poniedziałek, 12 listopada 2012

Imagin cz. 12



Harry wysłał ci jak zwykle sms'a co do miejsca i czasu waszego spotkania. Tym razem miałaś szukać go w nando's, gdzie jadł lunch z chłopakami. Jednak, gdy dotarłaś na miejsce bar stał wręcz pusty. No, gdzie oni się podziali? -pomyślałaś po czym postanowiłaś działać. Zapytałaś dziewczynę z obsługi czy nie widziała uśmiechniętego chłopaka w brązowych loczkach otoczonego grupką kolegów. 
-Tak, tak był tutaj. Poszedł na zaplecze. - na zaplecze? Co to ma znaczyć? Chociaż cóż, Harry miał różne dziwne pomysły... -Idź w tamtą stronę. -dodała dziewczyna po czym wskazała ci kierunek. 
-Kierując się prosto drogą podaną przez dziewczynę, gdy nagle ktoś zasłonił ci od tyłu oczy. Nie poznawałaś tych dłoni. To z pewnością nie był Hazza. Zaczęłaś się bać i szamotać. Druga osoba złapała cię za kostki w ten sposób cię unieruchamiając. Czy to był jakiś żart?
Czułaś, że niosą cię po schodach w górę, twoje serce szamotało ci się w piersi tak, że byłaś pewna, że zaraz z ciebie wyskoczy. Nagle wynieśli cię na świeże powietrze. Pod stopami poczułaś ziemię. Wewnętrznie przygotowywałaś się do najważniejszej walki w twoim życiu, gdy napastnik delikatnie zabrał dłonie od twojej twarzy i usłyszałaś głośny krzyk: 

NIESPODZIANKA!!!


Nogi się pod tobą ugięły. Przed tobą stali twoi roześmiani przyjaciele i rodzina nie zdający sobie najwyraźniej sprawy z tego, że myślałaś, że to ostatnie chwile twojego życia.
Przygotowali wspaniałe przyjęcie w ogródku na dachu nando's, w którym zwykle odpoczywał personel lokalu podczas przerwy śniadaniowej. Do krzaczków dookoła dachu poprzywiązywanych było mnóstwo baloników w pastelowych kolorach. Wszędzie były niskie stoliki załadowane specjałami nando's, a przy nich leżały kolorowe pufy. Po bokach stały głośniki, z których wypływała przerobiona wersja 'Happy Birthday' w wydaniu chłopców. Naprzeciwko ciebie stał niski, biały stolik, a na nim ogromny tort w kształcie 16, dookoła którego stały lukrowe figurki wszystkich ważnych dla ciebie osób. Dookoła tortu stali właśnie oni. Śmiali się i robili ci zdjęcia bez opamiętania, a właściwie pewnie cię nagrywali żeby potem pochwalić się swoim genialnym pomysłem (właściwie czyj to był pomysł?!) na wszystkich możliwych portalach społecznościowych.

Z pewnością zrobiłaś się biała jak ściana. Cała krew odpłynęła ci z twarzy. Harry, który wynurzył się z zza tortu chyba postanowił coś na to poradzić bo podbiegł do ciebie krzycząc 'Wszystkiego najlepszego moja piękna!' i głęboko cię pocałował natychmiastowo uruchamiając wszystkie mięśnie twojej twarzy.

-Matko! Dziękuje wam! Jesteście wspaniali! Całkowicie zapomniałam o tych nieszczęsnych urodzinach. Ale mam prośbę do organizatora : czy następnym razem mógłbyś jednak nie symulować mojego porwania doprowadzając mnie do stanu przedzawałowego? - tutaj spojrzałaś znacząco na Hazzę, a on tylko odpowiedział skruszony - Nie widziałem innego sposobu na całkowite zaskoczenie.  - odwzajemniłaś wtedy jego pocałunek z miną mówiącą 'Ty głuptasie! Przecież wiesz, że i tak cię kocham!' Wtedy wszyscy do ciebie podeszli i zaczęli dopychać się trzymając w dłoniach kolorowe pudełka. 
-Hej! Hej, spokojnie. [T.I] jest tylko jedna i się nie rozerwie. - powiedział loczek i sprawnie ustalił kolejkę. Było ci dość niezręcznie ale 'jak trzeba to trzeba' pomyślałaś.
Wśród gości tego przyjęcia-niespodzianki było wiele osób, które ostatnimi czasy zaniedbywałaś. Nikt jednak nie miał ci chyba tego za złe. W końcu wiele się działo. 
Josh, Annie, Peggi, Rebecca. Grace z rodzicami - ciocią Chloe i wujkiem Samem, twoi rodzice i...O jeju! Sonia! Najlepsza przyjaciółka z Polski. Znałyście się od malutkiego...
-Sonia! Matko! Skąd tu się to wzięłaś! Widzę, że mój loczek naprawdę się spisał. -popatrzyłaś zalotnie na Hazzę po czym rzuciłaś się w objęcia dziewczyny. 
-Dzwoniłam żeby cię uprzedzić głupku! Mama znalazła w Londynie pracę na wakacje i zgodziła się żebym jechała z nią. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Gdy do mnie zadzwonił myślałam, że zemdleję. Pamiętasz jak gadałyśmy w Polsce o tym, że kiedyś będą naszymi mężami? Wiedziałyśmy, że to niemożliwe, a jednak...-mrugnęła porozumiewawczo okiem
-Nikt tu nie mówił o małżeństwie! -krzyknęłaś jak zwykle o ton za głośno po czym głupkowato się zaśmiałaś -A ty nie marzysz już o swoim blondynie? - zapytałaś po chwili powracając do tamtych miłych wspomnień
-Myślę o nim cały czas. Żałuję, że musiał zostać w Polsce. - od razu ją zrozumiałaś i obie wybuchnęłyście śmiechem
Oliwii i Sandry nie było. Harry mówił, że nie mógł się do nich dodzwonić. Cóż, szkoda.
Potem podeszły do ciebie chłopaki. A właściwie zostali pogonieni przez zielonookiego bo byli potwornie zajęci zabawą z twoimi braćmi. Jeju, oni naprawdę kochają dzieci - pomyślałaś. Wyglądali uroczo. Ubrali się pod kolor niczym na występ. Przy Zaynie stała Perri, przy Louisie Eleanor, a przy Niallu...no właśnie, kto to był?
Dziewczyna była naprawdę śliczna. Ciemne loki spływały jej po plecach. Uśmiechała się nieśmiało. Nialler czule obejmował ją w talii. Hazza wspominał ci, że jakieś dwa tygodnie temu coś stało się dobrej przyjaciółce Nialla, którą poznał podczas kręcenia klipu, gdy spali na campingu na środku pustyni. Bardzo się polubili, ale Niall zarzekał się, że to tylko przyjaźń. Ona jednak tak bardzo za nim tęskniła, że postanowiła rzucić się w ogień. Straszne! Zastanawiałaś się wtedy co ty byś zrobiła gdybyście musieli się z Hazzą rozstać. Gdy on uważał by to za coś normalnego, a ty oszukiwała się, że przecież nic wielkiego między wami nie było żeby potem tak cierpieć...Chyba nadszedł czas na przyznanie przed sobą, że całkowicie się od niego uzależniłaś. Nawet w tak krótkim czasie. Przecież ta dziewczyna i Nialler też nie znali się długo. Miłość uzależnia szybko i bardzo trudno się z niej wyleczyć...
Zamyśliłaś się tak, gdy Lou dał ci buziaka w policzek co powtórzyli potem wszyscy chłopcy. To było bardzo miłe ale już zaczynała cię boleć ta strona twarzy więc ucieszyłaś się, że jest ich tylko czterech. 
-A my mamy dla ciebie wspólny prezent. - wyszczerzył się Lou. Go jak dotychczas znałaś najlepiej. 
-Ale nic więcej nie zdradzimy bo to część niespodzianki. - puścił oko Liam - I radzimy ci założyć to - Zayn podał ci wielkie pudło -Ale masz je otworzyć dopiero, gdy Harry cie o to poprosi. -dodał po chwili
-Dobra - uśmiechnęłaś się do nich szeroko. -Chociaż od dziś zacznę na prawdę mieć lęki przed niespodziankami. -dodałaś i wszyscy zaczęli się śmiać.
Po godzinie świetnej zabawy w tym i tak dość kameralnym gronie Harry pożegnał wszystkich w twoim imieniu dodając tajemnicze 'Do zobaczenia'. Co on kombinował? 
-Pa kochanie! - powiedziała mama wychodząc i jednocześnie zabierając Zaynowi małego Max'a, któremu najwyraźniej bardzo spodobało się blond pasemko chłopaka.- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego słońce. 

Zostaliście na dachu sami z Hazzą. 
-No dobrze, teraz czas na prezent ode mnie. -powiedział po czym otworzył nieduże pudełko z otworami, którego nie wiedziałaś czemu ale wcześniej nie zauważyłaś. I wyjął z tego pudła - tak! Malutkiego, puszystego, białego kocurka. Maleństwo miało zawiązaną na szyi czarną wstążkę i wyglądało po prostu ślicznie. Kociak mieścił się w dłoni. -Chciałbym aby ci mnie przypominał. No wiesz, te loczki. - Hazza uśmiechnął się słodko po czym klęknął na jedno kolano i trzymając zwierzątko w dłoniach zapytał:
-Będziesz moją kocicą? -robiąc słodką minę, która upodobniła go od razu do kotka. Roześmiałaś się i odpowiedziałaś
-Oczywiście. Od dziś będę twoją kocicą na własność. - pocałowałaś go z uśmiechem. A może to jednak go szukałaś? 


Po przyjęciu w nando's twój nowy kocur zabrał cię tam, gdzie w sumie planowaliście dzisiaj pójść. Mianowicie do salonu tatuażu. 
Twój kot ochrzczony imieniem Harry Junior siedział grzecznie na kolanach córki właściciela salonu, która była nim najwyraźniej zachwycona. 
Kwestia tatuażu nie była zbyt łatwym tematem, ale po wczorajszej rozmowie z mamą wiedziałaś, że masz jej zgodę. Obrazek był przemyślany i miał symbolizować to o czym chciałabyś zawsze w życiu pamiętać - o pogoni za marzeniami. Ponadto już zawsze będzie przypominać ci te miłe chwile spędzone z loczkiem, które bez względu jak to się dalej potoczy chciałabyś pamiętać. 
Byłaś pewna, że podobne są uczucia Hazzy bo to ile znaczyły dla niego jego tatuaże zrobiło na tobie duże wrażenie i zmieniło twój pogląd na tę sprawę.

Postanowiliście zrobić sobie te tatuaże w tym samym miejscu - tuż nad sercem.

Prawie nie bolało. Zielonooki cały czas trzymał cię za rękę. Ani jedna łza nie spłynęła po twoim policzku. Wszystko poszło szybko i sprawnie. Trwało to dosłownie 10 minut bo tatuaż był malutki i nieskomplikowany.

Wyszliście z salonu trzymając się za ręce. Ty z kotem pod koszulą. Oboje czuliście się teraz lżejsi. Leccy niczym te małe baloniki, które unosiły się nad waszymi sercami. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz