w harmonijkę dobitnie w starym stylu muszkę, założył na pokryty warstwą tłuszczu nos okulary wcześniej wiszące na łańcuszku na jego szyi i odchrząknął wreszcie.
-Witam, witam. Proszę usiąść. - wskazał dłonią czerwony, skórzany fotel stojący po twojej stronie jego biurka.  Usiadłaś kładąc sobie torbę na kolanach. -Kogo my tu mamy...a no tak. [T.I] [T.N], czyż nie? - spoglądnął na ciebie znad okularów. Odetchnęłaś płytko, przełknęłaś z trudem ślinę i odpowiedziałaś skruszona jak małe dziecko, które rozbiło ozdobną wazę podczas zabawy w salonie.
-Tak, proszę pana.
-Świetnie. Poproszę dokumenty. -odparł nawet na ciebie nie zerkając. Siedziałaś przez chwile analizując bezmyślnie jego słowa, gdy zmroził cie ten okropny wzrok.
-Dokumenty. Mam to pani przeliterować?-ocknęłaś się.
-Nie...nie, oczywiście. Już daję. -szepnęłaś przerażona i wyjęłaś gdzieś z otchłani pojemnej torby bordową teczkę na gumkę.
-Doskonale... -mruknął przeglądając czy zawartość jest pełna. Wpisał coś w niedużego laptopa leżącego z boku masywnego biurka z ciemnego, rzeźbionego drewna i powiedział jakby od niechcenia -W takim razie cóż. Skoro formalności zostały niemalże dopełnione będę łaskaw nie trzymać panią dłużej w niepewności, a stwierdzić, że ze względu na bardzo sprzyjające okoliczności, mam tu na myśli m.in. liczne wygrane oraz wyróżnienia w wielu prestiżowych, że tak to nazwę konkursach, a także doskonałe wyniki na egzaminie końcowym oraz wstępnym egzaminie przyjęcia w poczet naszych uczniów...po prostu nie dłużąc dalej witam w szkole, panno [T.N]. -zrobiłaś wielkie oczy. Nie spodziewałaś się, że pójdzie tak łatwo! -Wszystkie informacje znajdzie pani tutaj. -mówiąc to podał ci grubą tekę z napisem 'Witamy w szkole!' to było chyba ich motto...Złapałaś teczkę z energią i wysłuchałaś jego dalszych tłumaczeń. -Naukę zaczyna pani oczywiście od poniedziałku, pierwszy miesiąc będzie ulgowy, aby mogła pani wdrożyć się w rytm nauki na naszym uniwersytecie. Żadne z nas oczywiście nie ma chyba zamiaru ukrywać, że jest to szkoła, w której liczymy na zdecydowanie wytężoną pracę, także poza zajęciami...No, a więc do zobaczenia.
-Do miłego zobaczenia mam nadzieję...-zaśmiałaś się nerwowo po czym głupio się szczerząc szybko wstałaś i wymknęłaś się z gabinetu.

Na stację autobusową poszłaś na piechotę. Prestiżowa uczelnia w malowniczym otoczeniu. Dwie i pół godziny drogi od Londynu autobusem. Mała miejscowość. Uroczy rynek. Kilka sklepów. Turyści tylko w sezonie zimowym, gdy przyjeżdżają, aby zobaczyć najpiękniej oświetlone miasteczko w Anglii. Żadnych festiwali, żadnych koncertów. Pół godziny drogi szynobusem do najbliższego lotniska. Bezpośrednie loty do Polski. Mieszkańcy - w większości sympatyczni, pozytywnie nastawieni ludzie w średnim wieku, którzy przyjeżdżają tu aby odpocząć od zgiełku miasta chętnie wynajmują studentom przestronne poddasza z osobnymi wejściami - tradycyjny już sposób na połączenie charakterystycznych, ściętych dachów z łatwym zarobkiem. Miałaś już wynajęte takie 'mieszkanie'.

Gdy autobus ruszył poczułaś, że to co chcesz zrobić jest okropne. A z drugiej strony - przecież ty nigdy nie byłaś do końca normalna. Kiedyś myślałaś, że będziesz szczęśliwa w wielkim mieście. Myliłaś się. Więc może szczęście znajdziesz na prowincji? W tym uroczym, akademickim miasteczku. Tylko, że była jeszcze jedna, jedyna osoba, która nie zasłużyła sobie niczym na twoje odejście. 
Harry...

Serce biło ci jak oszalałe. Spakowałaś się. Wszystkie ubrania, kosmetyki, książki, bibeloty. Posprzątałaś całe mieszkanie starannie przeszukując każdy kąt. Zrobiłaś kolację i schowałaś do lodówki. Rozejrzałaś się dookoła. Pustka. Taka sama jak w twoim sercu.

Usiadłaś przy stole. Czekałaś. Minęła godzina, może dwie. Myślałaś o tym co dzieje się w twoim sercu, a co w głowie.

Wszedł. Uroczy jak zawsze. Loczki sterczały na wszystkie strony jego głowy. 
-Hej! Co to za poważny nastrój, co? Od rana cię nie widziałem! -podszedł co ciebie z uśmiechem. 
Gdy zobaczył, że wciąż jesteś poważna złapał jedno krzesło i obrócił je tak, że teraz siedział na nim okrakiem. -Coś się stało [T.I]?
-Harry, proszę cię. Nie rób mi tego. Nie utrudniaj mi. 
-Nie utrudniaj czego? -Wyjęłaś z kieszeni pierścionek, podałaś mu go i zacisnęłaś na nim jego dłoń. 
-Nie mogę, Harry. - w jego oczach pojawiły się łzy. 
-Miałem nadzieję, że będziesz moją cząstkom normalności w tym popapranym świecie.
-Moja miłość zawsze zostanie przy tobie. Nie będę nigdy w nikim tak zakochana, ale czy z tobą naprawdę jestem szczęśliwa? Gdy cały czas cię nie ma, gdy widzę ile musisz poświęcać dla kariery i jak głupie są niektóre rzeczy, które musisz robić? Menagement i tak by pewnie niedługo dał ci propozycję nie do odrzucenia. Tak jak Liamowi. Naprawdę nie wiem jak zachowałabym się na miejscu Dan. Co byś zrobił gdybyś nie mógł być ze mną? -wstał i podszedł bliżej. To było bardzo samolubne, ale pozwoliłaś mu się przytulić. Zanurzyłaś twarz w jego cudnych lokach i szepnęłaś
-Jedni przychodzą, inni odchodzą. Daj spokój Harry, zaraz następna dziewczyna pojawi się na twoim horyzoncie. 
'Tylko, że to nie będę ja i to nie jest twoja wina.' -dodałaś w myślach, bo nie chciałaś mu już łamać serca.


____________


Mam wielką ochotę na przedłużenie tego. Czuję spory niedosyt, ale tak to już jest z moimi opowiadaniami. Jak już pisałam spodziewajcie się jakiegoś zakończenia, ale to nie będzie nic spektakularnego.

Jednokierunkowych!




wtorek, 4 grudnia 2012

Imagin cz. 29

Kate

Znowu obudziłam się bardzo wcześnie. Nękały mnie wyrzuty sumienia. Nawet wczoraj nie zadzwoniłam. Ba! Nawet nie wysłałam smsa. Podświadomie robiłam wszystko, aby w końcu odejść od tematu.
Usiadłam na łóżku. Chociaż to głupie to teraz życie bez [T.I] wydawało mi się absolutnie beznadziejne. To zawsze ona była napędem. Na początku co prawda nieśmiała, zahukana, ale gdy poznałyśmy się bliżej okazała się wulkanem wspaniałych pomysłów. Jej myślenie o życiu - podejście do niego wydawało mi się godne pozazdroszczenia. Miała tę lekkość cieszenia się każdą chwilą, nie bała się zrobić coś głupiego tylko po to aby zachować w głowie miłe wspomnienie. Nienawidziła żałować, że coś ją ominęło, że czegoś nie zrobiła, bo stchurzyła. 
Teraz nie byłam już pewna czy znam ją tak dobrze jak kiedyś. Tak jak poprzedniego dnia ubrałam się cicho i wyszłam. Chodzenie po pustych ulicach uspokajało. Pozwalało na chwilowe poczucie, że z każdym dniem człowiek dostaje nową kartę. Idąc długą aleją pomiędzy budzącymi się dożycia kawiarniami myślałam o tym co naprawdę chcę robić. Przypomniały mi się słowa Andy'iego. Właśnie w tym momencie znowu ktoś na mnie wpadł.
-Patrz jak idz...-zamarłam. Przede mną stała [T.I]. Wyglądała na zmartwioną. Połyskujące kosmyki włosów przyklejały się do jej smukłej twarzy. Wyglądała jak portret. Idealny. Nigdy nie doceniała swojej urody, ale naprawdę nie dziwiło mnie to jak zawsze patrzeli na nią chłopacy. -Hej.
-Hej. Jak dawno...się nie widziałyśmy. -powiedziała z pewną trudnością. Od razu zauważyłam pierścionek na jej dłoni, gdy nerwowo ją pocierała. Cholera jasna! Czy to jest to co myślę? -Właśnie szłam do ciebie. Nie odbierasz komórki. Nie mogę cię złapać od kilku dni. Gdy dzwonię do twojej mamy wciąż słyszę, że jesteś w szkole na jakiś zajęciach przed egzaminami. -Oczywiście to była bzdura. Miałam egzaminy gdzieś. Głęboko gdzieś...
-Wiesz. Chciałabym wyjechać. - sama zdziwiłam się, że tak łatwo poszło mi wypowiedzenie tego co czułam głęboko i czego sama nie umiałam zidentyfikować.
-Ale...jak to?
-Londyn mnie ogranicza. Czuję się tu jak w klatce. - łzy napłynęły jej do oczu. Ktoś kiedyś powiedział jej podobne słowa. Od razu zrozumiałam swój nietakt.
-Tak myślałam, że z  czasem ludzie zaczną mnie opuszczać. 
-To nie o to chodzi...może ty tego nie widzisz, ale...ja nie mam siły o tym rozmawiać.
-Więc pójdźmy do domu..
-Czyjego? Mój pokój jest naprawdę najbardziej dołującym miejscem na ziemi.
-Harry kupił dla mnie mieszkanie. No, właściwie dla nas.
-Pierścionek też kupił dla ciebie. Boże, [T.I]! Czy ty wiesz z czym to się wiąże? To jest pułapka. Mówię ci to bo wiem co było kiedyś dla ciebie najważniejsze. Wolność. Bycie ptakiem, który może lecieć gdzie chce. Żaglem, którego nikt nie zatrzyma. Chciałaś być jak balonik. Lekki, ulotny, ale mający swój ogromny urok w tym, że jest. W tym, że nic go nie ogranicza. Żaden bagaż. Chciałaś zostawić Polskę za plecami, to co się tam działo. Londyn był dla nas kiedyś placem zabaw. Gdy przestał zaczęło się prawdziwe życie. Rozumiesz?! To już nie jest zabawa. Teraz podejmujemy wybory na całe życie.- odetchnęłam. Chciałam jej tyle przekazać. Nie umiałyśmy już rozmawiać jak wcześniej.
-I ta beztroska już nigdy nie wróci... -pomyślałam o jej słowach. Obie przeżyłyśmy wystarczająco dużo, aby móc nazwać się dojrzałymi osobami z pewnym bagażem doświadczeń. Teraz czas na wybory. Ale może ja nie chcę wybierać?! Łudziłam się, że jak wyjadę to coś zmieni. Przedłuży tą głupią młodość. Ale to by było chwilowe...potrzebowałam jakiejś motywacji do działania. Kogoś kto nie pozwalałby mi na rutynę. Kogoś przy kim każdy dzień byłby inny. Potrzebowałam zmian. I dlatego właśnie ciągnęło mnie w nowe miejsce. Zaklęte koło.  -Kochasz go, prawda? Widzę jak bardzo, ale musisz zrozumieć, że on nigdy nie będzie w 100% twój. I nigdy już zapewne nie będzie należał w 100% do siebie. Na tym polega bycie sławnym, [T.I]. Nie widzisz tego, bo go kochasz, ale to cie zamęczy na śmierć...

Ty

Gdy to powiedziała poczułaś, że faktycznie tak jest. O tym właśnie myślałaś tamtego dnia. Wtedy jak wyznał ci miłość. to było straszne uczucie, rozrywające. Ale to była prawda. Oni nigdy nie skończą gadać! Dla jednych byłaś przykrywką dla rzekomego gejostwa Harrego, dla innych po prostu słodką dzieweczką zatrudnioną przez menagement żeby 'Hazza kogoś miał'. Bo to przecież niemożliwe żeby on się na prawdę zakochał! Przecież on jest sławny! W gardle zaczęła ci rosnąć ogromna gula. 
-Gdzie pojedziemy, Kate? Gdzie zaczniemy nowe życie? -powiedziałaś powoli zdejmując z palca pierścionek.


___________________

I tak powolutku zbliżamy się do zakończenia imagina ;3 
Mam nadzieję, że wam się podobał, przewiduję jeszcze 2, 3 części.

Dużo mnie on nauczył. Bardzo się cieszę, że mogłam go pisać i choć malutka garstka osób go czytała. Wiem, że był dość pospolity. Jak powiedziała mi pewna osoba 'dużo rozmyślań' i to fakt. Dużo rozmyślań, mniej akcji. Zależało to od mojego humoru. Ale taki był zamysł tej historii.

Pozdrawiam cieplutko, Mrs. Styles

PS Po zakończeniu mam zamiar przeczytać wszystko od początku więc poprawię wszystkie napotkanie błędy. Jeśli jakieś więc są w tej czy poprzednich częściach - ignorujcie. Przy szybkim pisaniu różne rzeczy się dzieją...;P




piątek, 30 listopada 2012

Imagin cz. 28

Dedykuję pewnej miłej osóbce, która podobno tego NIE CZYTA...

Olivia

Wróciłam do domu wykończona. Rzuciłam się na łóżko i otwarłam przed sobą bezmyślnie laptopa. Po jakiego czorta szłam na te praktyki weterynaryjne? Czy ja w ogóle chcę być weterynarzem? Zootechnikiem? A może jeszcze kim innym...
Otwarłam facebooka. Zaraz, zaraz. Kto do mnie napisał? Niall! Boże, ten jeden pijacki pocałunek wydawał mi się snem...
'Hej!
Przepraszam starsznie za wtedy. Zachowałem się totalnie nieodpowiedzialnie. Jak gnojek.
Może spotkamy się gdzieś i będę mógł ci się wytłumaczyć w żywe oczy?
Błagam, to nie da mi spokoju.
Niall'
BARDZO chciałam się z nim spotkać. Od razu szybko wstukałam w klawiaturę
'Jeju! Jestem zaskoczona. Naprawdę nie mam ci nic za złe. W końcu rzuciła cię dziewczyna i  to w dość brutalny sposób...zresztą, nie mieszam się w nie swoje sprawy!
Spotkajmy się jutro pod kliniką Toma. Wybacz, ale mam zajęcia do 19 i nie dam rady wcześniej się wyrwać. Możesz?
Olivia'
Zdziwiłam się, ale odpisał prawie od razu.
'Na szczęście mam jutro wolne! Super, przyjadę po ciebie.'
'Jak to PRZYJEDZIESZ? Masz zamiar mnie gdzieś zabierać?'
'No, na kolację na przykład.'
'Niall, błagam. Bez przesady. Naprawdę nie musisz tak przepraszać. Nie pierwszy raz ktoś mnie pocałował po pijaku...'
Aż zrobiło ci się przykro bo to była prawda.
'Taka sympatyczna i ładna dziewczyna zasługuje na wszystko co najlepsze. Lubisz kuchnię włoską?'
'Kocham.'
'No to git. Jutro o 19, pod kliniką. Będę czekał.'
O Boże! Właśnie umówiłam się z Niallem Horanem! TYM Niallem! Niallem z One Direction!
Zaczęłam odwalać dziki taniec szczęścia tańcząc jak głupia po pokoju.
Ale zaraz, w co ja się ubiorę?!
Panicznie zaczęłam wyrzucać z szafy ciuchy, znalazłam w końcu ładną sukienkę, której bardzo dawno na sobie nie miałam. Szybko pomaluję się w toalecie w klinice, przebiorę i będzie świetnie. 

___________

Miało być dłuuuuuższe, ale jestem dzisiaj leniem. Odreagowuję ciężki tydzień ;\

środa, 28 listopada 2012

Imagin cz. 27

Kate - Video Games

Obudziło mnie dziwne przeczucie. Od czasu porwania  w ogóle miałam problemy ze snem, ale to było coś innego. Byłam pewna, że już nie zasnę, więc wstałam, ubrałam się i cichaczem wymknęłam z mieszkania nikogo nie budząc. Bardzo bałam się wychodzić sama. Bez względu na porę dnia czy pogodę. Po prostu wyjście na zewnątrz stało się kolejną trudnością, taką samą jak napisanie testu z matematyki...kiedyś to przychodziło jak oddychanie. Coś naturalnego. Teraz już nie.
Mimo to wyszłam na ulicę. Owionęło mnie chłodne powietrze. Weszłam w gęstą, poranną mgłę i szłam tak powoli ulicami Londynu omijając liczne kałuże. Lawirowałam pustymi chodnikami, alejkami parkowymi, oglądałam wystawy sklepowe. Przyznam, że to było straszne uczucie. Tak jakbym sama tutaj mieszkała...w takim wielkim mieście...
Z czasem zaczęło się robić bardziej tłoczno, coraz więcej osób przebiegało gdzieś spiesząc się na metro czy autobus, coraz więcej samochodów przecinało beznamiętnie ulice. Usiadłam w kawiarni. Po chwili zorientowałam się, że to jest ta sama kawiarnia, w której kiedyś zostawiłam [T.I], a ona potem spotkała Harrego...
Tak, teraz [T.I] była dla mnie właściwie niedostępna. Nie mówiłam jej o tym, bo nie chciałam obarczać jej swoją samotnością. Przecież nie mogę mieć do niej pretensji. Od razu zareagowała na tamtego smsa...a co by było gdyby nie ona? Czy teraz siedziałabym sobie w kawiarni?
Nagle zobaczyłam znajome mi twarze. Ach, no tak to była Grace i Brian, a z nimi...Peggie i Damien.
Tak...od kiedy Grace przeniosła się do naszej szkoły stała się od razu najsłynniejszą dziewczyną. Ładna, przebojowa...no i jeszcze do tego kuzynka [T.I]! Znała Harrego osobiście! Ba, jej chłopakiem był sąsiad Louisa! Oczywiście mój były nie byłby sobą gdyby od razu nie przystawił się do towarzystwa. Dupek. Grace zajęta to poleciał do Peggi, a co...szkoda gadać.
Wyszłam niezauważona i poszłam przed siebie. Klapa. I pomyśleć, że to między innymi przez niego moja relacja z [T.I] tak się osłabiła...To on był w końcu powodem, dla którego zostawiłam ją wtedy samą w kawiarni! Kiedy to było? Właśnie...przypomniałam sobie to co nie dawało mi spać. Rocznica Harrego i Kate! Dokładnie rok temu wyznał jej (co prawda w sposób niedolny) miłość w mieszkaniu Louisa, a potem była ta legendarna wręcz parapetówka u Grace. Minął rok, a czułam się jakby to było wczoraj.
Trzeba jakoś dać znać, że pamiętam! Ale z drugiej strony chyba nie warto im przeszkadzać...szłam pogrążona w rozmyślaniu, gdy ktoś na mnie wpadł! 
-Ojeju! Przepraszam...-rzekł uroczy brunet podnosząc rzeczy, które wypadły mi z torebki.
-Ach, nic się nie stało. -sama zaczęłam wrzucać przedmioty z powrotem do przegródek.
-Ej, a my się skądś nie znamy? -zapytał błyskotliwie patrząc mi prosto w oczy. Faktycznie wyglądał znajomo!
-Czy ty przypadkiem nie prowadziłeś rok temu warsztatów tanecznych w szkole za rogiem?
-Prowadziłem!
-Hahahah. No to już pamiętam. W takim razie przypomnę. Kate jestem. -powiedziałam wyciągając do niego dłoń. Złapał ją i przedstawił się
-Andy. Miło mi poznać. Ponownie.
-Nawzajem. -odpowiedziałam z uśmiechem. Warsztaty były super. Chociaż tak naprawdę to wszystko do nich się zaczęło. Wtedy, po kłótni ze mną [T.I] pobiegła do szkoły muzycznej i złamała tę cholerną nogę! A zresztą...było minęło...- Znowu prowadzicie jakieś warsztaty?
-Nie. Tym razem nie. -zaśmiał się. Moja młodsza siostra uparła się, że będzie zdawać tu do szkoły dziennikarskiej. 
-Na nowej uczelni? 
-Tak. Wydaje mi się, że tak.
-Jeju! Naprawdę? Ja też tam zdaje! -ta rozmowa coraz bardziej poprawiała mi humor.
-Serio? Ona jest taka podekscytowana. Rodzice kazali mi jechać z nią. Pomóc wynająć mieszkanie itd.
-Hhaha. Opiekuńczy, straszy brat?
-Żebyś wiedziała. A ty masz rodzeństwo?
-Siostrę. Ma na imię Lia, ma 6 lat i jest najsłodszą istotką jaką znam. No, może na równi z braćmi szanownej [T.I] Styles. -zabrzmiało to cierpko. Mimo iż nie miało tak zabrzmieć. Chyba. 
-[T.I] Styles? -zaśmiał się. -Nie mów tylko, że masz na myśli [T.I] [T.N]. 
-Właśnie ją! Znasz ją skądś?
-To znaczy słyszałem o niej. Miałem tańczyć ogółem w teledysku One direction. I z moją grupą mieliśmy opracować dla nich choreografię na jeden koncert...
-Masz grupę taneczną?
-Taka tam. Kilku znajomych.
-Jakaś dziewczyna? 
-Nie, a co. Chętna? -zaśmiał się.
-No co ty. Ale kocham tańczyć.
-To co ty masz zamiar robić na dziennikarstwie?
-Sama nie wiem. Mam wiele pasji. 
-Ciężko tak chyba nie wiedzieć co chce się robić w życiu...
-A ty wiesz?! -zdenerwowałam się.
-Tańczyć. 
-No to masz faktycznie ułatwione zadanie.
-Oj, dobra. Proponuję koniec złośliwości. W rekompensacie postawię ci kawę. Co ty na to?
-Przed chwilką piłam...
-No to, nie wiem. Drożdżówkę? Daj się gdzieś zaprosić.
-Niech ci będzie. -powiedziałam. Nie miałam nic do stracenia, a chłopak był sympatyczny. 



-Błagam, powiedź coś. -przerwał Harry niezręczną ciszę.
-Ale ja...ja nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego poważnego gestu z twojej strony...to po prostu...po prostu...-nie mogłaś znaleźć słów. To ci się nawet nie śniło! 
-Usłyszę to upragnione słowo czy zejdę na zawał?
-Harry, wyjdę za ciebie! Tak, tak i jeszcze raz tak! Oczywiście! To jakieś szaleństwo, ale tak strasznie cię kocham... -gdy zobaczyłaś jego uśmiech myślałaś, że zemdlejesz. Był przeszczęśliwy. Naprawdę. Nie widziałaś go bardziej uradowanego. Włożył na twój palec delikatny, ale piękny pierścionek. Bardzo niepozorny, co dało ci do zrozumienia, że nie będziecie od razu oznajmiali tego całemu światu. To tez powód, dla którego nie zrobił tego, np. na koncercie. 
Przytuliłaś go ze łzami w oczach.
-Choćby nie wiem jak było ciężko ja zawsze będę cię kochał. Zawsze. -cieszyliście się cudowną, młodzieńczą radością. To było wariactwo, zdawałaś sobie sprawę, że nie masz pojęcia na co się porywasz. Ślub z pewnością będzie dłuuugo odwlekany, ale taki poważny krok to był dla ciebie i tak ogromny dowód. Jego bezgranicznej miłości. Leżałaś na łóżku,a on śpiewał ci Little Things i poczułaś, że dopiero teraz tak naprawdę rozumiesz słowa tej piosenki. Po chwili samowolnie sięgnełaś po komórkę i napisałaś smsa 
'Pierścionek na moim palcu!
Ale shhhh to tajemnica. Tom dowie się potem.
Wiem, że to szaleństwo, ale wariuje ze szczęścia.
Wierzę, że zrozumiesz.' 
Już chciałaś wysłać go pod numer mamy, gdy nagle coś ukłuło cię w sercu. Jej już nie ma. Nawet nie wykasowałaś jej numeru z komórki. No bo jak to? Nie mieć mamy na liście kontaktów...
Nie, nie chciałaś się zadręczać co by powiedziała, gdyby żyła. Byłaby przy tobie, jak zawsze. Niezależnie od tego jakie głupoty robiłaś zawsze była przy tobie. I teraz też jest. Nawet bliżej niż kiedyś. Była pewnie przy Harrym jak się zastanawiał, jak wybierał pierścionek...teraz będzie trwać przy tobie niezależnie od miejsca. Będzie częścią każdej twojej decyzji. 
-Harry?
-Tak? -zapytał z uśmiechem.
-Chciałabym odwiedzić jedno miejsce...


_____


Z góry przepraszam, że takie przejście nastrojowe w środku, ale same rozumiecie...wena się kłania.

wtorek, 27 listopada 2012

Imagin cz. 26

OBOWIĄZKOWO They don't know about us

Obudziło cię lekkie smyranie po szyi. Przeciągnęłaś się i leniwie otwarłaś oczy. Cudowanie było zobaczyć znowu ten uśmiech. Słodkie dołeczki, głębokie spojrzenie. Mogłabyś mu się przyglądać bez końca. Był naprawdę idealny. W każdym calu. Nie dochodziło do ciebie to, że połączyło was takie uczucie.
-Wyspana? -zapytał słodkim głosem.
-Bardzo. -ziewnęłaś.
-Głodna?
-Och, jeszcze bardziej. 
-To świetnie się składa. -powiedział po czym wyszedł na chwilę z pokoju żeby wrócić z wielką tacą pełną pachnących pyszności.
-Śniadanie do łóżka? Rozpieszczasz mnie. -mruknęłaś przyciągając go do siebie. 
-Zaczekaj. Mam ci do powiedzenia coś bardzo ważnego.
-Słucham.
 Serce nagle szybciej ci zabiło gdy klęknął przy łóżku i złapał cię za rękę. Od razu usiadłaś. 
-Jesteśmy ze sobą już rok. Cudowny rok. To był rok pełen trudności, ale wierzę, że to jest najlepszym dowodem na to jak mocna jest nasza miłość. Byłbym w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Absolutnie wszystko. Jesteś dla mnie najważniejsza. Chwile spędzone z tobą są dla mnie najcenniejsze. Czuję, że masz tak samo. Przynajmniej tak mi się wydaję. Chciałbym móc zawsze być dla ciebie podporą. Chciałbym zawsze umieć ci pomóc.
Wiem jak bardzo nie lubisz mojej sławy. Nie przyjaźnisz się blisko z chłopakami, nie przepadasz za Paulem. Denerwują cię paparazzi i namolne fanki. Odkąd się znamy nie masz facebooka ani twittera, właściwie nie czytasz gazet, bo nie chcesz czytać o One Direction. -już chciałaś mu przerwać. Powiedzieć 'to nie tak'. Wiedziałaś, że byłby w stanie odejść z zespołu dla ciebie. Bałaś się, że to zrobi. Nie pozwolił ci jednak dojść do słowa. -To jednak jest dla mnie tylko dowodem, że jesteś ze mną ze względu na mnie, a nie sławę. Chłopaki...oni są...są dla mnie wszystkim. Muzyka, zespół. To dzięki niemu cię poznałem. Może wolałbym teraz nie być sławny, ale to co przeżyłem jest takie piękne. Nie ma lepszego uczucia niż śpiewanie razem z tysiącami fanów. To są takie emocje. Mam nadzieję, że rozumiesz.
I wiem jak młodzi jesteśmy, ale zastanów się: my już dawno nie jesteśmy dziećmi. To nie jest niewinne zauroczenie. Ja cię tak kocham, że...po prostu wariuję.
Nie mogę dłużej czekać, nie mogę. Może to błąd, wierzę jednak, że nie. 
[T.I], spytam najprościej jak potrafię. Po prostu...'Wyjdziesz za mnie?'

-Serce podskoczyło ci do gardła. Emocje zalały głowę do tego stopnia, że nie mogłaś ułożyć żadnej myśli.


________________

Ktoś to wgl czyta? Hahah, mam wrażenie, że piszę dla siebie. W każdym razie. Pisze dalej! =3

poniedziałek, 26 listopada 2012

Imagin cz. 25

Zobaczyłaś go naprzeciwko siebie. Wyglądał świetnie w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Młodzieńczego uroku dodawał mu różowy krawat w jakieś wzorki.  Stał wpatrzony w ciebie. Uśmiechał się ciepło i wyciągał ku tobie dłoń. Podeszłaś do niego kilkoma krokami. Zadziwiło cię jaka byłaś lekka. Biegłaś na bosaka, zwiewna, kremowa sukienka wirowała dookoła ciebie, a ty czułaś się jakbyś leciała. Złapałaś go za rękę. Położył dłoń na twoich plecach i zaczęliście tańczyć. Wpatrywałaś się w jego szczęśliwe, zielone oczy. Dołeczki tak wyraźne jak nigdy dotąd. Ten cudowny uśmiech pełen szczerości. 
Wyciągnęłaś rękę aby dotknąć jego miękkich loczków i nagle jego twarz się zmieniła. Zbladła, stała się jakby chudsza i zdecydowanie smutna. Powieki opadły na nieprzytomne oczy. Zauważyłaś, że gładzisz go po policzkach, a twoje łzy kapią na jego chłodne usta. Poczułaś silny ból ramion. Jakieś obce dłonie odciągały cie do tyłu. Odwróciłaś się wściekła, ale i zdezorientowana. Zobaczyłaś głęboki żal, smutek Zayna i Nialla, którzy właśnie próbowali cię obezwładnić. Wyrywałaś im się jak dzikuska. Włosy po chwili przestały trzymać się ozdobnych spinek do koka i zaczęły tańczyć dookoła twojej głowy. Cienki, czarny materiał sukienki plątał ci ręce i nogi. Utrudniał ruchy. Zobaczyłaś jak zamyka się lśniące, białe wieko. Przyglądałaś się skołowana ogromnym kroplom deszczu ścigającym się, która pierwsza dotrze do czarnej rączki trumny.
Nagle poczułaś potworny ból w skroni. Ktoś tobą potrząsał jak grzechotką.
-Hej, [T.I]! Wszystko dobrze? -popatrzałaś w zmartwione oczy Harrego.
-Nic nie jest dobrze! Ja chyba zwariowałam! Co tu się dzieje do cholery?! Ktoś mi wytłumaczy?! -wybiegłaś roztrzęsiona z przestronnego pokoju. Leciałaś przed siebie, na oślep. Wpadłaś prosto w ręce Nialla. 
-Hej! Ćśśśś. Mała, co się stało? -wybuchłaś takim płaczem, że nie mogłaś się opanować. Usłyszałaś szybkie kroki Hazzy. Zobaczyłaś pełne współczucia spojrzenie Nialla.
-On, on przecież nie żyje! Przecież przed chwilą go pochowaliśmy! -krzyczałaś spanikowana w stronę Niallera. Hazza objął cię delikatnie.
-To nie sen? Harry, powiedź mi. Żyjesz? Nie umiem odróżnić już rzeczywistości od fikcji...
-Nie, to nie sen. Żyję, jestem tu przy tobie.
-Co się stało?
-Zemdlałaś.
-Gdzie jesteśmy?
-W poradni psychologicznej.
-Co? Jak? Dlaczego?!
-To już twoje trzecie spotkanie po porwaniu Kate. Przychodzimy tu żeby porozmawiać ze specjalistą. Czekamy aż będziesz gotowa żeby złożyć zeznania na policji. 
-Jak to? Co z Kate?
-Jest bezpieczna. Udało się uratować ją i zresztą wszystkie inne dziewczyny również.
-Gdzie ona teraz jest?
-Piętro wyżej. 
-Błagam, zabierz mnie do niej.
-Zaraz pójdziemy, spokojnie. Najpierw się uspokój. -oddychałaś razem z nim biorąc głębokie wdechy. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Uspokoiłaś się. Harry i Niall razem z tobą. Nagle coś do ciebie dotarło. Straszna, obezwładniająca myśl. 
-Co z Julią? -popatrzałaś w zdziwione oczy Nialla. Nie spodziewał się takiego pytania. Harry również jednak popatrzył na niego wyczekująco.
-Wyjechała.
-Ale jak to? Mówiłeś, że..-zaczął Hazza.
-Nie chciałem was martwić. Widziałem ile cię to nerwów kosztuje. Ta cała sprawa z magazynem...to było dla ciebie coś prywatnego. Poza tym ostatnio tyle się dzieje. Naprawdę nie ma sensu zawracać wam głowę moimi problemami.
-Och, Niall. -przytuliłaś go. Odwzajemnił twój uścisk.
-Więc wyjechała, tak? Zapewne dodała, ze robi to dla twojego dobra, bezpieczeństwa i, że masz jej nie szukać ani nie próbować się z nią skontaktować?
-Słowo w słowo. -odparł ponuro. W sumie rozumiałaś ją w pewnym sensie. Znienawidziłaś ją po tym jak potraktowała Nialla. Wyszła wtedy z twojego domu dosłownie bez słowa pożegnania...a jednak było w jej zachowaniu coś, co sprawiło, że trochę jednak starałaś się ją usprawiedliwić. 
Nagle ktoś wam przerwał. Sympatyczna blondynka w średnim wieku wtrąciła cicho
-Przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Tak, już tak. -odpowiedział Harry.
-Świetnie. W takim razie spotykamy się za tydzień. -powiedziała z uśmiechem po czym odeszła.
-Ufff...nie znoszę lekarzy. -dodał Niall po czym wszyscy zaczęliście się śmiać. 
-Chodźmy do Kate. -zaproponował Harry wciskając guzik od windy. 

Tak się cieszyłaś, że z Kate było wszystko w porządku! Wciąż była lekko roztrzęsiona i miała parę siniaków, ale i tak wszystko bardzo dobrze się skończyło. Pamięć po -jak się okazało -uderzeniu w głowę całkiem już ci wróciła. 'Handlarze' siedzieli w areszcie i czekali na wyrok. I dzięki Bogu. Magazyn został dokładnie przeszukany i teraz był remontowany. Dziwne, ze nikt się nim wcześniej nie zainteresował. 
Zjedliście wspólnie obiad na mieście po czym Harry postanowił pokazać ci jakąś 'niespodziankę'. 
Jak to miał w zwyczaju przewiązał ci oczy chustką i gdzieś zawiózł. Gdy mogłaś już otworzyć oczy zaniemówiłaś. Byłaś w bardzo nowocześnie, ale przytulnie urządzonym apartamencie. Były tu również TWOJE rzeczy! No i wszystko BARDZO w twoim stylu.
-Witaj w domu! -krzyknął Hazza szczerząc się.
-Matko, Harry. Tu jest po prostu...wspaniale. No nie wiem co powiedzieć. 
-Po prostu daj mi buziaka. -powiedział słodko. Oczywiście pierwszy się do ciebie przykleił i całowaliście się tak długo wtuleni w siebie na progu nowego mieszkania. 
-Podoba ci się?
-To mało powiedziane! -ruszyłaś w głąb przestronnego salonu. Ściany ozdabiały TWOJE FOTOGRAFIE. Nie zabrakło miejsca dla wielkich kanap i foteli idealnych do przyjmowania gości, wygodne pufy i oczywiście biurko z nowoczesnym sprzęcichem już czekały na nowych właścicieli. Kino domowe, wielka szafka ze wszystkimi twoimi ulubionymi książkami. Wielkie okna z widokiem za milion dolarów. To było mieszkanie twoich marzeń.
Hazza oprowadzał cię z entuzjazmem po pokojach. Wielka kuchnia połączona z przestronną jadalnią, wypasiona łazienka, 'pokój gier', gościnny w końcu sypialnia...
Harry rzucił cię na łóżko. Śmiałaś się jak szalona. 
-Tylko co z Tomem, z chłopcami?
-Spokojnie, niecałe 10 minut metrem.
-Kate?
-Przecież w tym roku zdaje do szkoły dziennikarskiej dwie przecznice stąd. 
-Kocham cię. 
-Ja ciebie bardziej. -powiedział po czym zanurzył się w twoich włosach. Naprawdę go kochałaś. Nie mogła uwierzyć, że wam wyszło. No cóż...zaraz będziesz mieć 17 lat. Niby niewiele, a już czujesz, że zaczęłaś dorosłe, samodzielne życie. Postanowiłaś wyznać loczkowi co tak bardzo cię trapiło w ostatnim czasie.
-Nie chcę żebyś mnie zostawiał.
-Przecież nigdy cię nie zostawię.
-Nie o to mi chodzi. Mam na myśli tournee...
-El i Perrie często do nas przylatują, gdy jesteśmy w trasie. Ty też będziesz mogła.
-Ale ja nie chcę przylatywać. Ja chciałbym być przy tobie.
-Jesteś pewna? Takie trasy są bardzo trudne. Wiem, że masz swoich przyjaciół, pasje. Głupio by było tak to zostawiać.
-W sumie masz rację...
-Spokojnie, jeszcze trochę czasu. Jak na razie nie wyjeżdżam nigdzie na długo.
-Dzięki Bogu. -odpowiedziałaś po czym znowu wasze usta się złączyły.

________________

Wybaczcie ewentualne błędy. Piszę mega zmęczona więc same rozumiecie... .___. PADAM! ;c

Imagin cz. 24

Harry

Znałem dobrze to miejsce. Kiedyś, gdy jeszcze nie byłem sławny mój przyjaciel wciągnął się w ćpanie. Był zdesperowany. Pożyczał sporo kasy, miał długi. Zwierzył mi się kiedyś, że jeden z dilerów zaproponował mu darmowe działki za pomoc w jakimś przemycie porywanych kobiet. Nie mam pojęcia dlaczego mu nie uwierzyłem. Chyba nie wziąłem tego na poważnie. Zresztą, byłem tylko głupim gówniarzem. Gdy byłem na wakacjach w Londynie spotkałem go, zabrał mnie w to miejsce, ale nie przekroczyłem progu magazynu. Znowu stchórzyłem. Nie zgłosiłem tego na policję choć widziałem związane dziewczyny wrzucane jak mięso do furgonetek.
A teraz trafiła tam najlepsza przyjaciółka mojej ukochanej [T.I] . Czułem się za to odpowiedzialny, bo kiedyś gdybym coś zrobił to by do tego nie doszło.
Wszystko tutaj idzie sprawnie. Maszynowo. Jak na taśmie produkcyjnej. Zanim zadzwonił bym na policję już by się zwinęli. Zacząłem walić pięściami w blaszane drzwi magazynu. Głośne echo rozniosło się dookoła.
-Ty, co jest stary?! -usłyszałeś donośny, znajomy głos.
-Nie no. Nie wiem. Sprawdź. Tylko weź łom. Jakby co to mu przyjebiesz. -odezwał się drugi, złowrogi głos.
Usłyszałem głośny chrzęst zamka i drzwi się otworzyły.
-Kogo ja widzę! Patrick, chodź to zobacz!
-Co jest?
-LALUŚ nas odwiedził!!! Hahhahahahah!!! Nie no, nie mogę!!
-O jpd! Pan Hannah Montana!
-Dobra, skończyłeś? -zapytałem.
-Po co przylazłeś?
-Proszę cię. Wypuść Kate.
-Kogo? Oszalałeś?! A może już zadzwoniłeś na policję, co? Hhahha, a no tak. Zapomniałem, że ty jesteś tchórzem.
Nie wytrzymałem. Przywaliłem mu w twarz.
-Łoooo! Spokojnie! -krzyknął jego kolega po czym nagle dostałem czymś w tył głowy i ciemno mi się zrobiło przed oczami.

Ty

Usłyszałaś policyjne syreny. Zaczęłaś machać panicznie rękoma w stronę dwóch radiowozów.
-To tutaj! Tu! -krzyczałaś.
-Spokojnie panienko. Gdzie dokładnie? -tłuściutki wesołek wychylił się z okna radiowozu.
Wskazałaś palcem na tylną bramę od magazynu. Z pierwszego pojazdu wyszło trzech, z drugiego czterech policjantów. Ruszyli cichaczem w stronę drzwi. Ktoś najprawdopodobniej wyszedł na zwiady. Zdaje się jakiś praktykant. No tak. Lepiej narażać młodziaka niż siebie. Zza rogu dochodziły stłumione odgłosy bójki. Nagle mężczyźni zaczęli wracać biegiem do samochodów i zdaje się wzywać posiłki.
Tego już było za wiele. Boże, a co z Harrym?! Zamarłaś. Twoje ostatnie wspomnienie to przerażone spojrzenie zakrwawionego na twarzy bruneta o błękitnych oczach. Potem film się urwał...

środa, 21 listopada 2012

Imagin cz. 23

Hej! Mam wrażenie, że całe wieki mnie tu nie było .___.
Nie pytajcie dlaczego. Jakoś szkoła mi teraz mnóstwo czasu zajmuje. Makabra. Też pracujecie teraz na pełnych obrotach? (u nas kończy się trymestr i nauczyciele nieźle dają w kość)

Chciałabym podziękować wam za coraz więcej wejść. Wciąż jest ich mało ale ta liczba rośnie i to mnie cieszy. Szkoda, ze nie komentujecie, bo nie wiem czy się podoba czy nie i co zmieniać...ale cóż. Przeżyję.

Tymczasem przechodzę do części właściwej posta...


---

Włączcie Skyfall


Wyskoczyłaś z łóżka jak poparzona. Poczułaś przypływ adrenaliny.
-Hej! co się stało? -spytał zdezorientowany Hazza
-Kate ma kłopoty. Zobacz. -rzuciłaś w niego komórką.
-No spokojnie, to może oznaczać wszystko.
-Wszystko? Błagalna prośba o pomoc? Niejasna, krótka wiadomość jedynie z adresem? A właściwie nie?
-Dobra masz rację. Jedziemy.

Niall spał głęboko, nie było sensu go budzić. Wpadłaś do gościnnego. Olivia tak jak się spodziewałaś nie spała, leżała na łóżku i zapewne pisała smsa.
-Hej! Olivia musimy pilnie wyjść. Jakby co to zaopiekuj się chłopcami, ok?
-Tak, dobrze. Ale co... -nie słuchając jej wybiegłaś z pokoju. W samochodzie wytłumaczyłaś Hazzie drogę.

 
Kate

Właśnie wracałam do domu od Peggi, u której byłam żeby dokończyć projekt z biologii. Usłyszałam w bocznej alejce jakieś hałasy. Przyspieszyłam kroku. Nagle z uliczki wybiegły dwie przerażone dziewczyny. Przywarłam do muru. Obserwowałam goniącą je białą furgonetkę, która po chwili stanęła. Wyszli z niej jacyś postawni mężczyźni. Było ich może dwóch albo trzech. Złapali dziewczyny po czym wrzucili je do bagażnika i już chcieli odjeżdżać, gdy zobaczyli mnie. Serce na chwilę mi stanęło.
-Ty! Tam jest jeszcze jedna! -krzyknął jeden z nich i popędzili w moją stronę. Byłam sparaliżowana strachem. Nie mogłam się ruszyć. Złapali mnie mocno za nadgarstki. Wyrywałam się i szamotałam ze wszystkich sił, ale było już za późno. Wrzucili mnie do furgonetki i usłyszałam warknięcie silnika.
Oprócz mnie było jeszcze kilka związanych dziewczyn. Te dwie, które wcześniej uciekały wyglądały na wycieńczone, miały liczne obtarcia, skaleczenia. Zresztą reszta też nie wyglądała najlepiej. Co tu się dzieje? Za pomocą zębów pozbyłam się brudnej szmaty, którą miałam zawiązaną na ustach, ale gdy chciałam się odezwać dziewczyna siedzącą naprzeciwko energicznie zaczęła machać głową w prawo i lewo. Czyli siedzieć cicho -pomyślałam.
Samochód jechał krótko. Po chwili zostałyśmy 'wyładowane' w jakimś magazynie po czym przewleczone siłą do mniejszego pomieszczenia obok. Gdy usłyszałam chrzęst klucza w zamku i oddalające się kroki od razu się odezwałam
-Co tu się dzieje? Dlaczego uciekałyście? Gdzie nas zabrali? -jednak nikt mi nie odpowiedział. Dziewczyna na przeciwko zaczęła szlochać. Uwolniłam dłoń ze sznura, który był zawiązany wokół moich nadgarstków. Zachowując zimną krew wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i wtedy usłyszałam głośne stukanie ciężkich butów i jakieś krzyki. Najszybciej jak mogłam niewiele myśląc wysłałam rozpaczliwego smsa do [T.I] po czym drzwi szeroko się otwarły.



Dojechałaś z  Harrym do starego magazynu za szkołą. Zaparkowaliście kawałek dalej, aby nikt was nie zobaczył. Ruszyliście cicho wąską ulicą. Za blaszaną bramą słychać było jakieś hałasy, zamieszanie. 
-Jezu, to musi być tu. -pisnęłaś cicho.
-Zaczekaj przy samochodzie, zrozumiałaś? -powiedział H po czym ruszył przed siebie.
-Ale Harry! -tylko przyspieszył kroku. Nie byłaś już go w stanie dogonić. Czułaś się strasznie. To nie mogło się dziać na prawdę. Wróciłaś do samochodu. 'Trzeba działać' - pomyślałaś. Wyjęłaś komórkę. 
-Dobry wieczór. Nazywam się [T.I] [T.N] i chciałabym zgłosić porwanie...17...nie znam ulicy to..to jest taki duży magazyn za uniwersytetem muzycznym...tak, ale proszę przyjeżdżajcie szybko, mój chłopak tam poszedł...19...Harry Styles, tak ten...Proszę o pomoc! -starałaś się zachować spokój podczas, gdy osoba z centrum bezpieczeństwa po drugiej stronie najwyraźniej brała cię za spanikowane dziecko. Rozłączyłaś się. Oby przyjechali szybko.

niedziela, 18 listopada 2012

Imagin cz. 22

Podczas wywiadów Niall był wyraźnie przygaszony. Martwiłaś się o niego. Nawet bardzo.

Po jakimś czasie dołączyła do ciebie Eleanor, która również miała uczestniczyć w wieczornej imprezie. Po budynkiem stał już oczywiście tłumek fanek. Postanowiłyście zrobić im przyjemność i wykorzystując chwilę wolnego czasu pobiegłyście do pobliskiego sklepu z zabawkami, w którym kupiłyście mnóstwo baloników. Pomogły wam je nadmuchać dzieci pracowników redakcji czasopisma, któremu chłopcy udzielali wywiadu. Potem dałyście im je do podpisania i wyszłyście przed budynek żeby rozdać fankom. Podobało ci się, że takimi drobnymi gestami mogłaś sprawić im tak wielką radość.

Potem pojechaliście do klubu. Świetnie się bawiłaś, chociaż prawie nikogo z tych sławnych osób, które gościły na imprezie nie znałaś. Właśnie szłaś z Demi w stronę toalety, gdy zobaczyłaś przy barze Nialla. Pił jedną kolejkę po drugiej. Od razu do niego podeszłaś.
-Oh, Niall. -był najprościej mówiąc totalnie nawalony.
-Łeee? -popatrzał na ciebie nieprzytomnym wzrokiem.
-Idę po Harrego. Nie ruszaj się...zresztą w tym stanie daleko nie zajdziesz.

Szybko znalazłaś Hazzę w tłumie.
-Harry, sytuacja awaryjna. Nialler się spił. Podjedź samochodem pod tylne wyjście zaraz go tam zawlokę z ochroniarzem. -Hazza pokiwał głową i od razu ruszył w stronę drzwi. Wróciłaś do Nialla. Poprosiłaś 2 osoby z ochrony żeby pomogły mu dojść do tylnego wyjścia. Gdy byliście w samochodzie usiadłaś z tyłu obok Nialla. Rozpłakał się.
-Niall, nie płacz, proszę. -mimo iż śmierdział whisky przytuliłaś go mocno, a on odwzajemnił ten uścisk.


Na szczęście N dawał radę utrzymać się na nogach. Otworzyłaś drzwi i weszliście do domu. Zza schodów wyszła Olivia. Wyglądała na zdziwioną, pewnie spodziewała się was później. Podeszła, a wtedy Niall rzucił się jej w ramiona z płaczem. Tak, zdecydowanie był mocno wstawiony.
Harry już chciał go odciągnąć od Olivii, ale on puścił ją mówiąc
-Jul! Czemu ty mi to robisz?! Nie odchodź, ja cie kocham! -po czym pocałował Olivię. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną, ale od razu skrzywiła się z odrazą - nic dziwnego, nie zazdrościłaś jej bycia obiektem pijackich przywidzeń Nialla.
-Niall! Co ty wyprawiasz?! -dałaś mu mocno z liścia, tak mocno, że aż zabolała cię ręka. -Harry, błagam cię zabierz go do góry i ogarnij jakoś. Byle cicho, chłopcy śpią.  -powiedziałaś do loczka po czym zwróciłaś się do Olivii. -Przepraszam za niego strasznie, nawet sobie nie wyobrażasz. On przeżywa teraz bardzo trudne chwile. Nie chciałabyś być na jego miejscu. Proszę cię, zostań na noc, nie będziesz przecież wracała tak późno do domu. Chodź, zaraz dam ci coś na przebranie i pokażę pokój gościnny.
-Wolałabym jednak...
-Nie żartuj, rodzice się nie pogniewają. Nic się przecież złego nie stanie. Harry podwiezie cię rano do domu.
-Harry?
-No mój chłopak. Ten co tu za mną stał.
-Czekaj, czekaj. Czy wy mnie wrabiacie? Harry, Niall. Nie, nie mów, że...
-Owszem. Jesteś w jednym domu z dwoma członkami One direction i dziewczyną jednego z nich.
-Niall Horan przed chwilą mnie pocałował! Prawdziwy Niall Horan!
-Wiesz co? Dochodzę do wniosku, że to właśnie miała być ta niespodzianka Toma...Jeju, z nim to można zwariować. Dobra, chodź pokażę ci ten pokój. -poszła za tobą lekko zszokowana. Byłaś przynajmniej pewna, że zostanie na noc.

Gdy pokazałaś jej co i jak zapytała cię jeszcze -Ej, jak to jest być dziewczyną Harrego? Błagam, powiedź mi. -mimowolnie się zaśmiałaś.
-Świetnie. Jak chcesz jutro możemy o tym pogadać przy śniadaniu, ale teraz muszę iść do naszego nieszczęśliwca zobaczyć czy żyje. Dobranoc.
-Dobranoc. -odpowiedziała, ale byłaś pewna, że tej nocy nie zaśnie.

-Co z Niallem? -zapytałaś Harrego, gdy tylko weszłaś do sypialni.
-Już lepiej. Położył się w salonie, przymusiłem go do umycia zębów i przebrania się w coś wygodnego.
-Bardzo dobrze. -odetchnęłaś i usiadłaś na łóżku. -Matko, jestem taka zmęczona.
-Jak bardzo? -zapytał szczerząc się. Wiedziałaś do czego zmierza.
-Harry, mamy gościa!
-No i co z tego? A jak mi jeszcze zemdlejesz pod prysznicem? Muszę cię pilnować! -zaśmiałaś się i westchnęłaś.
-No cóż, chyba nie mam wyjścia, prawda?

Gdy już leżeliście w łóżku oczy dosłownie same ci się zamykały.
-Jak myślisz? Co będzie dalej z Julią?- zapytał loczek
-Szczerze? Nie mam pojęcia. Boję się tego wszystkiego. -odpowiedziałaś i w tym samym momencie usłyszałaś sygnał smsa. Chwilę walczyłaś z sobą, ale w końcu sięgnęłaś po komórkę leżącą na szafce koło łóżka.
Od: Kate
Magazyny za starą szkołą muzyczną. Błagam, ratuj.

---

Muszę wprowadzić na bloga dreszczyk emocji, bo staje się on dość nudny. Jak na razie nie mam pomysłu na zakończenie tego imagina. Dłuży się on i dłuży, ale niech jeszcze sobie pożyje = )

sobota, 17 listopada 2012

Imagin cz. 21

Harry szykował się do wywiadu podczas, gdy ty robiłaś chłopcom pudding w kuchni. Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi.

Otwarłaś i zobaczyłaś mokrą od deszczu Jul. Zapłakaną i wyglądającą bardzo, bardzo marnie.
-Jul! Co się stało?! -krzyknęłaś szybko zapraszając ją do środka. 
Hazza właśnie zszedł po schodach.
-Harry! Przynieś jakiś ręcznik, szybko!
Po chwili H wybiegł z łazienki z wielkim, puszystym ręcznikiem i suszarką do włosów. 
Gdy Julia trochę się już uspokoiła poprosiłaś Hazzę, aby zostawił was same.
-Co się stało? Gdzie Niall? -zapytałaś wystraszona, chociaż starałaś się mówić spokojnie.
-Nie mam pojęcia. Gdy wracałam do domu ktoś mnie napadł! Kilka osób zasłoniło mi oczy i wepchnęło coś do ust żebym nie mogła krzyczeć. Zapakowali mnie do jakiejś furgonetki. 
-Jak ci się udało uciec?!
-Zawieźli mnie gdzieś, do jakiegoś magazynu. Nie wiem nawet ile ich było. Zabrali mi torebkę i płaszcz, zmacali mnie potem znowu wrzucili do furgonetki i wyrzucili przy jakiejś rzece. Kawałek dalej była szosa, do której podbiegłam i złapałam stopa. Jakiś tirowiec wysadził mnie kilka ulic dalej. -cały czas mówiąc to szlochała.
-Jeju! Trzeba to od razu zgłosić na policję! -krzyknęłaś myśląc co Niall zrobiłby tym gnojom.
-Nie, błagam! Nie chcę żeby Niall się dowiedział. 
Wtedy ktoś wparował do domu. 
-Jul! Jul! Jesteś tu?! [T.I] jest tu kto?! [T.I], Jul! -wydzierał się Niall.
-Niall! Jesteś! -podbiegłaś do niego i obróciłaś się przez ramię do Juli. Cała się trzęsła. N wyminął cię i od razu ją przytulił.
-Tak się martwiłem! Dostałem telefon z policji. Sąsiad zgłosił porwanie! Co się stało?
-Nic...
-Jak to nic? Przecież ty cała drżysz!
-Niall, spokojnie. -wtrąciłaś. -Julia strasznie to przeżywa. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, że na nią krzyczysz. Nialler westchnął. 
-Opowiesz mi wszystko w domu. Że też mam dziś te cholerne wywiady! 
-Nie, nie opowiem ci tego w domu. Muszę powiedzieć całą prawdę teraz. Nie chcę dłużej ich okłamywać, Niall. Proszę. -nie miałaś pojęcia o co jej chodzi. -Niall...
-Nie ma nic do mówienia. Wszystko już ustaliliśmy. Tak będzie dla nas i dla nich najlepiej.
-Zaraz, zaraz. O co tutaj chodzi? -znowu czegoś nie rozumiałaś.
-Zawołaj Harrego. -wtrąciła Julia.
-Harry! Proszę cię, chodź tu na chwilkę!
Hazza szybko wszedł do salonu i usiadł koło ciebie na kanapie. 
-O, Niall! Hej! -przywitał się. Nialler mu nic nie odpowiedział.
-Nie chcę nic już dłużej przed wami ukrywać. -westchnęła. -Niall, wiem, że robiłeś to wszystko dla mojego dobra. Wiem, że chciałbyś mnie cały czas chronić. Ale nie możesz. 
Kochani, nie mam na imię Julia. Nie pochodzę z rozbitej rodziny, w której ojciec się spija i bije matkę. To była bajka. Bardzo zresztą realistyczna bajka, którą wymyśliła dla mnie pewna inteligenta osoba. Mój tata jest właścicielem dużej agencji reklamowej w Polsce. Moja mama pracuje razem z nim. Robił w życiu wiele przekrętów, a mama w końcu postanowiła w rekompensacie za jego zdrady ujawnić liczne przestępstwa. Po tym jak uruchomiła lawinę niedokończonych porachunków mojego ojca po prostu wymusiła na nim rozwód i zwiała z kasą. Przeprowadziłyśmy się do LA i wtedy wyjechałam na tamten dwumiesięczny obóz. Ze szkołą artystyczną, do której mnie zapisała. 
Mama przez to co zrobiła miała bardzo duże problemy. Co chwila ktoś jej groził. W końcu mój ojciec pewnego dnia przyleciał i zabrał mnie do Polski. Chciał żebym była bezpieczna. Ale to nie było życie. Nie mogłam wychodzić z domu ani z nikim kontaktować. To dlatego Niall mnie nie znalazł. Mój tata chcąc zapewnić mi bezpieczeństwo sprawił, że po prostu zniknęłam. Przestałam istnieć. Tęsknota za Niallem, z którym nie mogłam się skontaktować była ogromna. Nie było przy mnie nikogo. To siedzenie w zamkniętym pokoju...wolałam umrzeć. Dlatego pewnego dnia udało mi się uciec. Pojechałam do domku nad jeziorem, do którego kiedyś jeździliśmy na wakacje, rozpaliłam ognisko i chciałam dokończyć to co zaczął mój ojciec. I tak nikt już o mnie nie pamiętał, nikt się o mnie nie martwił, nie było nikogo komu mogłoby na mnie zależeć. 
Ktoś zobaczył ogień, poczuł smród, zadzwonił po karetkę. Tata wydał fortunę aby w gazetach napisali głupoty, które miały zamaskować ten koszmar. Historię błędów przeszłości, w którą zostałam wplątana. Nie chciałam jechać z Niallem do Londynu, bo nie chciałam na niego ściągać niebezpieczeństwa. Jednak zaślepiło mnie szczęście. Zmieniłam imię i nazwisko, wyrobiłam całkiem nowe dokumenty. Po moim dawnym życiu nie ma już śladu, a mimo to wciąż z tyłu głowy mam to co nie daje mi spokoju. Nieszczęście wiszące nade mną - a tym samym nad Niallem niczym burzowa chmura. Byłam nie fair wobec was wszystkich. Bardzo nie fair. Ale musicie mi wybaczyć. Proszę wybaczcie mi, nie umiałam już dłużej żyć w kłamstwie. Ci ludzie, którzy mnie prześladują są na wolności i nigdy nikt ich nie złapie. Będą mnie męczyć póki nie zamęczą. To będzie najbardziej bolesna kara dla mojego ojca. Posunęli się nawet do zabicia mojej mamy, ale sęk w tym, że tata nigdy jej tak naprawdę nie kochał, a mnie i owszem. 
To cała historia. Cała prawda. Jestem pewna, że to oni mnie dzisiaj porwali. Bawią się z tatą w kotka i myszkę, pewnie go szantażują. Szukają informacji, jakiś dowodów, że mają mnie w garści. 
- nie wiedziałaś co powiedzieć. Ta historia była wstrząsająca. Niall patrzył na Jul...no właśnie, na kogo on patrzył? Wyszłaś z pokoju. Kierowałaś się prosto na schody. Stanęłaś na tarasie i nie wiedziałaś co powiedzieć. Harry złapał cie w talii. 
-Wiem, że to straszne...
-Straszne? Harry, to przerażające! Jak ona mogła tak kłamać? Jak Niall, ten słodki Nialler mógł zakochać się w kimś takim?!
-Nie oceniaj jej...
-Jak mam jej nie oceniać? Czy ona nie widzi, że niszczy życie ludziom dookoła? To...to jest po prostu...
-To nie jej wina. Ktoś inny zadecydował za nią.
-Żal mi Niala. Strasznie mi go żal...
Usłyszałaś dzwonek do drzwi.
-A to kto znowu?! -wydarłaś się zirytowana. -Nie mogę z tymi ludźmi, no! O tej godzinie! 
-Hej, hej. [T.I] - Hazza próbował cię uspokoić jednak teraz absolutnie to na ciebie nie działało.
-Ej, popatrz mi w oczy. -złapał cię mocno za nadgarstki i obrócił w swoją stronę. 
-Nie łap mnie w ten sposób! Nie mów tak do mnie! -miałaś łzy w oczach. Ludzie, czy ty nie możesz przeżyć jednego normalnego dnia?!
-Co się tam dzieje? -zapytał H przykładając palec do twojego czoła.
-Chciałabym wiedzieć. -odpowiedziałaś po czym po prostu się w niego wtuliłaś. Znowu usłyszałaś dzwonek.
-Już dobrze? -zapytał loczek puszczając cię.
-Tak. -otarłaś łzy i zbiegłaś po schodach. 
Przed drzwiami stała młoda, wysoka dziewczyna. Ubrana była w długi sweter z Minnie i grube rajstopy. Wyglądała uroczo i niewinnie choć jednak trochę dziecinnie. 
-Hej! Czy dotarłam do domu doktora Toma? -zapytała sympatycznym głosem.
-Tak, jak najbardziej. W czym mogę pomóc?
-To znaczy doktor uprzedził, że będzie w domu jego córka i kazał bardzo przeprosić, ale całkiem zapomniał o jakiejś ważnej wystawie fotograficznej. No i ja właśnie miałam się zająć chłopcami. Maxem i Danem zdaje się. -no to już wszystko jasne. Potem nakrzyczysz na Toma i będziesz prawiła mu morały jaki to on jest zapominalski.
-Ach, no tak. Takie numery to tylko z Tomem. Ciesze się jednak, że cię załatwił bo wychodzę z chłopakiem więc cóż, można powiedzieć, że spadłaś mi jak z nieba. Ale Tom zostawił ci jakąś wiadomość dla mnie. Jakieś zaświadczenie, że faktycznie prosił cię o przysługę? -przyszło ci na myśl, że to może jakaś sprytna fanka. To byłby w końcu niegłupi pomysł na dostanie się do domu.
-Oczywiście. -wyjęła z torby liścik od Toma, napisany jego charakterem pisma. Nie miałaś już żadnych wątpliwości. Zaprosiłaś dziewczynę do środka.

-To ja już będę chyba leciał. -do holu wszedł Niall z przekrwionymi źrenicami.
-Nie, proszę! Pojedziesz ze mną i z Harrym. Przecież nie ma żadnego problemu. Podeszłaś w jego stronę i przytuliłaś go troskliwie. Odwzajemnił uścisk. -Zresztą właśnie! Poznasz kogoś nowego! To jest...-popatrzałaś głupio na dziewczynę. Nawet się nie przedstawiłaś!
-Olivia. Jestem Olivia. -dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w twoją stronę. 
-[T.I], a to jest Niall. -Olivia się zaśmiała.
-Takie mam zabawne imię? -spytał lekko zdołowany Niall.
-Nie, nie. -speszyła się. -Po prostu masz na imię jak wokalista z mojego ulubionego zespołu i jeszcze bardzo go przypominasz.
-Hmmm...a o jaki zespół chodzi? Może kojarzę. -Niall starał się być po prostu miły, ale ty od razu zauważyłaś co się święci. 
-To trochę głupie lubić taki zespół w moim wieku. -odpowiedziała szczerze.
-No dawaj. Moim zdaniem zawsze jest odpowiedni wiek na muzykę. 
-No dobra. One direction. I nawet trochę żałuję, że dziś mam się opiekować chłopcami, bo będzie leciał wywiad na żywo z One direction na MTV, ale doktor tak zapewniał, że będę zachwycona. No, nie umiałam odmówić mojemu nauczycielowi. -odpowiedziała słodko. 
-Hej, wiesz ja też lubię ich kawałki. -Niall odpowiadała całkowicie automatycznie nie zwracając uwagi na to co mówi. Myślami był pewnie przy Julii...
-No co ty? To tacy chłopcy jak ty też tego słuchają? -zapytała z niedowierzaniem. Szybko wkroczyłaś do akcji widząc, że Niall chce i na to pytanie odpowiedzieć.
-Kochanie, muszę wyprowadzić cię z błędu. Ten miły chłopak nie słucha One direction. On tworzy te piosenki i je śpiewa. Jest jednak pewna różnica. No dobrze, a teraz chodź pokażę ci co i jak z chłopcami. - dziewczyna popatrzała na mnie dziwnie potem zerknęła na Niallera, ale chyba nie zrozumiała do końca moich słów i tylko wzruszyła ramionami po czym posłusznie poszła za mną. 
Max i Dan bawili się właśnie z Harrym Juniorem w 'bawialni' jak Tom nazywał duży pokój z bezpośrednim wyjściem do ogrodu, w którym chłopcy mieli różne zabawki, stolik z krzesełkami, hamak, duży domek z kartonu, indiański namiot tipi, półki z książkami i wiele innych dupereli. 
-Bez obaw. Chłopcy są bardzo grzeczni. Jak wyjdziemy to pewnie będą chcieli w coś się pobawić z nową ciocią. Potem się zmęczą, zrobisz im coś na kolację. W lodówce jest wszystko czego ci trzeba możesz pobawić się z nimi w robienie uśmiechniętych kanapek, wtedy ładnie zjedzą. Potem niech idą do kąpieli, a przed snem możesz poczytać im ich ulubioną książkę o Dzikim Zachodzie. -dawałaś Olivii instrukcje pokazując kolejno kuchnię, łazienkę i sypialnię chłopców. -Chyba poradzisz sobie bez problemu, prawda?
-No pewnie, kocham dzieci.
-Świetnie, wobec tego idziemy już. Życzę ci powodzenia. -powiedziałaś z uśmiechem. -Jakby co to numery do mnie i Toma masz na lodówce. -dodałaś. -Pa chłopcy! Będziecie grzeczni? -zapytałaś jeszcze chociaż wcale nie musiałaś. Przyzwyczaili się już do rozmaitych 'niań' z całą załogą One direction na czele. 
-Harry, chodźże! Jedziemy już! - krzyknęłaś w stronę schodów. Hazza zbiegł po schodach gotowy i zauważył gościa.
-O, hej! A kto to taki? Myślałem, że Tom zapomniał kluczy. -powiedział z rozbrajającą szczerością.
-To jest Olivia. Tom podesłał ją do opieki nad chłopcami, bo owszem, zapomniał, ale nie o kluczach tylko o jakiejś wystawie. - Harry się roześmiał po czym wyciągnął rękę do dziewczyny. 
-Witam! Harry z tej strony. -powiedział ze śmiechem.
-Olivia. -dziewczyna odwzajemniła uścisk dłoni po czym w ty, Harry i Niall wyszliście z domu.



Imagin cz. 20

Zwyczajowo trochę śmiechu:





Poczułaś na sobie ciężar. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś Maxa, którego Harry właśnie łapał mówiąc
-Hej! Ładnie to tak budzić siostrę?
Wyciągnęliście ręce w stronę chłopca dokładnie w tym samym momencie co sprawiło, że Harry stracił równowagę i upadł na łóżko obok ciebie. Do pokoju wbiegł Dan. Teraz hihraliście się we czwórkę.
-Gdzie Tom? -zapytałaś po chwili.
-Ma dzisiaj dyżur w klinice.
-Ach...no tak. -przypomniałaś sobie jak obiecałaś mu, że zajmiecie się z Harrym chłopcami. -To co, pewnie jedliście już śniadanie więc może mały spacer?
-Taaak! Spacel! -krzyknęli chłopcy.
Ubrałaś się, zrobiłaś sobie kanapkę i poszliście na 'spacel'.
Robiłaś sporo zdjęć bo chciałaś wytapetować zdjęciami pustą ścianę w salonie. Chciałaś pokazać na niej kadry z życia codziennego. Harry naprawdę świetnie dogadywał się z chłopakami. Nic dziwnego. Te dwa jaśniutkie blondynki były urocze tak jak twój loczek. Jak zwykle towarzyszyli wam paparazzi i fanki. 'Cóż, trudno' pomyślałaś. Zdążyłaś się do tego przyzwyczaić. Nagle zadzwonił twój telefon:
-[T.I]!
-Hej Sandra!
-Jadę do Londynu!
-Co? Jak to, teraz?
-Tak! Wygrałam konkurs!
-Wow, naprawdę? Jaki konkurs?
-No...na taki jakby projekt, no. Ważne, że wygrałam i że się zobaczymy!
-Pewnie. A Oliwia też jedzie?
-No nie wiem. Obraziła się na mnie.
-A też brała udział w tym konkursie?
-Nie. Myślałam, że zabiorę ją jako osobę towarzyszącą ale teraz sama nie wiem...
-Hmm...no tak. A kiedy przyjeżdżasz i na ile?
-Za tydzień mam lot, a jadę na calutki miesiąc!
-A co ze szkołą?
-Będę chodziła przez miesiąc do szkoły w Londynie w ramach wymiany uczniowskiej.
-No to fajnie. Zadzwoń jak będziesz. Na pewno się zobaczymy.
-Jasne! Pa!
-Papa.
Rozłączyłaś się. Fajnie, że Sandra przyjeżdża, ale z drugiej strony zachowuje się trochę samolubnie. Skoro ma drugi bilet to powinna kogoś zabrać. Zresztą...nieważne.
-To jak będzie? Zgadzasz się? -z rozmyślań wyrwał cię głos Harrego.
-Ale na co? Przepraszam, zamyśliłam się.
-No żeby Niall i Julia przyszli na kolację. -zastanowiłaś się. Czułaś się jednak winna Jul przeprosiny. Taka kolacja to dobry pomysł.
-Pewnie, pewnie. Zrobię coś smacznego.

Gdy usiedliście w kawiarnianym ogródku chłopcy pobiegli na plac zabaw, a ty szybko weszłaś na tumblra. Oczywiście było już pełno zdjęć Hazzy z chłopcami i tobą. 'Porównywania' cech 'po mamusi' i 'po tatusiu'. Miałaś niezły ubaw.
-Co cię tak śmieszy? -zapytał zielonooki.
-Możesz już spodziewać się tysięcy pytań w stylu 'Jak długo jesteś z [T.I], że macie już dzieci?'. -zaśmiałaś się. On razem z tobą.
-Najpierw męczyli mnie z Lux, a teraz będzie tak z Maxem i Danem? Niewiarygodne. Coś mi łatwo tych dzieci przybywa.
Nagle usłyszałaś płacz Dana. Hazza od razu podbiegł do niego.
-Hej! Spokojnie, musisz być dzielnym facetem. Chyba zadrapane kolano to nie powód do płaczu, prawda? - mówił opanowanym, przekonującym głosem. Dan powstrzymał się od łez i i zrobił dzielnie męską minę. Przybili sobie z Harrym piątke.
-Zuch chłopak! -krzyknął Hazza
Nie trzeba było długo czekać. Z krzaków wyskoczyli paparazzi, a ciebie bawiło to do tego stopnia, że podeszłaś do loczka i Dana, wzięłaś małego na ręce i tuląc go przytuliłaś jednocześnie Harrego słodko go całując. H jak zwykle się wyszczerzył. Postawiłaś Dana na ziemię i złapałaś go za rękę drugą łapiąc Hazzę, który złapał z kolei za rękę Maxa i poszliście tak sobie dalej roześmiani.
Cudowne były takie wspólne chwile. Czułaś się wtedy świetnie.

-Dzisiaj wieczorem mam kilka wywiadów i imprezę. Może poszłabyś ze mną? Bardzo nie chcę cię zostawiać...
Zastanowiłaś się. Wolałaś unikać pokazywania się Z Harrym podczas, gdy on robił coś związanego z zespołem, ale tym razem się zgodziłaś. Też miałaś prawo się rozerwać. Poza tym dawno nie widziałaś chłopaków.
-Dobrze, pójdę z tobą. -odpowiedziałaś, na co zielonooki się wyszczerzył i cię pocałował.

Gdy wróciliście dopadła was straszna nuda. Wyjęłaś więc dużą, białą płachtę, której używaliście przy remoncie i wyniosłaś do ogrodu. Dałaś chłopakom kolorowe farby pozostałe z malowania ścian i postawiłaś kamerę na statywie. Ubraliście stare ubrania i rozpoczęliście wielkie malowanie.

Gotowy obraz ozdobił hol mieszkania. Wprowadził do jasnego, jednolitego pokoju kolor i energię. Poczułaś, że idziesz naprzód. Wychodzisz z gruzów, w które zakopałaś się po śmierci mamy.

czwartek, 15 listopada 2012

Imagin cz. 19

-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. 
-Nic dziwnego, że się zdenerwowałaś. Nie powinnaś była przychodzić tu sama. Wracajmy do domu. 
-Ale Tom...
-Tom sobie poradzi. -popatrzałaś mu w oczy. Miał rację. Poszliście w stronę samochodu. W domu była Margie, która opiekowała się Danem i Maxem.
-Jeju! [T.I], jesteś! Martwiliśmy się o ciebie!
-Przecież dzwoniłam do Toma, że...-nie dokończyłaś, bo poczułaś potworny ból głowy. Dosłownie cię to sparaliżowało. 
-Ej, spokojnie mała. -powiedział Harry po czym szybko cię złapał i nie patrząc na Margie zaniósł na górę. Leżałaś na łóżku, a on delikatnie gładził twoją twarz. Ból głowy powolutku ustępował. 
-Jeju, Harry! Co się ze mną dzieje?! -byłaś zła sama na siebie.
-Po prostu wiele przeszłaś. Takie sytuacje są normalne. 
-Nie Harry. TO nie jest normalne. Widziałam na cmentarzu mamę! Rozumiesz?! Mamę! A potem zobaczyłam ją!
-Kogo. Kogo zobaczyłaś?
-No...no..-nie mogłaś nic wydusić.
-Ćśśś...-Harry położył się obok i cię objął.
-Widziałam mamę Stana. 
-Jakiego Stana?
-Stan był moim najlepszym przyjacielem. I nie żyje. A ja widziałam jego mamę. Wydawało mi się, że to moja mama!
-Hej. Wszytsko będzie dobrze. Opowiedz mi co to za Stan.
-A co to ma za znaczenie?
-Duże, skoro tak to przeżywasz.
-Stan...ja poznałam Stana, gdy przyjechałam do Londynu. Uratował mi życie. Tworzył tak piękne rzeczy. Znał niesamowite miejsca. Ale go już nie ma. Tak samo jak nie ma mamy. 
-Co się z nim stało?
-Serce mu pękło. Po prostu serce mu pękło...-trzęsłaś się i kiwałaś w te i we w te. Hazza o nic już nie pytał widząc w jakim jesteś stanie. 
-Chciałabym żyć normalnie Harry.
-Przecież żyjesz normalnie.
-Nie, ja żyję w jakimś dziwnym śnie. To co mi się przytrafia nie zdarza się innym. To nie jest normalne. To zdecydowanie nie jest normalne.
-A ja? Co ja dla ciebie znaczę?
-Wszystko.
-Czyli?
-Trzymasz mnie przy życiu Harry. Twoja miłość. -przejechałaś dłonią po jego sinych ustach. Opuszkami palców okrążyłaś powieki. Przesunęłaś je po kościach policzkowych kończąc na skroniach. Zanurzyłaś dłonie w ciemne loczki i zamknęłaś oczy. 
-Sprawiłeś mi wspaniałą niespodziankę rano.
-Wiem.
Otworzyłaś oczy. Znowu uśmiechnięty Harry. Pocałowałaś go. 
-Powiedz mi, czym ja sobie na ciebie zasłużyłam ty niepoprawny optymisto?
-Może swoim pesymizmem. Hmmm...pomyślmy. -roześmialiście się oboje. Znowu zajęły was długie pocałunki. Nagle do pokoju wpadli rozwrzeszczani chłopcy. Dzisiaj byli chyba Indianami tudzież jeźdźcami na dzikim zachodzie. Roześmialiście się z Hazzą i dołączyliście do zabawy. To była naprawdę urocza scenka. Przypomniała ci waszą rozmowę. Stanęłaś przy drzwiach i przyglądałaś się swojemu chłopakowi galopującemu po wielkich równinach z twoimi braćmi. 
Nagle do pokoju weszła Margie.
-To ja będę lecieć. -pożegnała się i wyszła.
Razem z Hazzą wykąpaliście chłopców zalewając całą łazienkę i pianę roznosząc aż na taras po czym zrobiłaś dla swoich mężczyzn kolację. Wyglądali przesłodko. Siedzieli przy barze obok siebie. Max i Dan - na wysokich fotelikach, a Hazza na stołku barowym i pałaszowali swoje smakołyki. Zrobiłaś im zdjęcie i wrzuciłaś na twittera z dopiskiem
'Happy Day!
My three boys in house.
They're very well-behaved today!
Unbelievable!'

 ---

Wybaczcie błędy. Korektę zrobię jutro. Dziś już nie mam totalnie siły. Wybaczcie za dziwnaczny humor. Taki dzień.