piątek, 9 listopada 2012

Imagin cz. 6 specjalna dedykacja dla O ;3

Hahaha. Jeśli moja mama zaczyna na mnie mówić 'moja blogerka' to znaczy, że jest już naprawdę źle xD Wciągnęłam się i raczej już nie wrócę do świata rzeczywistego xD
Tymczasem zapraszam do czytania kontynuacji wczorajszego lekko zwariowanego odcinka imaginu. ;)

-Jakim cudem to wywnioskowałeś skoro 'znamy się' - tutaj zrobiłaś w powietrzu cudzysłów- zaledwie od godziny z czego 30 minut spędziliśmy uciekając przed fankami, a kolejne 30 ja siedziałam w łazience?
-No, tak naprawdę to 'znamy się' - powtórzył po tobie znak w powietrzu - trochę dłużej. To znaczy, wiem, że to trochę głupie ale nie mogłem o tobie zapomnieć od tamtego razu. Codziennie robiłem sobie nadzieję, że do mnie zadzwonisz. Nigdy jeszcze się tak nie czułem.
-Zaraz, zaraz. Jakiego tamtego razu? Widzę cię pierwszy raz w życiu! -odpowiedziałaś skołowana
-Rozumiem, że nie liczysz tamtego incydentu w akademii? Jeju, moim zdaniem masz wielki tale...
-Chwileczkę! Tamtego razu w akademii?! - przerwałaś mu w połowie zdania.
-No tak. Tak mi głupio. Długo będziesz męczyć się z tym gipsem? - gdy to powiedział to uświadomiłaś sobie, że to on był tym tajemniczym chłopakiem, który wystraszył cię wtedy na scenie, gdy śpiewałaś. To on zostawił kartkę w szpitalu. Nagle literka H, która wcześniej nic ci nie mówiła stała się bardzo bliska.
-O matko! To ty wtedy zawiozłeś mnie do szpitala, prawda?! - krzyknęłaś rozemocjonowana 
-Nie da się ukryć. I od tamtego czasu wciąż siedzisz w mojej głowie. Wtedy w kawiarni poczułem się jakbyś tam na mnie czekała...- nie miałaś pojęcia dlaczego - może przez to, że to wszystko było takie niewiarygodne popłakałaś się. Łzy leciały wolno delikatnie obmywając twoje policzki. 
-Spokojnie! Jeśli nie chciałaś do tego wracać to odwiozę cię i zapomnimy o całej sprawie, ok? - nie byłaś w stanie nic odpowiedzieć. Dreszcze wstrząsały twoim ciałem. Wszystko wróciło - nie tylko to wydarzenie z akademii ale też emocje, które odczuwałaś te cholerne dwa lata temu słuchając ich piosenek. Płacząc, że nie pojedziesz na ich koncert. Złoszcząc się gdy robili kolejne głupie tatuaże. Panikę, kiedy dowiedziałaś się, że nie dowiedzą Polski podczas trasy koncertowej. To wszystko było już za tobą. Wyjechałaś, zmieniłaś się, a twoje życie razem z tobą. Nie chciałaś już być jedną z tych fanek bo po prostu zrozumiałaś, że to nie jest sposób na poznanie chłopaków, a już na pewno nie na życie.
Teraz miałaś go na wyciągnięcie ręki. Harry Styles stał przed tobą i właśnie mówił ci jak szczenięco się w tobie zakochał. Po prostu, od tak. Jak umie zakochać się tylko młody człowiek taki jak on czy ty żyjący marzeniami i chcący po prostu nie tracić w życiu żadnej szansy. Rozumiałaś go doskonale. Nie miało teraz dla niego znaczenia to czy jesteś bogata i sławna. Chciał po prostu być szczęśliwy. Chyba każdy chce, każdemu zależy na swoich młodzieńczych miłościach. On poczuł to samo. Byłaś pewna, że sam się sobie dziwi. W bardzo krótkim czasie jego życie diametralnie się zmieniło, przestał być nastolatkiem - stał się gwiazdą. Wszyscy oczekiwali zapewne od niego posłuszeństwa. Menagerowie, producenci. 'Zabawa? Pewnie - jak najbardziej, ale na naszych zasadach. Tak aby pomogła wam w karierze i zarabianiu dla nas szmalu.' Na pewno jakaś jego część chciała odzyskać odrobinę wolności. Chciał porobić trochę głupstw zanim zapomni jak to jest być młodym i cieszyć się życiem. Szukał w tym świecie ludzi nastawionych na sprzedawanie - bez względu kogo, co - ważne by poszło - swojego własnego sposobu na życie. Tylko problem tkwił w tym, że ty nie chciałaś już być częścią życia tego uroczego chłopaka. Nie umiałaś o nim myśleć inaczej jak tylko w kategoriach nieosiągalnych, sławnych i zupełnie INNYCH niż normalni ludzi. Wydawał ci się taki odległy. Nie umiałaś sobie wyobrazić jak żył gdy nie był sławny bo dla ciebie - i wszystkich directionerek on wtedy nie istniał. 
Ty też chciałaś przeżyć jakieś przygody, miałaś jeszcze na to czas. Wiedziałaś o tym i cieszyłaś się. Świat stał przed tobą otworem. Nie chcesz się zamykać w świecie o nazwie 'Harry' byłaś pewna, że straciłabyś przyjaciół. On byłby całym światem, a jego sława wkrótce by cię przerosła. Może i zdobyłabyś nowych przyjaciół ale wraz z odejściem Harrego odeszli by i oni. To nie miało sensu. Jednak wiedziałaś, że po tym spotkaniu twoje życie nie będzie takie samo. Teraz bardziej docenisz swoją wolność i swój czas. Własny, prywatny świat, do którego nikt nie wtyka nachalnie nosa. Wiedziałaś, że teraz zaczniesz w końcu żyć dniem zamiast czekać na przyszłość, która i tak nie wniesie ze sobą nic nowego. Ale jednocześnie czułaś, że żyje się dla takich chwil jak ta. Nie powtarzalnych, nie codziennych, takich, których nie zapomina się do końca życia.
-Chciałabym czuć to co ty. Wierz mi. Chciałabym móc sobie na to pozwolić. Ale nie mogę. Bo wiem, że to byłoby nie szczere. Wiem, że tego nie chcę. Mogę zacząć cię kochać. Teraz, już. Chociaż cię nie znam wierzę, że nigdy nie spotkam chłopaka, z którym mogłabym być tak szczęśliwa jak z tobą. Ale ja po prostu...wolę dojrzałą miłość i szczęśliwe, przede wszystkim ustabilizowane życie, w którym będę mogła sama o sobie decydować niż przeżycie wielkiej i fascynującej ale krótkiej miłości. - nie spodziewałaś się po sobie tak dojrzałych słów. Ale płynęły z głębi ciebie i były w pełni szczere. Nie chciałaś go zranić. Złamane młode serce jest bardzo trudne do wyleczenia. Prawie niemożliwe. Ale musiałaś mu po prostu przekazać rzecz, która teraz wydawała cię się najprostsza na świecie 'Gdybyś nie był Harrym Styles'em z One Direction nie byłbyś w moich oczach Harrym Styles'em'. Zapomniałaś się i powiedziałaś te słowa na głos. Cicho ale i tak je usłyszał. Po jego twarzy spłynęły wielkie, pewnie bardzo gorzkie łzy. Musiał zdać sobie sprawę, że sława daje ale też zabiera i przekrzywia obraz rzeczywistości. 
-Prawda jest taka, że każda wasza fanka, której byś powiedział to co mi prędzej czy później poczuła by to samo co ja.
Zrobiłaś krok w jego stronę. Mogłaś już sobie wyobrazić jego życie za 10 lat. Tak, sława zdecydowanie więcej zabiera niż daje. Przynajmniej to tyczy się tych najważniejszych rzeczy.
Popatrzałaś mu prosto w oczy i było ci go po prostu żal. Ten żal rozrywał twoje serce. Bo wiedziałaś, że możesz teraz ukoić ten smutek i może, może - sprawić go najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Jednak w ten sposób wyrządziłabyś mu wielką krzywdę. 
Jednak narosły między wami tak ogromne emocje, że nie mogłaś zrobić nic innego jak tylko popatrzeć w jego wielkie oczy. Pocałowałaś go policzek dokładnie wtedy kiedy spływała po nim duża, smutna łza. Był cały rozgrzany. Wasze twarze zbliżyły się do siebie. Zetknęliście się ustami po czym pocałowaliście bardzo delikatnie, ledwie co muskając się wargami. W tym pocałunku oboje zatopiliście swój smutek. Był pełen pasji choć tak nieznaczący, ledwie widoczny. To był pierwszy tak prawdziwy i jednocześnie najpiękniejszy pocałunek w twoim życiu.


----

I jak? Wyciskacz łez? Mi było co najmniej smutno jak to pisałam :C
Nie mogę z tego, że mój brat chce żebym mu czytała tego bloga. Ma 8 lat.  xD

1 komentarz: