wtorek, 4 grudnia 2012

Imagin cz. 29

Kate

Znowu obudziłam się bardzo wcześnie. Nękały mnie wyrzuty sumienia. Nawet wczoraj nie zadzwoniłam. Ba! Nawet nie wysłałam smsa. Podświadomie robiłam wszystko, aby w końcu odejść od tematu.
Usiadłam na łóżku. Chociaż to głupie to teraz życie bez [T.I] wydawało mi się absolutnie beznadziejne. To zawsze ona była napędem. Na początku co prawda nieśmiała, zahukana, ale gdy poznałyśmy się bliżej okazała się wulkanem wspaniałych pomysłów. Jej myślenie o życiu - podejście do niego wydawało mi się godne pozazdroszczenia. Miała tę lekkość cieszenia się każdą chwilą, nie bała się zrobić coś głupiego tylko po to aby zachować w głowie miłe wspomnienie. Nienawidziła żałować, że coś ją ominęło, że czegoś nie zrobiła, bo stchurzyła. 
Teraz nie byłam już pewna czy znam ją tak dobrze jak kiedyś. Tak jak poprzedniego dnia ubrałam się cicho i wyszłam. Chodzenie po pustych ulicach uspokajało. Pozwalało na chwilowe poczucie, że z każdym dniem człowiek dostaje nową kartę. Idąc długą aleją pomiędzy budzącymi się dożycia kawiarniami myślałam o tym co naprawdę chcę robić. Przypomniały mi się słowa Andy'iego. Właśnie w tym momencie znowu ktoś na mnie wpadł.
-Patrz jak idz...-zamarłam. Przede mną stała [T.I]. Wyglądała na zmartwioną. Połyskujące kosmyki włosów przyklejały się do jej smukłej twarzy. Wyglądała jak portret. Idealny. Nigdy nie doceniała swojej urody, ale naprawdę nie dziwiło mnie to jak zawsze patrzeli na nią chłopacy. -Hej.
-Hej. Jak dawno...się nie widziałyśmy. -powiedziała z pewną trudnością. Od razu zauważyłam pierścionek na jej dłoni, gdy nerwowo ją pocierała. Cholera jasna! Czy to jest to co myślę? -Właśnie szłam do ciebie. Nie odbierasz komórki. Nie mogę cię złapać od kilku dni. Gdy dzwonię do twojej mamy wciąż słyszę, że jesteś w szkole na jakiś zajęciach przed egzaminami. -Oczywiście to była bzdura. Miałam egzaminy gdzieś. Głęboko gdzieś...
-Wiesz. Chciałabym wyjechać. - sama zdziwiłam się, że tak łatwo poszło mi wypowiedzenie tego co czułam głęboko i czego sama nie umiałam zidentyfikować.
-Ale...jak to?
-Londyn mnie ogranicza. Czuję się tu jak w klatce. - łzy napłynęły jej do oczu. Ktoś kiedyś powiedział jej podobne słowa. Od razu zrozumiałam swój nietakt.
-Tak myślałam, że z  czasem ludzie zaczną mnie opuszczać. 
-To nie o to chodzi...może ty tego nie widzisz, ale...ja nie mam siły o tym rozmawiać.
-Więc pójdźmy do domu..
-Czyjego? Mój pokój jest naprawdę najbardziej dołującym miejscem na ziemi.
-Harry kupił dla mnie mieszkanie. No, właściwie dla nas.
-Pierścionek też kupił dla ciebie. Boże, [T.I]! Czy ty wiesz z czym to się wiąże? To jest pułapka. Mówię ci to bo wiem co było kiedyś dla ciebie najważniejsze. Wolność. Bycie ptakiem, który może lecieć gdzie chce. Żaglem, którego nikt nie zatrzyma. Chciałaś być jak balonik. Lekki, ulotny, ale mający swój ogromny urok w tym, że jest. W tym, że nic go nie ogranicza. Żaden bagaż. Chciałaś zostawić Polskę za plecami, to co się tam działo. Londyn był dla nas kiedyś placem zabaw. Gdy przestał zaczęło się prawdziwe życie. Rozumiesz?! To już nie jest zabawa. Teraz podejmujemy wybory na całe życie.- odetchnęłam. Chciałam jej tyle przekazać. Nie umiałyśmy już rozmawiać jak wcześniej.
-I ta beztroska już nigdy nie wróci... -pomyślałam o jej słowach. Obie przeżyłyśmy wystarczająco dużo, aby móc nazwać się dojrzałymi osobami z pewnym bagażem doświadczeń. Teraz czas na wybory. Ale może ja nie chcę wybierać?! Łudziłam się, że jak wyjadę to coś zmieni. Przedłuży tą głupią młodość. Ale to by było chwilowe...potrzebowałam jakiejś motywacji do działania. Kogoś kto nie pozwalałby mi na rutynę. Kogoś przy kim każdy dzień byłby inny. Potrzebowałam zmian. I dlatego właśnie ciągnęło mnie w nowe miejsce. Zaklęte koło.  -Kochasz go, prawda? Widzę jak bardzo, ale musisz zrozumieć, że on nigdy nie będzie w 100% twój. I nigdy już zapewne nie będzie należał w 100% do siebie. Na tym polega bycie sławnym, [T.I]. Nie widzisz tego, bo go kochasz, ale to cie zamęczy na śmierć...

Ty

Gdy to powiedziała poczułaś, że faktycznie tak jest. O tym właśnie myślałaś tamtego dnia. Wtedy jak wyznał ci miłość. to było straszne uczucie, rozrywające. Ale to była prawda. Oni nigdy nie skończą gadać! Dla jednych byłaś przykrywką dla rzekomego gejostwa Harrego, dla innych po prostu słodką dzieweczką zatrudnioną przez menagement żeby 'Hazza kogoś miał'. Bo to przecież niemożliwe żeby on się na prawdę zakochał! Przecież on jest sławny! W gardle zaczęła ci rosnąć ogromna gula. 
-Gdzie pojedziemy, Kate? Gdzie zaczniemy nowe życie? -powiedziałaś powoli zdejmując z palca pierścionek.


___________________

I tak powolutku zbliżamy się do zakończenia imagina ;3 
Mam nadzieję, że wam się podobał, przewiduję jeszcze 2, 3 części.

Dużo mnie on nauczył. Bardzo się cieszę, że mogłam go pisać i choć malutka garstka osób go czytała. Wiem, że był dość pospolity. Jak powiedziała mi pewna osoba 'dużo rozmyślań' i to fakt. Dużo rozmyślań, mniej akcji. Zależało to od mojego humoru. Ale taki był zamysł tej historii.

Pozdrawiam cieplutko, Mrs. Styles

PS Po zakończeniu mam zamiar przeczytać wszystko od początku więc poprawię wszystkie napotkanie błędy. Jeśli jakieś więc są w tej czy poprzednich częściach - ignorujcie. Przy szybkim pisaniu różne rzeczy się dzieją...;P




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz