piątek, 30 listopada 2012

Imagin cz. 28

Dedykuję pewnej miłej osóbce, która podobno tego NIE CZYTA...

Olivia

Wróciłam do domu wykończona. Rzuciłam się na łóżko i otwarłam przed sobą bezmyślnie laptopa. Po jakiego czorta szłam na te praktyki weterynaryjne? Czy ja w ogóle chcę być weterynarzem? Zootechnikiem? A może jeszcze kim innym...
Otwarłam facebooka. Zaraz, zaraz. Kto do mnie napisał? Niall! Boże, ten jeden pijacki pocałunek wydawał mi się snem...
'Hej!
Przepraszam starsznie za wtedy. Zachowałem się totalnie nieodpowiedzialnie. Jak gnojek.
Może spotkamy się gdzieś i będę mógł ci się wytłumaczyć w żywe oczy?
Błagam, to nie da mi spokoju.
Niall'
BARDZO chciałam się z nim spotkać. Od razu szybko wstukałam w klawiaturę
'Jeju! Jestem zaskoczona. Naprawdę nie mam ci nic za złe. W końcu rzuciła cię dziewczyna i  to w dość brutalny sposób...zresztą, nie mieszam się w nie swoje sprawy!
Spotkajmy się jutro pod kliniką Toma. Wybacz, ale mam zajęcia do 19 i nie dam rady wcześniej się wyrwać. Możesz?
Olivia'
Zdziwiłam się, ale odpisał prawie od razu.
'Na szczęście mam jutro wolne! Super, przyjadę po ciebie.'
'Jak to PRZYJEDZIESZ? Masz zamiar mnie gdzieś zabierać?'
'No, na kolację na przykład.'
'Niall, błagam. Bez przesady. Naprawdę nie musisz tak przepraszać. Nie pierwszy raz ktoś mnie pocałował po pijaku...'
Aż zrobiło ci się przykro bo to była prawda.
'Taka sympatyczna i ładna dziewczyna zasługuje na wszystko co najlepsze. Lubisz kuchnię włoską?'
'Kocham.'
'No to git. Jutro o 19, pod kliniką. Będę czekał.'
O Boże! Właśnie umówiłam się z Niallem Horanem! TYM Niallem! Niallem z One Direction!
Zaczęłam odwalać dziki taniec szczęścia tańcząc jak głupia po pokoju.
Ale zaraz, w co ja się ubiorę?!
Panicznie zaczęłam wyrzucać z szafy ciuchy, znalazłam w końcu ładną sukienkę, której bardzo dawno na sobie nie miałam. Szybko pomaluję się w toalecie w klinice, przebiorę i będzie świetnie. 

___________

Miało być dłuuuuuższe, ale jestem dzisiaj leniem. Odreagowuję ciężki tydzień ;\

środa, 28 listopada 2012

Imagin cz. 27

Kate - Video Games

Obudziło mnie dziwne przeczucie. Od czasu porwania  w ogóle miałam problemy ze snem, ale to było coś innego. Byłam pewna, że już nie zasnę, więc wstałam, ubrałam się i cichaczem wymknęłam z mieszkania nikogo nie budząc. Bardzo bałam się wychodzić sama. Bez względu na porę dnia czy pogodę. Po prostu wyjście na zewnątrz stało się kolejną trudnością, taką samą jak napisanie testu z matematyki...kiedyś to przychodziło jak oddychanie. Coś naturalnego. Teraz już nie.
Mimo to wyszłam na ulicę. Owionęło mnie chłodne powietrze. Weszłam w gęstą, poranną mgłę i szłam tak powoli ulicami Londynu omijając liczne kałuże. Lawirowałam pustymi chodnikami, alejkami parkowymi, oglądałam wystawy sklepowe. Przyznam, że to było straszne uczucie. Tak jakbym sama tutaj mieszkała...w takim wielkim mieście...
Z czasem zaczęło się robić bardziej tłoczno, coraz więcej osób przebiegało gdzieś spiesząc się na metro czy autobus, coraz więcej samochodów przecinało beznamiętnie ulice. Usiadłam w kawiarni. Po chwili zorientowałam się, że to jest ta sama kawiarnia, w której kiedyś zostawiłam [T.I], a ona potem spotkała Harrego...
Tak, teraz [T.I] była dla mnie właściwie niedostępna. Nie mówiłam jej o tym, bo nie chciałam obarczać jej swoją samotnością. Przecież nie mogę mieć do niej pretensji. Od razu zareagowała na tamtego smsa...a co by było gdyby nie ona? Czy teraz siedziałabym sobie w kawiarni?
Nagle zobaczyłam znajome mi twarze. Ach, no tak to była Grace i Brian, a z nimi...Peggie i Damien.
Tak...od kiedy Grace przeniosła się do naszej szkoły stała się od razu najsłynniejszą dziewczyną. Ładna, przebojowa...no i jeszcze do tego kuzynka [T.I]! Znała Harrego osobiście! Ba, jej chłopakiem był sąsiad Louisa! Oczywiście mój były nie byłby sobą gdyby od razu nie przystawił się do towarzystwa. Dupek. Grace zajęta to poleciał do Peggi, a co...szkoda gadać.
Wyszłam niezauważona i poszłam przed siebie. Klapa. I pomyśleć, że to między innymi przez niego moja relacja z [T.I] tak się osłabiła...To on był w końcu powodem, dla którego zostawiłam ją wtedy samą w kawiarni! Kiedy to było? Właśnie...przypomniałam sobie to co nie dawało mi spać. Rocznica Harrego i Kate! Dokładnie rok temu wyznał jej (co prawda w sposób niedolny) miłość w mieszkaniu Louisa, a potem była ta legendarna wręcz parapetówka u Grace. Minął rok, a czułam się jakby to było wczoraj.
Trzeba jakoś dać znać, że pamiętam! Ale z drugiej strony chyba nie warto im przeszkadzać...szłam pogrążona w rozmyślaniu, gdy ktoś na mnie wpadł! 
-Ojeju! Przepraszam...-rzekł uroczy brunet podnosząc rzeczy, które wypadły mi z torebki.
-Ach, nic się nie stało. -sama zaczęłam wrzucać przedmioty z powrotem do przegródek.
-Ej, a my się skądś nie znamy? -zapytał błyskotliwie patrząc mi prosto w oczy. Faktycznie wyglądał znajomo!
-Czy ty przypadkiem nie prowadziłeś rok temu warsztatów tanecznych w szkole za rogiem?
-Prowadziłem!
-Hahahah. No to już pamiętam. W takim razie przypomnę. Kate jestem. -powiedziałam wyciągając do niego dłoń. Złapał ją i przedstawił się
-Andy. Miło mi poznać. Ponownie.
-Nawzajem. -odpowiedziałam z uśmiechem. Warsztaty były super. Chociaż tak naprawdę to wszystko do nich się zaczęło. Wtedy, po kłótni ze mną [T.I] pobiegła do szkoły muzycznej i złamała tę cholerną nogę! A zresztą...było minęło...- Znowu prowadzicie jakieś warsztaty?
-Nie. Tym razem nie. -zaśmiał się. Moja młodsza siostra uparła się, że będzie zdawać tu do szkoły dziennikarskiej. 
-Na nowej uczelni? 
-Tak. Wydaje mi się, że tak.
-Jeju! Naprawdę? Ja też tam zdaje! -ta rozmowa coraz bardziej poprawiała mi humor.
-Serio? Ona jest taka podekscytowana. Rodzice kazali mi jechać z nią. Pomóc wynająć mieszkanie itd.
-Hhaha. Opiekuńczy, straszy brat?
-Żebyś wiedziała. A ty masz rodzeństwo?
-Siostrę. Ma na imię Lia, ma 6 lat i jest najsłodszą istotką jaką znam. No, może na równi z braćmi szanownej [T.I] Styles. -zabrzmiało to cierpko. Mimo iż nie miało tak zabrzmieć. Chyba. 
-[T.I] Styles? -zaśmiał się. -Nie mów tylko, że masz na myśli [T.I] [T.N]. 
-Właśnie ją! Znasz ją skądś?
-To znaczy słyszałem o niej. Miałem tańczyć ogółem w teledysku One direction. I z moją grupą mieliśmy opracować dla nich choreografię na jeden koncert...
-Masz grupę taneczną?
-Taka tam. Kilku znajomych.
-Jakaś dziewczyna? 
-Nie, a co. Chętna? -zaśmiał się.
-No co ty. Ale kocham tańczyć.
-To co ty masz zamiar robić na dziennikarstwie?
-Sama nie wiem. Mam wiele pasji. 
-Ciężko tak chyba nie wiedzieć co chce się robić w życiu...
-A ty wiesz?! -zdenerwowałam się.
-Tańczyć. 
-No to masz faktycznie ułatwione zadanie.
-Oj, dobra. Proponuję koniec złośliwości. W rekompensacie postawię ci kawę. Co ty na to?
-Przed chwilką piłam...
-No to, nie wiem. Drożdżówkę? Daj się gdzieś zaprosić.
-Niech ci będzie. -powiedziałam. Nie miałam nic do stracenia, a chłopak był sympatyczny. 



-Błagam, powiedź coś. -przerwał Harry niezręczną ciszę.
-Ale ja...ja nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego poważnego gestu z twojej strony...to po prostu...po prostu...-nie mogłaś znaleźć słów. To ci się nawet nie śniło! 
-Usłyszę to upragnione słowo czy zejdę na zawał?
-Harry, wyjdę za ciebie! Tak, tak i jeszcze raz tak! Oczywiście! To jakieś szaleństwo, ale tak strasznie cię kocham... -gdy zobaczyłaś jego uśmiech myślałaś, że zemdlejesz. Był przeszczęśliwy. Naprawdę. Nie widziałaś go bardziej uradowanego. Włożył na twój palec delikatny, ale piękny pierścionek. Bardzo niepozorny, co dało ci do zrozumienia, że nie będziecie od razu oznajmiali tego całemu światu. To tez powód, dla którego nie zrobił tego, np. na koncercie. 
Przytuliłaś go ze łzami w oczach.
-Choćby nie wiem jak było ciężko ja zawsze będę cię kochał. Zawsze. -cieszyliście się cudowną, młodzieńczą radością. To było wariactwo, zdawałaś sobie sprawę, że nie masz pojęcia na co się porywasz. Ślub z pewnością będzie dłuuugo odwlekany, ale taki poważny krok to był dla ciebie i tak ogromny dowód. Jego bezgranicznej miłości. Leżałaś na łóżku,a on śpiewał ci Little Things i poczułaś, że dopiero teraz tak naprawdę rozumiesz słowa tej piosenki. Po chwili samowolnie sięgnełaś po komórkę i napisałaś smsa 
'Pierścionek na moim palcu!
Ale shhhh to tajemnica. Tom dowie się potem.
Wiem, że to szaleństwo, ale wariuje ze szczęścia.
Wierzę, że zrozumiesz.' 
Już chciałaś wysłać go pod numer mamy, gdy nagle coś ukłuło cię w sercu. Jej już nie ma. Nawet nie wykasowałaś jej numeru z komórki. No bo jak to? Nie mieć mamy na liście kontaktów...
Nie, nie chciałaś się zadręczać co by powiedziała, gdyby żyła. Byłaby przy tobie, jak zawsze. Niezależnie od tego jakie głupoty robiłaś zawsze była przy tobie. I teraz też jest. Nawet bliżej niż kiedyś. Była pewnie przy Harrym jak się zastanawiał, jak wybierał pierścionek...teraz będzie trwać przy tobie niezależnie od miejsca. Będzie częścią każdej twojej decyzji. 
-Harry?
-Tak? -zapytał z uśmiechem.
-Chciałabym odwiedzić jedno miejsce...


_____


Z góry przepraszam, że takie przejście nastrojowe w środku, ale same rozumiecie...wena się kłania.

wtorek, 27 listopada 2012

Imagin cz. 26

OBOWIĄZKOWO They don't know about us

Obudziło cię lekkie smyranie po szyi. Przeciągnęłaś się i leniwie otwarłaś oczy. Cudowanie było zobaczyć znowu ten uśmiech. Słodkie dołeczki, głębokie spojrzenie. Mogłabyś mu się przyglądać bez końca. Był naprawdę idealny. W każdym calu. Nie dochodziło do ciebie to, że połączyło was takie uczucie.
-Wyspana? -zapytał słodkim głosem.
-Bardzo. -ziewnęłaś.
-Głodna?
-Och, jeszcze bardziej. 
-To świetnie się składa. -powiedział po czym wyszedł na chwilę z pokoju żeby wrócić z wielką tacą pełną pachnących pyszności.
-Śniadanie do łóżka? Rozpieszczasz mnie. -mruknęłaś przyciągając go do siebie. 
-Zaczekaj. Mam ci do powiedzenia coś bardzo ważnego.
-Słucham.
 Serce nagle szybciej ci zabiło gdy klęknął przy łóżku i złapał cię za rękę. Od razu usiadłaś. 
-Jesteśmy ze sobą już rok. Cudowny rok. To był rok pełen trudności, ale wierzę, że to jest najlepszym dowodem na to jak mocna jest nasza miłość. Byłbym w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Absolutnie wszystko. Jesteś dla mnie najważniejsza. Chwile spędzone z tobą są dla mnie najcenniejsze. Czuję, że masz tak samo. Przynajmniej tak mi się wydaję. Chciałbym móc zawsze być dla ciebie podporą. Chciałbym zawsze umieć ci pomóc.
Wiem jak bardzo nie lubisz mojej sławy. Nie przyjaźnisz się blisko z chłopakami, nie przepadasz za Paulem. Denerwują cię paparazzi i namolne fanki. Odkąd się znamy nie masz facebooka ani twittera, właściwie nie czytasz gazet, bo nie chcesz czytać o One Direction. -już chciałaś mu przerwać. Powiedzieć 'to nie tak'. Wiedziałaś, że byłby w stanie odejść z zespołu dla ciebie. Bałaś się, że to zrobi. Nie pozwolił ci jednak dojść do słowa. -To jednak jest dla mnie tylko dowodem, że jesteś ze mną ze względu na mnie, a nie sławę. Chłopaki...oni są...są dla mnie wszystkim. Muzyka, zespół. To dzięki niemu cię poznałem. Może wolałbym teraz nie być sławny, ale to co przeżyłem jest takie piękne. Nie ma lepszego uczucia niż śpiewanie razem z tysiącami fanów. To są takie emocje. Mam nadzieję, że rozumiesz.
I wiem jak młodzi jesteśmy, ale zastanów się: my już dawno nie jesteśmy dziećmi. To nie jest niewinne zauroczenie. Ja cię tak kocham, że...po prostu wariuję.
Nie mogę dłużej czekać, nie mogę. Może to błąd, wierzę jednak, że nie. 
[T.I], spytam najprościej jak potrafię. Po prostu...'Wyjdziesz za mnie?'

-Serce podskoczyło ci do gardła. Emocje zalały głowę do tego stopnia, że nie mogłaś ułożyć żadnej myśli.


________________

Ktoś to wgl czyta? Hahah, mam wrażenie, że piszę dla siebie. W każdym razie. Pisze dalej! =3

poniedziałek, 26 listopada 2012

Imagin cz. 25

Zobaczyłaś go naprzeciwko siebie. Wyglądał świetnie w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Młodzieńczego uroku dodawał mu różowy krawat w jakieś wzorki.  Stał wpatrzony w ciebie. Uśmiechał się ciepło i wyciągał ku tobie dłoń. Podeszłaś do niego kilkoma krokami. Zadziwiło cię jaka byłaś lekka. Biegłaś na bosaka, zwiewna, kremowa sukienka wirowała dookoła ciebie, a ty czułaś się jakbyś leciała. Złapałaś go za rękę. Położył dłoń na twoich plecach i zaczęliście tańczyć. Wpatrywałaś się w jego szczęśliwe, zielone oczy. Dołeczki tak wyraźne jak nigdy dotąd. Ten cudowny uśmiech pełen szczerości. 
Wyciągnęłaś rękę aby dotknąć jego miękkich loczków i nagle jego twarz się zmieniła. Zbladła, stała się jakby chudsza i zdecydowanie smutna. Powieki opadły na nieprzytomne oczy. Zauważyłaś, że gładzisz go po policzkach, a twoje łzy kapią na jego chłodne usta. Poczułaś silny ból ramion. Jakieś obce dłonie odciągały cie do tyłu. Odwróciłaś się wściekła, ale i zdezorientowana. Zobaczyłaś głęboki żal, smutek Zayna i Nialla, którzy właśnie próbowali cię obezwładnić. Wyrywałaś im się jak dzikuska. Włosy po chwili przestały trzymać się ozdobnych spinek do koka i zaczęły tańczyć dookoła twojej głowy. Cienki, czarny materiał sukienki plątał ci ręce i nogi. Utrudniał ruchy. Zobaczyłaś jak zamyka się lśniące, białe wieko. Przyglądałaś się skołowana ogromnym kroplom deszczu ścigającym się, która pierwsza dotrze do czarnej rączki trumny.
Nagle poczułaś potworny ból w skroni. Ktoś tobą potrząsał jak grzechotką.
-Hej, [T.I]! Wszystko dobrze? -popatrzałaś w zmartwione oczy Harrego.
-Nic nie jest dobrze! Ja chyba zwariowałam! Co tu się dzieje do cholery?! Ktoś mi wytłumaczy?! -wybiegłaś roztrzęsiona z przestronnego pokoju. Leciałaś przed siebie, na oślep. Wpadłaś prosto w ręce Nialla. 
-Hej! Ćśśśś. Mała, co się stało? -wybuchłaś takim płaczem, że nie mogłaś się opanować. Usłyszałaś szybkie kroki Hazzy. Zobaczyłaś pełne współczucia spojrzenie Nialla.
-On, on przecież nie żyje! Przecież przed chwilą go pochowaliśmy! -krzyczałaś spanikowana w stronę Niallera. Hazza objął cię delikatnie.
-To nie sen? Harry, powiedź mi. Żyjesz? Nie umiem odróżnić już rzeczywistości od fikcji...
-Nie, to nie sen. Żyję, jestem tu przy tobie.
-Co się stało?
-Zemdlałaś.
-Gdzie jesteśmy?
-W poradni psychologicznej.
-Co? Jak? Dlaczego?!
-To już twoje trzecie spotkanie po porwaniu Kate. Przychodzimy tu żeby porozmawiać ze specjalistą. Czekamy aż będziesz gotowa żeby złożyć zeznania na policji. 
-Jak to? Co z Kate?
-Jest bezpieczna. Udało się uratować ją i zresztą wszystkie inne dziewczyny również.
-Gdzie ona teraz jest?
-Piętro wyżej. 
-Błagam, zabierz mnie do niej.
-Zaraz pójdziemy, spokojnie. Najpierw się uspokój. -oddychałaś razem z nim biorąc głębokie wdechy. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Uspokoiłaś się. Harry i Niall razem z tobą. Nagle coś do ciebie dotarło. Straszna, obezwładniająca myśl. 
-Co z Julią? -popatrzałaś w zdziwione oczy Nialla. Nie spodziewał się takiego pytania. Harry również jednak popatrzył na niego wyczekująco.
-Wyjechała.
-Ale jak to? Mówiłeś, że..-zaczął Hazza.
-Nie chciałem was martwić. Widziałem ile cię to nerwów kosztuje. Ta cała sprawa z magazynem...to było dla ciebie coś prywatnego. Poza tym ostatnio tyle się dzieje. Naprawdę nie ma sensu zawracać wam głowę moimi problemami.
-Och, Niall. -przytuliłaś go. Odwzajemnił twój uścisk.
-Więc wyjechała, tak? Zapewne dodała, ze robi to dla twojego dobra, bezpieczeństwa i, że masz jej nie szukać ani nie próbować się z nią skontaktować?
-Słowo w słowo. -odparł ponuro. W sumie rozumiałaś ją w pewnym sensie. Znienawidziłaś ją po tym jak potraktowała Nialla. Wyszła wtedy z twojego domu dosłownie bez słowa pożegnania...a jednak było w jej zachowaniu coś, co sprawiło, że trochę jednak starałaś się ją usprawiedliwić. 
Nagle ktoś wam przerwał. Sympatyczna blondynka w średnim wieku wtrąciła cicho
-Przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Tak, już tak. -odpowiedział Harry.
-Świetnie. W takim razie spotykamy się za tydzień. -powiedziała z uśmiechem po czym odeszła.
-Ufff...nie znoszę lekarzy. -dodał Niall po czym wszyscy zaczęliście się śmiać. 
-Chodźmy do Kate. -zaproponował Harry wciskając guzik od windy. 

Tak się cieszyłaś, że z Kate było wszystko w porządku! Wciąż była lekko roztrzęsiona i miała parę siniaków, ale i tak wszystko bardzo dobrze się skończyło. Pamięć po -jak się okazało -uderzeniu w głowę całkiem już ci wróciła. 'Handlarze' siedzieli w areszcie i czekali na wyrok. I dzięki Bogu. Magazyn został dokładnie przeszukany i teraz był remontowany. Dziwne, ze nikt się nim wcześniej nie zainteresował. 
Zjedliście wspólnie obiad na mieście po czym Harry postanowił pokazać ci jakąś 'niespodziankę'. 
Jak to miał w zwyczaju przewiązał ci oczy chustką i gdzieś zawiózł. Gdy mogłaś już otworzyć oczy zaniemówiłaś. Byłaś w bardzo nowocześnie, ale przytulnie urządzonym apartamencie. Były tu również TWOJE rzeczy! No i wszystko BARDZO w twoim stylu.
-Witaj w domu! -krzyknął Hazza szczerząc się.
-Matko, Harry. Tu jest po prostu...wspaniale. No nie wiem co powiedzieć. 
-Po prostu daj mi buziaka. -powiedział słodko. Oczywiście pierwszy się do ciebie przykleił i całowaliście się tak długo wtuleni w siebie na progu nowego mieszkania. 
-Podoba ci się?
-To mało powiedziane! -ruszyłaś w głąb przestronnego salonu. Ściany ozdabiały TWOJE FOTOGRAFIE. Nie zabrakło miejsca dla wielkich kanap i foteli idealnych do przyjmowania gości, wygodne pufy i oczywiście biurko z nowoczesnym sprzęcichem już czekały na nowych właścicieli. Kino domowe, wielka szafka ze wszystkimi twoimi ulubionymi książkami. Wielkie okna z widokiem za milion dolarów. To było mieszkanie twoich marzeń.
Hazza oprowadzał cię z entuzjazmem po pokojach. Wielka kuchnia połączona z przestronną jadalnią, wypasiona łazienka, 'pokój gier', gościnny w końcu sypialnia...
Harry rzucił cię na łóżko. Śmiałaś się jak szalona. 
-Tylko co z Tomem, z chłopcami?
-Spokojnie, niecałe 10 minut metrem.
-Kate?
-Przecież w tym roku zdaje do szkoły dziennikarskiej dwie przecznice stąd. 
-Kocham cię. 
-Ja ciebie bardziej. -powiedział po czym zanurzył się w twoich włosach. Naprawdę go kochałaś. Nie mogła uwierzyć, że wam wyszło. No cóż...zaraz będziesz mieć 17 lat. Niby niewiele, a już czujesz, że zaczęłaś dorosłe, samodzielne życie. Postanowiłaś wyznać loczkowi co tak bardzo cię trapiło w ostatnim czasie.
-Nie chcę żebyś mnie zostawiał.
-Przecież nigdy cię nie zostawię.
-Nie o to mi chodzi. Mam na myśli tournee...
-El i Perrie często do nas przylatują, gdy jesteśmy w trasie. Ty też będziesz mogła.
-Ale ja nie chcę przylatywać. Ja chciałbym być przy tobie.
-Jesteś pewna? Takie trasy są bardzo trudne. Wiem, że masz swoich przyjaciół, pasje. Głupio by było tak to zostawiać.
-W sumie masz rację...
-Spokojnie, jeszcze trochę czasu. Jak na razie nie wyjeżdżam nigdzie na długo.
-Dzięki Bogu. -odpowiedziałaś po czym znowu wasze usta się złączyły.

________________

Wybaczcie ewentualne błędy. Piszę mega zmęczona więc same rozumiecie... .___. PADAM! ;c

Imagin cz. 24

Harry

Znałem dobrze to miejsce. Kiedyś, gdy jeszcze nie byłem sławny mój przyjaciel wciągnął się w ćpanie. Był zdesperowany. Pożyczał sporo kasy, miał długi. Zwierzył mi się kiedyś, że jeden z dilerów zaproponował mu darmowe działki za pomoc w jakimś przemycie porywanych kobiet. Nie mam pojęcia dlaczego mu nie uwierzyłem. Chyba nie wziąłem tego na poważnie. Zresztą, byłem tylko głupim gówniarzem. Gdy byłem na wakacjach w Londynie spotkałem go, zabrał mnie w to miejsce, ale nie przekroczyłem progu magazynu. Znowu stchórzyłem. Nie zgłosiłem tego na policję choć widziałem związane dziewczyny wrzucane jak mięso do furgonetek.
A teraz trafiła tam najlepsza przyjaciółka mojej ukochanej [T.I] . Czułem się za to odpowiedzialny, bo kiedyś gdybym coś zrobił to by do tego nie doszło.
Wszystko tutaj idzie sprawnie. Maszynowo. Jak na taśmie produkcyjnej. Zanim zadzwonił bym na policję już by się zwinęli. Zacząłem walić pięściami w blaszane drzwi magazynu. Głośne echo rozniosło się dookoła.
-Ty, co jest stary?! -usłyszałeś donośny, znajomy głos.
-Nie no. Nie wiem. Sprawdź. Tylko weź łom. Jakby co to mu przyjebiesz. -odezwał się drugi, złowrogi głos.
Usłyszałem głośny chrzęst zamka i drzwi się otworzyły.
-Kogo ja widzę! Patrick, chodź to zobacz!
-Co jest?
-LALUŚ nas odwiedził!!! Hahhahahahah!!! Nie no, nie mogę!!
-O jpd! Pan Hannah Montana!
-Dobra, skończyłeś? -zapytałem.
-Po co przylazłeś?
-Proszę cię. Wypuść Kate.
-Kogo? Oszalałeś?! A może już zadzwoniłeś na policję, co? Hhahha, a no tak. Zapomniałem, że ty jesteś tchórzem.
Nie wytrzymałem. Przywaliłem mu w twarz.
-Łoooo! Spokojnie! -krzyknął jego kolega po czym nagle dostałem czymś w tył głowy i ciemno mi się zrobiło przed oczami.

Ty

Usłyszałaś policyjne syreny. Zaczęłaś machać panicznie rękoma w stronę dwóch radiowozów.
-To tutaj! Tu! -krzyczałaś.
-Spokojnie panienko. Gdzie dokładnie? -tłuściutki wesołek wychylił się z okna radiowozu.
Wskazałaś palcem na tylną bramę od magazynu. Z pierwszego pojazdu wyszło trzech, z drugiego czterech policjantów. Ruszyli cichaczem w stronę drzwi. Ktoś najprawdopodobniej wyszedł na zwiady. Zdaje się jakiś praktykant. No tak. Lepiej narażać młodziaka niż siebie. Zza rogu dochodziły stłumione odgłosy bójki. Nagle mężczyźni zaczęli wracać biegiem do samochodów i zdaje się wzywać posiłki.
Tego już było za wiele. Boże, a co z Harrym?! Zamarłaś. Twoje ostatnie wspomnienie to przerażone spojrzenie zakrwawionego na twarzy bruneta o błękitnych oczach. Potem film się urwał...

środa, 21 listopada 2012

Imagin cz. 23

Hej! Mam wrażenie, że całe wieki mnie tu nie było .___.
Nie pytajcie dlaczego. Jakoś szkoła mi teraz mnóstwo czasu zajmuje. Makabra. Też pracujecie teraz na pełnych obrotach? (u nas kończy się trymestr i nauczyciele nieźle dają w kość)

Chciałabym podziękować wam za coraz więcej wejść. Wciąż jest ich mało ale ta liczba rośnie i to mnie cieszy. Szkoda, ze nie komentujecie, bo nie wiem czy się podoba czy nie i co zmieniać...ale cóż. Przeżyję.

Tymczasem przechodzę do części właściwej posta...


---

Włączcie Skyfall


Wyskoczyłaś z łóżka jak poparzona. Poczułaś przypływ adrenaliny.
-Hej! co się stało? -spytał zdezorientowany Hazza
-Kate ma kłopoty. Zobacz. -rzuciłaś w niego komórką.
-No spokojnie, to może oznaczać wszystko.
-Wszystko? Błagalna prośba o pomoc? Niejasna, krótka wiadomość jedynie z adresem? A właściwie nie?
-Dobra masz rację. Jedziemy.

Niall spał głęboko, nie było sensu go budzić. Wpadłaś do gościnnego. Olivia tak jak się spodziewałaś nie spała, leżała na łóżku i zapewne pisała smsa.
-Hej! Olivia musimy pilnie wyjść. Jakby co to zaopiekuj się chłopcami, ok?
-Tak, dobrze. Ale co... -nie słuchając jej wybiegłaś z pokoju. W samochodzie wytłumaczyłaś Hazzie drogę.

 
Kate

Właśnie wracałam do domu od Peggi, u której byłam żeby dokończyć projekt z biologii. Usłyszałam w bocznej alejce jakieś hałasy. Przyspieszyłam kroku. Nagle z uliczki wybiegły dwie przerażone dziewczyny. Przywarłam do muru. Obserwowałam goniącą je białą furgonetkę, która po chwili stanęła. Wyszli z niej jacyś postawni mężczyźni. Było ich może dwóch albo trzech. Złapali dziewczyny po czym wrzucili je do bagażnika i już chcieli odjeżdżać, gdy zobaczyli mnie. Serce na chwilę mi stanęło.
-Ty! Tam jest jeszcze jedna! -krzyknął jeden z nich i popędzili w moją stronę. Byłam sparaliżowana strachem. Nie mogłam się ruszyć. Złapali mnie mocno za nadgarstki. Wyrywałam się i szamotałam ze wszystkich sił, ale było już za późno. Wrzucili mnie do furgonetki i usłyszałam warknięcie silnika.
Oprócz mnie było jeszcze kilka związanych dziewczyn. Te dwie, które wcześniej uciekały wyglądały na wycieńczone, miały liczne obtarcia, skaleczenia. Zresztą reszta też nie wyglądała najlepiej. Co tu się dzieje? Za pomocą zębów pozbyłam się brudnej szmaty, którą miałam zawiązaną na ustach, ale gdy chciałam się odezwać dziewczyna siedzącą naprzeciwko energicznie zaczęła machać głową w prawo i lewo. Czyli siedzieć cicho -pomyślałam.
Samochód jechał krótko. Po chwili zostałyśmy 'wyładowane' w jakimś magazynie po czym przewleczone siłą do mniejszego pomieszczenia obok. Gdy usłyszałam chrzęst klucza w zamku i oddalające się kroki od razu się odezwałam
-Co tu się dzieje? Dlaczego uciekałyście? Gdzie nas zabrali? -jednak nikt mi nie odpowiedział. Dziewczyna na przeciwko zaczęła szlochać. Uwolniłam dłoń ze sznura, który był zawiązany wokół moich nadgarstków. Zachowując zimną krew wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i wtedy usłyszałam głośne stukanie ciężkich butów i jakieś krzyki. Najszybciej jak mogłam niewiele myśląc wysłałam rozpaczliwego smsa do [T.I] po czym drzwi szeroko się otwarły.



Dojechałaś z  Harrym do starego magazynu za szkołą. Zaparkowaliście kawałek dalej, aby nikt was nie zobaczył. Ruszyliście cicho wąską ulicą. Za blaszaną bramą słychać było jakieś hałasy, zamieszanie. 
-Jezu, to musi być tu. -pisnęłaś cicho.
-Zaczekaj przy samochodzie, zrozumiałaś? -powiedział H po czym ruszył przed siebie.
-Ale Harry! -tylko przyspieszył kroku. Nie byłaś już go w stanie dogonić. Czułaś się strasznie. To nie mogło się dziać na prawdę. Wróciłaś do samochodu. 'Trzeba działać' - pomyślałaś. Wyjęłaś komórkę. 
-Dobry wieczór. Nazywam się [T.I] [T.N] i chciałabym zgłosić porwanie...17...nie znam ulicy to..to jest taki duży magazyn za uniwersytetem muzycznym...tak, ale proszę przyjeżdżajcie szybko, mój chłopak tam poszedł...19...Harry Styles, tak ten...Proszę o pomoc! -starałaś się zachować spokój podczas, gdy osoba z centrum bezpieczeństwa po drugiej stronie najwyraźniej brała cię za spanikowane dziecko. Rozłączyłaś się. Oby przyjechali szybko.

niedziela, 18 listopada 2012

Imagin cz. 22

Podczas wywiadów Niall był wyraźnie przygaszony. Martwiłaś się o niego. Nawet bardzo.

Po jakimś czasie dołączyła do ciebie Eleanor, która również miała uczestniczyć w wieczornej imprezie. Po budynkiem stał już oczywiście tłumek fanek. Postanowiłyście zrobić im przyjemność i wykorzystując chwilę wolnego czasu pobiegłyście do pobliskiego sklepu z zabawkami, w którym kupiłyście mnóstwo baloników. Pomogły wam je nadmuchać dzieci pracowników redakcji czasopisma, któremu chłopcy udzielali wywiadu. Potem dałyście im je do podpisania i wyszłyście przed budynek żeby rozdać fankom. Podobało ci się, że takimi drobnymi gestami mogłaś sprawić im tak wielką radość.

Potem pojechaliście do klubu. Świetnie się bawiłaś, chociaż prawie nikogo z tych sławnych osób, które gościły na imprezie nie znałaś. Właśnie szłaś z Demi w stronę toalety, gdy zobaczyłaś przy barze Nialla. Pił jedną kolejkę po drugiej. Od razu do niego podeszłaś.
-Oh, Niall. -był najprościej mówiąc totalnie nawalony.
-Łeee? -popatrzał na ciebie nieprzytomnym wzrokiem.
-Idę po Harrego. Nie ruszaj się...zresztą w tym stanie daleko nie zajdziesz.

Szybko znalazłaś Hazzę w tłumie.
-Harry, sytuacja awaryjna. Nialler się spił. Podjedź samochodem pod tylne wyjście zaraz go tam zawlokę z ochroniarzem. -Hazza pokiwał głową i od razu ruszył w stronę drzwi. Wróciłaś do Nialla. Poprosiłaś 2 osoby z ochrony żeby pomogły mu dojść do tylnego wyjścia. Gdy byliście w samochodzie usiadłaś z tyłu obok Nialla. Rozpłakał się.
-Niall, nie płacz, proszę. -mimo iż śmierdział whisky przytuliłaś go mocno, a on odwzajemnił ten uścisk.


Na szczęście N dawał radę utrzymać się na nogach. Otworzyłaś drzwi i weszliście do domu. Zza schodów wyszła Olivia. Wyglądała na zdziwioną, pewnie spodziewała się was później. Podeszła, a wtedy Niall rzucił się jej w ramiona z płaczem. Tak, zdecydowanie był mocno wstawiony.
Harry już chciał go odciągnąć od Olivii, ale on puścił ją mówiąc
-Jul! Czemu ty mi to robisz?! Nie odchodź, ja cie kocham! -po czym pocałował Olivię. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną, ale od razu skrzywiła się z odrazą - nic dziwnego, nie zazdrościłaś jej bycia obiektem pijackich przywidzeń Nialla.
-Niall! Co ty wyprawiasz?! -dałaś mu mocno z liścia, tak mocno, że aż zabolała cię ręka. -Harry, błagam cię zabierz go do góry i ogarnij jakoś. Byle cicho, chłopcy śpią.  -powiedziałaś do loczka po czym zwróciłaś się do Olivii. -Przepraszam za niego strasznie, nawet sobie nie wyobrażasz. On przeżywa teraz bardzo trudne chwile. Nie chciałabyś być na jego miejscu. Proszę cię, zostań na noc, nie będziesz przecież wracała tak późno do domu. Chodź, zaraz dam ci coś na przebranie i pokażę pokój gościnny.
-Wolałabym jednak...
-Nie żartuj, rodzice się nie pogniewają. Nic się przecież złego nie stanie. Harry podwiezie cię rano do domu.
-Harry?
-No mój chłopak. Ten co tu za mną stał.
-Czekaj, czekaj. Czy wy mnie wrabiacie? Harry, Niall. Nie, nie mów, że...
-Owszem. Jesteś w jednym domu z dwoma członkami One direction i dziewczyną jednego z nich.
-Niall Horan przed chwilą mnie pocałował! Prawdziwy Niall Horan!
-Wiesz co? Dochodzę do wniosku, że to właśnie miała być ta niespodzianka Toma...Jeju, z nim to można zwariować. Dobra, chodź pokażę ci ten pokój. -poszła za tobą lekko zszokowana. Byłaś przynajmniej pewna, że zostanie na noc.

Gdy pokazałaś jej co i jak zapytała cię jeszcze -Ej, jak to jest być dziewczyną Harrego? Błagam, powiedź mi. -mimowolnie się zaśmiałaś.
-Świetnie. Jak chcesz jutro możemy o tym pogadać przy śniadaniu, ale teraz muszę iść do naszego nieszczęśliwca zobaczyć czy żyje. Dobranoc.
-Dobranoc. -odpowiedziała, ale byłaś pewna, że tej nocy nie zaśnie.

-Co z Niallem? -zapytałaś Harrego, gdy tylko weszłaś do sypialni.
-Już lepiej. Położył się w salonie, przymusiłem go do umycia zębów i przebrania się w coś wygodnego.
-Bardzo dobrze. -odetchnęłaś i usiadłaś na łóżku. -Matko, jestem taka zmęczona.
-Jak bardzo? -zapytał szczerząc się. Wiedziałaś do czego zmierza.
-Harry, mamy gościa!
-No i co z tego? A jak mi jeszcze zemdlejesz pod prysznicem? Muszę cię pilnować! -zaśmiałaś się i westchnęłaś.
-No cóż, chyba nie mam wyjścia, prawda?

Gdy już leżeliście w łóżku oczy dosłownie same ci się zamykały.
-Jak myślisz? Co będzie dalej z Julią?- zapytał loczek
-Szczerze? Nie mam pojęcia. Boję się tego wszystkiego. -odpowiedziałaś i w tym samym momencie usłyszałaś sygnał smsa. Chwilę walczyłaś z sobą, ale w końcu sięgnęłaś po komórkę leżącą na szafce koło łóżka.
Od: Kate
Magazyny za starą szkołą muzyczną. Błagam, ratuj.

---

Muszę wprowadzić na bloga dreszczyk emocji, bo staje się on dość nudny. Jak na razie nie mam pomysłu na zakończenie tego imagina. Dłuży się on i dłuży, ale niech jeszcze sobie pożyje = )

sobota, 17 listopada 2012

Imagin cz. 21

Harry szykował się do wywiadu podczas, gdy ty robiłaś chłopcom pudding w kuchni. Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi.

Otwarłaś i zobaczyłaś mokrą od deszczu Jul. Zapłakaną i wyglądającą bardzo, bardzo marnie.
-Jul! Co się stało?! -krzyknęłaś szybko zapraszając ją do środka. 
Hazza właśnie zszedł po schodach.
-Harry! Przynieś jakiś ręcznik, szybko!
Po chwili H wybiegł z łazienki z wielkim, puszystym ręcznikiem i suszarką do włosów. 
Gdy Julia trochę się już uspokoiła poprosiłaś Hazzę, aby zostawił was same.
-Co się stało? Gdzie Niall? -zapytałaś wystraszona, chociaż starałaś się mówić spokojnie.
-Nie mam pojęcia. Gdy wracałam do domu ktoś mnie napadł! Kilka osób zasłoniło mi oczy i wepchnęło coś do ust żebym nie mogła krzyczeć. Zapakowali mnie do jakiejś furgonetki. 
-Jak ci się udało uciec?!
-Zawieźli mnie gdzieś, do jakiegoś magazynu. Nie wiem nawet ile ich było. Zabrali mi torebkę i płaszcz, zmacali mnie potem znowu wrzucili do furgonetki i wyrzucili przy jakiejś rzece. Kawałek dalej była szosa, do której podbiegłam i złapałam stopa. Jakiś tirowiec wysadził mnie kilka ulic dalej. -cały czas mówiąc to szlochała.
-Jeju! Trzeba to od razu zgłosić na policję! -krzyknęłaś myśląc co Niall zrobiłby tym gnojom.
-Nie, błagam! Nie chcę żeby Niall się dowiedział. 
Wtedy ktoś wparował do domu. 
-Jul! Jul! Jesteś tu?! [T.I] jest tu kto?! [T.I], Jul! -wydzierał się Niall.
-Niall! Jesteś! -podbiegłaś do niego i obróciłaś się przez ramię do Juli. Cała się trzęsła. N wyminął cię i od razu ją przytulił.
-Tak się martwiłem! Dostałem telefon z policji. Sąsiad zgłosił porwanie! Co się stało?
-Nic...
-Jak to nic? Przecież ty cała drżysz!
-Niall, spokojnie. -wtrąciłaś. -Julia strasznie to przeżywa. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, że na nią krzyczysz. Nialler westchnął. 
-Opowiesz mi wszystko w domu. Że też mam dziś te cholerne wywiady! 
-Nie, nie opowiem ci tego w domu. Muszę powiedzieć całą prawdę teraz. Nie chcę dłużej ich okłamywać, Niall. Proszę. -nie miałaś pojęcia o co jej chodzi. -Niall...
-Nie ma nic do mówienia. Wszystko już ustaliliśmy. Tak będzie dla nas i dla nich najlepiej.
-Zaraz, zaraz. O co tutaj chodzi? -znowu czegoś nie rozumiałaś.
-Zawołaj Harrego. -wtrąciła Julia.
-Harry! Proszę cię, chodź tu na chwilkę!
Hazza szybko wszedł do salonu i usiadł koło ciebie na kanapie. 
-O, Niall! Hej! -przywitał się. Nialler mu nic nie odpowiedział.
-Nie chcę nic już dłużej przed wami ukrywać. -westchnęła. -Niall, wiem, że robiłeś to wszystko dla mojego dobra. Wiem, że chciałbyś mnie cały czas chronić. Ale nie możesz. 
Kochani, nie mam na imię Julia. Nie pochodzę z rozbitej rodziny, w której ojciec się spija i bije matkę. To była bajka. Bardzo zresztą realistyczna bajka, którą wymyśliła dla mnie pewna inteligenta osoba. Mój tata jest właścicielem dużej agencji reklamowej w Polsce. Moja mama pracuje razem z nim. Robił w życiu wiele przekrętów, a mama w końcu postanowiła w rekompensacie za jego zdrady ujawnić liczne przestępstwa. Po tym jak uruchomiła lawinę niedokończonych porachunków mojego ojca po prostu wymusiła na nim rozwód i zwiała z kasą. Przeprowadziłyśmy się do LA i wtedy wyjechałam na tamten dwumiesięczny obóz. Ze szkołą artystyczną, do której mnie zapisała. 
Mama przez to co zrobiła miała bardzo duże problemy. Co chwila ktoś jej groził. W końcu mój ojciec pewnego dnia przyleciał i zabrał mnie do Polski. Chciał żebym była bezpieczna. Ale to nie było życie. Nie mogłam wychodzić z domu ani z nikim kontaktować. To dlatego Niall mnie nie znalazł. Mój tata chcąc zapewnić mi bezpieczeństwo sprawił, że po prostu zniknęłam. Przestałam istnieć. Tęsknota za Niallem, z którym nie mogłam się skontaktować była ogromna. Nie było przy mnie nikogo. To siedzenie w zamkniętym pokoju...wolałam umrzeć. Dlatego pewnego dnia udało mi się uciec. Pojechałam do domku nad jeziorem, do którego kiedyś jeździliśmy na wakacje, rozpaliłam ognisko i chciałam dokończyć to co zaczął mój ojciec. I tak nikt już o mnie nie pamiętał, nikt się o mnie nie martwił, nie było nikogo komu mogłoby na mnie zależeć. 
Ktoś zobaczył ogień, poczuł smród, zadzwonił po karetkę. Tata wydał fortunę aby w gazetach napisali głupoty, które miały zamaskować ten koszmar. Historię błędów przeszłości, w którą zostałam wplątana. Nie chciałam jechać z Niallem do Londynu, bo nie chciałam na niego ściągać niebezpieczeństwa. Jednak zaślepiło mnie szczęście. Zmieniłam imię i nazwisko, wyrobiłam całkiem nowe dokumenty. Po moim dawnym życiu nie ma już śladu, a mimo to wciąż z tyłu głowy mam to co nie daje mi spokoju. Nieszczęście wiszące nade mną - a tym samym nad Niallem niczym burzowa chmura. Byłam nie fair wobec was wszystkich. Bardzo nie fair. Ale musicie mi wybaczyć. Proszę wybaczcie mi, nie umiałam już dłużej żyć w kłamstwie. Ci ludzie, którzy mnie prześladują są na wolności i nigdy nikt ich nie złapie. Będą mnie męczyć póki nie zamęczą. To będzie najbardziej bolesna kara dla mojego ojca. Posunęli się nawet do zabicia mojej mamy, ale sęk w tym, że tata nigdy jej tak naprawdę nie kochał, a mnie i owszem. 
To cała historia. Cała prawda. Jestem pewna, że to oni mnie dzisiaj porwali. Bawią się z tatą w kotka i myszkę, pewnie go szantażują. Szukają informacji, jakiś dowodów, że mają mnie w garści. 
- nie wiedziałaś co powiedzieć. Ta historia była wstrząsająca. Niall patrzył na Jul...no właśnie, na kogo on patrzył? Wyszłaś z pokoju. Kierowałaś się prosto na schody. Stanęłaś na tarasie i nie wiedziałaś co powiedzieć. Harry złapał cie w talii. 
-Wiem, że to straszne...
-Straszne? Harry, to przerażające! Jak ona mogła tak kłamać? Jak Niall, ten słodki Nialler mógł zakochać się w kimś takim?!
-Nie oceniaj jej...
-Jak mam jej nie oceniać? Czy ona nie widzi, że niszczy życie ludziom dookoła? To...to jest po prostu...
-To nie jej wina. Ktoś inny zadecydował za nią.
-Żal mi Niala. Strasznie mi go żal...
Usłyszałaś dzwonek do drzwi.
-A to kto znowu?! -wydarłaś się zirytowana. -Nie mogę z tymi ludźmi, no! O tej godzinie! 
-Hej, hej. [T.I] - Hazza próbował cię uspokoić jednak teraz absolutnie to na ciebie nie działało.
-Ej, popatrz mi w oczy. -złapał cię mocno za nadgarstki i obrócił w swoją stronę. 
-Nie łap mnie w ten sposób! Nie mów tak do mnie! -miałaś łzy w oczach. Ludzie, czy ty nie możesz przeżyć jednego normalnego dnia?!
-Co się tam dzieje? -zapytał H przykładając palec do twojego czoła.
-Chciałabym wiedzieć. -odpowiedziałaś po czym po prostu się w niego wtuliłaś. Znowu usłyszałaś dzwonek.
-Już dobrze? -zapytał loczek puszczając cię.
-Tak. -otarłaś łzy i zbiegłaś po schodach. 
Przed drzwiami stała młoda, wysoka dziewczyna. Ubrana była w długi sweter z Minnie i grube rajstopy. Wyglądała uroczo i niewinnie choć jednak trochę dziecinnie. 
-Hej! Czy dotarłam do domu doktora Toma? -zapytała sympatycznym głosem.
-Tak, jak najbardziej. W czym mogę pomóc?
-To znaczy doktor uprzedził, że będzie w domu jego córka i kazał bardzo przeprosić, ale całkiem zapomniał o jakiejś ważnej wystawie fotograficznej. No i ja właśnie miałam się zająć chłopcami. Maxem i Danem zdaje się. -no to już wszystko jasne. Potem nakrzyczysz na Toma i będziesz prawiła mu morały jaki to on jest zapominalski.
-Ach, no tak. Takie numery to tylko z Tomem. Ciesze się jednak, że cię załatwił bo wychodzę z chłopakiem więc cóż, można powiedzieć, że spadłaś mi jak z nieba. Ale Tom zostawił ci jakąś wiadomość dla mnie. Jakieś zaświadczenie, że faktycznie prosił cię o przysługę? -przyszło ci na myśl, że to może jakaś sprytna fanka. To byłby w końcu niegłupi pomysł na dostanie się do domu.
-Oczywiście. -wyjęła z torby liścik od Toma, napisany jego charakterem pisma. Nie miałaś już żadnych wątpliwości. Zaprosiłaś dziewczynę do środka.

-To ja już będę chyba leciał. -do holu wszedł Niall z przekrwionymi źrenicami.
-Nie, proszę! Pojedziesz ze mną i z Harrym. Przecież nie ma żadnego problemu. Podeszłaś w jego stronę i przytuliłaś go troskliwie. Odwzajemnił uścisk. -Zresztą właśnie! Poznasz kogoś nowego! To jest...-popatrzałaś głupio na dziewczynę. Nawet się nie przedstawiłaś!
-Olivia. Jestem Olivia. -dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w twoją stronę. 
-[T.I], a to jest Niall. -Olivia się zaśmiała.
-Takie mam zabawne imię? -spytał lekko zdołowany Niall.
-Nie, nie. -speszyła się. -Po prostu masz na imię jak wokalista z mojego ulubionego zespołu i jeszcze bardzo go przypominasz.
-Hmmm...a o jaki zespół chodzi? Może kojarzę. -Niall starał się być po prostu miły, ale ty od razu zauważyłaś co się święci. 
-To trochę głupie lubić taki zespół w moim wieku. -odpowiedziała szczerze.
-No dawaj. Moim zdaniem zawsze jest odpowiedni wiek na muzykę. 
-No dobra. One direction. I nawet trochę żałuję, że dziś mam się opiekować chłopcami, bo będzie leciał wywiad na żywo z One direction na MTV, ale doktor tak zapewniał, że będę zachwycona. No, nie umiałam odmówić mojemu nauczycielowi. -odpowiedziała słodko. 
-Hej, wiesz ja też lubię ich kawałki. -Niall odpowiadała całkowicie automatycznie nie zwracając uwagi na to co mówi. Myślami był pewnie przy Julii...
-No co ty? To tacy chłopcy jak ty też tego słuchają? -zapytała z niedowierzaniem. Szybko wkroczyłaś do akcji widząc, że Niall chce i na to pytanie odpowiedzieć.
-Kochanie, muszę wyprowadzić cię z błędu. Ten miły chłopak nie słucha One direction. On tworzy te piosenki i je śpiewa. Jest jednak pewna różnica. No dobrze, a teraz chodź pokażę ci co i jak z chłopcami. - dziewczyna popatrzała na mnie dziwnie potem zerknęła na Niallera, ale chyba nie zrozumiała do końca moich słów i tylko wzruszyła ramionami po czym posłusznie poszła za mną. 
Max i Dan bawili się właśnie z Harrym Juniorem w 'bawialni' jak Tom nazywał duży pokój z bezpośrednim wyjściem do ogrodu, w którym chłopcy mieli różne zabawki, stolik z krzesełkami, hamak, duży domek z kartonu, indiański namiot tipi, półki z książkami i wiele innych dupereli. 
-Bez obaw. Chłopcy są bardzo grzeczni. Jak wyjdziemy to pewnie będą chcieli w coś się pobawić z nową ciocią. Potem się zmęczą, zrobisz im coś na kolację. W lodówce jest wszystko czego ci trzeba możesz pobawić się z nimi w robienie uśmiechniętych kanapek, wtedy ładnie zjedzą. Potem niech idą do kąpieli, a przed snem możesz poczytać im ich ulubioną książkę o Dzikim Zachodzie. -dawałaś Olivii instrukcje pokazując kolejno kuchnię, łazienkę i sypialnię chłopców. -Chyba poradzisz sobie bez problemu, prawda?
-No pewnie, kocham dzieci.
-Świetnie, wobec tego idziemy już. Życzę ci powodzenia. -powiedziałaś z uśmiechem. -Jakby co to numery do mnie i Toma masz na lodówce. -dodałaś. -Pa chłopcy! Będziecie grzeczni? -zapytałaś jeszcze chociaż wcale nie musiałaś. Przyzwyczaili się już do rozmaitych 'niań' z całą załogą One direction na czele. 
-Harry, chodźże! Jedziemy już! - krzyknęłaś w stronę schodów. Hazza zbiegł po schodach gotowy i zauważył gościa.
-O, hej! A kto to taki? Myślałem, że Tom zapomniał kluczy. -powiedział z rozbrajającą szczerością.
-To jest Olivia. Tom podesłał ją do opieki nad chłopcami, bo owszem, zapomniał, ale nie o kluczach tylko o jakiejś wystawie. - Harry się roześmiał po czym wyciągnął rękę do dziewczyny. 
-Witam! Harry z tej strony. -powiedział ze śmiechem.
-Olivia. -dziewczyna odwzajemniła uścisk dłoni po czym w ty, Harry i Niall wyszliście z domu.



Imagin cz. 20

Zwyczajowo trochę śmiechu:





Poczułaś na sobie ciężar. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś Maxa, którego Harry właśnie łapał mówiąc
-Hej! Ładnie to tak budzić siostrę?
Wyciągnęliście ręce w stronę chłopca dokładnie w tym samym momencie co sprawiło, że Harry stracił równowagę i upadł na łóżko obok ciebie. Do pokoju wbiegł Dan. Teraz hihraliście się we czwórkę.
-Gdzie Tom? -zapytałaś po chwili.
-Ma dzisiaj dyżur w klinice.
-Ach...no tak. -przypomniałaś sobie jak obiecałaś mu, że zajmiecie się z Harrym chłopcami. -To co, pewnie jedliście już śniadanie więc może mały spacer?
-Taaak! Spacel! -krzyknęli chłopcy.
Ubrałaś się, zrobiłaś sobie kanapkę i poszliście na 'spacel'.
Robiłaś sporo zdjęć bo chciałaś wytapetować zdjęciami pustą ścianę w salonie. Chciałaś pokazać na niej kadry z życia codziennego. Harry naprawdę świetnie dogadywał się z chłopakami. Nic dziwnego. Te dwa jaśniutkie blondynki były urocze tak jak twój loczek. Jak zwykle towarzyszyli wam paparazzi i fanki. 'Cóż, trudno' pomyślałaś. Zdążyłaś się do tego przyzwyczaić. Nagle zadzwonił twój telefon:
-[T.I]!
-Hej Sandra!
-Jadę do Londynu!
-Co? Jak to, teraz?
-Tak! Wygrałam konkurs!
-Wow, naprawdę? Jaki konkurs?
-No...na taki jakby projekt, no. Ważne, że wygrałam i że się zobaczymy!
-Pewnie. A Oliwia też jedzie?
-No nie wiem. Obraziła się na mnie.
-A też brała udział w tym konkursie?
-Nie. Myślałam, że zabiorę ją jako osobę towarzyszącą ale teraz sama nie wiem...
-Hmm...no tak. A kiedy przyjeżdżasz i na ile?
-Za tydzień mam lot, a jadę na calutki miesiąc!
-A co ze szkołą?
-Będę chodziła przez miesiąc do szkoły w Londynie w ramach wymiany uczniowskiej.
-No to fajnie. Zadzwoń jak będziesz. Na pewno się zobaczymy.
-Jasne! Pa!
-Papa.
Rozłączyłaś się. Fajnie, że Sandra przyjeżdża, ale z drugiej strony zachowuje się trochę samolubnie. Skoro ma drugi bilet to powinna kogoś zabrać. Zresztą...nieważne.
-To jak będzie? Zgadzasz się? -z rozmyślań wyrwał cię głos Harrego.
-Ale na co? Przepraszam, zamyśliłam się.
-No żeby Niall i Julia przyszli na kolację. -zastanowiłaś się. Czułaś się jednak winna Jul przeprosiny. Taka kolacja to dobry pomysł.
-Pewnie, pewnie. Zrobię coś smacznego.

Gdy usiedliście w kawiarnianym ogródku chłopcy pobiegli na plac zabaw, a ty szybko weszłaś na tumblra. Oczywiście było już pełno zdjęć Hazzy z chłopcami i tobą. 'Porównywania' cech 'po mamusi' i 'po tatusiu'. Miałaś niezły ubaw.
-Co cię tak śmieszy? -zapytał zielonooki.
-Możesz już spodziewać się tysięcy pytań w stylu 'Jak długo jesteś z [T.I], że macie już dzieci?'. -zaśmiałaś się. On razem z tobą.
-Najpierw męczyli mnie z Lux, a teraz będzie tak z Maxem i Danem? Niewiarygodne. Coś mi łatwo tych dzieci przybywa.
Nagle usłyszałaś płacz Dana. Hazza od razu podbiegł do niego.
-Hej! Spokojnie, musisz być dzielnym facetem. Chyba zadrapane kolano to nie powód do płaczu, prawda? - mówił opanowanym, przekonującym głosem. Dan powstrzymał się od łez i i zrobił dzielnie męską minę. Przybili sobie z Harrym piątke.
-Zuch chłopak! -krzyknął Hazza
Nie trzeba było długo czekać. Z krzaków wyskoczyli paparazzi, a ciebie bawiło to do tego stopnia, że podeszłaś do loczka i Dana, wzięłaś małego na ręce i tuląc go przytuliłaś jednocześnie Harrego słodko go całując. H jak zwykle się wyszczerzył. Postawiłaś Dana na ziemię i złapałaś go za rękę drugą łapiąc Hazzę, który złapał z kolei za rękę Maxa i poszliście tak sobie dalej roześmiani.
Cudowne były takie wspólne chwile. Czułaś się wtedy świetnie.

-Dzisiaj wieczorem mam kilka wywiadów i imprezę. Może poszłabyś ze mną? Bardzo nie chcę cię zostawiać...
Zastanowiłaś się. Wolałaś unikać pokazywania się Z Harrym podczas, gdy on robił coś związanego z zespołem, ale tym razem się zgodziłaś. Też miałaś prawo się rozerwać. Poza tym dawno nie widziałaś chłopaków.
-Dobrze, pójdę z tobą. -odpowiedziałaś, na co zielonooki się wyszczerzył i cię pocałował.

Gdy wróciliście dopadła was straszna nuda. Wyjęłaś więc dużą, białą płachtę, której używaliście przy remoncie i wyniosłaś do ogrodu. Dałaś chłopakom kolorowe farby pozostałe z malowania ścian i postawiłaś kamerę na statywie. Ubraliście stare ubrania i rozpoczęliście wielkie malowanie.

Gotowy obraz ozdobił hol mieszkania. Wprowadził do jasnego, jednolitego pokoju kolor i energię. Poczułaś, że idziesz naprzód. Wychodzisz z gruzów, w które zakopałaś się po śmierci mamy.

czwartek, 15 listopada 2012

Imagin cz. 19

-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. 
-Nic dziwnego, że się zdenerwowałaś. Nie powinnaś była przychodzić tu sama. Wracajmy do domu. 
-Ale Tom...
-Tom sobie poradzi. -popatrzałaś mu w oczy. Miał rację. Poszliście w stronę samochodu. W domu była Margie, która opiekowała się Danem i Maxem.
-Jeju! [T.I], jesteś! Martwiliśmy się o ciebie!
-Przecież dzwoniłam do Toma, że...-nie dokończyłaś, bo poczułaś potworny ból głowy. Dosłownie cię to sparaliżowało. 
-Ej, spokojnie mała. -powiedział Harry po czym szybko cię złapał i nie patrząc na Margie zaniósł na górę. Leżałaś na łóżku, a on delikatnie gładził twoją twarz. Ból głowy powolutku ustępował. 
-Jeju, Harry! Co się ze mną dzieje?! -byłaś zła sama na siebie.
-Po prostu wiele przeszłaś. Takie sytuacje są normalne. 
-Nie Harry. TO nie jest normalne. Widziałam na cmentarzu mamę! Rozumiesz?! Mamę! A potem zobaczyłam ją!
-Kogo. Kogo zobaczyłaś?
-No...no..-nie mogłaś nic wydusić.
-Ćśśś...-Harry położył się obok i cię objął.
-Widziałam mamę Stana. 
-Jakiego Stana?
-Stan był moim najlepszym przyjacielem. I nie żyje. A ja widziałam jego mamę. Wydawało mi się, że to moja mama!
-Hej. Wszytsko będzie dobrze. Opowiedz mi co to za Stan.
-A co to ma za znaczenie?
-Duże, skoro tak to przeżywasz.
-Stan...ja poznałam Stana, gdy przyjechałam do Londynu. Uratował mi życie. Tworzył tak piękne rzeczy. Znał niesamowite miejsca. Ale go już nie ma. Tak samo jak nie ma mamy. 
-Co się z nim stało?
-Serce mu pękło. Po prostu serce mu pękło...-trzęsłaś się i kiwałaś w te i we w te. Hazza o nic już nie pytał widząc w jakim jesteś stanie. 
-Chciałabym żyć normalnie Harry.
-Przecież żyjesz normalnie.
-Nie, ja żyję w jakimś dziwnym śnie. To co mi się przytrafia nie zdarza się innym. To nie jest normalne. To zdecydowanie nie jest normalne.
-A ja? Co ja dla ciebie znaczę?
-Wszystko.
-Czyli?
-Trzymasz mnie przy życiu Harry. Twoja miłość. -przejechałaś dłonią po jego sinych ustach. Opuszkami palców okrążyłaś powieki. Przesunęłaś je po kościach policzkowych kończąc na skroniach. Zanurzyłaś dłonie w ciemne loczki i zamknęłaś oczy. 
-Sprawiłeś mi wspaniałą niespodziankę rano.
-Wiem.
Otworzyłaś oczy. Znowu uśmiechnięty Harry. Pocałowałaś go. 
-Powiedz mi, czym ja sobie na ciebie zasłużyłam ty niepoprawny optymisto?
-Może swoim pesymizmem. Hmmm...pomyślmy. -roześmialiście się oboje. Znowu zajęły was długie pocałunki. Nagle do pokoju wpadli rozwrzeszczani chłopcy. Dzisiaj byli chyba Indianami tudzież jeźdźcami na dzikim zachodzie. Roześmialiście się z Hazzą i dołączyliście do zabawy. To była naprawdę urocza scenka. Przypomniała ci waszą rozmowę. Stanęłaś przy drzwiach i przyglądałaś się swojemu chłopakowi galopującemu po wielkich równinach z twoimi braćmi. 
Nagle do pokoju weszła Margie.
-To ja będę lecieć. -pożegnała się i wyszła.
Razem z Hazzą wykąpaliście chłopców zalewając całą łazienkę i pianę roznosząc aż na taras po czym zrobiłaś dla swoich mężczyzn kolację. Wyglądali przesłodko. Siedzieli przy barze obok siebie. Max i Dan - na wysokich fotelikach, a Hazza na stołku barowym i pałaszowali swoje smakołyki. Zrobiłaś im zdjęcie i wrzuciłaś na twittera z dopiskiem
'Happy Day!
My three boys in house.
They're very well-behaved today!
Unbelievable!'

 ---

Wybaczcie błędy. Korektę zrobię jutro. Dziś już nie mam totalnie siły. Wybaczcie za dziwnaczny humor. Taki dzień.

Imagin cz. 18

BŁAGAM jeśli macie to czytać to włączcie Turning Tables
 (ciebie to też dotyczy panno O!)
Bez tego absolutnie nie ma efektu.

'Czasami trudno mi nadążyć za samą sobą. Moje pomysły mnie wyprzedzają, a ja płaczę bo nie umiem skoczyć tak wysoko do nieba jak moje myśli.'

***

Stałaś naprzeciwko zimnej płyty z jasnego kamienia. Po raz setny czytałaś imię i nazwisko, datę urodzin i datę śmierci. Patrzałaś na roześmiane czarno-białe zdjęcie. Dookoła stały kwiaty w odcieniach bieli i błękitu - ulubionych kolorach mamy. Paliły się liczne świece. Usiadłaś przed płytą po turecku. 
-Mamo, tak mi przykro, że nie mogłaś zostać ze mną. Dałabym wiele żeby móc usłyszeć jeszcze raz twój głos. Chciałabym przeprosić za popełnione błędy. Móc zapewnić cię, że naprawdę jestem szczęśliwa. Ale...to nic nie da. Nie ma sensu płakać. Ktoś mi cię odebrał i nic na to nie poradzę. Nie mogłam nic zrobić. Mam nadzieję, że nigdy cię nie zawiodę. Będę tak jak chciałaś - żyła tak aby inni mnie dobrze zapamiętali. 

Gdy się odwróciłaś zobaczyłaś ją. Stała kawałek dalej w promieniach słońca. Miała na sobie bardzo długą sukienkę, której połacie sięgały nieba. Wyciągnęła do ciebie rękę.
-Wierzę w ciebie.
Po prostu ją przytuliłaś.  Za te wszystkie razy kiedy tego nie robiłaś. Za wszystkie dni i każdy z osobna. Za te 17 lat twojego życia. To musiało wystarczyć. 

Otwarłaś oczy. Zobaczyłaś przed sobą smutną kobietę, której widok otworzył kolejną ranę w twoim sercu. Zaczęłaś biec przed siebie. Łzy lały się po twojej twarzy spływając na zmianę - raz po prawym raz po lewym policzku. Przy bramie cmentarza wpadłaś na niego. Rzuciłaś mu się w ramiona. Przez przymknięte oczy zobaczyłaś w oddali Toma. Spuścił wzrok i poszedł w drugą stronę. 

---

Nie umiałaś sobie wyjaśnić tego dlaczego potrzebowałaś tego jak oddechu. Byłaś bez niego nikim. Nigdy nie będziesz umiała już iść dalej bez niego. 
Popatrzyłaś prosto w jego zielone oczy i nie umiałaś nic powiedzieć. 
Jego wzrok mówił 'Co się stało?', a ty po prostu patrzałaś na niego z tak wielkim smutkiem.
Było ci go strasznie żal, że się w tobie zakochał. Złamiesz mu kiedyś serce. Byłaś tego pewna jak niczego innego na świecie.
Przypomniałaś sobie waszą pierwszą rozmowę. Zastanawiałaś się ile czasu minęło od wypadku na scenie w akademii. Jak myślałaś, że jesteś w ukrytej kamerze, bo nie mogłaś uwierzyć, że spotkałaś chłopaka swoich marzeń. 
Teraz miałaś jego sławę głęboko...W twojej świadomości pojawiała się tylko myśl, że chciałaś go poznać bo liczyłaś, że okaże się, że nie było o czym marzyć. 
Okazało się jednak, że w taki sposób znalazłaś chyba jedyną miłość jaką miałaś dostać w życiu od chłopaka. Tak szczerą, tak bezinteresowną.




Postacie =3

Jako, że sporo się w moim imaginie dzieje to postanowiłam trochę to uporządkować więc oddaję w wasze ręce krótki opis bohaterów.

W imaginie pojawiają się oczywiście chłopcy, a także Eleanor i Perri.

Joanna/Asia - czyli po prostu mama. Jest architektką.
Tom - ojczym. Drugi mąż twojej mamy. Biologiczny tata Dana i Maxa. Jest weterynarzem, ale jego wielką pasją jest fotografia.
Dan i Max - twoi półtora roczni bracia bliźniacy.
Grace - kuzynka. Twoja rówieśniczka. Mieszka w Londynie od urodzenia. Jest przebojowa i ma duże poczucie humoru.
Rodzice Grace czyli ciocia Chloe (siostra Toma) oraz wujek Sam.
Kate - najlepsza przyjaciółka. Poznałaś ją w szkole, do której poszłaś po przeprowadzce do Londynu. Ma młodszą siostrę Lie. Urodziła się w Hiszpanii, ale gdy miała 3 latka przeprowadziła się z rodzicami do Londynu. Można jej zaufać, tak jak ty jest marzycielką goniącą za marzeniami.
Sonia - najlepsza przyjaciółka z Polski. Od urodzenia mieszka w Gdańsku. Zdarza jej się spędzać wakacje za granicą, ponieważ jeździ tam z mamą, która w ten sposób dorabia do pensji nauczycielki.
Jest jedynaczką. Nie zna swojego taty.
Julia - dziewczyna Nialla.
Oliwia i Sandra - zwariowane przyjaciółki z Polski.
Brian - sąsiad Louisa. Chłopak Grace.
Josh, Annie, Peggi, Rebecca - kolega i koleżanki ze szkoły w Londynie. Josh był również twoim sąsiadem.
Mat Gray - była sympatia Grace.

No, mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałam =)
Nie wiem czy ułatwi wam to połapanie się wa akcji ale jeśli tak to się bardzo cieszę. Ponadto z tego opisu możecie się więcej dowiedzieć o bohaterach =D


Imagin cz. 17

Na początek KLIK <3 . 
Takie tam wspominiki... =)

Nom, więc teraz CZYTAJCIE!!! <3

Obudziły cię promienie słońca muskające po twarzy. Bardzo chciałaś obudzić się obok swojego roześmianego loczka jednak byłaś sama. Tak, zdecydowanie nie czułaś przy sobie jego ciepła. Leniwie się przeciągnęłaś i otworzyłaś oczy. Matko! Leżałaś na materacu na tarasie, a wokół były kwiaty! Obok ciebie leżał liścik. 
'Witaj moja piękna!
Niestety rano musiałem jechać do studia, a zbyt słodko spałaś żebym cię budził. Tak więc w rekompensacie przebudzenie wśród kwiatów. 
Postaram się wrócić o 17, ale nic nie obiecuje. Paul zrobił się upierdliwy...
KOCHAM'
No tak, to przez ciebie zespół miał spore zaległości. Harry tak nalegał, że przełożyli nawet kilka koncertów. Fanki strasznie na nich za to naskoczyły. Czułaś się winna, ale też nie miałaś na to wpływu więc nikogo nie oskarżałaś. Łącznie z sobą. 
Wstałaś i udałaś się na dół do kuchni. Robiąc śniadanie myślałaś o tym z kim spędzisz dzień. Postanowiłaś szybko obsmsowałaś wszystkich najbliższych przyjaciół. Okazało się, że Grace ma odwołane poranne lekcje ze względu na egzaminy starszych klas z kolei Kate kończyła dzisiaj wcześniej. No, a więc miałaś już towarzystwo na cały dzień. Nauczycielka miała przyjść dopiero o 16. Jedząc śniadanie weszłaś na skypa. Zobaczę -pomyślałaś, a nóż ktoś z Polski akurat będzie. W końcu u nich jest już po lekcjach. Nie zawiodłaś się. Dostępne były Sonia i Oliwia. Szybko zadzwoniłaś do pierwszej. 
-Sonia!- krzyknęłaś ucieszona widząc przyjaciółkę.
-[T.I], Boże nic ci nie jest?! Tak się martwiłam! 
-Wiem, nie mam pojęcia dlaczego jeszcze się z tobą nie skontaktowałam. Przepraszam. 
-Nie ma sprawy. Kochanie, przecież ty się dwa tygodnie temu wybudziłaś z pięciomiesięcznej śpiączki!
-I wcale się tak nie czuję. -powiedziałaś z uśmiechem. Nie było żadnych powikłań. -Po prostu jestem lekko przymulona i no cóż...dość osłabiona jak na razie. Jakbym musiała na nowo nauczyć się wielu rzeczy. Ale idzie mi świetnie.
-Jeju, tak się cieszę! Gdy...-załamał jej się głos. -Gdy wtedy widziałam cię w szpitalu byłam pewna, że już cię nie zobaczę. Nie porozmawiamy, nie pośmiejemy się razem. 
-Strasznie mi przykro, że naraziłam wszystkich moich bliskich na coś takiego. Ale w sumie rzeczy nie miałam na to wpływu. Ja...-tutaj ty byłaś bliska płaczu. -strata rodzica to coś strasznego. Zresztą, nikt ze mną o tym teraz nie rozmawia, nie chcą żeby znowu coś złego się stało. Przeżyłam to bardzo mocno, ale gdy uświadomiłam sobie upływ czasu to zrozumiałam, że mama nie wróci, ale ja żyję. Już mnie to tak nie boli. Wycierpiałam swoje w sumie nieświadomie. Właściwie cierpieli za mnie ludzie dookoła mnie. Ja mogę jedynie zachować o niej pamięć w tym co robię. Mogę zadbać o Maxa i Dana. O Toma. Mogę żyć tak jak ona chciałaby żebym żyła.
-Jestem z ciebie naprawdę dumna. Podziwiam cię za taką siłę i rozsądek. 
-A ja nie czuję się jakoś wyjątkowo. Mam za to na sobie ogromny dług dla ludzi, którzy mnie nie opuścili. Między innymi do Harrego. Właściwie poświęcił dla mnie swoją karierę na ten czas. Zawiesił swoje życie. Zaniedbał rodzinę i przyjaciół bo był przy mnie cały czas jak nikt inny chociaż tak naprawdę nie musiał. Nikt by go przy mnie nie trzymał. To był obowiązek Toma się mną opiekować, a mimo to Harry był ze mną. I teraz czuję, że moglibyśmy razem przejść przez wszystko, naprawdę. Jednak gdyby chciał odejść puściłabym go, bo to byłby wtedy jedyny sposób na spłacenie tego długu.
-Bardzo poważnie o tym mówisz.
-Bo tak też myślę. Chociaż to było 5 miesięcy to czuję się starsza o 10 lat...
-Już nie będziesz stawiała zawsze na pierwszym miejscu zabawy, prawda?
-Nie, już nie. Zrozumiałam, że jednak istnieją ważniejsze rzeczy. Nawet jeśli jest się w moim wieku.
-Chciałabym być przy tobie. Wiesz? Bardzo. Chciałabym umieć dorosnąć tak jak ty, bo ta cała 'młodość' rzekomo tak wspaniała jest cholernie bolesna. -zrozumiałaś ją od razu. Byłyście nabliższymi sobie osobami przez 3 lata. Mówiłyście sobie to czego nie mówiłyście nikomu innemu.
-Jeśli odszedł bez żalu to nie był ciebie wart. A jeśli zaczął żałować tym bardziej nie powinnaś o nim myśleć.
-Nie umiem pozwolić mu odejść, rozumiesz? Siedzi cały czas upierdliwie w moim sercu. Pewnie dlatego, że nigdy tak naprawdę nie był mój. On nie był moim Harrym, ale czy ja do cholery znajdę sobie kiedyś tego jedynego?! Pierwszy, który mnie zechciał okazał się idiotą. Ale kto zachował się dziecinniej? On, że mnie olał czy ja, że uwierzyłam w jego miłość i go pokochałam?
-Nie warto tracić życia dla tchórza. Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że Hazza ode mnie nie uciekł. Kocha mnie tak bardzo. Nie jestem pewna czy na to zasłużyłam.
-Jesteś najwspanialszą dziewczyną, o jakiej mógł by zamarzyć właśnie dlatego, że się nad tym zastanawiasz. 
Przepraszam, muszę kończyć...mama woła.
-Papa! -pomachałaś jej ręką i ekran stał się czarny. To była bardzo dołująca rozmowa. Czasami wydawało ci się, że wyjazd z Polski był najlepszą rzeczą jaka ci się w życiu przytrafiła. I to było bardzo smutne...


---

-Heeej! -Grace wbiegła do domu jak szalona i mocno cię przytuliła.
-Co się stało, że już z rana taka uśmiechnięta? Rankami zwykle jesteś najpochmurniejszym człowiekiem jakiego znam. Czyżby przyczynił się do tego Brian? -zapytałaś robiąc zabawną minę.
-A co, samotnica zazdrości?
-Czegóż ja mam ci zazdrościć? Mój wczorajszy wieczór był według mnie godny pozazdroszczenia...
-Opowiadaj ze szczegółami!
-Spokojnie, spokojnie. -zaśmiałaś się na widok jej entuzjazmu. -Chcesz kawę, herbatę?
-No, możesz dać tę kawę. Tak na pobudzenie. A teraz mów!-spokojnie włączyłaś ekspres i usiadłaś po drugiej stronie barku. - A co konkretnie chcesz wiedzieć?
-Wszystko!
-No, może bez przesady...
-Zrobiliście to, mam rację? Mam, inaczej byś nie próbowała w ten głupkowaty sposób ukryć uśmiechu! -powiedziała po czym głośno się zaśmiała. 
-A wydawało mi się, że to ty zawsze byłaś bardziej do przodu. -powiedziałaś z irytacją w głosie. -No dobra, proszę bardzo. Ja powiedziałam to ty też powiedz co tam z Brianem. 
-Jest bardzo, baaardzo słodki. Naprawdę. Delikatny i uroczy. Z wyglądu przypomina mi Liama z początku kariery. -nie miałaś zamiaru jej się wypytywać o 'szczegóły związku'. 
Pogadałyście. Porobiłyście sobie trochę zdjęć na tarasie pełnym kwiatów. Grace była pod wrażeniem tego gestu Harrego. Pomogła ci zrobić małe porządki w szafie i pobuszowałyście po sklepach internetowych. Gdy wyszła pochłonął cię stos książek do przeczytania. Było ci głupio, ale nie umiałaś powstrzymać się przed pogrzebaniem w biblioteczce swojego chłopaka. Zaskoczyły cię te klasyczne pozycje, oczywiście pozytywnie chociaż sama wolałaś współczesne książki. 
Potem przyszła do ciebie Kate. Jeju, jak wy długo ze sobą nie rozmawiałyście na osobności. Prawdę mówiąc, bardzo się od siebie oddaliłyście... Miło było znów poczuć to samo co kiedyś siedząc w ogrodzie na kocu i pijąc ciepłe kakao. Z Grace fajnie było się powygłupiać jednak to Kate zawsze dowiadywała się pierwsza o twoich problemach. Przynajmniej kiedyś. Hazza Junior łasił się do was jak całkowita przylepa. No wykapany Harry. Tylko może ten w wydaniu ludzkim jest mniej owłosiony. I dzięki Bogu... 
W przeciwieństwie do plotkarskiej Grace, która lubiła sensację Kate zawsze można było ufać. to ona poznała wczorajszy wieczór 'ze szczegółami'. Widziałaś, że trochę ci zazdrości, ale nie mogłaś nic na to poradzić. Każdy musi sam znaleźć swoją miłość. Nikt nigdy nie zrobi tego za nas...

---
 
Nauczycielka przyszła przed czasem. Wobec tego musiałaś przeprosić Kate i się z nią pożegnać na rzecz przedmiotów ścisłych, które przerabiałyście z Panią Dottie we wtorki. Dottie była to bardzo sympatyczna osoba. Jedna z tych kobiet, których wiek w ogóle trudno określić, a może to tyczyło się wszystkich nauczycielek? Cóż...
Owa Dottie uczyła cię dwa razy w tygodniu matematyki, a raz fizyki, biologii i chemii.
Wszystko ci tłumaczyła. Dawała ciekawe karty pracy. Robiłyście razem różne doświadczenia. I dzięki temu szło ci świetnie. Raz w miesiącu miałaś mały sprawdzian z podstawowych obliczeń i krótkich zadań opisowych. Na podstawie tych testów później musiała napisać opinię do szkoły.
Bardzo odpowiadał ci taki system nauczania. Lekcje były dostosowane do tego ile i na co masz siłę. Dzisiaj był właśnie dzień testów. Pisałaś wszystko jednego dnia, bo w końcu przedmioty są ze sobą powiązane. Usiadłaś przy stole. Dottie po drugiej stronie. Uporałaś się z zadaniami bardzo szybko więc porozmawiałyście jeszcze trochę i D zaproponowała ci tydzień wolny od nauki, za to jeśli będziesz czuła się na siłach to w ramach projektu (który musiałaś zrobić) pójdziecie na interaktywną wystawę w muzeum. Oczywiście się zgodziłaś po czym pożegnałaś Dot i zadzwoniłaś do Toma z informacją, że czujesz się świetnie i wzięłaś wszystkie leki więc wychodzisz na dwie godziny i wrócisz punktualnie. Ubrałaś się i poszłaś tam, gdzie prędzej czy później i tak byś zawitała.
Na cmentarz.




środa, 14 listopada 2012

Imagin cz. 16

Na początek trochę śmiechu =)






A teraz czas na imagina =)

'Please, make new, better world
with me, and you
but anyone more...'

Włączcie They Don't know About Us

Siedziałaś po turecku na balkonie nowego domu. Miałaś w nim zamieszkać z Tomem, braćmi i...no właśnie...mamą.
Wiatr delkatnie owiewał twoją twarz. Zabrakło już w tobie łez. Nie było sensu płakać. Harry lekko objął cię od tyłu. Nie mogłaś uwierzyć, że tak bardzo cię wspiera. Był teraz całym twoim życiem.
Tego samego dnia, którego wróciłaś z nim do domu napisał na twitterze
'Happy Day! 
My kitty is backing to life!'
Namówił cię na zrobienie twitcama, w którym podziękowałaś wszystkim fanom za troskę. 
Przez te dwa tygodnie odwiedziło cię mnóstwo ludzi. Wszyscy płakali. Jeju, nawet nie zdawałaś sobię sprawy ilu masz przyjaciół. Ilu osobom na tobie zależy. Urodziny Hazza spędził w domu. Zrobiliście małe przyjęcie na tarasie. Rozwiesiliście na lampki, a na koniec puszczaliście lampiony szczęścia. Nie widziałaś do tej pory tylko Julii...I to o niej właśnie myślałaś. I o mamie. Jutro mieliście z Harrym pojechać na jej grób. 

Poczułaś jego ciepłe usta na swoim ramieniu. Nie mogłaś wciąż w to uwierzyć, ale był twój. Twój i nikogo innego na świecie.
Odwróciłaś głowę w jego stronę. Pocałował cię lekko, delikatnie wsuwając swoje wargi między twoje. Wasze pocałunki stawały się stopniowo coraz głębsze. Hazza przyciągnął cię do siebie i posadził sobie między nogami. Wplotłaś swoje dłonie w jego miękkie loki. Mimo wszystko byłaś przy nim najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. Wsunął jedną dłoń pod twój luźny sweter i zaczął cię gładzić po plecach. Zamruczałaś cicho. Uśmiechnął się w trakcie pocałunku i obrócił cię tak, że siedziałaś na nim okrakiem. Wtuliłaś głowę w jego szyję. Objął cię i siedzieliście tak długo spleceni razem i czujący się po tym wszystkim silniejsi i gotowi stawić czoło każdemu wyzwaniu. Nie myślałaś teraz o upływających minutach, a może i godzinach. Po jakimś czasie Hazza złapał cię za pośladki i przeniósł do łóżka niczym wtulonego w siebie misia koalę.
Położył się obok ciebie i od razu do niego przylgnęłaś. Cieszyłaś się, że mieszka z tobą. Mieliście dla siebie całe góne piętro. Na dole mieszkał Tom z chłopcami. Radził sobie bardzo dobrze. Max i Dan poszli już do przedszkola wybranego przez mamę i ku twojej uldzie on nie wykorzystał tego by rzucić sie w wir pracy. Na grobie twojej mamy był prawie codzinnie. Ale tak jak ty już nie płakał. Minął czas żałoby, teraz należało się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy. W klinice był trzy razy w tygodniu. Resztę czasu poświęcał na realizowanie marzenia twojej mamy o restauracji. Jednak wiedziałaś, że to nie ma sensu więc powiedziałaś mu pewnego dnia po powrocie do domu 'Tom, to było marzenie mamy. Jej już tu nie ma. Więc zacznij realizować swoje.' Dało mu to chyba do myślenia i bardzo się z tego ucieszyłaś. Zamiast restauracji miała więc powstać galeria fotograficzna bo to właśnie fotografia była pasją Toma, do której wrócił po śmierci mamy. Jego zdjęcia były piekne. Pełne uczuć. Najwięcej było na nich zdjęć chłopców ale również wiele twoich portretów zrobionych z zaskoczenia lub wtedy gdy nawet o tym nie wiedziałaś. Jego prace były naprawdę wyjątkowe. Tak wyjątkowe, że namawiałaś go do pójścia w tym kierunku. Realizowania planów z dzieciństwa. Byłaś o niego spokojna, za to nie pewna co dalej będzie z tobą. Miałaś spore zaległośi w nauce więc postanowiłaś, że do końca tego roku będziesz miała nauczanie indywidualne w domu, a wtedy z pewnością zdążysz wszystko nadrobić. Za rok miałaś skończyć swoje liceum ale byłaś prawie pewna, że zignorujesz to i rok wcześniej zapiszesz się do jednej z liczych, prywatnych szkół artystycznych, w któych można samodzielnie dostosowywać plan nauki, a zajęcia są o wiele ciekawsze. Jednak bez talentu na takiej 'uczelni' nie da się rady więc szukałaś wciąż czegoś w czym naprawdę jesteś dobra. Jeśli miałaś być z Harrym to nie chciałaś być tylko 'dziewczyną Harrego' chciałaś móc osiągnąć też coś całkiem sama. Zrobić coś tylko i wyłącznie dla siebie. 
Właśnie na ten temat rozmawialiście z zielonookim leżąc obok siebie i patrząc sobie prosto w oczy. Nie umiałaś już żyć dniem tak jak kiedyś. Te pięć miesiecy nieobecności uświadomiło ci jak czas szybko płynie. Mogłaś wciąż się bawić, ale...czy ta zabawa będzie teraz wyglądała tak samo? Już nie chciałaś robić głupich, zwariowanych rzeczy, a raczej spontanicznie porywać się na różne wyzwania. Szukałaś nowych doświadczeń. Chciałaś się sprawdzić w wielu dziedzinach. Czerpać z życia pełnymi garściami. Przed Harrym była jeszcze wielka kariera. Z penwością jego gwiazda nie zgaśnie szybko. One Direction nawet po tych kilku latach wciąż byli na szczycie. Zdobywali wiele nagród, mieli wciąż nowe plany artystyczne, ale oni tak jak ty dojrzewali i ich muzyka oraz sposób bycia dojrzewały razem z nimi. Zmieniały się, ale wciąż ważne pozostawało to samo i to się dla ciebie liczyło. Czasami gradziłaś sobą za takie poważne podejście do tego wszystkiego. Masz przecież niecałe 17 lat...ale dzieczyny szybciej zaczynają myśleć przyszłościowo i nie miałaś żadnemu z chłopaków za złe ich dziecinności bo byli w tej dziecinności po prostu uroczy. Widziałaś też, że Harry również dojrzał i zaczyna bardzo poważnie podchodzić do waszej miłości. To już nie było jakieś tam zauroczenie. Zbyt wiele razem przeszliście żeby to tak nazywać.

Harry muskał ustami twój dekolt a dłońmi buszował po twoim swetrem. Uwieliałaś takie czułe pieszczoty. Chwile wyrwane życiu. Momenty tylko dla was.
Nagle pocałował cię w pępek i spiorunowało cię dziwne uczucie. Chyba wyczuł, że jesteś spięta bo popatrzył ci uważnie w oczy. Ty byłaś jednak teraz gdzieś idziej. Przed oczami miałaś zamazany obraz siebie z zaokrąglonym brzuszkiem, który Harry czule całował. Przez twoje ciało przebigł dreszcz. Zawsze chciałaś być mamą, a teraz poczułaś, że Hazza mógłby być ojcem twoich dzieci. Ale szybko odrzuciłaś te myśl. Miałaś 17 lat, on 19. Zdecydowanie za wcześnie. Skarciłaś się w myślach za głupie przywidzenia. 
-O czym tak myślisz? - zapytał z uśmiechem, gdy już się trochę rolzuźniłaś.
-Głupie -zaśmiałaś się.
-Chcę wiedzieć! -odpowiedział szczerząc się i pokazując urocze dołeczki. Ciekawe czy wasze dzieci miały by takie urocze dołeczki, szczery uśmiech i brązowe loczki...o czym ty w ogóle myślisz?!
-Nie, będziesz się ze mnie śmiał! -odpowiedziałaś mu głupkowato.
-Mów, bo umrę z ciekawości.
-Niech ci będzie. -i powiedziałaś mu na ucho o czym myślałaś bo nie byłaś w stanie powiedzieć tego na głos. Cały czas się szczerzył. Jego milczenie cię zaniepokoiło. Czy on...nie miał nic przeciwko?!
-Hej, nie szczerz mi się tu tak bo czuję się zgwałcona wzrokiem. -zaśmiałaś się aby przerwać ciszę.
 -Wiesz, zawsze lubiłem dzieci. -Jeju! Co on sobie wyobrażał?
-To bardzo się cieszę bo ja też. Za jakieś pięć, sześć lat może ewentualnie wrócimy do tej rozmowy. NAJSZYBCIEJ ZA PIĘĆ, SZEŚĆ LAT. 
-Jak chcesz. -powiedział dziwnym tonem. Roześmiałaś się.
-Harry, czy ty w ogóle zdajesz sobię sprawę jaka to jest odpowiedzialność? Marzę o maluszku, ale jak na razie wystarczą mi cudze dzieci. Przecież...my sami jesteśmy dziećmi Harry. Cieszę się, że tak do tego podchodzisz, ale nie mam zamiaru z tego powodu od razu starać się z toba o dziecko!- ta myśl wydała ci się taka głupia, że aż wybuchnęłaś śmiechem.
-Czyli uważasz, że się nie nadaję na ojca, tak?- zapytał urażony. 
-Nie, oczywiście, że nie. Myślę, że byłbyś wpsaniałym ojcem. -naprawdę tak sądziłaś -Ale chyba oboje doskonale wiemy, że to trochę za wcześnie na myślenie o tym na poważnie, prawda? -pokiwał poważnie głową po czym zaczął cię gilgotać. Gdy przestał odetchnęłaś, a on uniósł się nad tobą i znowu zaczęliście się całować. Tym razem mocniej. Po chwili nie było już na tobie swetra. Przemkęło ci przez myśl, że Hazza od razu zaczął do realizowania waszych fantazji o potomstwie, ale to było zbyt piękne abyś miała to przerywać. Jednak, gdy byłaś już w samych majtkach, a Harry szykował się do zdjęcia swoich szybkim ruchem sięgnełaś do szafki nocnej i wyciągnełaś nowiutką paczkę prezerwatyw. Ach, ten Tom i jego zasada 'przezorny zawsze ubezpieczony'. Zaśmiałaś się w myślach. Harry westchnął, ale zrobił dobrą minę do złej gry i sięgając po paczkę popatrzał na ciebie mówiąc 'nigdzie mi nie uciekaj' po czym sama nie wiedziałaś dlaczego poszedł do łazienki. Może chciał przed tobą ukryć zażenowanie? Gdy wrócił zachowywał się jednak normalnie. Traktował cię bardzo delikatnie i dość nieporadnie - zaczęłaś się zastanawiać czy aby na pewno nie jest prawiczkiem. Jednak było cudownie. Zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałaś. Absolutnie nie żałowalaś, że staciłaś z nim dziewictwo. Bardzo go kochałaś, był z pewnością odpowiednią osobą. Zastanawiałaś się jednak czy ty nie jesteś beznadziejna? Po naczytaniu się opowieści o jego żekomych seksualnych podbojach miałaś wrażenie, że zdecydowanie nie będziesz mu wystarczać. On jednak całował czule każdy centymetr twojego ciała i nie wyglądał na znudzonego. Leżeliście potem długo wtuleni w siebie. Uspokajając swoje oddechy. Wasze serca biły w tym samym rytmie. Baloniki rytmicznie unosiły się raz w górę, raz w dół. Zaczerwienienie wokół tatuażów całkiem już zeszło.
-I jak? -zpaytałaś w końcu. Jeśli będzie się migał od odpowiedzi to znaczy, że było beznadziejnie i tyle.
-To była najcudnowniejsza noc w moim życiu. -powiedział z taką szczerością w głosie, że trudno by ci było mu nie uwierzyć.
-Naprawdę? 
-Naprawdę. Jesteś piekna. Wydajesz mi się tak krucha i delikatna. Właściwie głupio mi było cokolwiek robić bo jesteś idealna. -bardzo dużo znaczyły dla ciebie te słowa. Cieszyłaś się, że twój chłopak nie traktuje cię przedmiotowo, nie mierzy w jakiejś głupiej skali. Liczyłaś się dla niego po prostu ty i wydawało ci się to wręcz nierzeczywiste.
-Strasznie cię kocham. -szepnęłaś
-To tak jak ja. Każdego dnia kocham cię mocniej. -odpowiedział, a ty po raz kolejny poczułaś niewyrażone szczęście. Nie znałaś słów, którymi możnaby było to opisać. 





---

No patrzcie, no! Znowu nasłodziłam! Ale ja już taka jestem =P Dramat albo komedia <3

Imagin cz. 15

Obudziłaś się pierwsza. W mieszkaniu panowała całkowita cisza. Nie mogłaś już zasnąć więc szybko ubrałaś się w coś wygodnego i poszłaś do kuchni zrobić sobie kawę. Chłopcy spali na kanapie w salonie. Wyglądali słodko. Nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłaś otworzyć. W drzwiach stał Tom. 
-[T.I] stało się coś bardzo złego. -poczułaś silne ukłucie w klatce piersiowej
-Mów.
-Mama jest w szpitalu. Jej stan jest ciężki.-nogi się pod tobą ugięły. Poczułaś jak świat zaczyna wirować dookoła. Rzuciłaś się w głąb mieszkania. 
-Harry! Harry! Obudź się szybko! -szarpałaś śpiącego Hazzę, a łzy lały się po twoich policzkach. Tom wbiegł za tobą do pokoju. Złapał cię za ręce bo przestałaś nad sobą panować.
-Hej! Hej! Spokojnie, co się dzieje?! -Hazza gwałtownie się obudził i od razu wstał żeby mocno cię przytulić. Rozpłynęłaś się w jego ramionach. 
-Joanna jest w szpitalu. -odpowiedział za ciebie Tom.
-Co się stało?!- Hazza próbował zachować spokój ale mu to nie wychodziło
-Miała wypadek. Właściwie nie wiadomo do końca co się stało. Właśnie do nich jadę. 
-W takim razie jedziemy z tobą. -powiedział Harry- [T.I], chcesz ich zobaczyć?  -byłaś w stanie tylko pokiwać głową. Niall też się obudził. Harry mu wszystko wyjaśnił.
-Jak by co to dzwońcie! -krzyknął wam N na pożegnanie

---

Gdy szłaś przez salę nogi odmawiały ci posłuszeństwa i Hazza prawie, że cię ciągnął. Niewiele brakowało, a pewnie musiałby cię zanieść na salę. Twoja mama leżała podłączona do mnóstwa rurek. Wyglądała źle. Bardzo źle. Dookoła pikały rożne maszyny. nie wiedziałaś co się dzieje. Na ekranach migały kolorowe punkty i linie. Była nieprzytomna. Lekarz patrzył na ciebie, Harrego i Toma z wielkim współczuciem.
-Co z nią będzie? - zapytał Tom. Lekarz odszedł z nim na bok i coś szepnął. Ty i tak to jednak usłyszałaś. A właściwie twoje połamane serce zarejestrowało te słowa.
-Jest źle. Bardzo źle. Nie będę panu słodził: szanse na przeżycie są minimalne...
Upadłaś na ziemię. Nie czułaś już nic.

---

Gdy się obudziłaś ktoś trzymał cię mocno za rękę. Harry. Z jego oczu płynęły łzy. Gdy twoja dłoń delikatnie zacisnęła się na jego od razu podskoczył. Widziałaś, że nie nie może nic z siebie wydusić. Z jego oczu płynęły strumienie łez. Łez szczęścia.
-Harry. Nie chce mi się żyć. -szepnęłaś 
-Nie mów tak. Błagam! Dopiero cię odzyskałem!
-Harry, moja mama nie żyje.
-Ona chciałaby żebyś żyła! Tak bardzo bałem się, że cie stracę. -nie mógł opanować emocji. Widziałaś to.
-Jestem głupia. Jestem taka głupia. Tyle razy chciała dla mnie dobrze, a ja wybiegałam trzaskając drzwiami. Tyle razy robiłam jej na złość. Tyle razy nie wracałam do domu po naszych kłótniach. Harry, muszę umrzeć choćby po to żeby ją za to przeprosić. Ja nie mogę z tym dłużej żyć. 
-Nie mów tak!!! Błagam cie!!!- wstał gwałtownie i zaczął nerwowo chodzić w tę i we w tę łapiąc się za głowę. Wbijając zimne dłonie w brązowe loki. 
-Harry...-nie zareagował.
-Harry...-wyszeptałaś jeszcze ciszej tracąc siły.
-Harry... - podszedł w końcu do ciebie.
-Pamiętaj, że cie kocham. Proszę cię, nie zapominaj o tym nigdy. 
-Nie odejdziesz! Nie pozwolę ci! Póki masz dla kogo walczyć! Tom teraz siedzi na korytarzu wpatrzony w te drzwi i pewnie czeka, czeka- tak jak się umówiliśmy, że wybiegnę gdy się obudzisz. Nawet nie wiesz jak on cię kocha! Nie poradzi sobie teraz bez ciebie! Ja sobie nie poradzę! Myślałaś o Grace, cioci i wujku?! Wiesz ile razy siedzieli koło Toma pod tymi drzwiami? Szkoda, że nie widziałaś łez Kate i Soni! Szkoda, że nie widziałaś łez Sandry i Oliwii, które płakały tutaj żałując, że już nigdy cię nie zobaczą! Szkoda, że nie widziałaś niemal wszystkich uczniów ze swojej szkoły, którzy stali w pod tymi oknami krzycząc '[T.I], obudź się!'! Codziennie ktoś do ciebie przychodził! Szkoda, że nie widziałaś Juli, która tak płakała, że Niall musiał poprosić o zastrzyk uspokajający dla niej! Szkoda, że nie widziałaś Eleanor i Louisa, którzy płakali razem! Szkoda, ze nie widziałaś tak, chłopaków, którzy co tydzień przychodzili żeby zaśpiewać dla ciebie. Szkoda, że nie widziałaś ilu obcych ludzi chciało się tu dostać. Myślisz, że od kogo są te baloniki? - wskazał dłonią mnóstwo, naprawdę mnóstwo baloników, które kłębiły się po całym pokoju. Z różnymi napisami, rysunkami...
Złapałaś go za rękę. Miał na nadgarstku czerwone ślady. 
-Nie, błagam. Błagam..nie mów tylko, że ty...-ile miałaś sił wstałaś i nie bacząc na rozmaite rurki kontrolujące twój stan stanęłaś na nogi. Zachwiałaś się tak, jakbyś straciła w nich czucie. Jakbyś nie umiała chodzić. Zaczęły pikać rozmaite alarmy. Miałaś to gdzieś. Harry szybko cię złapał i przytulił. Płakaliście oboje.
-Zrobiłabym wszystko żeby cofnąć czas. Wierz mi. Zrobiłabym wszystko.
-Proszę cię. Po prostu nie rób mi tego więcej. Nigdy mi już tego nie rób. Nie uśmiechnąłem się ani razu odkąd zasnęłaś.
-A ile spałam? 
-Wystarczy, że powiem, że tydzień są moje 19 urodziny?
Czyli 5 miesięcy! Boże, jak to możliwe?! Czemu ty nic nie pamiętasz?! Nagle do pokoju wpadły pielęgniarki i lekarze. Zobaczyłaś bladą jak ściana twarz Toma. Koło niego stał ktoś jeszcze.
-Proszę natychmiast się położyć! -ktoś krzyknął ostrym głosem. 
-Nie. -odpowiedziałaś stanowczo. Harry złapał cię mocno i sam delikatnie ułożył na białej pościeli. Kucnął przy łóżku i patrzył ci prosto w oczy.
-Doktorze. Proszę mnie wypisać jak najszybciej.
-Ależ...
-Wystarczająco długo leżałam bez ruchu!
-Ale pani stan absolutnie...
-Proszę mnie wypisać! Chcę dziś wyjść do domu, rozumie pan?! Gdybym miała umrzeć już bym dawno umarła! Proszę mi więc tu nie pieprzyć tylko odłączyć to cholerstwo!- zaczęłaś się szamotać w emocjach. Harry coś mówił do lekarza w końcu ten odwrócił się do Toma, który podpisał jakiś dokument. Lekarz dał pielęgniarkom znać i w krótkim czasie prawie wszystkie rurki zniknęły z twojego ciała. Ktoś przyniósł ci wodę, jakieś tabletki i kule. Gdy wszyscy wyszli popatrzyłaś na Toma. Wyglądał bardzo marnie. Wychudzony, z szarą cerą. Czyżby zaczął palić? A może i pić? Chociaż, nie...nie pozwoliłby sobie na to. Harry by mu nie pozwolił...
Nagle zauważyłaś, że ktoś próbuje się dostać do pokoju. To była Julia. Szarpała się z kimś. Zaraz zauważyłaś blond czuprynę i już wiedziałaś, że to Niall. W końcu udało jej się wejść do pokoju. 
-On ją zabił [T.I]. Zabił ją! - krzyknęła do ciebie po czym Niall mocno ją do siebie przyciągnął i przytulił. Prze chwilę nie wiedziałaś o co jej chodziło, ale po chwili sobie wszystko przypomniałaś. Przed oczami przemknęło ci całe życie. Usłyszałaś w głowie krzyki tłumów ludzi, usłyszałaś płacz bliskich tobie osób. Zobaczyłaś płaczące dziewczyny wnoszące do pokoju baloniki i Harrego, który całował twoje zimne usta mówiąc 'Ty nie możesz żyć więc i ja nie będę.' Usłyszałaś krzyk pielęgniarki, która zobaczyła Hazzę całego we krwi. Zwaliło się na ciebie całe multum emocji. I wtedy sobie przypomniałaś. O mamie Jul. Ale nie umiałaś czuć smutku ani współczucia w stosunku do niej. Twoja mama też zginęła. I ty też, ale obudziłaś się bo Bóg postanowił dać ci tę jeszcze jedną szansę. Nie zmarnujesz jej. Co to to nie. 
-To jak będzie Tom? Wracamy do domu? - zapytałaś nie zwracając uwagi na Julię
Twój ojczym tylko podszedł bliżej i cię przytulił. Byłaś jego ostatnią nadzieją.

---

Po południu przyszli wszyscy chłopcy, oprócz Nialla. Po serdecznym powitaniu pełnym łez radości spakowali cię i uspokoili żebyś mogła wysłuchać lekarza. Zdecydowanie odradzał ci wyjście do domu, ale Tom podpisał zwolnienie na żądanie, a twój stan był stabilny więc mogłaś wyjść ze szpitala, oczywiście na własną odpowiedzialność. Będziesz miała problemy z koncentracją i koordynacją. Kule są niezbędne, aczkolwiek absolutnie nie ma być to zachęta do chodzenia. Rehabilitację możesz rozpocząć za dwa tygodnie. Na razie jesteś za słaba, twój organizm właśnie przeżywa wielki szok. Zalecany jest na razie pokarm płynny. Czyli zupy i kleiki. Dostaniesz do domu leki, których dawkowanie masz zapisane w karcie pacjenta. Za tydzień obowiązkowo wizyta kontrolna. Masz się nie przemęczać. Co dwa dni będzie przychodziła do ciebie do domu pielęgniarka, która skontroluje twój stan. 
Bardzo się cieszyłaś na ten powrót do żywych. Czekało cię teraz wiele trudności. Chciałaś mieć trochę czasu na ogarnięcie wszystkiego. Nie pogodziłaś się jeszcze ze stratą mamy. No i zaczynało ci być głupio z powodu Jul...

------

Nie przesadziłam z dramatyzmem? =P W życiu nie zawsze jest kolorowo i po prostu chciałam to pokazać. Następne części będą weselsze ale nie zabraknie emocji więc jeśli czytacie tego bloga -> to czytajcie go dalej! =D