czwartek, 15 listopada 2012

Imagin cz. 17

Na początek KLIK <3 . 
Takie tam wspominiki... =)

Nom, więc teraz CZYTAJCIE!!! <3

Obudziły cię promienie słońca muskające po twarzy. Bardzo chciałaś obudzić się obok swojego roześmianego loczka jednak byłaś sama. Tak, zdecydowanie nie czułaś przy sobie jego ciepła. Leniwie się przeciągnęłaś i otworzyłaś oczy. Matko! Leżałaś na materacu na tarasie, a wokół były kwiaty! Obok ciebie leżał liścik. 
'Witaj moja piękna!
Niestety rano musiałem jechać do studia, a zbyt słodko spałaś żebym cię budził. Tak więc w rekompensacie przebudzenie wśród kwiatów. 
Postaram się wrócić o 17, ale nic nie obiecuje. Paul zrobił się upierdliwy...
KOCHAM'
No tak, to przez ciebie zespół miał spore zaległości. Harry tak nalegał, że przełożyli nawet kilka koncertów. Fanki strasznie na nich za to naskoczyły. Czułaś się winna, ale też nie miałaś na to wpływu więc nikogo nie oskarżałaś. Łącznie z sobą. 
Wstałaś i udałaś się na dół do kuchni. Robiąc śniadanie myślałaś o tym z kim spędzisz dzień. Postanowiłaś szybko obsmsowałaś wszystkich najbliższych przyjaciół. Okazało się, że Grace ma odwołane poranne lekcje ze względu na egzaminy starszych klas z kolei Kate kończyła dzisiaj wcześniej. No, a więc miałaś już towarzystwo na cały dzień. Nauczycielka miała przyjść dopiero o 16. Jedząc śniadanie weszłaś na skypa. Zobaczę -pomyślałaś, a nóż ktoś z Polski akurat będzie. W końcu u nich jest już po lekcjach. Nie zawiodłaś się. Dostępne były Sonia i Oliwia. Szybko zadzwoniłaś do pierwszej. 
-Sonia!- krzyknęłaś ucieszona widząc przyjaciółkę.
-[T.I], Boże nic ci nie jest?! Tak się martwiłam! 
-Wiem, nie mam pojęcia dlaczego jeszcze się z tobą nie skontaktowałam. Przepraszam. 
-Nie ma sprawy. Kochanie, przecież ty się dwa tygodnie temu wybudziłaś z pięciomiesięcznej śpiączki!
-I wcale się tak nie czuję. -powiedziałaś z uśmiechem. Nie było żadnych powikłań. -Po prostu jestem lekko przymulona i no cóż...dość osłabiona jak na razie. Jakbym musiała na nowo nauczyć się wielu rzeczy. Ale idzie mi świetnie.
-Jeju, tak się cieszę! Gdy...-załamał jej się głos. -Gdy wtedy widziałam cię w szpitalu byłam pewna, że już cię nie zobaczę. Nie porozmawiamy, nie pośmiejemy się razem. 
-Strasznie mi przykro, że naraziłam wszystkich moich bliskich na coś takiego. Ale w sumie rzeczy nie miałam na to wpływu. Ja...-tutaj ty byłaś bliska płaczu. -strata rodzica to coś strasznego. Zresztą, nikt ze mną o tym teraz nie rozmawia, nie chcą żeby znowu coś złego się stało. Przeżyłam to bardzo mocno, ale gdy uświadomiłam sobie upływ czasu to zrozumiałam, że mama nie wróci, ale ja żyję. Już mnie to tak nie boli. Wycierpiałam swoje w sumie nieświadomie. Właściwie cierpieli za mnie ludzie dookoła mnie. Ja mogę jedynie zachować o niej pamięć w tym co robię. Mogę zadbać o Maxa i Dana. O Toma. Mogę żyć tak jak ona chciałaby żebym żyła.
-Jestem z ciebie naprawdę dumna. Podziwiam cię za taką siłę i rozsądek. 
-A ja nie czuję się jakoś wyjątkowo. Mam za to na sobie ogromny dług dla ludzi, którzy mnie nie opuścili. Między innymi do Harrego. Właściwie poświęcił dla mnie swoją karierę na ten czas. Zawiesił swoje życie. Zaniedbał rodzinę i przyjaciół bo był przy mnie cały czas jak nikt inny chociaż tak naprawdę nie musiał. Nikt by go przy mnie nie trzymał. To był obowiązek Toma się mną opiekować, a mimo to Harry był ze mną. I teraz czuję, że moglibyśmy razem przejść przez wszystko, naprawdę. Jednak gdyby chciał odejść puściłabym go, bo to byłby wtedy jedyny sposób na spłacenie tego długu.
-Bardzo poważnie o tym mówisz.
-Bo tak też myślę. Chociaż to było 5 miesięcy to czuję się starsza o 10 lat...
-Już nie będziesz stawiała zawsze na pierwszym miejscu zabawy, prawda?
-Nie, już nie. Zrozumiałam, że jednak istnieją ważniejsze rzeczy. Nawet jeśli jest się w moim wieku.
-Chciałabym być przy tobie. Wiesz? Bardzo. Chciałabym umieć dorosnąć tak jak ty, bo ta cała 'młodość' rzekomo tak wspaniała jest cholernie bolesna. -zrozumiałaś ją od razu. Byłyście nabliższymi sobie osobami przez 3 lata. Mówiłyście sobie to czego nie mówiłyście nikomu innemu.
-Jeśli odszedł bez żalu to nie był ciebie wart. A jeśli zaczął żałować tym bardziej nie powinnaś o nim myśleć.
-Nie umiem pozwolić mu odejść, rozumiesz? Siedzi cały czas upierdliwie w moim sercu. Pewnie dlatego, że nigdy tak naprawdę nie był mój. On nie był moim Harrym, ale czy ja do cholery znajdę sobie kiedyś tego jedynego?! Pierwszy, który mnie zechciał okazał się idiotą. Ale kto zachował się dziecinniej? On, że mnie olał czy ja, że uwierzyłam w jego miłość i go pokochałam?
-Nie warto tracić życia dla tchórza. Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że Hazza ode mnie nie uciekł. Kocha mnie tak bardzo. Nie jestem pewna czy na to zasłużyłam.
-Jesteś najwspanialszą dziewczyną, o jakiej mógł by zamarzyć właśnie dlatego, że się nad tym zastanawiasz. 
Przepraszam, muszę kończyć...mama woła.
-Papa! -pomachałaś jej ręką i ekran stał się czarny. To była bardzo dołująca rozmowa. Czasami wydawało ci się, że wyjazd z Polski był najlepszą rzeczą jaka ci się w życiu przytrafiła. I to było bardzo smutne...


---

-Heeej! -Grace wbiegła do domu jak szalona i mocno cię przytuliła.
-Co się stało, że już z rana taka uśmiechnięta? Rankami zwykle jesteś najpochmurniejszym człowiekiem jakiego znam. Czyżby przyczynił się do tego Brian? -zapytałaś robiąc zabawną minę.
-A co, samotnica zazdrości?
-Czegóż ja mam ci zazdrościć? Mój wczorajszy wieczór był według mnie godny pozazdroszczenia...
-Opowiadaj ze szczegółami!
-Spokojnie, spokojnie. -zaśmiałaś się na widok jej entuzjazmu. -Chcesz kawę, herbatę?
-No, możesz dać tę kawę. Tak na pobudzenie. A teraz mów!-spokojnie włączyłaś ekspres i usiadłaś po drugiej stronie barku. - A co konkretnie chcesz wiedzieć?
-Wszystko!
-No, może bez przesady...
-Zrobiliście to, mam rację? Mam, inaczej byś nie próbowała w ten głupkowaty sposób ukryć uśmiechu! -powiedziała po czym głośno się zaśmiała. 
-A wydawało mi się, że to ty zawsze byłaś bardziej do przodu. -powiedziałaś z irytacją w głosie. -No dobra, proszę bardzo. Ja powiedziałam to ty też powiedz co tam z Brianem. 
-Jest bardzo, baaardzo słodki. Naprawdę. Delikatny i uroczy. Z wyglądu przypomina mi Liama z początku kariery. -nie miałaś zamiaru jej się wypytywać o 'szczegóły związku'. 
Pogadałyście. Porobiłyście sobie trochę zdjęć na tarasie pełnym kwiatów. Grace była pod wrażeniem tego gestu Harrego. Pomogła ci zrobić małe porządki w szafie i pobuszowałyście po sklepach internetowych. Gdy wyszła pochłonął cię stos książek do przeczytania. Było ci głupio, ale nie umiałaś powstrzymać się przed pogrzebaniem w biblioteczce swojego chłopaka. Zaskoczyły cię te klasyczne pozycje, oczywiście pozytywnie chociaż sama wolałaś współczesne książki. 
Potem przyszła do ciebie Kate. Jeju, jak wy długo ze sobą nie rozmawiałyście na osobności. Prawdę mówiąc, bardzo się od siebie oddaliłyście... Miło było znów poczuć to samo co kiedyś siedząc w ogrodzie na kocu i pijąc ciepłe kakao. Z Grace fajnie było się powygłupiać jednak to Kate zawsze dowiadywała się pierwsza o twoich problemach. Przynajmniej kiedyś. Hazza Junior łasił się do was jak całkowita przylepa. No wykapany Harry. Tylko może ten w wydaniu ludzkim jest mniej owłosiony. I dzięki Bogu... 
W przeciwieństwie do plotkarskiej Grace, która lubiła sensację Kate zawsze można było ufać. to ona poznała wczorajszy wieczór 'ze szczegółami'. Widziałaś, że trochę ci zazdrości, ale nie mogłaś nic na to poradzić. Każdy musi sam znaleźć swoją miłość. Nikt nigdy nie zrobi tego za nas...

---
 
Nauczycielka przyszła przed czasem. Wobec tego musiałaś przeprosić Kate i się z nią pożegnać na rzecz przedmiotów ścisłych, które przerabiałyście z Panią Dottie we wtorki. Dottie była to bardzo sympatyczna osoba. Jedna z tych kobiet, których wiek w ogóle trudno określić, a może to tyczyło się wszystkich nauczycielek? Cóż...
Owa Dottie uczyła cię dwa razy w tygodniu matematyki, a raz fizyki, biologii i chemii.
Wszystko ci tłumaczyła. Dawała ciekawe karty pracy. Robiłyście razem różne doświadczenia. I dzięki temu szło ci świetnie. Raz w miesiącu miałaś mały sprawdzian z podstawowych obliczeń i krótkich zadań opisowych. Na podstawie tych testów później musiała napisać opinię do szkoły.
Bardzo odpowiadał ci taki system nauczania. Lekcje były dostosowane do tego ile i na co masz siłę. Dzisiaj był właśnie dzień testów. Pisałaś wszystko jednego dnia, bo w końcu przedmioty są ze sobą powiązane. Usiadłaś przy stole. Dottie po drugiej stronie. Uporałaś się z zadaniami bardzo szybko więc porozmawiałyście jeszcze trochę i D zaproponowała ci tydzień wolny od nauki, za to jeśli będziesz czuła się na siłach to w ramach projektu (który musiałaś zrobić) pójdziecie na interaktywną wystawę w muzeum. Oczywiście się zgodziłaś po czym pożegnałaś Dot i zadzwoniłaś do Toma z informacją, że czujesz się świetnie i wzięłaś wszystkie leki więc wychodzisz na dwie godziny i wrócisz punktualnie. Ubrałaś się i poszłaś tam, gdzie prędzej czy później i tak byś zawitała.
Na cmentarz.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz