czwartek, 8 listopada 2012

Imagin cz. 5


Część poprzednia obowiązkowa, inaczej nic nie zrozumiecie ;) Zapraszam do zakładki 'Imagin'


-Hej! Hej! Spokojnie! Widzę, ze naprawdę źle się czujesz! –krzyknął Hazza po czym podbiegł do ciebie i o oderwał twoją dłoń od krwawiącego już ramienia.
-Jezu! Co się ze mną dzieje? – zapytałaś czując, że już naprawdę bardzo kręci ci się w głowie. Teraz już nie byłaś pewna czy to sen czy nie. Harry lekko pocałował rozcięcie. Drgnęłaś. To było dziwne uczucie. Jakby przeszły cię ciarki. Ale…zaraz, zaraz…czy ty właśnie zostałaś całkiem sama w mieszkaniu należącym (prawdopodobnie – przecież to może być sen!) do Lou z Harrym, który był uważany za największego zboczeńca we wszechświecie? Mój Boże! On zaraz skończy 18 lat, a ty masz…niecałe 16! Może to głupie, ale przestraszyłaś się. Tymczasem zielonooki sięgnął do szafki po małe pudełeczko, z którego wyjął kolorowy plasterek w kropki. Podszedł do ciebie i delikatnie przykleił ci go do ramienia.
-Hmmm…chyba Ell miała rację. Chodź, opłuczesz się, przebierzesz i zawiozę cię do domu powiedział po czym wszedł przez szklane drzwi do pomieszczenia, które najprawdopodobniej było łazienką. Mimowolnie poszłaś za nim. Nie, on nie mógłby cię skrzywdzić…ale, czy na pewno? Podał ci niewielki, puszysty ręcznik i pachnące mydełko. Potem pokazał ci szufladę z rzeczami Eleonor, żebyś mogła się przebrać. Sam poszedł w głąb salonu, a ty jak najszybciej umiałaś wybrałaś najtaniej wyglądający top i luźną narzutkę, bo na dworze robiło się już zimno. ‘Obym miała okazję jej to oddać’ pomyślałaś tylko. Zamknęłaś się od środka w łazience i zdjęłaś brudną koszulę. Zaprałaś ją za pomocą mydełka po czym opłukałaś brązowy od kawy dekolt, twarz i kosmyki włosów. Wytarłaś się ręczniczkiem i przebrałaś w ciuchy Elle. Czułaś się teraz o niebo lepiej. Szybko sięgnęłaś po swoją torebkę, którą dotychczas miałaś na ramieniu, a ściągnęłaś podczas przebierania. Wyjęłaś z niej swój ratunek, małą kosmetyczkę i wtedy coś błysnęło w otchłani torebki. – O Cholerka!-  Pisnęłaś gdy zobaczyłaś na komórce, która jest godzina i ile masz nieodebranych połączeń. Od mamy, Toma, Kate, Josha, a nawet o dziwo! Soni, z którą nie widziałaś się od czasu wyjazdu z Polski. Co ją napadło żeby teraz dzwonić? Skąd wzięła twój nowy numer?! Hej, chwilunia…coś jest nie tak! Kolejne połączenia od Annie i Peggi – koleżanek ze szkoły, sąsiadki Rebecki, przyszywanej kuzynki Grace. O co tutaj chodzi? Postanowiłaś ustalić hierarchię i zadzwonić w kolejności od najważniejszych do mniej ważnych osób. Jako pierwszego wybrałaś Toma, odebrał dopiero za 2 razem. Nigdy mu się to nie zdarzało.
- Do cholery! [T.I] czemu nie odbierasz?!
-Jeju! Przepraszam. Nie miałam jak oddzwonić komórka mi padła no dosłownie nie wiem dlaczego. – w kłamaniu nie jesteś zbyt dobra…
-Oj, [T.I]! Chciałem ci przypomnieć, że z mamą idziemy na tę parapetówkę do cioci Chloe. Chłopcy będą w związku z tym spali u Margie. Grace coś odbiło i męczy Chloe żebym koniecznie cię zaprosił tak więc zapraszam. Już umówiliśmy się z Margie, że małych odbierzemy rano więc pewnie będziemy spali na miejscu tak więc ty też możesz nocować w Grace.
-Super. Dawno się z nią nie widziałam. Tylko o której jest ta impreza?
-Dla dorosłych – to powiedział tym swoim dziwacznym tonem mówiącym ‘Jestem stary ale jary bejbe!’ – o 20, ale zdaje się, że dla Grace możesz być i za sekundę. –nie opanowałaś śmiechu – Jeju! Aż tak się za mną stęskniła? Do mnie też wydzwaniała ale nie oddzwoniłam jeszcze. Sam wiesz…Mógłbyś przekazać mamie, że wszystko w porządku i tylko pojadę do domu się przebrać i spakować, a potem prosto do cioci?
-Pewnie. A masz jakiś dojazd?
-No, jakieś metro na pewno się znajdzie. –powiedziałaś poirytowana bo z jednej strony to była normalna irytująca sytuacja – przecież odkąd mieszkacie w Londynie poruszasz się po mieście sama za pomocą autobusów i metra, a mimo to Tom wciąż traktował cię jak małe dziecko. Z drugiej strony wiedziałaś jak najprawdopodobniej dotrzesz na imprezę…
-Świetnie. Wiesz, z mamą mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia, nie po drodze nam na drugi koniec miasta.
-Spokojnie. Nie jestem przecież dzieckiem. Będę za godzinkę. Paa!
-Do zobaczenia bąblu.

Hmm...no tak. Czyli mamę, Toma i Grace masz już z głowy. Chciałaś jeszcze zadzwonić do Kate ale postanowiłaś, że po prostu pogadasz z nią na fb gdy już będziesz u Grace. To samo tyczyło się reszty osób.

Nagle usłyszałaś pukanie.
-Heej! Jesteś tam?! – to był oczywiście zniecierpliwiony Harry. Jeju, wciąż nie mogłaś w to wszystko uwierzyć. Trzeba teraz coś wykombinować. Jak nie zdobędziesz autografu to Kate cię zabije.
-Taaak! Już za sekundkę wychodzę. – szubko wyjęłaś z kosmetyczki puder i tusz do rzęs dzięki, którym natychmiastowo poprawiłaś swój wygląd. Za pomocą podręcznej szczotki rozczesałaś włosy, ponownie zrobiłaś koczka i byłaś już gotowa.
-Uff, co za ulga! Już myślałem, że będę musiał wyważyć drzwi, a wierz mi - Lou nie byłby z tego zadowolony…-powiedział gdy wyszłaś
-Oj, już bez przesady. – odpowiedziałaś
-Słuchaj, chciałbym z tobą porozmawiać…-spieszyłaś się ale trudno było opierać się widokowi jego słodkiego uśmiechu
-No cóż, chętnie. Choć ostrzegam, że mogę się zachowywać dziko bo właśnie przeżywam najdziwniejsze chwile w moim życiu. Więc, sam rozumiesz.
-Rozumiem. Wiele dziewczyn mdleje na nasz widok albo wybucha płaczem. Ty i tak dobrze to znosisz. – mimowolnie się zaśmiałaś
-A więc…Zareagowałem tak kiedy cię zobaczyłem bo chciałem…właściwie myślałem, że domyśliłaś się pewnej rzeczy.
-Hmmm…pomyślmy. Nagle dosiada się do mnie w kawiarni oblegany przez fanki bardzo przystojny i słodki zarazem chłopak. Jakimś cudem zauważam, że dwa lata temu miałam manię na jego punkcie i byłam w stanie zrobić wszystko żeby go spotkać. Nie ukrywam również przed sobą faktu iż zapewniałam wtedy wszystkich, że będzie moim mężem, a wszystkie moje przyjaciółki zemdlałyby na jego widok. W szczególności już gdy całuje mnie w policzek. Ów chłopak zabiera mnie luksusowym samochodem do wypasionego apartamentu, w którym spotykamy innego ociekającego zajebistością chłopaka i jego cudną dziewczynę, którzy właśnie wybierają się na podwójną randkę z drugą taką parą. W łazience szybko przebieram się w ciuchy owej dziewczyny a gdy wychodzę zajebisty chłopak nr 1 chce ze mną najwyraźniej poważnie porozmawiać. Tutaj. Przy widoku za milion dolarów na calutki Londyn. No sama nie wiem…Czego miałabym się domyślać?
-Naprawdę uważasz że jestem słodki i przystojny? – zapytał z rozbrajającą miną –To już połowa sukcesu!
-No dobrze, widzę, że chcesz mi coś powiedzieć. Więc mów. Wal prosto z mostu. Bardziej skołowana się już chyba czuć nie mogę.
-No…to w takim razie…chyba…chyba się w tobie zakochałem…
-Zmieniam zdanie! Mogę być bardziej skołowana! Teraz jestem tak skołowana, że podejrzewam, że za chwilę zamienię się w kwadrat. 

Wiem, że dłuuugi, a końcówka tandetna, ale spokojnie będzie lepiej jak wszystko się wyjaśni w cz. 6 ;)
Na zdjęcia czy muzykę nie mam siły. Wybaczcie. :C

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz